Beskid Bean-to-Bar Chocolate Wenezuela Chuao 90 % to ciemna czekolada o zawartości 90 % kakao z Wenezueli z regionu Chuao; konszowała 48 godzin.
Rozchyliwszy papierek poczułam intensywną woń drzew skąpanych w słońcu oraz soczyście słodkich cytrusów: pomarańczy, mandarynek i grejpfruta. Leciutki kwasek cytryny, podkradający się też pod nabiał, trochę to podkreślił, trzymając się na tyłach. Przemycał również odrobinę ziemistości.
W ustach rozpływała się powoli. Początkowo trochę opornie, potem coraz chętniej. Przypominała w tym zimne masło. Wydała mi się gęsta i zbita, idealnie gładka, a z czasem trochę bardziej mazista. Mazista jak gęsty nabiał, trochę jak on (masło, śmietanka) tłusta i zarazem soczysta. Czekolada nie wyszła więc nazbyt ciężko.
W smaku od początku poczułam ogrom cytrusów. Zaznaczył się jako kwaśna cytryna. Rozszedł się na dwie części, nieco odbiegając od statecznej bazy, utworzonej szybko przez drzewa i nie za mocno prażony motyw.
Po pewnym czasie kwaśność zaczęła nabierać niemal mało spożywczej mocy. Mignęła mi siarka, podkreślona ziemistością z zapachu. Cytrusy zyskały goryczkowaty charakterek - to ich skórki.
W tym samym czasie cytrusy rozbudowywały również słodycz. Cytryna w tej strefie tylko podkreślała soczystość słodkich pomarańczy i mandarynek. Skórki i tu się znalazły, ale wydały mi się słodko-goryczkowate. Karmelizowane? Pojawił się karmelowo-prażony wątek, osładzając kompozycję, mimo że pomarańcze i mandarynki, w pełni dojrzałe i soczyste, radziły sobie same. Ten jednak wzbogacił je o... szczyptę cynamonu?
Karmel, razem ze skórkami i w ogóle odnosząc się do cytrusowych, tych kwaśniejszych nut mieszających się z nabiałem, mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa przełożył się na skojarzenie z sernikiem. Sernikiem pomarańczowym i... trochę opieczono-palonym. Oczami wyobraźni zobaczyłam mocno wypieczony, może przyprawiony cynamonem, spód. W drugiej połowie poprzez karmelowość właśnie wróciły drzewa z zapachu.
One właśnie, drzewa żywe, a rozgrzane słońcem (i cynamonem?), pozostały w posmaku wraz z ogromem soczystości pomarańczy, cytryn i grejpfruta. Ten wyłonił się jako element scalający drzewa i owoce, a także przypominający o nabiale.
Całość była wprost przepyszna! Kwaśna za sprawą cytrusów, które na dobrą sprawę okazały się także bardzo słodkie. To znów nabiałowe twory - jakieś shake'i i sernik... drzewna baza nie pozostała bierna, a słodycz karmelu nie mogła się lepiej wpasować.
To czekolada wprost przepyszna, pozbawiona ciężkości, a jednak nie za lekka, a dostarczająca tego, co 90-tka powinna.
To karmel i śmietana znane zarówno z mlecznej, jak i 70 % Beskidu. To jednak podkręcone na maksa na kwaśno drzewa w słońcu, kwaśno-nabiałowe i mandarynkowe tony 70tki.
Z sernikiem bardzo kojarzyła mi się również Idilio Origins 12imo Finca Torres, ale była o wiele słodsza, niekwaśna.
Wyszła kwaśniej, ale w sposób cudownie cytrusowy, niż większość jedzonych dotąd czekolad z tego regionu. Nie porzuciła nabiału i przypraw (choć była w nie uboga - tylko trochę cynamonu czułam). Podobał mi się związek drzew i karmelu.
Osobiście w większości wolę czekolady-obłędnie-czekoladowe niż mocno owocowe, ale... ta mnie zachwyciła. Kojarzyła się trochę z jednym z moich ulubionych regionów, soczystym Madagaskarem i zaserwowała mi owoce, które uwielbiam, a których prawie nie jem (bo nie lubię ich obierać i nie mogę utrafić z kupieniem doskonałych).
ocena: 10/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: 18,90 zł (za 50 g; ja dostałam)
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: mogłabym
Skład: ziarna kakaowca, cukier trzcinowy nierafinowany
Po mlecznej od Ciebie mogłabym spróbować niemal każdej innej, byle tylko nie miała żadnych parszywych dodatków, a ta nie ma. Lubię twaróg - mimo ostatnich przeżyć serowych z Vosgesem :P - a cytrusy tym razem chętnie bym 'zniosła'. Zwłaszcza w wydaniu sernikowo-pomarańczowym z karmelem. Ileż tu pysznych złocistości <3
OdpowiedzUsuńCzyli... smakowała Ci? Bo "niemal każdej innej..." brzmi trochę "niemal każdej, tylko błagam, nie tej, co dostałam" haha.
UsuńKocham Beskid - tu chyba nawet bardziej niż Original Beans.
Mimo że też posypek (czasami myślę o niektórych jako o "nalepkach") nie lubię, ale np. ich z bananem była w miarę ok. Oczywiście jednak czystym plantacyjnym się nie równa. <3
Ciekawi mnie kakao z Wenezueli. Jeśli chodzi o ten kraj, to dotychczas miałam okazję próbować tylko 70% i to w formie czekolady do picia, a gorąca czekolada jest dla mnie czymś zupełnie innym niż tabliczka. Dlatego też chętnie kupiłabym tę czekoladę Beskidu, szczególnie, że najbardziej lubię tabliczki o zawartości kakao od 90% w górę.
OdpowiedzUsuńNaprawdę jeszcze nic z Wenezueli? Masz więc sporo do nadrabiania, bo akurat tam co region, to może nieco inaczej smakować. Ja mam jednak z tym regionem jeden zasadniczy problem. Również wolę mocne smaki, ale Wenezuela naturalnie sama z siebie ma raczej łagodne nuty. Wszelkie te Chuao to właśnie Wenezuela, a są to ziarna najdelikatniejsze i zarazem najbardziej cenione. Nauczyłam się więc patrzeć na to, co na Akademiach Czekolady np. zdobyło złoto, było chwalone, że i w smaku, i konsystencji "creamy" i... omijam te. Bo zazwyczaj dla mnie są za łagodne, haha. To... taka tam rada. Niezbyt profesjonalna, ale ludzka!
Usuń