czwartek, 6 sierpnia 2020

MIA 65 % Madagascar Hemp & Almond ciemna z Madagaskaru z nasionami konopi i migdałami

Przy turronie jogurtowo-truskawkowym (mimo że nie zawierał migdałów), do głowy przyszło mi połączenie jogurtu i migdałów właśnie. W ogóle jakoś czułam niedosyt prawdziwie dobrych i satysfakcjonujących rzeczy z migdałami. Z pomocą przyszła mi więc dzisiaj prezentowana tabliczka, kolejna tej uwielbianej przeze mnie marki z dodatkiem, na jaką się zdecydowałam. Gdy pomyślałam o kefirowo-jogurtowych nutach Madagaskaru i migdałach - hm, dlaczego nie? Sęk w tym, że drugi dodatek budził we mnie lekką niepewność. Żadna z czekolad z konopiami, jakie jadłam, mnie nie zachwyciła. I nawet nie umiałam sobie wyobrazić, jak to wszystko połączy się z typową dla Madagaskaru nutą cytrusów... Ot, tabliczka-zagadka. Obstawiałam jednak, że nie rozkocha mnie w sobie, jak czyste. Tym bardziej, że wszystko wskazywało na to, iż będzie z posypką, a taką formę lubię ostatnio... mało. Zdecydowanie bardziej podoba mi się to, co robi z dodatkami Naive - dodaje zmielone, zupełnie integralne z czekoladą.

MIA 65 % Madagascar Hemp & Almond to ciemna czekolada o zawartości 65% kakao z Madagaskaru z doliny Sambirano z nasionami konopi i migdałami.

Już w trakcie otwierania poczułam zapach migdałowo-siankowo-suchokakaowy. Przy nachyleniu się nad tabliczką od strony spodu uderzył mnie intensywny zapach grzybów przyprawionych na ostro-słono. Wychodziły z migdałowo-siankowo-orzechowego splotu. Dopiero za tym wszystkim, przy delikatniejszych, bardziej czekoladowych wątkach doszukałam się skąpej, lekko maślano-zgaszono-karmelowej słodyczy i odrobiny słodko-podfermentowanych owoców leśnych. Pomyślałam o wyschniętej ziemi i nabiale. Klimat odebrałam jako trochę roślinnie-migdałowy. 

Przy łamaniu tabliczka zdrowo trzaskała, wydawała się pełna i kremowa, acz przekrój miała ziarnisty. Dodatki dobrze się jej trzymały, tylko trochę się osypywały. Nie przeszkadzało to jednak, ponieważ na posypce nie oszczędzano. Częściowo wtopiona była w czekoladę, ale to zdecydowanie posypka.
W ustach czekolada rozpływała się przyjemnie powoli i gęsto. Cechowała ją gliniastość i szorstkość. Długo zachowywała formę, przypominając w tym suchawy, zapychający krem, który z czasem robił się przyjaźniejszy. Trochę jak... gliniasto-gęsty sernik (przez smak pomyślałam o takim jakimś wegańskim). Nie był zbyt tłusty, a specyficznie wilgotnie-nasączony.
Dodatki okazały się zacnie chrupiące, świeże. Migdały wydały mi się miękko-świeżo-wilgotne i jednocześnie twardawe, tak bardzo pomiędzy - pewnie z racji tego, że konopie były już po prostu twarde.
Wszystko to wyszło spójnie. Jako że spora część tabliczki była czysta, nie miałam wrażenia, że jest za mocno najeżona czy niewygodna w jedzeniu.

W smaku od pierwszej sekundy po ustach rozlała się gorzkawość ziemi, migdałów i orzechów odymionych i lekko w tym dusznych. Dusznych jak... tłusty twaróg niepierwszej świeżości? Wszystko to było dość delikatne, nabierające impetu z czasem. Twaróg początkowo pozbawiony był kwasku, a cechowała go kremowość, łagodność... i jakiś bardziej wegańsko-kaszowy smak. Pomyślałam o goryczkowato-dusznej kaszy jaglanej i sianie. Gorzkość rosła, rozkręcając coraz to intensywniejszą ziemistość.
Miałam wrażenie, że całość przesiąkła nieco dodatkami.

Słodycz na pewno opierała się na mocno palonym, wręcz odymionym i przygaszonym karmelu, ale w dużej części pochodziła także od owoców. Wśród ziemistych nut kryły się leśne... trochę podfermentowane, goryczkowato-słodkie. Wyodrębniłam jeżyny i jagody, borówki amerykańskie.

Goryczka tchnęła lekkie cytrusy: skórkę cytryny, grejpfruta... i chyba grejpfruta całego, ale raczej mało soczystego, suchego. Dopiero tu mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wkroczyła kwaśność. Należała do cytryn i robiła wybiegi do twarogu - pomyślałam o jakimś cytrusowym jogurcie.

Zaraz zrobiło się bardziej jogurtowo-kefirowo rześko. Czułam kwaskawy, charakterny twaróg i coraz więcej cytrusowo-cytrynowego soku.
Nabiał zdawał się tworzyć tło.

