sobota, 21 listopada 2020

Zotter Labooko Tanzania 75 % ciemna z Tanzanii

Porządnie kakaowych czekolad z Tanzanii może jadłam niewiele, jednak pamiętałam, jak boskie były. Dzisiaj przedstawianą odkładałam w czasie, bo... Miałam przeczucie, że to będzie coś.
Kakao do wytworzenia tej tabliczki Zotter zakupił z małych farm zrzeszenia Kokoa Kamili z terenu o tej samej nazwie, leżącego blisko parku narodowego. Brzmiało jak coś... dziewiczego, nienaruszonego przez cywilizację. Podobało mi się to i obstawiałam, że mimo iż wydaje mi się, że wiem czego spodziewać się po tym  regionie, ta tabliczka może mnie czymś zaskoczyć.

Zotter Labooko Tanzania 75 % to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao Amelonado i Criollo z Tanzanii; czas konszowania to 15 godzin.

Po rozchyleniu złotka, poczułam niby delikatną, ale jednocześnie esencjonalnie wyrazistą woń fistaszków i wiśni. Pierwsze wydały mi się lekko duszne, drugie zaś jako wino, łagodne i kwiatowe. Z czasem jednak zapach rozszedł się, nabrał mocy. Fistaszki "rozsypały się" na delikatne, lekko słodkawe, kojarzące się z masłem orzechowym oraz prażone i charakterne. Odnotowałam nawet ich słonawość, która z kolei w owocach podsyciła lekką kwaśność. Obok wiśni pojawiły się cytrusy.

Tabliczka o odcieniu niemal mlecznej w dotyku wydawała się tłusta, ale przy łamaniu zaskoczyła niecodzienną twardością. Trzaskała bardzo głośno, ujawniając pełny, zbito-ziarnisty przekrój.
W ustach potrzebowała krótkiej chwili, zanim zaczęła rozpływać się w sposób gęsty i kremowy, znacząco tłusty. Leniwie zalepiała usta, mięknąc i częściowo zachowując formę. Wszystko to trwało długo, ale na opór nie trafiłam. Kojarzyła mi się z idealnie gładkim, ciężkawym, ale nie przytłaczającym masłem orzechowym lub pastą... na bazie orzechów i awokado (?). Im bliżej końca, tym coraz bardziej ślisko-tłusta jak awokado czy masło się wydawała. I podobnie miękka, do czego jednak szło się przyzwyczaić

W smaku od początku czułam wyważoną gorzkawość. Najpierw były to fistaszki, jak się chwilę później okazało, prażone. Prażone mocno, może z goryczką przypraw (?), ale nie tylko.

Na tyły odeszły fistaszki trochę bardziej duszne i połączyły się z łagodną sugestią ziemi. Snuły się tam delikatne, kwiatowo-roślinne, nieco owocowe nuty, miękki, zielone mchy; podczas gdy ziemistość urządzała się bez pospiechu. Dzięki temu pobrzmiewała całą degustację.

W tym czasie na pierwszym planie rozbrzmiały fistaszki w całym orzechowym miksie (gorzkawe włoskie i pekany spoglądały ku ziemi, trafiając w niej na lekką ostrość). Prażone orzechy były jak ze Snickersa, a część weszła w strefę masłoorzechową. Smarowidło to wydało się trochę podsolone, trochę specyficznie słodkawe.

Od jego słodyczy odchodził karmelowy wątek. Pomyślałam o maślanym, delikatnym karmelu. Złocisty i ciągnący - dosłownie taki widziałam oczami wyobraźni! W pewnym momencie, jakoś w połowie rozpływania się kęsa, zrobiło się tłuszczowo-śmietankowo łagodnie, ale tylko chwilowo. Pikantniejsza nuta sugerowała jakiś bardziej melasowo-korzenny karmel.

Gorzkawość zaczęła kumulować lekką cierpkość, goryczkę. Ziemia zagrała wyraźniej. Wydobyła skądś skórki cytrusów, a w końcu słodkie cytrusy, jakby trochę związane z tym karmelem pomarańcze i... cytryny... Choć nie takie czysto cytrynowe, a przemieszane z kwaśnymi... śliwkami? Kwasek mniej więcej w połowie przełamał kompozycję. Ziemię zalała kwaśna cytryna i słodko-kwaśna, dojrzała wiśnia. Druga połowa rozpływania się kęsa należała do niej. Pomyślałam o wiśniach dojrzałych i słodkich, ale również kwaśnych, podchodzących pod czerwone wytrawne wino. Wydało mi się nieco przyprawione na ostro. Tu jednak znów nie było tak jednoznacznie, bo... czułam też kwitnące wiśnie, a więc pewną kwiatowość.

