Jak wspomniałam przy winie Roccamena Primitivo Puglia kupiłyśmy dwa wina. Mama jako obecnie abstynentka (alkohole już jej nie smakują), wybrała sobie coś malutkiego. Myślała też, że to półsłodkie. Szkoda, że nie chciało jej się stać ze mną w dziale z winami dłużej, to może bym wyjaśniła, bo mi się wydaje, że raczej półwytrawne, no, ale cóż. Jak na razie prowadziłam w tym, której zakup był bardziej trafiony. Oczywiście obie spróbowałyśmy obu. To dziwne, ale "co też sobie wybrała?" chyba ciekawiło mnie jeszcze bardziej niż "co wyczuję w moim?".
Niestety, część czytelników jestem zmuszona wyprosić, zostawiając w nieświadomości.
Wpis ten przeznaczony jest wyłącznie dla osób dorosłych (18+).
Adriatico Primitivo Di Puglia IGP 2017 to włoskie wino czerwone półwytrawne z regionu Apulia ze szczepu Primitivo, zawierające 14 % alkoholu; z winiarni Adriatico.
Zapach, mimo łagodnego charakteru, był intensywny w swej słodyczy. Prezentował bardzo dojrzałe, mięciutkie czarne porzeczki, wiśnie i soczyste, duże śliwki. Kwasek owoców był znikomy, a mi do głowy przyszła jeszcze jakaś piernikowa gorąca czekolada.
Na oko wino było bardzo ciemne, z czerwonymi przebłyskami, a tak to bordowe, niemal brązowawe. W kieliszku wyglądało na pełne.
W trakcie picia już mniej. Okazało się dość lekkie, rzadkawo-soczyste, ale nie wodniste.
Po ustach rozeszła się bardzo słodka, dojrzała wiśnia z cierpkością i kwaśnością świeżych owoców, jak i bardziej konfiturowo-likierowych. Był w tym lekki palono-przyprawowy konkret. Ta druga część wiśni natychmiast spływała do gardła rozgrzewając alkoholowością niczym "wino marki Wino".
Po cierpkim rozgrzaniu znów pomyślałam o gorącej czekoladzie i pierniku. Już bardziej nawet właśnie jako mocno alkoholowe ciasto z owocami zaczęło mi się widzieć. Zrobiło się słodsze w kontekście pieczono-ciastowym. Owoce zaś przypominały o delikatnym kwasku.
Im bliżej końca, tym bardziej słodko było, że w posmaku pozostały słodkie wiśnie i śliwki, może też porzeczka właśnie jako jakaś słodko-przejrzała papka lub palona konfiturka. Długo się to utrzymywało, wraz z cierpkim ściągnięciem.
Przez tą smakową miękkość / papkowość, gęstość... smak ogólnie widział mi się dość pełny. Było bardzo słodkie, acz z wyraźnie zaznaczonym kwaskiem. Palony aspekt owoców, gorącej czekolady / ciasta dały zacny efekt przy jednoczesnym zalatywaniem ordynarnością. Wyraziste, może nie głębokie, ale satysfakcjonujące gdy chodzi o "jakiś smak", jak i poziom alkoholowości. W odniesieniu do ceny, to dobry "deal".
Mamie całościowo w miarę smakowało, ale było jej o wiele za mało słodkie. Ciągle podkreślała, że skoro "PÓŁwytrawne", to powinno być właśnie jeszcze nieco słodsze, bo "tak inne smaki to dobrze wyważone, nie za kwaśne, nie za taninowe, goryczkowate czy jakie inne".
ocena: 7/10
kupiłam: Auchan
cena: 8,19 zł (za 187 ml)
czy kupię znów: nie
Jarają mnie małe butelczynki, choć są nieopłacalne pieniężnie. Nie lubię za to, kiedy wina są nieoznaczone na etykiecie produktowej albo chociaż na cenówce. Ktoś chce białe wytrawne, a kupuje czerwone słodkie.
OdpowiedzUsuńPS Nie wiem, czy wyczułabym różnicę między wytrawnym a półwytrawnym. Piłam łagodne wytrawne i chamskie pół~.
Nieopłacalne, ale właśnie - wino się otworzy, korek się wyjmie i...
UsuńWłaśnie co do oznaczeń to nawet jak oznaczają to niektórzy, że półwytrawne, inni, że półsłodkie. A producent pewnie sam nie wie i zostawił: "a radźcie sobie sami". Te mi się to nie podoba, bo przecież nie każdy jest znawcą wina. Szkoda.
Wydaje mi się, że to jak z czekoladą - czasem te 90 % wydają się równie łagodne co 70 %, 75 % potrafi być mocna, gorzko-kwaśna, a 70 % udawać marne 50 %. Łagodne wytrawne nie oznacza jednak słodkiego, prawda? Ja myślę o wytrawnych trochę jak o wiśniach - nawet realnie słodkawa nigdy nie będzie w pełni tylko i wyłącznie słodka. Wytrawne wino to samo. Zawsze będzie w nim specyficzna wytrawność. Półwytrawne to już mimo wytrawności także ze słodyczą albo może być chamsko-mocne, ale o słodkich nutach. Wyobraź sobie... słodziutką jagódkę zalaną wódą. xD