Zaraz wyraźniej wkroczyły też dodatki, których nie musiałam rozgryzać, by poczuć. Zaczęłam je przewracać i lekko podsysać. Pod sucho-skórkowe nuty wpięły się migdały. Odznaczały się lekko duszno-gorzkawym, niemal neutralnym smakiem. Były świeże i łagodne, ale przemieszane z kaszowo-roślinnymi elementami. Wyraźnie czułam więc nie same migdały a jakby "migdały z czymś" - tak zupełnie integralnie. Były to... migdałowe grzyby? Goryczkowate, jak trufle (grzyby) albo jakiś ostry z nich sos... oliwa truflowa? W pewnym momencie pojawiła się subtelna pikanteria. Doszukałam się motywu goryczkowatego oleju (coś a'la kokosowy). Mieszało się to z odymiono-migdałowo-ziemistą bazą, nie było napastliwe.

Dodatki gryzione bliżej końca podkreślały goryczki czekolady, ta zaś napierała na nie owocami i słodyczą karmelu, który po fali migdałów, grzybów i roślinności, zrobił się bardziej maślany. Migdały oczywiście wyraźnie smakowały sobą. Świeżymi, bezskórkowymi, a więc delikatnymi, niemal neutralnymi. Konopie zaś... wyszły roślinnie-grzybowo i ostro. Chwilami wydawały mi się słonawe, chwilami bardzo pikantne. Trochę mi to zgrzytało ze smakiem madagaskarskiego kakao, które normalnie jest rześko-soczyste. Tu wyszło tak... dusznawo.

Po wszystkim pozostał właśnie dziwny, grzybowo-maślano-pikantny posmak. Czekoladowość trochę czmychnęła w ziemię i orzechy, czemu dopomogły migdały. Delikatne owoce... widziały mi się jako pestki owoców leśnych i suche skórki cytrusów. Leciuteńki kwasek wplótł się w słodycz, która też pod koniec jakoś tak przypomniała o sobie.

Całość wyszła intrygująco i dziwnie. W zasadzie mi smakowała, ale... kładę nacisk na "w zasadzie". Podobało mi się, że były też fragmenty bez dodatków, bo mogłam w pełni cieszyć się samą czekoladą, i tak jednak trochę nasiąkniętą nimi. Dodatki... współgrały, a jednocześnie pasowały do bazy, nie pasując do nut... nie do wszystkich. Ziemistość uległa zmianie w roślinnie-wegańskie klimaty, nabiałowy kwasek wycofał się. Owoce leśne... przegrały. Cytrynom udało się wybić. Orzechowość i karmel były wyraźnie wyczuwalne, ale przy nich robiło się jakoś maślanie, w co wkręciły się migdały i dziwaczne, roślinno-grzybowe, ostrawe konopie. To dziwny dodatek. Niby pasował, ale chyba po prostu nie jestem ich wielbicielką. Lubię niektóre grzybowe nuty w czekoladach, niektóre czekolady z grzybami mi smakowały (Naive Porcini i Zotter Kandierte Preiselbeeren / Candied Cranberries). Np. Georgia Ramon 70 % Pfifferlinge / Chanterelles tak sobie - a ta właśnie z nią się kojarzyła. Dobrze zrobiona, przemyślana, ale niezbyt moja. Zjadłam całą, ale z poczuciem "hmmm".


ocena: 7/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 17 zł (za 75 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 558 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, migdały 6%, nasiona konopi 4%, lecytyna słonecznikowa.

4 komentarze:

  1. Nie podobają mi się ostrość i słoność w zapachu. Reszta nut, choć dziwaczna, interesująca. Sucha glina, hmm. Brzmi tragicznie, jak coś nie do przełknięcia. Jak kostka twarogu chudego - na wszelki wypadek odciśnięta z całej wilgoci - do zjedzenia bez popitki, o. Smaki zupełnie nie moje. Zbyt trudne i nietypowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie "sucha glina". Początkowo była suchawa, "potem robiła się przyjaźniejsza" i dopiero napisałam o gliniastym serniku, nasączonym nieco. Faktycznie było w tym coś trudnego do jedzenia, ale nie aż tak chyba, jak myślisz.
      Zdecydowanie nie dla Ciebie. Moja też nie.

      Usuń
  2. Jadłam już czekolady, które miały w sobie wyraźnie owocowe, kwiatowe czy ziemiste nuty, ale takiej, która przywiodłaby mi na myśl nabiał jeszcze nie próbowałam. Jest to dla mnie naprawdę intrygujące. Jednak najpierw szukałabym takiej tabliczki w czystej formie bez dodatków. Kiedyś napisałam Ci, że ciężko mi dostać nietypowe czekolady w sklepach stacjonarnych, a boję się zamawiać je pocztą. Ostatnio błądząc po mieście odkryłam, że mam w Łodzi Sekrety Czekolady! Jak mogłam o tym wcześniej nie wiedzieć?! Jak tylko wykończę te resztki, które zostały mi w szafce (i skończą się upały) wybiorę się na zakupy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo wiele czekolad z Madagaskaru smakuje właśnie nabiałem (kwaskawe kefiry / maślanki, jogurty i twaróg). Bardzo nabiałowe są Menakao 100 %, MIA 75 % i to moje (kolejno) 9/10 oraz 10/10.
      Nie wiedziałam, że mieszkasz w Łodzi! Gdybym wiedziała, od razu bym Cię tam pogoniła. :D

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.