poniedziałek, 18 maja 2020

Soklet 82 % Indian Origin ciemna z Indii

Już sięgając po Soklet 70 % wiedziałam, że niedługo po niej będę chciała zjeść także drugą posiadaną. Jak różnica 10 % kakao wpłynie na nuty? Można by stwierdzić, że to raptem 10 %, ale właśnie! 10 % w mocniejszą, ciemniejszą stronę! Dotychczas z indyjskim kakao miałam do czynienia raczej w pobliżu 60 %, więc taka dawka tego regionu bardzo mi się podobała i nie mogłam się doczekać spróbowania jej.

Soklet 82 % Dark Chocolate Indian Origin Tree To Bar to ciemna czekolada o zawartości 82 % kakao z Indii.

Rozchyliwszy złotko, poczułam wyrazistą woń drzew i migdałów o łagodnym charakterze. Po czasie kompozycja wydała mi się ogólnie orzechowa, łagodna, acz ewidentnie korzennie przyprawiona. Doszukałam się niemal soczyście-wytrawnych ("pikantnych" to nieco za dużo powiedziane) motywów, ale też rześkich. Jakby... od przypraw odchodziły kwiaty, a następnie wprowadzały czerwone owoce i soczyste daktyle. Kwiaty w zapachu odegrały istotną rolę - jakby transportowały poszczególne nuty i mieszały je. Chwilami, bliżej migdałów, migało mi coś właśnie przyprawionego, wytrawniejszego (wędzono-soczyście serowego? mięsnego?), ale kwiaty i daktyle słodyczą (mimo że skąpą) zawracały myśli z tych torów.

Tabliczka przy łamaniu ładnie trzaskała i była twarda w idealnym stopniu. Przekrój wyglądał na średnio ziarnisty.
W ustach rozpływała się bezsprzecznie ziarniście, szorstko, początkowo tylko udając, że pójdzie w bardziej gładkim kierunku. Robiła to powoli, ale nie opornie. Jakby gładka grudka roztaczała gęstą, talkową zawiesinę, w której unosiło się całe mnóstwo mikroskopijnych drobinek, proszku. Odebrałam to jako  trochę soczyście-kredową mgłę. Nie była tłusta czy wodnista, ale zbyt kremowa też nie.

W smaku natychmiast odezwały się drzewa i migdały, tworząc świeżo-łagodną orzechową bazę. Przewodziły jakimś... tłusto-kremowym orzechom, drzewom iglastym (?), wraz z nimi budując delikatną gorzkawość.

Dobrały sobie z zapachu trochę przypraw. Wśród drzew doszukałam się lekkiego, soczystego kwasku. Wyraźniej jednak czułam jakieś słodko-korzenne, też charakterne. Na pewno cynamon, lekką goryczkę i soczystą prawieostrość. W soczystości kryły się owoce i, w pierwszej połowie rozpływania się kęsa, sporo kwiatów.

Mniej więcej w połowie pojawił się motyw... kremowego sera z orzechami? Trochę przyprawionego właśnie? Nagle nasiliła się ostrość - nazwałam ją sobie "wędzoną pikanterią". Mieszała się z serową nutą, ale należała do papryczek chili. Wprawiła w ruch soczystość i rześkość... Słodko-ostra rześkość lukrecji? Przez dosłownie moment wyraźnie ją poczułam.

Na dłuższą metę jednak to raczej... "Serowa soczystość" twarożku z orzechami i miodem? Pojawiła się słodycz. Połączenie przypraw z kwiatami umocniło i podkreśliło ją. Ostrawe zapędy nie zniknęły, ale wydźwięk zrobił się bardziej stonowany, toteż pomyślałam o charakternym miodzie, a zaraz potem soczystych daktylach. Daktyle wiązały się z soczystością, a po chwili trochę usunęły się na rzecz owoców czerwonych (od papryczek o takie skojarzenie łatwo) i bardziej kwaśnych. Na pewno czerwone porzeczki, z coraz większą ilością kwasku. Po ustach rozlała się cytrusowość cytryn i... cytrynowo-rodzynkowa...? Pomelowata? Oczami wyobraźni zobaczyłam jakiś taki miks, papkę z nich... Chluśniętą na coś bardziej nabiałowego.

Twarożek z owocami podtrzymał kwasek, jednak ta nabiałowość utrzymała delikatność i jedynie gorzkawy wydźwięk migdałowo-drzewnej bazy. Do głowy przyszedł mi jakiś starawy twarożek z własnym miodem (taki, o którym jakiś dziadek mógłby rzec: "jeszcze dobry"). 
Nie za mocno prażony smak, bliżej końca poprzez zawilgocone kwiaty, zbliżał się do wilgotnej, owocowej (podkwaszonej) papki i wilgotnej ziemi. Pod koniec serowo-mięsna wytrawność powróciła wraz z nierozgrzewającą ostrością. Drzewa, jak otworzyły występ, tak i go zakończyły.

Po zjedzeniu na bardzo długo został posmak kremowych, acz wytrawnych tworów (drzewa, orzechy, sery). Gorzkości za wiele nie było, za to soczyście-chłodząca kwaskawość już tak. W dużej mierze owocowa (głównie pomelo), nie miała problemu z wmieszaniem się w przyprawy i nabiał. Słodycz była niska, acz przyjemnie ze wszystkim spójna.

Czekolada wyszła zdecydowanie kwaśniej niż 70 %, choć nie jakoś specjalnie bardziej owocowa (w 70 % większą rolę odegrały daktyle, czułam mus jabłkowy / gruszkowy; wspólne są cytrusy i czerwone owoce - znacznie wyrazistsze w dzisiaj przedstawianej). W 82 %  sporo było nabiału i drzew (wręcz kwaskawych?). Na pewno czułam w niej mocniejszą pikanterię, o wiele mniej słodyczy (miód występował tylko epizodycznie), ale nie więcej gorzkości. To po prostu bardziej wytrawna tabliczka. Również przepyszna.


ocena: 10/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 17,59 zł (za 50g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 549 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy

2 komentarze:

  1. Wczoraj jadłam smakowe wafle ryżowe, w których czułam lekko pikantne wędzone mięso, więc jestem na bieżąco z tą nutą :P Konsystencja tragiczna. Ponieważ twaróg kocham, a dodatki lubię i słone, i słodkie, te nuty uważam za okej. Lukrecja z kolei... ych. Owocowa papka może być, bo pasuje do twarogu. Orzechy i migdały też. Miód wyjątkowo obojętnie. Z uwagi na ogólną kwaśność, posmak i felerną konsystencję czeko nie jest dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tragiczna? Osobiście lubię szorstkość (Manufaktura Czekolady, Menakao <3), więc nie powiedziałabym, ale czuję, że Ty miałabyś rzeczywiście duży problem z nią. Reszta elementów i dla mnie była dziwna... ale dobrze kombinuję, że głównie szorstkość dla Ciebie jest tu zła?

      Do wafli ryżowych w sumie taka nuta abstrakcyjnie, na logikę mi pasuje. Ketchup / BBQ do tego i masz cacy kompozycję. xD

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.