sobota, 8 sierpnia 2020

Zotter White Rum / Coconut / Pineapple ciemna kokosowa z nadzieniem ananasowo-kokosowym na bazie mleczka kokosowego i białej czekolady ananasowej z kawałkami ananasa, wiórkami kokosowymi i cytryną oraz rumowym kremem czekoladowym z warstwami czekolad: białej i mlecznej

Świetnie pamiętam swój jedyny większy zarzut odnośnie Zotter Pina Colada - za mało kakao w czekoladowym kremie mi było, ogólnie wolałabym więcej czekoladowości. Tabliczka jednak bardzo mi smakowała. Bardzo ucieszyła mnie więc zmiana, jaką wprowadzono. Gdy tylko zobaczyłam ciemniejszy, niebiały wierzch, zapragnęłam jej. Wprawdzie zwiększenie ilości cienkich warstewek (z jednej do dwóch różnych) nie podobało mi się, ale trudno.


Zotter White Rum / Coconut / Pineapple to ciemna kokosowa czekolada nadziewana ananasowo-kokosowym kremem (40%) na bazie mleczka kokosowego, czekolady białej ananasowej z kawałkami ananasa, wiórków kokosowych i cytryną oraz rumowym kremem (20%) na bazie ciemnej i mlecznej czekolady z wanilią oraz z cienkimi warstwami czekolad: białej kokosowej na górze oraz mlecznej na dole.

Gdy tylko rozchyliłam papierek, poczułam intensywną czekoladowo-ananasową mieszankę. Zbliżając się do wierzchu poczułam wyrazistą czekoladowość, której charakter podkreślił mocny, słodko-goryczkowaty rum. Czekoladowość była tu właśnie taka mocniejsza, choć... także znacząco kokosowa i waniliowo słodka. Wierz pachniał wyrazistym i soczystym ananasem. Owoc ten był słodki, rześki i egzotyczny. Po przełamaniu wszystko to nieco się przemieszało, a mleczko kokosowe wykorzystało okazję i wstrzeliło się.

Przy łamaniu tabliczkę odebrałam jako dość delikatną. Gruba warstwa czekolady wprawdzie była dość twarda, ale kremy już wyglądały na soczyste i maziste. Okazały się miękkie i wilgotne.
W ustach czekolada rozpływała się w umiarkowanym tempie. Gęstawa i początkowo oporna, potem rozpuszczała się nieco wodniście.
Warstwy czekolad pod, zarówno białą kokosową, jak i mleczną, wyszły w zasadzie integralnie z nią. (Nawet przy pomocy noża oddzielenie było prawie niemożliwe z racji cienkości - dosłownie zwijały się w czekoladową opiłkę). Biała była może oporniejsza i suchsza, mleczna zaś kremowo-tłustsza.
Nadzienie kokosowo-ananasowe cechowała tłustość mleczka kokosowego, gęstawość i wysoka soczystość. Rozpuszczało się, ujawniało lekką proszkowość, trochę zalepiało smugami i odsłaniało drobne, chrzęszczące kawałki (może włókna?) ananasa (nakręcające soczystość) oraz kawałki wiórków kokosowych. Te, chwilowo wręcz chrupkie, z ochotą upuszczały lekko soczystą tłustawość, po czym rzęziły. Wyszły raczej chrzęszcząco-miękko, ale nie memłały się (tak je podrobiono, że nawet przez myśl mi nie przeszło, by mogły przeszkadzać). Jedne od drugich właściwie były nie do odróżnienia (w ciemno nie wiem, czy powiedziałabym, że dodano też ananasa, czy po prostu czuję go z całego kremu.).
Krem czekoladowy również był raczej gęstawy niż gęsty; dość miękko-mazisty, ale już bardziej zwarty. Jego tłustość była konkretniejsza, idealnie gładka i bardziej czekoladowa, choć nie ciężka, a trochę śmietankowa.
Nadzienia znikały mniej więcej równocześnie (białe szybciej, ale zostawały z niego dodatki), mieszając się ze sobą. Świetnie się komponowały, uzupełniały i przełamywały. Dodatków w części kokosowo-ananasowej było dużo, jednak całościowo nie czułam się nimi zmęczona - dzięki drugiemu kremowi. Całość rozpuszczała się z ochotą, dość szybko.

W smaku czekolada okazała się słodka, nawet trochę za bardzo. Wydała mi się dość orzechowa, leciutko tylko goryczkowata, a bardziej neutralna. Był w niej posmak wanilii i mleczka kokosowego. Czekoladowość trochę podkreślała warstewka mlecznej. Kokosowa biała jeszcze podkręciła kokosa, ale dodała tez dziwną nutkę (kwasku i kartonowości?).

