niedziela, 25 sierpnia 2019

Torras Organic Toasted Sesame & Pollen ciemna 52 % z prażonym sezamem i pyłkiem kwiatowym

Marka Torras nigdy nie widziała mi się zbyt dobrze jako "nibyzdrowe czekolady", bo słodzone słodzikiem (wyjątkowo nie przemawiają do mnie czekolady ze słodzikiem), ale paradoksalnie, jedyna jedzona przeze mnie ich tabliczka to smaczna i ciekawa biała z algami i czarną solą morską. Nie zmieniła jednak mojego nastawienia do marki. Ta po prostu wprowadziła nową linię - teraz są jeszcze w dodatku organiczni, wow! Sceptycyzm schowałam jednak do kieszeni na widok kuszących dodatków. Np. taki sezam - lubię, a producenci tak rzadko go dodają. Lindt Excellence Roasted Sesame Dark czy (Naive) Mulate Tahini cenię, jednak mimo że z Lindtów z dodatkami ten z sezamem jest jednym z moich ulubionych, widzę jego wady (słodycz, trochę ulepkowatość). Nie sądziłam, by Torras wyszedł lepiej, ale zawierał jeszcze coś: pyłek. O tym wiedziałam tylko tyle, że wiele osób podnieca się, jakie to zdrowe, a ja nigdy do czynienia z tym dziwem nie miałam. Że niby gorzkie? Wyobraziłam sobie gorzki miód i zrobiłam się bardziej zainteresowana, jak to wyszłoby w czekoladzie.

Torras Organic Toasted Sesame & Pollen / Czekolada gorzka z prażonym sezamem i pyłkiem kwiatowym to ciemna czekolada o zawartości 52 % kakao z prażonym sezamem i pyłkiem kwiatowym.

Po otwarciu poczułam wiodący, średnio zachęcający motyw przesadnie naperfumowano-naaromatyzowany, przywodzący na myśl kremy / balsamy / perfumy o zapachu wanilii czy miodu. Było to słodkie... i w sumie w pewien sposób rzeczywiście waniliowo-"miodowawe" (niesztuczne). Za tym stało jeszcze więcej słodyczy: karmelowej. Ta idealnie pasowała do ogólnego palonego klimatu. Odrobina ciemnoczekoladowości chyba się w nim skupiła, ale całość nie pachniała wytrawnie czy ciemno. Nie sposób w tym momencie powiedzieć, że to czekolada z sezamem, a szkoda.

Dość grubawa tabliczka łamała się z ładnym trzaskiem. Nie należała do suchych, ale i tłusta mi się nie wydała. Przy robieniu kęsów odebrałam ją jako twardą, ale na poziomie tolerowanym. Dodatki okazały się wtopione porządnie (nie odskakiwały, nie wpłynęły na kruchość), na oko w ilości wyśrodkowanej.
W ustach jednak okazało się, że dodatków, a więc ziaren sezamu i kulek pyłku, było mnóstwo. Chwilami robiły z czekolady ulepek-zlepek, ponieważ ona sama dość szybko miękła, acz pozostawała w pewien sposób zwarta. Mimo to rozpuszczała się łatwo, ale jakby niezbyt chętnie. Pobrzmiewająca delikatna wodnistość nie pozwalała jej na jakikolwiek opór. Ogólnie wydała mi się dość dziwna, taka... kremowo-niekremowa, tłustawa minimalnie i jakby lekko pylista, ale w sumie niepylista.
Sezam podprażono delikatnie, toteż wyszedł bardziej skrzypiąco-chrupiąco, soczyście i świeżo.
Pyłek... to z kolei dziwne kulki przypominające mączną plastelinę. Rozpuszczało się to na pyłkowe grudki, a przy gryzieniu było miękkawo-uginające się. Dziwne.

Smak to odzwierciedlenie zapachu. Od pierwszej sekundy czuć bowiem przesadzoną słodycz o perfumowym, przearomatyzowanym charakterze. Natychmiast skojarzyła mi się z miodowymi tabletkami / cukierkami (co ciekawe: nie wiem, czy kiedykolwiek takie jadłam). Słodka, drapiąca w gardle słodycz jasnego miodu balansowała między naturalną, ale mdło-zasładzającą (jak niektóre jasne), a sztuczną / cukierkowo-tabletkową.
W towarzystwie cukierkowego miodu po chwili odnalazła się także wanilia i karmel.

