poniedziałek, 16 września 2019

Terravita 70 % Cherry Chocolate ciemna z wiśniowym nadzieniem

Paczka z nowościami od Terravity skutecznie zmotywowała mnie, bym otworzyła wreszcie stare. Z nadziewanych ciemnych zostawiłam na koniec wiśniową, bo kupując ją nie mogłam sobie przypomnieć, bym kiedykolwiek widziała wiśniową czekoladę z jednolitym, jednowarstwowym nadzieniem. Dzięki temu wydała mi się ciekawa. Fajnie też wyszło, że w okolicach jej zjedzenia, zebrało mi się kilka różnych wiśniowych tabliczek.


Terravita 70 % Cherry Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z nadzieniem o smaku wiśniowym (50%).

Na dobrą sprawę nie zdążyłam jeszcze porządnie otworzyć, a już spiorunował mnie zapach słodziutkiej, bombonierkowo-cukierkowej wiśni, która zalatywała lekko soczystym kwaskiem i naturalnością. W tle plątało się kakao, lecz i tak to słodycz przewodziła.

Przy łamaniu tabliczka okazała się twarda i trzaskająca. Nadzienie odebrałam jako krucho-suchawe i tłuste zarazem. Całość, gdy użyje się noża, była łatwo podzielna, ale to tak tylko swoją drogą, dla ciekawskich piszę.
Czekolada rozpływała się łatwo, zalepiając w średnim tempie, ponieważ była miękko-tłusta, jednak nie jakoś strasznie bardzo w przypadku samej czekolady. Raczej kremowa i całkiem znośna.
Nadzienie rozpływało się od niej nieco szybciej i łatwiej. Okazało się tłustsze w lepiszczo-mazisty, margarynowo miękki sposób. Jego dość silna proszkowość zwłaszcza pod koniec mi przeszkadzała, mimo że lekka soczystość / wilgotność stała się odwrócić od tego uwagę.
Ogólnie miękko-ulepkowata, ale jeszcze do zniesienia przy paru kostkach, pomimo zbyt silnej, mazistej tłustości.

W smaku czekolada okazała się bardzo, bardzo delikatna, acz przyzwoicie, niechamsko cierpka (gorzkości prawie brak). Silna słodycz pojawiała się równocześnie z nią. Od samego początku odebrałam ją jako trochę za silną, lecz zaczęło mi to przeszkadzać dopiero z czasem. Nie czysto cukrowa, ale przesadzona. Mocno palone kakao skojarzyło mi się nieco z przypalonym ciastem kakaowym / piernikiem. Nie było to tanio-polewowe, wykwintnie ciemnoczekoladowe też nie, ale zwyczajnie kakaowe w zadowalający sposób.

Nadzienie przebijało się dość szybko, choć czekolada nim nie przesiąkła. Wchodziło poprzez cierpkawość, dodając do niej nutę wiśni, jednak drastycznie podbijało też słodycz. Właśnie ona głównie je cechowała. Cukrowy krem kojarzył się cukierkowo-pudrowo z... lukrem wiśniowym? O tak, ewidentnie czułam słodką, słodziuteńką, przez co dość mdławą wiśnię. Kojarzyło mi się to z czekoladkami / bombonierkami, zalatującymi przesadzoną cukierkowością. Mimo wszystko część wiśniowości osadzona była w bardziej... słodko-owocowej strefie, nie czułam więc okropnej chemii. Zabrakło mi tu jednak wyrazistości. Mniej więcej w połowie na jaw wychodziła margaryna i sugestia mleka. Po paru sekundach epizodycznie zaczął też zaznaczać się kwasek, trochę odwracając od niej uwagę.
Kwaśność była bardzo delikatna, a i to ewidentnie podkręcona cytryną. Minimalnie tylko wiśniowa, ale za to harmonijnie mieszająca się z cierpkawym kakao.

W posmaku pozostało przesłodzenie, mdły bombonierkowo-cukierkowy posmak wiśni i lekka cierpkawość kakao. Wszystko wmieszane w margarynę i z namiastką kwaśności, którą niby czułam, ale której w sumie nie było. Niestety, tłuszczu, na ustach, w nich i nawet na dłoniach, było zdecydowanie za dużo.

