W sumie nie podoba mi się wyrabianie sobie opinii o całej marce na podstawie jednego produktu, ale uważam, że po jednym rozsądny człowiek jest w stanie powiedzieć, czy ma czego szukać dla siebie wśród asortymentu danej marki. Myślę tu o prześledzeniu kategorii, składów i opisów innych produktów. Tak po jednej rzeczy mogę więc spokojnie porzucić markę nieczekolad. Producentom czekolad czasem daję drugą szansę (czasem nawet więcej), nawet jak trafię na paskudę. Po prostu przyzwyczaiłam się do swojego pecha i tendencji do trafiania na np. najgorszy wariant z serii (dlatego długo kupowałam od razu całą serię). Z lodami jest jednak problem. Jem je rzadko, bo lubię te duże, a nie jestem lodożercą, nie wyobrażam sobie jeść codziennie lodów. Gdy na jakieś się natnę, zazwyczaj już do całej marki jestem sceptyczna. Tak stało się z Marletto (po zwykłych kawowych i po jednych wegańskich, których recenzja kiedyś tam), a także z Halo Top Cinnamon Roll. Zrobiłam to jednak biorąc pod uwagę kategorię - bo ani lody czyste, ani wegańskie, ani widać niskokaloryczne nie są dla mnie. W ogóle uważam, że jak przesadnie obniża się kaloryczność, nie wychodzi w końcu nic dobrego. Pewne produkty swoją muszą mieć i kropka. Breyers skreśliłam po Cookies & Cream. Nie myślałabym o dawaniu im drugiej szansy gdyby jednak nie korzennie-zakalcowy wariant i to, że pojawił się w ramach nowej linii, wprowadzonej razem z (ponoć) poprawieniem dawnych smaków. Podejrzliwie bo podejrzliwie, dla zakalców zrobiłam wyjątek. Bo wciąż też nie mogłam przeboleć, że tak zepsuli (Gelatelli Cookie Dough - recenzja z roku 2020) niegdyś idealne (McEnnedy / Gelatelli Master of Taste Cookie Dough) zakalce w lidlowych lodach.
Breyers Spiced Cookie Dough to lody cynamonowe z kawałkami zakalcowych ("cookie dough") ciastek imbirowych; z wysoką zawartości białka, bez cukru.
Pudło zawiera 465 ml / 251 g.
Gdy tylko otworzyłam opakowanie, poczułam smakowicie ciasteczkowy, maślano-ciastowy zapach. Od razu pomyślałam o jakimś jasnym, kapciowatym ciachu, "waniliowatym" drożdżowym, trochę słodzikowym. Na pewno słodkim, ale nie napastliwie. Zajechało to odrobinę zakalcem. Zawarł w sobie lekką ostrość ciepłych przypraw korzennych. W trakcie jedzenia o wiele wyraźniej poczułam korzenną nutę, mieszającą się ze słodzikowością. Pachniało to całkiem ładnie.
Masa lodowa nie była twarda nawet na początku po wyjęciu z zamrażarki. Wykazywała trochę gumową miękkość, choć topiła się, jakby coś ją stopowało. Niby w miarę szybko, ale dziwnie... Bardziej "rozchodziła się". Nie była gęsta, a rzadkawa... choć też nie rzadka czy jednoznacznie wodnista. Raczej wodniście-jakaś... Wodniście-zagęszczona? Wydała mi się lekko szorstkawa, tłustawa, ale nie tłusta. Co więcej, czuć w niej drobinki cynamonu. Sumując to wszystko, tragedii nie było, ale brakowało mi kremowości i odrzucała mnie gumowość (to jednak bardzo subiektywne odczucia - np. Grycan są według mnie bardziej gumowe, czego nie cierpię).
Dodano do niej całkiem sporo średniej wielkości ciastek w kształcie wałków. Nie chrupały, były zwarte i wilgotne. Dziwnie rozłaziły się na mączno-pyliste grudki. Wydawały się zrobione na bazie miałkiego cukru, zmielonych kryształków. Okazały się lekko tłustawe i chrzęszcząco-rzężąco-trzeszczące. Rzeczywiście w pewnym stopniu zakalcowe, ale... jak słodzikowy zakalec.
W smaku masa lodowa od początku przedstawiła się jako delikatnie mleczna, wodniście-mleczna jak nijakie mleko odtłuszczone i jedynie słodkawa. Zaskakująco wyraźna wydała mi się natomiast jakby maślana nuta. Po chwili słodycz rosła w kontekście chłodzącym słodzikowo-waniliowo, a ja pomyślałam o maślano-drożdżowym cieście. Czułam, że masę naaromatyzowano trochę, ale chyba też przesiąkła dodatkami. Nie mogłam jednak odegnać myśli o tym, że w gruncie rzeczy baza wydaje się nijaka.