Karmel, ale chyba i trochę tabletkowość, podkręciły palony motyw. Nie miał jednak zbyt ciemnoczekoladowego wydźwięku. Nie przełożył się nawet na najdelikatniejszą gorzkość.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa jednak jakaś iluzja gorzkawości się pojawiała. W słodyczy doszukałam się bardziej aptecznego echa. Gdy językiem zaczęłam trafiać na dodatki, stało się jasne, że stał za tym pyłek. Mieszając się z kakao, dodał trochę słodkiej ziołowości, może nawet sugestię gorzkawości, ale "osobno" wydał mi się głównie słodko-apteczny. Słodki, ale w zgaszony sposób, trochę roślinny... miodowo-kwiatowy? I jakby sugerował minimalną pikanterię, ale w żadnym wypadku nie był pikantny.
Po nim czekolada wydawała mi się jednak jeszcze słodsza, ze wskazaniem na miód z aromatu i karmel.

Sezam odezwał się dopiero rozgryzany, a więc w moim przypadku bliżej końca i na koniec. Nie był mocno prażony, a dość świeżawy, lecz już wyrazisty, bo podkreślony prażeniem. Dopiero on rozganiał słodycz swą naturalną goryczką. Gdy go rozgryzałam, najpierw jeszcze mieszał się trochę z miodowo-karmelowymi akcentami, następnie z pyłkiem (co wyszło dziwnie słodko-wytrawnie) a potem dominował zupełnie.

W posmaku została dziwna perfumowa słodycz: zdecydowanie za silna, miodowo-cukierkowo-tabletkowa, a jednocześnie zgaszona. Czułam również sezam, ale po zjedzeniu raczej krył się... za chyba właśnie pyłkiem? I namieszaną, dziwną słodyczą.

Mam problem z tą czekoladą, bo jej głównymi cechami są dziwność i perfumowość. Nie podobała mi się jej konsystencja, a szkoda, bo dodatkom nie mam nic do zarzucenia - w tym przypadku to baza nawaliła. Smak zaś... rozczarował mnie tym, że zabrakło w nim czekoladowej gorzkości, a w swej słodyczy wyszedł irytująco. Nawet nie chodzi o to, że była bardzo przesadzona, bo miała jakiś tam wydźwięk... Nawet dość złożony. Niestety jednak złożony z elementów, które do mnie nie przemówiły. Strasznie przearomatyzowana. Miód, wanilia, karmel... brzmią fajnie, ale to raczej jakaś perfuma / krem o ich zapachu. Ta cukierkowość-tabletkowość... to mi nie pasowało, bo przełożyło się na poczucie nijakości. Wszystko jakby zgaszone, a apteczność... czułam, ale też nie była to ziołowość (którą lubię i liczyłam, że smak jednak w końcu pójdzie w jej kierunku). Pomijam, że nie gorzko... pod natłokiem tego wszystkiego to nawet mało ciemnoczekoladowo wyszło. Sezam niby dobry, ale rozczarował mnie, że w sumie wyszedł tak biernie. Właściwie... jakby go nie było. Pyłek to ciekawostka, więc nie oceniam go.

Można trochę zjeść, ale nie jako coś ambitnego, a raczej dziwnego. Mnie ta perfumowość zmogła zupełnie. Ponad połowę (prawie 7 kostek) oddałam Mamie. Po kęsie stwierdziła, że nie będzie jadła ani trochę więcej, bo "jakimś anyżem wali" i że "tylko sezam na koniec był zjadliwy". Zdziwiła się jednak, że nie czuła ani trochę gorzkości, za to: "jakby ktoś perfumę robił, a nie czekoladę".


ocena: 5/10
kupiłam: Kaufland
cena: 12,99 zł
kaloryczność: 532 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier trzcinowy, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, prażone nasiona sezamu 7%, pyłek kwiatowy 5%, lecytyna słonecznikowa, naturalne aromaty (miodowy, wanilia)

PS Dla spragnionych dobrej czekolady (i miodu... albo raczej jego wyczuwalnych / niewyczuwalnych nut) zapraszam do małej aktualizacji recenzji Tesco finest Madagascan 71 %.

