czwartek, 19 września 2019

Freihofer Gourmet Gefullte Schoko Tafelchen Karamell mleczna z solonym śmietankowym karmelem i kawałkami karmelu

Nie lubię, gdy tabliczki przybierają formę polewowo-skorupkowego wierzchu z lejącym, rzadkim nadzieniem. Jedno wtedy pęka, drugie szybko znika, po czym pierwsze zalega jako dziwna gruda. Nie toleruję też zbyt tłustej, nieuzasadnionej miękkości. Z tych powodów jestem sceptyczna do np. czekolad z karmelowymi nadzieniami. Cenię wyważenie, spójność. Po dwóch Freihofer Gourmet wiedziałam już jednak, że kolejny wariant pewnie też będzie miękki. Normalnie może bym narzekała, ale pomyślałam, że może akurat trafi się coś fajnego, bo taka słodka miękkość do nietwardego karmelu (w dodatku solonego, a więc bardzo przeze mnie lubianego) może wyjątkowo dobrze pasować.

Freihofer Gourmet Gefullte Schoko Tafelchen Karamell to mleczna czekolada o zawartości 32 % kakao nadziewana miękkim solonym toffi ("śmietankowym karmelem"; 26%), udekorowana kawałkami karmelu (2%).
Wyprodukowane we Francji przez Aldente GmbH (zakładam, że dla Aldiego); linia limitowana na zimę 2018/19.

Po otwarciu poczułam niemal cukrowe, palone toffi, zaskakująco wyraźnie zaznaczoną sól i zacukrzone, acz wciąż wyraziste mleko. Po podziale czekoladek, wyłaniał się zapach nadzienia: ewidentnie słonawo-palono karmelowy, ale i śmietankowy, trochę pseudoalkoholowy (w trakcie jedzenia odlegle skojarzył mi się z wyobrażeniem Pawełków).

W dotyku minitabliczki wydały mi się zaskakująco twarde, ale potem takowymi bym ich nie nazwała. Na każdej znalazło się mniej lub więcej kawałków karmelu, który zaskoczył mnie konsystencją: stałą, ale nie chrupiącą, a miękką. Raz i drugi tylko skrzypnął. Uginał się, przypominał grudki plasteliny, które rozpływały się mniej lub gorzej (zależy od wielkości, proporcji itp.) wraz z całością. Większość kawałków znalazło się na wierzchu, tylko część była wtopiona w masę.
Nadzienie wydało mi się umiarkowanie ciągnące się przy robieniu kęsa. Raczej lepiące, ale nie jakoś bardzo.
W ustach sama czekolada rozpuszczała się dość szybko. Miękła i tylko trochę oblepiała usta przez to, że mimo tłustości była dość wodnista (przez cukier?). Pobrzmiewało w niej echo leciutkiej proszkowości. Z racji proporcji, i tak zostawała na zakończenie.
Gdy tak uginała się, szybko wydobywało się spod niej nadzienie, ale rozpuszczało się powoli. Bardzo się lepiło, czekoladę także zlepiało. Okazało się o wiele zwarto-gęstsze, niż początkowo się wydawało. Najpierw wręcz śliskawe, tłuste jak śmietanka i z nasilającym się motywem scukrzenia.

Czekolada uderzyła cukrem, któremu wtórowało mleko. Niestety jednak nie dało rady dogonić cukru właśnie. Cukrowość... może i zaleciała trochę toffi, ale zakładam, że po prostu wierzch przesiąkł nadzieniem.

To odzywało się szybko jako motyw leciutko posolonego masła. Goryczka palonego cukru niepewnie zbadała grunt, po czym nadzienie niesamowicie podbiło samą słodycz. W bezkreśnie cukrowej toni jednak również śmietanka odnalazła miejsce dla siebie, po czym zaczęła wychodzić na prowadzenie. To było niczym... śmietankowo-karmelowa krówka? Nadzienie wydało mi się bardziej śmietankowo-maślane od samej czekolady, a jednocześnie dość mocno palone, że (mieszając się z czekoladą) zahaczające o jakiś kakaowo-czekoladowy karmel. Dzięki temu jego słodycz wyszła głębsza, poważniejsza. Doszukałam się w nim wprawdzie lekkiej sztuczności, ale bliżej końca zasugerowało to alkoholowy motyw. Tylko to chyba sprawiło, że drapanie w gardle nie wydało mi się okropne. Słona krówka, niemiłosiernie cukrowa, a jednak z lekką, słonawą goryczką dominowała na końcówce.

