sobota, 7 września 2019

brownie Balviten Gluten Free Brown!

Mimo że w życiu raz i drugi miałam etapy, że na jakieś ciasta mnie nachodziło, ogólnie można mnie nazwać nieciastową. Zawsze, jak już, było to kupienie kawałka w sprawdzonej cukierni / kawiarni - nigdy całe blachy czy coś. Ciasta po prostu... to coś niemojego, za duża ilość mnie męczy, nudzi. Parę lat temu w Krakowie było jednak Sweet Life (należące do Julie Hybel), gdzie uwielbiałam sobie zajść na obłędne brownie (np. Extreme Brownie). Obecnie miejsce zmieniło właściciela, to już zupełnie co innego, a ja zostałam pozbawiona brownie. Nieciastowa natura mnie ratuje, bo aż tak mi tego nie szkoda. Było to fajnie. Nie ma? Trudno. Uwielbiająca różne ciasta Mama nie mogła nigdy mnie zrozumieć i sama trochę żałowała, że przeprowadziłyśmy się za późno, by mogła poznać świetność tamtego miejsca. Została tylko z moimi dawnymi opowieściami. Chcąc mnie uszczęśliwić zakupiła mi "zdrowy zamiennik" - to nic, że według mnie ani zdrowy, ani zamiennik. Prawdą jednak jest, że lidlowe gotowce McEnnedy Mini Brownies with Chocolate Chips nam obu smakowały, więc podarek przyjęłam z uśmiechem (tylko trochę ironicznym).

Balviten Gluten Free Brown! to "kakaowe ciasteczko z kawałkami czekolady", czyli kawałek ciasta brownie.


Po otwarciu poczułam cukrowy zapach jakiegoś jajecznego wypieku z wyraziście zaznaczonym kakao, kojarzącym się z likierem kakaowym. Miało to mokro-tłusty, ciastowo-lepiszczy wydźwięk. Tylko zalatywało apetycznością... w dużej mierze raczej od niej stroniło.

W dotyku brownie wydało mi się strasznie tłuste; wprawdzie z wierzchu konkretnie przypieczone, ale już po bokach wilgotnie-biszkoptowe. Wilgotne od tłuszczu.
Zdziwiłam się, gdy się za ciasto zabrałam, ponieważ mimo pozornej twardości, okazało się dość miękkie. Pod naciskiem nawet wierzch (wyglądający na chrupki) uginał się. Całość odznaczała się konkretnością i zwartością, ale taką miękkawą.
Przy jakimkolwiek dzieleniu widelczykiem bardzo się to kruszyło. Nie było suche... acz w pewien sposób suchawo-zapychające. Rozpływało się w ustach... poniekąd. W dość gęstawy i okropnie oleisty sposób. Mimo tłustości, nie wydało mi się specjalnie wilgotne.
Pewne elementy aspirowały do chrupkości, wewnątrz natknęłam się na parę twardo-chrupiących, niechętnie rozpuszczających się, tłustych cukrowo-czekoladowych grudek, które z czekoladą miały niewiele wspólnego. W całości zaś znalazło się dużo nierozpuszczonego cukru. Nie podobało mi się to wszystko.

W smaku poczułam uderzenie cukru, po którym w ustach rozeszło się... jakby smak kakaowych biszkoptów? Takich rozmokłych i rozlazłych pod wpływem oleju i niealkoholowego likieru kakaowego. Pobrzmiewała mi w tym nuta jajecznego wypieku i cukrowo-pudrowa słodycz. Za cukrem stała jakaś... bułkowatość, ot no... wypiek? Bardzo oleisty. Niby kakaowy, ale nie gorzki. Bardziej taki kakałkowo-biszkoptowy, przecukrzony i jajeczno-oleisty.

Brownie pozostawiło posmak oleju i cukru. Zjadłam 1/3 i było mi bardzo, bardzo dziwnie. Olej na ustach, w gębie cukier, a na zębach jakby mi się jakaś okropna bułka poprzyklejała (nawet gdy ciasto już zniknęło - poczucie takie jeszcze jakiś czas trwało).

To może nie było takie tragiczne... Ale a to trafienie na grudę kiepskiej czekolady, a to ten cukier... Meh. Resztę oddałam Mamie - jej bardzo smakowało, bo "takie słodkie, niegorzkie i coś chrupnąć było". No tak, Mama nie cierpi ciemnej czekolady i kakao, więc fakt, że jej to brownie smakowało, to chyba marny dla niego komplement.
Takie rzeczy nie są dla mnie i tyle, toteż pisząc to nawet jakoś mi głupio. Wydaje mi się jednak, że gdyby było naprawdę dobre, to mimo wszystko umiałabym to przyznać (nawet bez czerpania wielkiego przyjemności z jedzenia tego).


ocena: 3/10
kupiłam: Lidl (Mama kupiła)
cena: 3,99 zł (za 65g; jak wyżej)
kaloryczność: 391 kcal / 100 g; sztuka - 254 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, jaja, olej słonecznikowy, skrobia kukurydziana, woda, czekolada ciemna 7% (cukier, miazga kakaowa min. 41%, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, aromat), kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 10%, sryrop glukozowy, mąka ryżowa, substancja utrzymująca wilgoć: glicerol, substancja zagęszczająca: guma guar; sól, aromat, substancja spulchniająca: węglany sodu, fosforany sodu; regulator kwasowości: kwas cytrynowy; substancja konserwująca: sorbinian potasu

6 komentarzy:

  1. Taka konsystencja o jakiej piszesz raczej nie charakteryzuje dobrego Brownie ;p może tak się kruszyło przez brak glutenu? Tak to wyszła w sumie czekoladowa babeczka a nie brownie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Ale przecież brownie często są bez glutenu. To mąka przecież, a duża ilość czekolady powinna zapewnić odpowiednią mulistą zawartość.

      Usuń
  2. Nawet nie wiedziałam, że takie "coś" było w Lidlu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam to ciacho. Ledwo się powstrzymałam przed zakupem (chciałam też wziąć jasną babeczkę). Jestem przekonana, że mnie by smakowało. Oleje i cukry przyjmuję lepiej niż Ty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, uwierzę, że by Ci smakowało, ale i tak bym Ci tego nie polecała, bo uważam, że nie jest to warte, byś sobie głowę zawracała (jest wiele bardziej Twoich, fajnych słodyczy).

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.