15 komentarzy:

  1. Kiedyś moja mama miała fazę na picie pyłku, bo to takie zdrowe, ale zrezygnowała bo ponoć byl paskudny :D ta czekolada nawet ma potencjał, bo na pewno przyjemniej byłoby jeść ten pyłek w formie czekolady... Gdyby tylko była trochę smaczniejsza... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, czasem gdy smak przeraża, to i właściwości nie pomogą. Swoją drogą, nie wydaje się sam w sobie aż taki straszny, myślę, że właśnie z dobrą czekoladą mógłby fajnie wyjść. No, chyba że bym się zdziwiła, jak bym go samego spróbowała, haha.

      Usuń
  2. Nigdy nie spotkałam pyłkowych kulek przemieniających się w pyłkowe grudki. Nawet nie wiem, jak je sobie wyobrazić. Miodowych cukierków też nigdy nie jadłam. W sumie nawet takich nie widziałam. Co do tabletek... Cholinex się liczy? Zawsze uważałam go za miodowego właśnie, a z uwagi na częste chorowanie w dzieciństwie trochę się go nassałam. Zresztą nadal wybieram Cholinex, jak mnie pobolewa gardło (ssałam przedwczoraj). Perfumowość słodyczy znam doskonale - oblecha! Twardość - według mnie raczej kruchość kości - eko czekolad znam i jest spoko. Jeśli tu występuje podobna, nie miałabym z nią problemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strukturę tego trudno wytłumaczyć. Ostatnio jadłam taki puder chili i to to był puder, a to? Pudro-plastelina?

      Miodowe cukierki istnieją (często są jakieś cytrynowe-miodowe itp. - no nie kojarzysz?), są sprzedawane obok tych różnych niby z melisą itp. Nie jadłam i ja (ja piszę o swoich wyobrażeniach, jak zwykle), ale Mama tak. Zabójczo to słodkie (melisowego kiedyś spróbowałam i wyplułam) i zapach taki... Meh. Cholinex? To chyba będzie 100 % tego! dzieciństwa jadłam może tylko raz czy dwa i nie smakował mi. Już zawsze wolałam siedzieć z bolącym gardłem. I trochę... Jak miodowe połączenie karmelków i tabletek.

      Twardości kruchą bym nie nazwała. Tak twardo miękła bardziej, ale nie było to takie najgorsze.

      Usuń
    2. W dzieciństwie i ja nienawidziłam Cholinexu, było mi od niego niedobrze. Obecnie skupiam się na uldze w bólu gardła.

      Usuń
    3. Właśnie mi też aż niedobrze. Obecnie mam kupione inne tabletki od gardła, ale większość z nich mi nie podchodzi, więc... dobrze, że ogólnie prawie nigdy mnie jego ból nie męczy.

      Usuń
    4. Kiedyś któreś mi smakowały. Chyba pomarańczowe Strepsils. Raz postanowiłam przetestować nieznane i wzięłam czerwone (nie pamiętam nazwy). Błe.

      Usuń
    5. Strepsilsy kiedyś jadłam cytrynowe, nie narzekałam, czerwone mnie drapały dziwnie, możliwe, że spotkałam się z turkusowymi, ale nawet nie wiem, jaki to smak, więc pewnie trzymałam tylko pudełko, a nie jadłam. Ach, te recenzje tabletek. <3

      Usuń
    6. Tak! Stoperany też będą, nie?

      Usuń
    7. Jedna Stoperan, druga Xennę, żeby nie zajmować sobie nawzajem kibla. A drugiego dnia na odwrót.

      Usuń
    8. Zawsze jedna może wystawić się przez okno, by porównać efekty.

      Usuń
  3. W kwestii czekolad - dzisiaj porównałam skład czekolad z Lidla w starej szacie graficznej i w nowej. Skład taki sam ale tabela z wartością odzywcza jest inna - w nowej mają więcej kalorii... więcej tłuszczu, nieznacznie więcej węglowodanów i nieznacznie mniej cukru. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz o 70tkach? Niedługo je ze sobą zestawię. :D
      O nie, tylko nie więcej tłuszczu... Wolę już więcej cukru.

      Usuń
    2. Tak, tylko 70% mogłam porównać

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.