Kawałki karmelu zaskoczyły mnie, że aż tak cukrowe nie były. Przekłuły wszystko odrobinką soli, po czym wprowadzały bardziej tłuszczowo-palonokarmelowy motyw.
Mieszanka śmietankowo-maślanych karmelów z cukrową czekoladą na końcówce, z tą taniawo-alkoholową sugestią odlegle skojarzyła mi się z wedlowskimi Pawełkami (luźno, z wszystkimi trzema, choć jadłam chyba tylko toffi i to jeszcze jako dziecko).

W posmaku pozostało po prostu przecukrzenie, ale też słonawo-karmelowawo-krówkowa nuta, tylko że odległa. Był to moment, w którym zorientowałam się, że to właściwie było dość mocno słone. Palony motyw okazał się na tyle silny, że nie kojarzyło mi się to z toffi, acz jestem pewna, że gdyby paloność była niższa, to właśnie toffi / toffi-krówkę bym czuła.

Całość wyszła umiarkowanie dobrze. Niezły karmel niestety zamknięto w klatce z cukru w cukrowym więzieniu. Cukier przytłaczał, ale pod nim... smak był ciekawy. Sztucznawość sugerująca alkohol (bez alkoholu!) dodatkowo sprawiła, że jakoś ta słodycz była do przebrnięcia.
I wreszcie kwestia struktury... zaskoczyła mnie. Była bowiem lepiszczo-mazista, ale nie taka miękko-tłusta. Wydaje mi się, że to kwestia ilości cukru i syropu, ale... właśnie że to tak bardziej cukrowo się rozpuszczało, cukier szybciej trafiał do gardła i drapał. Cieszę się jednak, że nie było bardziej tłusto, bo raczej bym nie przetrwała.
Mama uznała, że  czekoladki były ciekawe, bo "bliżej nieokreślone" (dla niej karmel = taki słodko toffiowaty, jak ze wszelkich Milek itp.). Smakowały i kojarzyły jej się "z jakimś batonem" ("Pawełek" nie padło, ale ten toffi to jeden z jej ulubionych, więc na pewno zna jego smak o wiele lepiej ode mnie, a mi to się tak luźno z "pawełkową mieszanką" kojarzyło), jednak według niej słodycz była w udany sposób przełamana i nie za silna.


ocena: 7/10
kupiłam: Aldi
cena: 9,99 zł (za 115g)
kaloryczność: 510 kcal / 100 g; 1 sztuka (ok. 10g) - 49 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, syrop glukozowy, miazga kakakowa, śmietana, masło 1,2%, aromat, sól morska 0,2%, inulina, lecytyna sojowa

5 komentarzy:

  1. Fajny mają kształt te czekoladki ^^ znowu coś co pewnie by mi posmakowało, muszę częściej kupować czekolady w Aldi! Chyba jeszcze nigdy żadnej nie kupiłam :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedopuszczalne! Chociaż... letnie smaki Scholetty okazały się porażką totalną, ale to i tak mały problem, bo kosztowały jakieś 2-3 zł. Czekolady z Aldiego tak ogółem rządzą. :D

      Usuń
  2. Za wyobrażenie o Pawełkach - zapachowe i późniejsze - czekolada ma u mnie plus. Nie lubię żadnych posypek na wierzchu (napisałaś wierchu) tabliczki, ale już lepsze są chyba... nie, nie wiem. Te opisywane kawałki karmelu kojarzą mi się z nugatami z Toblerone, uhm. Konsystencja przyjemna, a sól w takiej kompozycji wydaje mi się okej.

    PS Coś nazbyt miękka ta czekolada jak na Aldente GmbH. Hłe, hłe, hłe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, same szczyty i wierchy mi w głowie. :> Dziękuję, już poprawiłam.

      Niee, spokojnie. Te kawałki nie były jak z Toblerone, a poza tym było ich mało.

      PS Nie. Aldente była na początku, i to nawet za bardzo. Potem ktoś ją zjadł i miał problemy w toalecie. To, co tu mięciutkiego, brązowiutkiego widzimy to... pozostałość.

      Usuń
    2. Lepiej tak nie pisz. Przypominam Ci, że Ty to zjadłaś :D

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.