czwartek, 29 sierpnia 2019

Luximo Premium 74 % Madagaskar ciemna

Nie lubię Millano, acz muszę przyznać, że ciemne nienadziewane czasem temu producentowi wychodzą. Z granulatem miętowym czy z solą były smaczne, ale i tak do ciemnych plantacyjnych byłam sceptyczna. Sama nigdy bym ich nie kupiła, ale jak przy Luximo Premium Ekwador 72 % pisałam, kilka różnych tabliczek dostałam od taty. Testy postanowiłam zacząć od regionu najbardziej wyrazistego i charakterystycznego. Nie liczyłam na nic, jeśli mam być szczera. Może tylko na to, że nie będzie niesmacznie. Niech i nudno będzie... ale błagam, chociaż nie niesmacznie. No, ale przynajmniej ma "wysoką zawartość błonnika", czym chwali się na opakowaniu producent (!). Pff.

Luximo Premium 74 % Madagaskar to ciemna czekolada o zawartości 74 % kakao z Madagaskaru, produkowana przez Millano-Baron dla Biedronki. 

Po otwarciu poczułam silny, niezbyt przyjemny zapach spalonego niemal na węgiel czy to drewna, czy... ziaren kawy? Na pewno w towarzystwie silnej, jakby zbyt przerysowanej waniliowej słodyczy. W tle była jakaś maślaność, może orzechowość - coś łagodnego, niemal neutralnego.

Przy łamaniu tabliczka trzaskała głośno, była bowiem twardo-sucha.
W ustach... obie te właściwości podtrzymała, acz nie w takim kontekście, jak się spodziewałam. Przypominała plastelinową glinę. Taką ciepłą, jakoś tam rozchodzącą się i mięknącą, ale oporną. Rozpływała się długo, trochę oblepiając podniebienie. Mazista, nieco zbyt tłusta i dziwnie niegładka, choć też nie w pełni pylista. Pod koniec jakby pojawiał się efekt trzeszczącego pyłu, ale... w sumie nie (tylko takie dziwne wrażenie). Nie podobało mi się to ani trochę.

Po zrobieniu kęsa najpierw swoją obecność zaznaczyła leciutka cierpkość, od której leniwie rozchodziła się delikatna gorzkość. Cechował ją mocno palony motyw, nadający suchego wydźwięku.

Słodycz odezwała się dość szybko i również nieśmiało, jednak nie miała oporów przed umocnieniem się i rozgoszczeniem. Raz i drugi mignęła mi rześkością, ale wyraźnie skupiła się na ciężkiej wanilii. Przed oczami miałam ciemną, suchą laskę wanilii, która powoli wchodziła w ogólną paloność, stając na drodze gorzkości.

Wciąż delikatna gorzkość zdecydowała się na paloną kawę, w czym było coś za mocno palonego. Jeszcze nie spalenizna. Moje skojarzenia poszły raczej w kierunku zwęglonego drewna / opalanego drewna... Trochę zwęglonych orzechów? Wszystko to na wodzy trzymała ogólna łagodność. Z racji palono-drewnianych nut jakoś pomyślałam o maśle, choć mieszanina kawy i słodyczy optowały za śmietanką. Kawa mleczną jednak nie była. Może to była czarna kawa, złagodzona pianką? Na pewno tchnęło to trochę rześkiej wilgoci w ogólną suchość. Oprócz tego przystopowało gorzkość, nie pozwalając jednocześnie przesadnie rozwinąć się słodyczy.

Bliżej końca w delikatnie gorzkawej, kawowo-orzechowej toni o węgielno-drewnianym klimacie pod nienapastliwą, acz całkiem znaczącą waniliową słodyczą, miejsce znalazła także cierpkawość. Mocno palone nuty podkopały się pod maślanością - o tak, na końcówce pozwoliły sobie na sugestię ziemi. Śmietankowość w końcu wygrała spór z maślanością i pomyślałam, że pojawi się kwasek, ale nie. Rozeszła się od niej raczej taka... słodkawa, nietłusta rześkość.