Drzewa bliżej końca znów zwróciły uwagę bardziej ku orzechom. Pod koniec były to jednak orzechy charakterniejsze, goryczkowate i zgrane z ziemią oraz soczyście-kwaskawymi owocami. Pomyślałam o miękkich śliwkach, winie i occie winnym balsamicznym, czymś pikantniejszym, może trochę goryczkowato-korzennym. Wszystko to jednak łagodziła maślano-karmelowa słodycz.

Po zjedzeniu w ustach został posmak wyrazistych orzechów, słodkiego masła orzechowego i maślanej słodyczy z pewnym przełamaniem... czy to goryczki, czy bardziej pikanterii ziemi i przypraw oraz taniną wina.

Całość rozkochała mnie w sobie od pierwszego kęsa. Masło orzechowe, ziemia, wiśnie i alkoholowo-korzenne sugestie przełożyły się na pełnię szczęścia. Dobrze, że cytrusowe nuty tchnęły soczystość, nie narzucały się. Podobnie z tłustością tej tabliczki - była, ta strukturalna nawet nieco za silna, ale przy tak intensywnym i odważnym, mocnym smaku da się na to przymknąć oko.

Ziemista i alkoholowo-owocowa (choć bardziej śliwkowa) była też Domori Morogoro Tanzania 70 %. Tam również czułam złocisty karmel, tylko u Domori słodycz ogólnie odegrała większą rolę. Nie była zbyt gorzka, a dymna, lesista - mroczna, ale nie tak charakternie uderzająca co Zotter. Pralus Tanzanie Forastero 75 % to z kolei pikantna fuzja przypraw piernikowych, wina, octu i masła orzechowego. Z owoców czułam w nim śliwki i jakieś łagodniejsze. Nie ukrywam, że kwaśno-gorzki, bardziej orzechowy niż owocowy, o lepszej konsystencji Pralus chyba smakował mi nieco bardziej, ale i tak Zotter dołączył do tego kochanego przeze mnie tanzańskiego duetu (Domori i Pralusa w sensie).


ocena: 10/10
kupiłam: biokredens.pl
cena: 16 zł
kaloryczność: 596 kcal / 100 g
czy znów kupię: tak

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

5 komentarzy:

  1. Fistaszki i wiśnie wydają mi się dziwnym zestawieniem. Jak, hmm.. marcepan i ogórek. Powiększenie palety gatunków, Snickers i pb to melodia miła memu sercu. Gdyby to do nich dołączyć karmel, nie zaś do cytrusów, byłoby milej. Wiśnia może być jako winne tło, ale nie sama wiśnia. Zresztą wiesz... jak zwykle gdybam. Nie mam pojęcia, co bym orzekła w rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdziwiłabyś się, jak niektóre dziwne połączenia mogą zacnie zagrać. To jednak w kwestii połączeń. Obstawiam, że raw bar w wariancie fistaszkowo-wiśniowym mógłby Ci posmakować, ale... Wiśnie w tej czekoladzie wydają się niezbyt Twoje, mimo że akurat one były słodkawe, bo dojrzałe. Z tym że... obok były cytrusy i ziemia, a to już chyba byłaby za duża kumulacja nie Twoich nut.

      Usuń
  2. Mam pytanie - jak sobie radzisz z odklejaniem "złotek" Zotterów od papierka? Klej, którym to jest sklejone jest straszny. Zawsze się boję, że złamię tabliczkę zanim ją zobaczę albo, że rozpuści się od nacisku koniecznego do bezpiecznego jej uwolnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie odklejam. Odcinam kawałek złotka-papierka malutkimi nożyczkami do paznokci, tak, by jego pasek (około centymetra) pozostał przy opakowaniu. Zgadzam się, że ten klej jest straszny, a mnie też zależy i na tabliczce, i na opakowaniu całym.

      Usuń
    2. Muszę tego spróbować przy następnej :D

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.