piątek, 29 maja 2020

Zotter Whisky & Bacon ciemna 70 % z czekoladowo-karmelowym kremem z whisky i nugatem z orzechów laskowych z karmelizowanym bekonem i cynamonem

O mojej miłości do czekolady chyba nawet pisać nie muszę; łatwo zauważyć, że Zottera darzę ogromną sympatią, a że whisky lubię pewnie też parę razy wspominałam. O bekonie jednak chyba nigdy nie miałam okazji się rozpisać, więc pozwolę sobie to zrobić. Otóż tak, lubię, ale... chyba inaczej niż większość ludzi. Otóż uwielbiam taki chudy (bez białych pasów tłuszczu!), wędzony w plasterkach (np. taki) - tak na kanapki. Chrupiący wydaje mi się spoko tylko teoretycznie, bo... smażonych rzeczy nie lubię - i właśnie fanką bekonu na styl amerykański nie jestem. Dopuszczam jednak, że dobrze / ciekawie zrobiony może mi smakować, toteż czasem jestem gotowa spróbować czegoś dziwnego (np. babeczka z syropem klonowym i bekonem w dawno zamkniętej cukierni Sweet Life). Dzisiaj przedstawiana czekolada była na pograniczu: mogła być albo w porządku, albo obrzydliwa. Dobrze pamiętałam paskudne skwarki z Mitzi Blue Baconbits with Grapes, więc miałam duże wątpliwości. W ogóle nie widziała mi się czekolada z mięsnym nadzieniem - z mięsem czysta (np. Vosges Mo Dark / Milk) to jakoś co innego. Ciemna czekolada i whisky jednak utworzyły na tyle wytrawne tło, że postanowiłam kupić, choć np. mlecznego Zottera Bacon Bits wiem, że za nic nie zamówię.
To jednak z czym jest dzisiaj opisywana czekolada... nawet mnie trochę zszokowało. Otóż zalano wędzony bekon whisky, ażeby przeszła jego smakiem... dopiero taką dodano do jednej z warstw.


Zotter Whisky & Bacon to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao nadziewana (30%) kremem na bazie ciemnej mlecznej czekolady (o zawart. 60% kakao) i karmelu z whisky (aromatyzowaną bekonem) oraz (26%) nugatem z orzechów laskowych i mlecznej czekolady z (4%) karmelizowanymi skwarkami wieprzowymi (bekonem) i cynamonem.

Po otwarciu poczułam zapach mocnej whisky, podkreślonej dymem i otoczonej orzechami laskowymi. Wszystko to podkreślała słono-wędzona nutka. Kiedy wąchałam wierzch tabliczki, zdecydowanie przewodziła słodsza fuzja laskowców i cynamonu. Po przełamaniu zaś wiodące orzechy i cynamon na dobre przemieszały się z whisky i dymem, tworząc korzenną kompozycję. Coś mięsnego zarejestrowałam, ale na tym etapie mogłabym stwierdzić, że jedynie mi się wydaje.

Przy łamaniu tabliczka była konkretna, zwarta, ale lekko trzaskała tylko czekolada na wierzchu. Oba nadzienia cechowała tłusta plastyczność, przez co zapowiadały się miękkawo.
W ustach czekolada rozpływała się powoli, roztaczając swe gładko-kremowe smugi i odsłaniając nadzienia, w zasadzie spójne z nią.
Oba były tłustsze, ale też bardzo gęste. Ciemny krem chyba minimalnie rzadszy, był zarazem bardziej do czekolady podobny - miał jej kremowość i gładkość. Poprzez mazistość kojarzył się z bardzo wilgotnym, brownie'owatym zakalcem.
Jasny z kolei, mimo tłustości charakterystycznej dla nugatów, sprawiał wrażenie suchawego. A daleko mu było do tego! W rzeczywistości rozpływał się wręcz trochę śliskawo, śmietankowo-oleiście.
Odsłaniał drobinki i nieco większe kawałki bekonu: jasne miękkie i ciemne twarde. Niektóre były otulone cukrem, który aż rzęził - tak zostały "skarmelizowane", że w zasadzie: pocukrzone. Gdy cukier się rozpuścił albo gdy trafiłam na kawałki bez niego, te przedstawiały się jako w większości żujno-jędrne, tłustawe kawałki wędliny. Niewiele było takich typowo bekonowych "do pochrupania" (bo dodatkiem zajmowałam się bliżej końca; gryziony "obok czekolady w trakcie jej rozpływania się też to nie bekon, a cukier chrupał). Zdarzyło się parę farfoclowatych i dosłownie jedna taka definicyjna skwarka (ostatnie zdjęcie).
Najlepiej mi się to jadło, pozwalając kawałkowi leżącemu na języku spodem do góry się rozpuszczać, a dodatki wysysając i gryząc bliżej końca ("obok czekolady") i na koniec.

W smaku czekolada przywitała się paloną gorzkością o dymnych, kawowo-chlebowych nutach oraz niską słodyczą palonego karmelu. Wydaje mi się, że przesiąkła nadzieniami.

Szybko bowiem wzrosła w niej "esencjonalna" karmelowość i wędzone odymienie. Bez wątpienia zarejestrowałam również "korzenne orzechy laskowe".

