W dniu degustacji Georgia Ramon 70 % Kardamom / Cardamom uznałam, że jak nic muszę niedługo po niej zjeść Pacari z tą przyprawą. Byłam ciekawa, w jaki sposób tabliczkę przyprawi ta marka i... jak tu wyjdą proporcje między słodyczą, a innymi nutami, jak to Ekwador zagra z kardamonem. A co najważniejsze - która okaże się smaczniejsza.
Pacari Cardamom / Cardamomo to ciemna czekolada o zawartości 60 % kakao z Ekwadoru z kardamonem.
Gdy tylko otworzyłam opakowanie, poczułam splot lekkich kwiatów, soczystej cytryny i bardzo wytrawnego, goryczkowatego, ciężkiego kardamonu. W pierwszej chwili skojarzył mi się wręcz "obiadowo". Wydał mi się zarazem kontrowersyjnie osaczony dość wysoką słodyczą palonego karmelu. Z czasem osadził się w kawowych realiach. Do kwiatów, wilgotnych płatków róż, dołączyło więcej cytrusowych nut, doszukałam się nabiałowości, a razem z goryczką przyprawy, pokazała się też wyrazista ziemia. Wszystko było jednocześnie lekkie i rześkie oraz ciężkie, poważne.
Przy łamaniu tabliczka była twarda jak kamień. Trzaskała, chwaląc się ziarnistym przekrojem, ale ani jedną drobinką przyprawy.
W ustach rozpływała się powoli. Była gęsta i zbita, tłustawa, ale rozpuszczająca się trochę wodniście. Lepiła się tylko trochę i mimo że kremowa, to wykazała odrobinę szorstkości. Kojarzyła się z mocno przyprawionym kremem-budyniem na pełnej śmietance kremówce.
W smaku od samego początku na prowadzenie wyszły goryczkowato-ostre przyprawy korzenne. Wydawało mi się, że cały bukiet, lekko osnuty ciężkim dymem oraz słodyczą karmelu i kwiatów. Karmel cechowała tu szlachetność, wydał mi się uwodzicielsko subtelny i niezwykle istotny. Kwiaty nie były jedynie różami (charakterystycznymi dla Pacari), ale różnymi, zmieszanymi z roślinną rześkością - tak kontrastową do ostrości przypraw.
Obie, korzenna kawa i słodycz, podrasowane były pewną ciężkością, goryczką. Zrobiło się wręcz... pieprznie. Pieprznie piernikowo i... gorzko. Gorzko w sposób kawowy, niczym kawa z przyprawami korzennymi. Szybko wyraźnie wyłonił się spod nich konkretnie kardamon, ze specyficzną nutką dymu.
Gorzkość kakao, dymu i kardamonu zaprosiła do zabawy także nutkę ziemi i goryczkowato-palony karmel. Ten nieco osłodził, podkreślając ciężkość kwiatów. Zrobiło się bardziej orzechowo, bardziej maślano. Z kwiatów wyłoniły się ciężkie róże, ich wilgotne płatki. Płatki... też nieco podsuszone. Mieszały się z kardamonową kawą, same wnosząc chłodek. Pomyślałam o lodach, może też czymś chłodno-korzennym jak... anyż? Odważnie zaszczypał w język.
Mniej więcej w połowie wyraźniej, jakby ośmielona pewnym zawilgoceniem kwiatowo-roślinnego pochodzenia, wyeksponowała się ziemia. Niosła leciutki kwasek, zmieszany z cytryną, która też nie była tak jednoznacznie kwaśna, a skórkowo-gorzka. Ten aspekt znów podkreślał kardamon, rozgrzewający nieco usta, ale nie zabijający poszczególnych smaków.
Bliżej końca robiło się kwaśniej. Cytryna chwilowo podkreśliła ziemię, ale ta jakoś tego nie podłapała. Z łagodniejszej, kwiatowo-maślanej toni wyszły nabiałowe nuty nabierające kefirowego wydźwięku. Znów był to jakiś kefir / jogurt orientalny, bo z przyprawami. Niemal z kojarzącym się z pieprzem kardamonem. W tle pomykała ziemistość, wpisująca się w powagę kompozycji. Znów wzrastała ostrość.
