poniedziałek, 1 kwietnia 2019

(Cachet) Biedronka Czekolada mleczna z kawałkami słonego karmelu i solą

Kupując wszystkie trzy tabliczki z tej biedronkowej serii spojrzałam tylko, czy producentem nie jest Baron i (gdy okazało się, że nie jest) czekałam na miłe chwile z nimi. Po prostu wyglądały mi dobrze. Postanowiłam zacząć od tej raz, że miała najkrótszą datę, a dwa, że w ciągu następnych dwóch tygodni planowałam zjedzenie innych z solonym karmelem. Jakież było moje zdziwienie, gdy ją otworzyłam! Tylko co porobiłam zdjęcia Cachet Pear & Almonds (planowanej na dzień wcześniej), a tu proszę - identyczna tabliczka. Czyżbym odkryła, kto jest producentem? Szybko zerknęłam na opakowanie, a potem wpisałam w google. Tak! To czekolady Kim's Chocolates NV, a więc producenta Cachet. To jednak znów mój nastrój trochę zmieniło, bo pamiętałam, że Cachet Milk Chocolate Caramel & Sea Salt mnie rozczarowała. Dobrze jednak, że szczegółów nie zapamiętałam aż tak bardzo (a do recenzji postanowiłam wrócić dopiero po zjedzeniu tej). W takim razie przyszło mi sprawdzić, czy Biedronka rzeczywiście jest takim strażnikiem jakości, za jakiego się podaje.

Biedronka Czekolada mleczna z kawałkami słonego karmelu to mleczna czekolada o zawartości 31 % kakao z kawałkami karmelu (12%) i solą morską (0,1%), produkowana przez Kim's Chocolates dla Biedronki.

Po otwarciu poczułam intensywny zapach mleka i maślanego karmelu. Ten drugi wydawał się płynąć także z samej czekolady.

Tabliczkę łamało się łatwo, co pieczętowała przyjemnym, lekkim trzaskiem. Wydawała się twardawa i lekko tylko tłustawa.
W ustach jednak nic z tego nie pozostało. Natychmiast zaczęła się rozpływać, eksponując swoją maślano-mleczną tłustość, tak gładką, że niemal śliską. Kremowa czekolada szybko stała się nieco lepiącą grudką pełną średniej wielkości twardych, również gładkich kawałków. Rozpuszczała się szybko, one zaś wolniej, toteż zostawały na koniec. Rozgryzane... okazały się twardo-chrupiąco-skrzypiące.

Od pierwszego kęsa uderzyła mnie słodycz o wydźwięku delikatniusiego karmelu.

Bardzo szybko wmieszało się w nią mleko - bardzo wyraziste, naturalne... Głębokie, że aż można by w nim utonąć i... gęste? Przywiodło na myśl mleko skondensowane, oczywiście karmelowe. Słodycz bowiem dominowała cały czas. Mniej więcej w połowie zyskała wydźwięku bardzo maślanego, niczym do granic możliwości słodki, bardzo maślany... karmel? Z racji całej maślaności i dużej ilości to raczej toffi.

Mniej więcej w połowie smak toffi zyskiwał charakter kojarzący się z cukierkami typu Werther's Original. Oto językiem zaczęłam trafiać na dodatek. Czułam się, jakby w czekoladę wtopiono pokruszone cukierki. Ich strasznie słodki, mleczno-maślany smak karmelo-toffi był jednoznaczny. Odrobinka soli raz i drugi gdzieś nieśmiało się zaznaczyła, ale łatwo ją przeoczyć.

Gdy czekolada już prawie zniknęła, dominowały cukierki i silna, mleczno-maślana słodycz. Zdecydowanie zrobiło się za słodko (już przy pierwszym kęsie). Po całkowitym zniknięciu czekolady, w kawałkach karmelu doszukałam się delikatnej, tłuszczowej nuty. Może i gdzieś tam w nich namiastka soli się zaplątała.

Po czekoladzie (dobra, przyznaję się... podołałam tylko trochę więcej niż kostce - ale to też dlatego, że okazało się, że ją pamiętam) pozostało poczucie nieprzyjemnego przesłodzenia jako posmak "karmelusiu" (za okropnie maślano-łagodny, by nazwać go karmelem), Werthersów.

Całość, jak dla mnie, była tak słodka, że aż nie do pokonania. Nie była jednak cukrowa, a mocno maślano-mleczna, bardziej toffi niż karmelowa. Kawałki karmelu smakowały jak Werther's Original (to luźne skojarzenie, jadłam je pewnie jakieś kilkanaście lat temu), a soli prawie nie uświadczyłam.

Czekolada jako skierowana do wielbicieli zasładzającej słodyczy toffi i cukierków tego typu pewnie jest świetna, ale jako czekolada z solonym karmelem wyszła słabo. Niby pewien wydźwięk miała, a nie "cukier w cukrze", ale przyjemności z jedzenia nie dała przez za silną słodycz. Karmel w sumie wyszedł przystępnie, mimo że był twardy, to jak najbardziej "do schrupania", ale niestety soli brak.

O tak, miałam wrażenie, że to Cachet Milk Chocolate Caramel & Sea Salt ale jakby o ociupińkę (uch, co za słowo) soli więcej. A może pamięć mnie zwodzi? Ogólnie jednak już przy pierwszym kęsie przyszło mi do głowy, że "już to jadłam". O tak, jadłam i ani wtedy, ani tym razem nie miałam ochoty na więcej. Przynajmniej Mama zadowolona (i zachwycona - wycyrklowałam w mikołajki, haha).


 ocena: 6/10
kupiłam: Biedronka
cena: 4,99 zł
kaloryczność: 530 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, syrop glukozowy, tłuszcz mleczny, lecytyna sojowa, sól, naturalne aromaty, naturalny aromat waniliowy

PS Jak zmieniła się Manufaktura Czekolady na przestrzeni około trzech lat? A to sobie możecie podejrzeć przy recenzji Manufaktura Czekolady Grand Cru Peru 70 %.
PS2 W tym roku w Lidlu też pojawiły się boskie Grossy z chili. Zmieniły się? Zerknijcie: J.D. Gross Ekwador 56 % ciemna z płatkami chili.

2 komentarze:

  1. Haha, ja bym wzięła właśnie przede wszystkim Barona, a nie wystrzegała się go. No ale my... <3 Konsystencja czekolady absolutny sztos. Skrzypiące karmele - ughr. Werthersów nie lubię, ale produkty o ich smaku/posmaku owszem. Wydaje mi się, że to jest coś dla mnie. Okej, niemal, bo minus nieakceptowalny dodatek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś tam nie, smak tego - jak najbardziej... Skąd ja to znam?

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.