Przy Loacker Chocolate Cream wspomniałam, że miałam jeszcze jedną wafelkową czekoladę. To właśnie dzisiaj prezentowana. Mimo że nie przemawiają do mnie nazbyt waflowe czekolady, ta mnie ciekawiła, bo obstawiałam, że w pewnym stopniu może wyjść podobnie do jednego z moich ulubionych RS (za którymi ogólnie specjalnie nie przepadam) Kakao-Mousse i zarazem do jednego ulubionych z niegdyś batonów (KitKatów). Kusiła elementem przełamującym tłustość, więc jakoś tak... Kolejną motywacją była limitowana seria czekolad letnich 2020 - smaki wyglądały na ciekawe, ale najpierw chciałam sprawdzić, jak właściwie znoszę waflowe czekolady (bo jedna to była z kremem kokosowym i waflem).
Ritter Sport Waffel to mleczna czekolada nadziewana kakaowym kremem (28%) z kawałkami / płatkami ryżowymi (1,5%) oraz wafelkiem przełożonym nadzieniem kakaowym (11%).
Gdy tylko otworzyłam opakowanie, poczułam średnio intensywny, ale wyraźny zapach pełnego mleka, które mieszało się z pewną proszkowością i "kakałkiem". Nie było ani gorzką siekierą, ani dziecięco słodziutkim, a takim... po prostu jak z lekko "grzybowych" kremów kakaowych. Wafelek delikatnie sugerował swoją obecność dopiero po przełamaniu.
Już w dotyku tabliczka wydała mi się tłusta, jakby zaraz miała zacząć się lepić, ale wciąż dość konkretna. Nie gięła się. Przy łamaniu chrupała / trzaskała... czy może raczej trzeszczała za sprawą wafla. Dwie warstwy, które przełożono kremem były bowiem porządne i świeże. W przekroju wydały mi się zwarte, krem między nimi też, ale ewidentnie tłusty. Było go jednak mało, czego nie mogę powiedzieć o tym na wierzchu, wypełnionym chrupkami ryżowymi.
Gruba warstwa czekolady w ustach szybko miękła, po czym rozpływała się w sposób bardzo gęsty i zalepiający. Była tłusta, a krem pod nią... jeszcze tłustszy, choć w bardziej oleiście-mazistym kontekście. Zarówno czekolada, jak i nadzienie, cechowała lekka proszkowość (ta kremu bardziej pyliście-kakaowa). Krem spomiędzy płatów warstwowych wydał mi się najtłustszy. Dano go jednak na tyle mało, że w całości trudno go jakoś specjalnie opisać.
Wafle ratowały sytuację, bo wprowadzały chrupkość, suchawość. Okazały się zacnie wypieczone na krucho, jednak nie miały problemu z nasiąkaniem, mięknięciem i integracją z resztą. Mimo suchości / konkretu były bowiem dość napowietrzone.
Chrupki ryżowe też sobie delikatnie chrupały, mimo świeżej twardości. Nie przeszkadzały, choć wystąpiły w sowitej ilości.
Nawet bez noża z łatwością dało się to rozdzielać, ale w ustach (samo z siebie) zachowywało zacną spójność. Pod tym względem przypominała dawnego KitKata Chunky, którego można było obgryzać bez szkody dla smaku. Miękło to na gęstą, lepko-tłustą papkę, chrupało przy tym, co mimo iż nie dla mnie, niewątpliwie może się podobać.
W smaku, jak i w zapachu, czekolada uderzyła mnie pełnym, wyrazistym mlekiem i słodyczą. Lekko waniliowa, od początku nieco za silna, zacnie łączyła się z leciuteńkim wątkiem kakao, tworząc uroczy klimat.
W ten słodki urok nie wpisał się nasilający wraz z wyłanianiem się kremu, smak kakao. Płynęło jakby obok. Było proste, gorzkawo-cierpkie i pełne smaku. Przecinało słodycz, by następnie przemieszać się z nią. Krem także był słodki, ale nie do przesady. Kojarzył mi się lekko grzybowo, maślanie... było w nim coś tłuszczowo-obrzydliwawego, ale wciągającego. Natychmiast skojarzył mi się z moussem z RS Kakao-Mousse.