Po zniknięciu kęsa na języku czułam dość znaczące, ale w pełni przyjemne, korzenne i rozgrzewające pieczenie. W posmaku paradoksalnie oprócz mocnego, gorzko-ostrego i dymnego kardamonu, kawy i ziemiście cytrusowych, kefirowych nut, pozostała też wręcz słodziuteńkość karmelu, otulonego kwiatami.
Całość bardzo mi smakowała, bardziej niż GR. Tutaj po prostu wyraźnie czuć kardamon, jakby był równie ważny, co znakomita czekoladowa baza. We wspomnianej jedynie nieśmiało wniknął w pewne nuty, inne zgłuszył, a w momencie, gdy czekolada jest z dodatkiem, to właśnie fajnie go czuć, gdy tak nie zabija, a wnika i podkręca we smaki, jak w przypadku Pacari. Ciekawie połączył się bowiem a to z kawą, a to z karmelem i kwiatami. Obstawiam, że to dzięki zastosowaniu ekstraktu - całość po prostu przeszła nim zupełnie. Jak na Pacari kompozycja wyszła mało kwaśno cytrusowo-ziemiście, ale w tym wariancie nie mam tego za złe.
Czekolada, mimo słodyczy, kwiatów i pewnej lekkości wyszła przyjemnie poważnie, dosadnie i z niezłym, przewrotnym charakterkiem.
Jedyne, do czego bym się trochę poczepiała to jednak nazbyt wysoka słodycz kosztem kakao i struktura, a więc i tłustość. Niby nie taka wysoka, ale wolałabym coś... lżejszego.
ocena: 9/10
kupiłam: pacarichocolates.uk
cena: £4.39
kaloryczność: 559 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa, ekstrakt z kardamonu (0,15%)
Muszę ją mieć koniecznie, mam nadzieję, że uda się kupić w Polsce i nie będę musiał sprowadzać. Może kiedyś Pacari się ogarnie i zacznie robić 70-tki (kiedyś zrobili przynajmniej jedną - surową marakuję).
OdpowiedzUsuńWłaśnie nie rozumiem ich zawartości. Przecież to właśnie 70 % jest takie... standardowe.
UsuńSurowa, ostra i specyficzna. Czekoladowe sado-maso. Dym, pieprzność, kamienna twardość, ciężkość, gorycz. Niemal słyszę w tle świst pejcza :P
OdpowiedzUsuńBardzo lubię nuty kawy, kwiatów i karmelu w czekoladzie, ale gdybym na podstawie Twoich recenzji miała wybrać dla siebie 1 tabliczkę z kardamonem, to chyba skłaniałabym się ku tej od Georgia Ramon. Jakoś kardamon wydaje mi się lepiej komponować z bardziej owocowo-orzechowymi akcentami, a pamiętam, że pisałaś o nich właśnie przy GR 70% Kardamom. Dodatkowo ma ona aż o 10% wyższą zawartość kakao, a przyprawy korzenne pasują mi raczej do bardziej gorzkich czekolad.
OdpowiedzUsuńTak, chociaż i GR była w pewien sposób kwiatowa. Mimo 70 % zaskakująco łagodna. A Pacari z kolei mimo przesadnej słodyczy miała charakterek. W sumie GR gorzkiego smaku prawie nie było. Piszesz o nim, czy po prostu chodzi Ci o nazewnictwo: gorzkie = ciemne?
UsuńA gdy chodzi o przyprawy korzenne to prawdę mówiąc, pasują mi i do słodszych, i do ciemniejszych czekolad. Wbrew pozorom niektóre korzenne kompozycje właśnie na słodko zyskują więcej uroku.
Pacari niby jest słodsza, ale to GR łagodniejsza smakowo. Taki mały paradoks.