Na tym mdłym tle całkiem nieźle zarysował się jednak cynamon. Ewidentnie poczułam słodką pikanterię jego i słodziku. Zaczęło to aż nieco gryźć w język. Wraz z tym, jak masa coraz bardziej się topiła, w pieczeniu coraz większą rolę odgrywał słodzik. Z czasem sama baza nie wydała mi się już tak mocno przyprawiona cynamonu, więc brakowało mi w niej jego charakteru. A pieczenie przeszkadzało.
Zakalcowe ciastka niewiele pomogły, acz rozgrzewającą, korzenną nutę trochę rozkręciły. Czułam w nich ostrzejsze przyprawy i chłodno-ostrą słodycz. Prędko rozgrzewały gardło ostrością imbiru. Chwilę potrzymane w ustach piekły w język, ale nie były specjalnie wyraziste w smak. W sensie: nie było w nich czuć mocnego smaku imbiru. To raczej jego ostrość zmieszana ze słodzikiem. Na pewno były też mączne i... słodkawe? Słodkawo-żadne. Rzeczywiście oddawały maślaną masę na ciasto, jednak pozostawiając dziwną goryczkę, nie wyszły jak smakowite cookie dough.
Po nich masa lodowa wydawała się w sumie bardziej słodko-żadna, bez polotu i już nawet nie taka szczypiąca.
Po zjedzeniu nawet niewielkiej ilości (1/5 pudła?) został intensywny i męczący posmak słodziku i jego chłodkowaty efekt, mimo ciepłych przypraw. Było ich zdecydowanie za mało, za to nijako-gryząca słodzikowość i mączność ciastek wybiły się bez skrupułów. Pieczenie imbiru czułam, natomiast sam imbir jakoś nie zaprezentował się tak, jak bym chciała. Jego leciutki posmak z zakalców, tak jak odrobinka przyprawienia nie wyszły atrakcyjnie.
Niewątpliwie mają wiele. Struktura nie odpowiadała mi, a maślane posmaki, słodzikowa, napastliwa ostrość i jednocześnie nijakość drażniły. Zakalcowy dodatek od biedy mógł być, mimo że nie był spełnieniem marzeń... ani na dobrą sprawę wzorowym cookie dough. Przypraw trochę czuć, choć brakowało im dobrej bazy. Z jednej strony staram się patrzeć na nie, jako na lody, których starano się obniżyć kaloryczność, jak to tylko możliwe, ale z drugiej... Co z tego, że coś ma mało kalorii, jak smakuje tak, że aż jeść się tego nie chce? To chyba nie sztuka.
Daleko im do smakowitych, autentycznie imbirowych (ale jednak o normalnej kaloryczności) Haagen-Dazs Artisan Collection Ginger Molasses Cookie. Skojarzyły mi się za to z Halo Top Cinnamon Roll z tym, że jakby pseudozakalcowo-ostrą i niezjadliwą ich wersją. Wolałam podlinkowane, bo miały mleczną bazę, której słodycz była po prostu niska, a nie dziwna i "niska, ale nic oprócz niej".
Trochę pojadłam, resztę oddałam Mamie, która także uwielbia lody z cookie cough, a i do korzennych smaków nic nie ma. Jej opinia: "Fu, jakie okropne, ta sama baza ohydna. Tam ten cynamon chyba aż mnie w język gryzł, choć jego smaku to specjalnie nie czułam. Ostre to, nie topiło się, a zakalce? Próbowałam się przekonać, ale i one okropne. Koło zakalca to one nie stały. Imbirowe? Smaku imbiru raczej nie znam, ale może, bo takie też trochę ostre były. Jak można coś takiego wyprodukować?". Lody żywota dokończyły w kiblu.
(Trochę zaginam czasoprzestrzeń, bo puściłam tę recenzję przodem, niechronologicznie, by może dzięki mnie ktoś się ustrzegł; po nich i po jeszcze jakiś jednak już w ogóle zraziłam się do pewnego typu lodów.)