Na szczęście kokosowy motyw nadzienia, wyniesiony na mocno słodkiej i mlecznej fali, był żywszy. Już przegryzając się przez całość poczułam wyraźny smak mleczka kokosowego. Znalazło się na pierwszym planie, po czym nieco przesunęło się na bok. Szybko swoją obecność zgłosił również rum i ananas. Przez słodycz i kokosowo-roślinną mleczność najpierw lekko pudrowy, ale za sprawą kwasku cytryny, zaraz przybrał na soczystości. Egzotyka wybuchła niczym bomba, rozlewając się po całych ustach. Owoc wydawał się niemal świeży i zacnie słodki.

Silna słodycz już w połowie rozpływania się kęsa skumulowała się jako mniej owocowy motyw. Od razu czuć, że słodkiego rumu nie żałowano. Orzechowość czekolady została podkreślona goryczką, kakao na moment wzrosło, a moje gardło rozgrzał alkohol. Wraz ze słodyczą aż drapał przy niektórych kęsach. Wyraźnie poczułam rum, podkreślający czekoladowość i kokosa o orzechowym wydźwięku. Przez moment rum dominował, ale zaraz jakby wsiąkł w owocową soczystość i ogólną mleczność (nie tylko kokosową).

Gdy dodatki wyłaniały się z kremu, soczystość owoców zdecydowanie wyeksponowała kwaśniejsze. Cytryna i ananas podpięły się pod rum i mleczko kokosowe, co pasowało ale chwilami dodawało "echo dziwności". Cytryna wydawała mi się jakaś karykaturalna.

Wysysane wiórki wprawdzie i tego popularniejszego, wiórkowego kokosa wprowadzały, ale zza słodyczy i rumu wciąż w dużej mierze to mleczko pobrzmiewało.

Bliżej końca na pierwszy plan wyszła alkoholowość, kwasek cytryny i ananasa oraz słodycz ogólna, zbyt namieszana jak na mój gust. Wszystko to wciąż rysowało się na mleczku kokosowym.

Mimo to, w posmaku została przyjemna kakałkowa czekoladowość, orzechowość trochę rozmyta na wiele elementów i soczysty ananas. Mleczko i kokos w tym momencie znaczenie utraciły wpływy.

Całość wyszła bardzo smacznie. Była mocno czekoladowo-kakałkowa, choć z mocnym udziałem mleczkiem kokosowym. Ananas nie wyszedł napastliwie, ale podkreślił cudownie egzotyczny klimat. Rum, mimo że silny, nie zabił poszczególnych smaków. Słodycz jednak była bardzo silna i właśnie już na granicy tych smaków zabicia. Na brak kwasku jednak nie narzekam. Mimo że nie był za silny, myślę, że bez cytryny by się obyło (bo niezbyt pasowała).
Ta wersja jest więc bardziej czekoladowa, bardziej mleczkowo-kokosowa, ale i dziwnie słodko-kwaśniejsza. Mimo jednak tych kontrastów, znalazły się elementy tak to wygładzające (ananas, kokos, chyba też wbrew pozorom głównie alkohol - tłumiący skrajności), że wszystko w zasadzie grało.


ocena: 9/10
kupiłam: biokredens.pl
cena: 16 zł
kaloryczność: 514 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym do niej wrócić

Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, wiórki kokosowe, syrop ryżowy, mleko, ryżowy napój w proszku (ryż, olej słonecznikowy, sól), rum, suszony ananas, pełne mleko w proszku, mleczko kokosowe (kokos, woda, substancja zagęszczająca: guma guar), odtłuszczone mleko w proszku, koncentrat ananasowy, sproszkowany kokos (mleczko kokosowe, maltodekstryna), koncentrat soku cytrynowego, lecytyna sojowa, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier), sól, sproszkowana wanilia, lecytyna słonecznikowa

2 komentarze:

  1. Wygrałaś w konkursie na najdłuższy tytuł wpisu, gratuluję. Nagrodą jest dożywotni zapas Heidi.

    Już nazwa mnie kupiła. Potem zapach, konsystencja wnętrza... ach! Czekolady mogłyby być inne, niemniej tu i tak króluje nadzienie (chodzi tylko o konsyst, bo smaki git i wysoka słodycz też ok). Btw, ciekawe, że włókna ananasa chrzęszczą. Nigdy takich nie spotkałam. Całokształt baaardzo mój <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, długo jem, długo piszę tytuły.

      W owocach świeżych też nigdy na takie nie trafiłam. Suszonych nie jadam, a czekolad z ananasem wiele też nie jadłam. Tu dziwacznie chrzęściły, jakby były podsuszono-jakieś... Podprażone? Pojęcia nie mam.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.