O ile mogę wybaczyć przesłodzenie, bo w sumie do takiej czekoladkowości (czyli delikatnej, nie tyle nawet ciemnoczekoladowej) jakoś tam pasowało i nie było przecukrzeniem do kwadratu, tak niestety słodziuteńka nijakość, tłustość i mazistość zabijała. Jakość do dopracowania, bo mimo długiego terminu wyglądała trochę staro. Czekolada mogłaby być bardziej ciemnoczekoladowa, a kwasek jednak bardziej wiśniowy, niż podkręcony, ale... przynajmniej i kakao, i owocowy kwasek czuć. A nie ogrom chemii. Mam wrażenie, że alkohol w ogóle mógłby zrobić z tej czekolady perełkę. Szkoda też, że jednak margaryna nie dała się ukryć.
Muszę przyznać, że zjadłam 4 kostki, z czego dwie naprawdę z przyjemnością. Margarynowa miękkość i mało charakterny smak zaczęły mnie męczyć dopiero po dwóch. Wyszła minimalnie lepiej od cytrynowej, bo taka słodycz chyba bardziej pasuje do wiśni; cytrynie na gwałt potrzebny był naturalniejszy kwasek. Jednocześnie jednak chyba pozostała trochę w tyle za miętową, ale nie wydaje mi się sensowym porównywanie tamtej do owocowych.
Resztę oddałam Mamie (nie cierpi ciemnej czekolady, ale uwielbia wiśnie, wiśniowe słodycze, w tym bombonierki, a i to właśnie w słodko-tłustych się lubuje). Stwierdziła, że nadzienie bardzo jej smakowało: "takie słodkie, owocowe - wiśnie tam chyba czułam, tak? tylko ta czekolada trochę gorzka, no ale krem bardzo dobry". Uznała, że czekolada nie taka straszna (obstawiała 50 % - co chyba nie świadczy o niej najlepiej, skoro to 70%), ale nie przekonał jej zamysł. Wiśniowa czekolada w jej oczach to koniecznie dżem + biały krem, a nie "takie wymieszane".


ocena: 6/10
kupiłam: Auchan
cena: 3-4 zł (?)
kaloryczność: 545 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie (ale mogłabym się poczęstować)

Skład: czekolada (miazga kakaowa, cukier, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, tłuszcz kakaowy, emulgatory: lecytyna sojowa, E476; aromat), nadzienie (cukier, tłuszcz roślinny: palmowy, kokosowy; serwatka w proszku, mleko w proszku odtłuszczone, proszek wiśniowy 2%: wiśnia, maltodekstryna, kwas cytrynowy; proszek soku cytryny: koncentrat soku z cytryny, maltodekstryna; lecytyna sojowa, aromaty, regulator kwasowości: kwas cytrynowy

4 komentarze:

  1. Całkiem lubię połączenie wiśni z czekoladą, Princessa wiśniowa bardzo mi smakowała więc i taka czekolada mogłaby być smaczna :) ale szczerze mówiąc to ja uważam podobnie jak Twoja mama, lepsze jest nadzienie w stylu dżem + biała warstwa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja uważam, że... najlepsza jest różnorodność na rynku. :D

      Usuń
  2. Krucho-suchawe nadzienie? Ja je pamiętam jako jednolite i kremowe. Margaryny w Terravicie nie czuję - ani w smaku, ani w konsystencji. Może nie tylko wyglądała staro, ale i przez przechowywanie przedwcześnie się zestarzała. Bywa różnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mazistość, margarynowa tlustsość i soczysta wilgoć to Twoja kremowość, nie było stare. Źle zrozumiałaś mój opis struktury, bo jako suchawe odebrałam je tylko z wyglądu, przy podziale. Na takie wyglądało, nie napisałam, że takie było (o czym świadczy opis konsystencji w trakcie jedzenia).
      Smak też na przedwczesną starość nie wskazywał.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.