Za sprawą dymu i dość ciężkiej w wydźwięku gorzkości przebijał się ciemny krem. Po chwili pomógł  sobie intensywną whisky i gorzkawymi przyprawami. Alkohol nieco rozgrzał gardło, czemu wtórowała rosnąca słodycz. Jak nic był to palony karmel, podkręcony dymem i solą, która prędko subtelnie dała o sobie znać. Wyłapałam mięsny motyw, wpisujący się w wytrawniejsze nuty tej warstwy. Krem odebrałam jako odrobinę maślany, a także szlachetnie i poważnie słodki.

A właśnie poprzez tę maślaność i słodycz mieszał się z nugatem. Za jego sprawą wzrosła słodycz karmelowo-... niekarmelowa, a ogólna. Rozlała się śmietanka i błoga nugatowość, która pod ogólną wytrawność podpięła się cynamonem. Jego rozgrzewający efekt dołączył do słodyczy i whisky. Razem leciutko zadrapały w język. Wędzono-słonawy akcent podkreślił orzechy. Mimo że sól pojawiała się epizodycznie, zrobiło się wręcz cukrowo-słodko (chyba na zasadzie kontrastu... przez który podczas całej degustacji strasznie chciało mi się pić).
Do rozgrzewania i drapania języka dołączyła odrobinka anyżu.
Chwilami przy dodatku trafiałam na... cukier. Poczułam łagodnie mięsny smak i przy niektórych bardziej karmelizowany mięsny. Nasilał się raz po raz, gdy kawałki wylegały na język.

skwarka
Te najpierw podbijały prażono-karmelowy smaczek, który wspierał cynamon i sól, a potem, jak się wczuć... Smakowały po prostu delikatnym mięsem. Powiedziałabym, że to jakaś słodkawa wędlina (są przecież te jakieś "szybki miodowe" albo nawet wędliny z indyka / kurczaka są same z siebie słodkawe itp.).. Bekon ten nie był tłusto-mięsny, a wędzony i słonawy... w zasadzie konsekwentny z innymi smakami. Gdyby usilnie mi ktoś wmawiał, że to jakieś kiepsko obrobione orzechy (np. w karmelu, smażone, rozmiękłe itd.) uwierzyłabym.

Bliżej końca rosła maślaność, a whisky, przyprawy, dym i sól budowały wytrawność. Z kolei karmel, cynamon i orzechy nadawały temu korzennego wydźwięku. To było jak... zapowiedź deseru po whisky i konkretnym, dość słonym daniu? A może... właśnie nie było tak nieczekoladowo... Niby tak, ale nie? Słowo, które najlepiej opisuje tę tabliczkę to chyba: nieokreślona.

Posmak jednoznacznie należał do soli i bekonu, rozgrzania whisky i cynamonu, ale i słodycz wyraźnie czułam.

To jedna z czekolad, które brzmią kontrowersyjnie, a ich smak jest po prostu w porządku i nawet... dość zwyczajny. Ciemna, gorzkawo-odymiona czekolada i orzechy laskowe doprawione cynamonem, charakterną whisky i konkretniejszymi przyprawami, karmelem... no i do tego wmieszane kawałki w nieprzełomowej ilości. Ot, dodatek w cukrze ("karmelizowany" - wg mnie przykład złego skarmelizowania). W ogóle to te wszystkie dobra tak się przemieszały, że chwilami ich wyrazista smakowitość uciekała. Mięso? Nienachalne smakowo, ot, wtapiające się trochę w resztę. Idealny przykład czekolady, która ani ziębi, ani grzeje, a człowiek zje, bo kupił i w zasadzie jest w porządku. Jakoś nie przemówił do mnie dodatek bekonu ani sól. Nie miałabym nic przeciwko podzieleniu tego na dwie czekolady: ciemnej z ciemnym (pysznym!) kremem i ciemnej z cynamonowym nugatem z laskowców i tyle.


 ocena: 7/10
kupiłam: biokredens.pl
cena: 16 zł (za 70g)
kaloryczność: 553 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, orzechy laskowe, whisky (w tym "alkoholowy ekstrakt z bekonu"), skwarki wieprzowe, syrop ryżowy, pełne mleko w proszku, masło, odtłuszczone mleko w proszku, mleko, karmelizowane mleko w proszku (odtłuszczone mleko w proszku, cukier), sól, pełny cukier trzcinowy, cynamon, lecytyna sojowa, sproszkowana wanilia, kardamon, anyż

2 komentarze:

  1. Wszystko fajnie do momentu spotkania z kawałkami bekonu. Tłuste, miękkie i obtoczone kryształkami mięso wtopione w czekoladę? Dej mi wiadro, bo nie utrzymiem. "Szybki miodowe" to wcale nie słodkie wędliny, tylko bardzo ostre. Jak rozgryzasz, rozcinasz język. Mimo sympatii dla pozostałych elementów tabliczki postać mięsa skrajnie mnie obrzydziła. Widzę mięciutkie i jędrne pseudomięsne tłuszcze z garmażeryjnych pierogów i pyz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie... adekwatnie poniekąd, haha. Takich na szczęście było najmniej. Najwięcej takich jak kawałki zwykłej wędliny. Jakoś mnie nie obrzydziły tak bardzo-bardzo, ale fajne to nie było.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.