W posmaku z zaskoczeniem odnotowałam już wyraźną rześkość, ale także dość silną spaleniznę. Waniliowa, nie za mocna słodycz, próbowała ją zamaskować, co wraz z tłuszczowością śmietanki uwypukliło cierpkość. Ta połączyła w sobie taką kiepską, przepaloną, ale też całkiem smakowicie ziemiście-kakaową.

Zdziwiłam się tym, jak całość mi smakowała. Po zapachu spodziewałam się tragedii, a tu nawet struktura poniżej średniej nie odebrała mi czerpania pewnej przyjemności z jedzenia. Ewidentnie czuć, że mocnym i długim prażeniem zabito wszelkie owocowe nuty (aczkolwiek pewna rześkość była), ale... mimo że przepalono ziarno, nie zrobiono tego haniebnie mocno. Zwęglone nuty wpasowały się w kawę, która smacznie wyszła z drewniano-orzechowymi motywami, jak również z wanilią i mieszaniną śmietanki z masłem. Żałuję, że te ostatnie nie poszły w kierunku śmietankowo-kefirowym, madagaskarskim. Z jednej strony szkoda mi nut regionu (kwaśnych cytrusów), ale tu kwaśność by nie pasowała.
Całość była gorzkawa, ale w łagodny, przystępny sposób. Cierpkawa bardzo subtelnie. Słodycz na szczęście też nie wyszła przed szereg. Kompozycja raczej palono-neutralnawa, prosta i zadowalająca.

Bardziej niż z którąkolwiek z Madagaskaru kojarzyła mi się ze smaczną Amatler Ghana 85 %, która jednak była o wiele głębsza, a także miała mnóstwo nut przypraw korzennych, ale myślę tu raczej o tych spalono-drewnianych, trochę orzechowych nutach zestawionych z wanilią. Wersja dla ubogich i... nie tylko. Kto potrafi przymknąć oko na strukturę (może nie była zła, ale mi np. coś w niej nie pasowało) i średni zapach, może po nią sięgać bezpiecznie.


ocena: 8/10
kupiłam: dostałam
cena: -
kaloryczność: 528 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, lecytyna sojowa, ekstrakt z wanilii

6 komentarzy:

  1. Może nie jest specjalnie ekskluzywna, za to opakowanie naprawdę mi się podoba! Może się wydawać że kupujemy luksusowy produkt :D a one chyba kosztują gdzieś w okolicach piątaka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też się podoba. Nie lubię, jak coś udaje produkt z wyższej półki, ale właśnie jak ładne, eleganckie opakowanie coś ma, to nie postrzegam tego jako udawanie, a... Po prostu miłe dla oka. I w sumie... Wnętrze też całkiem miłe.

      Usuń
  2. Jeśli ta czekolada ma wysoką zawartość błonnika, a na dodatek jest bezglutenowa, biorę! Bardziej poważnie zaś, ciemnoczekoladowa glina brzmi cudownie i już na tym etapie tabliczka mi się spodobała. W życie nie poczułabym nut, które poczułaś, niemniej NAWET JEŚLI, wszystkie mi odpowiadają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd ta pewność? W czekoladach Tesco finest czy Original Beans nieźle pewne nuty wyczułaś. Męczyło Cię ich nazywanie? Pytanie stąd, że ostatnio Mama mi powiedziała, że gdyby ona miała tak wyczuwać nuty w czekoladach, to by się zamęczyła.

      Usuń
    2. Nie, nie byłam tym zmęczona. Miałam akurat fazę na ciemne tabliczki i dobrze się bawiłam podczas degustacji. Niemniej zamęczyłabym się, gdybym musiała jeść tylko tabliczki. Jakiekolwiek, nawet plebejskie. Czekolady leżą poza moim top 3. Wolę batony, wafle, ciastka, desery mleczne.

      Usuń
    3. To to wiem. Zupełnie jak Mama.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.