Jego kakaowy smak podkreślił mało słodki, średnio wypieczony, a więc delikatny wafelek, który poczułam już w połowie rozpływania się kęsa. Był pszeniczny, neutralny, że aż trochę kartonowy, ale wciąż świeży.
Krem między warstwami waflowymi wydał mi się słodszy i bardziej nijaki od tego z wierzchu. Wciąż kakaowy, ale już nijako-tłuszczowy, trochę tani. Na szczęście w całości zbyt wielkiej roli nie odegrał.
Przez większość czasu chrupki ryżowe też wydawały się żadne, ale gdy za nie się zabrałam (bliżej końca i na koniec), okazało się, iż oprócz kontynuowania lekko zbożowego wątku kopsnęły... słonawość. Wyraźną, przecinającą słodycz i podkreślającą ambitniejszy charakter. Uwypukliły tym samym kakaowy smak kremu "mousse'owego".
Już pod koniec rozpływania się kawałka słodycz trochę drapała w gardle, ale wcale nie było przeraźliwie słodko, a całkiem nieźle kakaowo. Czekolada nie "umleczniła" tego, ale osadziła w łagodniejszym, mlecznie-waniliowym tonie. Pomyślałam o kakaowych lodach czy deserze. Oczywiście z wafelkiem, bo był do końca wyczuwalny, mimo że nawet ciamkany na koniec, nie zdominował czekoladowo-kakaowego towarzystwa (i zachował chrupiący element).
Pozostałam z posmakiem słono-wafelkowym i mocno mleczno-czekoladowym. Kakaowe kremy były w tle, niestety wraz z posmakiem "kiepskości" (żadnym wyrazistym, ale jednak). Czułam tłuszcz na ustach, co mnie nieco odrzucało, ale także lekkie podsuszenie wywołane pyłkiem cierpkawego kakao i samymi chrupaczami.
Zdziwiłam się, że czekolada ta wyszła w sumie tak nieźle wyważona i wcale nie odebrałam jej bardzo źle, jak się obawiałam. Za słodka i za tłusta, na szczęście jednak zarówno przyjemnie mięknąca i chrupiąca; smakująca, czym miała. Ani zbyt "słodziaśna", ani gorzka... W sumie jak wafel bardzo dobrej jakości, więc i nie taka mocno plebejska. Bardzo poprawna.
Może i sama forma bardziej do mnie przemówiła niż czekolad Loacker, bo jednak wyszła jak czekolada, ale niestety wyłożyła się na jakości, tłustości i słodyczy.
ocena: 6/10
kupiłam: Allegro
cena: 5 zł
kaloryczność: 554 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, olej palmowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, odtłuszczone mleko w proszku, laktoza, mąka pszenna, odtłuszczone kakao, masło klarowane, olej kokosowy, ryż, syrop glukozowy, dekstroza, słodka serwatka w proszku, lecytyna sojowa, mąka sojowa, ekstrakt słodu jęczmiennego, sól, miazga z orzechów laskowych, zmielona wanilia Bourbon, przyprawy
Niby taka zwykła ale przez to podobieństwo do Kit Kata to chętnie bym ją spróbowała ^^
OdpowiedzUsuńI czuję, że mogłabyś być z efektu zadowolona.
UsuńKK w starym stylu brzmi dobrze. Wydaje mi się, że ja też odebrałam krem jako podobny do tego z tabliczki musowej. Chrupiący wafelek i bajeczna, choć cukrowa czekolada. Mnie całokształt wprawił w zachwyt. Tłuszcz w RS-ach jest git. Kiepskość? W żadnym razie. Zabawne, bo chrupek nie zapamiętałam.
OdpowiedzUsuńMoże nas okłamałaś, ale w recenzji napisałaś, że tak odebrałaś (aż teraz wróciłam). I zobacz, chrupek nie zapamiętałaś, a Cię zachwyciły, choć najpierw: "zatopiono chrupki ryżowe (po co? nie za dużo tego chrupadła?)."... No, ja po zjedzeniu, a Ty przed zjedzeniem mogłybyśmy się zgodzić, haha. :D
UsuńTłustość ich nadzień to przecież czysta olejo-margaryna... Ble, no nie dla mnie zupełnie.