ocena: 3/10
kupiłam: Carrefour (ojciec mi kupił)
cena: 19,49 zł (za 465 ml - on płacił)
kaloryczność: 139 kcal / 100 g; 75 kcal / 100 ml
czy kupię znów: nie
Skład: odtworzone mleko odtłuszczone, zagęszczone odtłuszczone mleko, maltodekstryna, słodziki (erytrytol, maltitole, sukraloza), białka mleka, śmietanka 4,6%, mąka pszenna, stabilizatory (glicerol, guma guar, mączka chleba świętojańskiego), olej kokosowy, masło, emulgator (mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych), aromaty, cynamon, imbir, sól
Smak cookie dough by mnie skusiło, ale te przyprawy... Po co? Cynamon jeszcze ok, ale imbiru nienawidzę. Do cookie dough to w ogóle żadna z tych przypraw mi nie pasuje :/ a jeszcze tyle tego słodziku... Jak sobie wyobrażę pieczenie zarówno słodziku jak i przypraw to aż mi się niedobrze robi :D nigdy nie jadłam żadnych niskokalorycznych lodów ale po recenzjach czuję że chyba nie są dla mnie, choć muszę w końcu sama któreś spróbować :D
OdpowiedzUsuńKorzenny zakalec? Toż to brzmi świetnie! Nie rozumiem, jak można nie lubić imbiru. Znaczy... sama nie przepadam tylko za marynowanym (kandyzowanego chyba nie jadłam, ale obstawiam, że też mogłabym uznać za obrzydliwy, jak wszystko, co kandyzowane), ale jako przyprawę lubię.
UsuńOd tego pieczenia trochę przypraw i mnóstwa słodziku aż mdliło, okropne połączenie. Niskokaloryczne lody są dziwne, nie polecam, ale... jeśli Cię po prostu ciekawi, "jak to?" (też tak czasem mam: wiem, że pewnie mi nie posmakuje, ale po prostu chcę poznać smak), to lepiej poluj na duże promocje. Teraz np. w Lidlu są Breyers po 15 zł smak masło orzechowe. Obstawiam, że ewentualnie takie mogłyby Cię nie przerazić.
W zeszłym tygodniu był jeden smak (pb?) w Lidlu. A raczej miał być. Chodziłam przez cztery dni z rzędu i ch. Będę musiała kupić w Kauflandzie bądź Carrefourze. Bo że kupię na pewno, wiem. Nawet zaprezentowany przez Ciebie dziś smak. Jedna rzecz to wyrabianie sobie opinii o producencie czy serii na podstawie jednego produktu (nie przepadam jak Ty), druga wyrabianie sobie opinii o czymkolwiek na podstawie opinii drugiej osoby.
OdpowiedzUsuńLody zatrują ryby w Bałtyku ;( :P
Tak, był. W moich nadal zalegają. Ty i pudełkowe lody?! Jak to?! Serio, zupełnie mi to do Ciebie nie pasuje. Jeszcze powiedz, że zjesz na raz.
UsuńAle też uważasz, że mimo wszystko na podstawie jednego-dwóch produktów jest się w stanie powiedzieć, że "to nie moja bajka"?
Na podstawie opinii drugiej osoby - o tak, to co innego. Jednak gdy się zna czyjś gust... to już ciekawie się robi. Np. jak by mi Mama zaczęła mówić, że jakaś mleczna czekolada jest niedobra, bo za gorzka, za coś tam... mogłaby mnie zainteresować. Za to jak słyszę od niej, jakie coś jest pyszniusie, wolę trzymać się z daleka.
Nie żałuję ryby w rolce sushi, ryby, która trafiłaby na te lody... żałuję bardzo. xD
Tylko na raz :)
UsuńPrzy jednym-dwóch byłabym ostrożna. Mogłabym uznać, że nie moje i nie wrócę, ale nie wieszałabym na marce psów.
No tak, chodzi mi właśnie za rozpatrzenie, czy ma się czego szukać. Chociaż... są i przypadki, gdy walną taką jakość, że po dwóch produktach już można ogarnąć, jaką "zasadę wyznaje producent".
UsuńDobrze, że opublikowałaś tę recenzję poza kolejnością. Upały już się zaczęły i według prognoz nie odpuszczą przez cały tydzień. Dlatego też miałam zamiar poszukać jakiś dobrych lodów. Uwielbiam korzenne przyprawy, nie mam nic przeciwko cookie dough, a także na co dzień raczej unikam cukru, więc w sklepie mogłabym uznać, że te lody będą dobrym wyborem. Jednak po przeczytaniu Twojej recenzji wiem, że okazałyby się pomyłką. Według mnie jeśli baza jest niesmaczna, to nawet najlepsze dodatki nie uratują danych lodów. Chyba rozumiem, o co Ci chodzi z tą jakby gumową konsystencją. Myślę, że w połączeniu z maślaną nutą mogłaby być dla mnie po prostu obrzydliwa. Dziękuję za przestrogę.
OdpowiedzUsuńO tak, to było obrzydliwe. Właśnie tak czułam, że osoby o zbliżonym guście do mojego, mogą się podobnie na nie naciąć.
Usuń