wtorek, 17 listopada 2020

Ritter Sport Waffel mleczna z kremem kakaowym z chrypkami ryżowymi oraz wafelkiem przełożonym nadzieniem kakaowym

Przy Loacker Chocolate Cream wspomniałam, że miałam jeszcze jedną wafelkową czekoladę. To właśnie dzisiaj prezentowana. Mimo że nie przemawiają do mnie nazbyt waflowe czekolady, ta mnie ciekawiła, bo obstawiałam, że w pewnym stopniu może wyjść podobnie do jednego z moich ulubionych RS (za którymi ogólnie specjalnie nie przepadam) Kakao-Mousse i zarazem do jednego ulubionych z niegdyś batonów (KitKatów). Kusiła elementem przełamującym tłustość, więc jakoś tak... Kolejną motywacją była limitowana seria czekolad letnich 2020 - smaki wyglądały na ciekawe, ale najpierw chciałam sprawdzić, jak właściwie znoszę waflowe czekolady (bo jedna to była z kremem kokosowym i waflem).

Ritter Sport Waffel to mleczna czekolada nadziewana kakaowym kremem (28%) z kawałkami / płatkami ryżowymi (1,5%) oraz wafelkiem przełożonym nadzieniem kakaowym (11%).

Gdy tylko otworzyłam opakowanie, poczułam średnio intensywny, ale wyraźny zapach pełnego mleka, które mieszało się z pewną proszkowością i "kakałkiem". Nie było ani gorzką siekierą, ani dziecięco słodziutkim, a takim... po prostu jak z lekko "grzybowych" kremów kakaowych. Wafelek delikatnie sugerował swoją obecność dopiero po przełamaniu.

Już w dotyku tabliczka wydała mi się tłusta, jakby zaraz miała zacząć się lepić, ale wciąż dość konkretna. Nie gięła się. Przy łamaniu chrupała / trzaskała... czy może raczej trzeszczała za sprawą wafla. Dwie warstwy, które przełożono kremem były bowiem porządne i świeże. W przekroju wydały mi się zwarte, krem między nimi też, ale ewidentnie tłusty. Było go jednak mało, czego nie mogę powiedzieć o tym na wierzchu, wypełnionym chrupkami ryżowymi.
Gruba warstwa czekolady w ustach szybko miękła, po czym rozpływała się w sposób bardzo gęsty i zalepiający. Była tłusta, a krem pod nią... jeszcze tłustszy, choć w bardziej oleiście-mazistym kontekście. Zarówno czekolada, jak i nadzienie, cechowała lekka proszkowość (ta kremu bardziej pyliście-kakaowa). Krem spomiędzy płatów warstwowych wydał mi się najtłustszy. Dano go jednak na tyle mało, że w całości trudno go jakoś specjalnie opisać.
Wafle ratowały sytuację, bo wprowadzały chrupkość, suchawość. Okazały się zacnie wypieczone na krucho, jednak nie miały problemu z nasiąkaniem, mięknięciem i integracją z resztą. Mimo suchości / konkretu były bowiem dość napowietrzone.
Chrupki ryżowe też sobie delikatnie chrupały, mimo świeżej twardości. Nie przeszkadzały, choć wystąpiły w sowitej ilości.
Nawet bez noża z łatwością dało się to rozdzielać, ale w ustach (samo z siebie) zachowywało zacną spójność. Pod tym względem przypominała dawnego KitKata Chunky, którego można było obgryzać bez szkody dla smaku. Miękło to na gęstą, lepko-tłustą papkę, chrupało przy tym, co mimo iż nie dla mnie, niewątpliwie może się podobać.

W smaku, jak i w zapachu, czekolada uderzyła mnie pełnym, wyrazistym mlekiem i słodyczą. Lekko waniliowa, od początku nieco za silna, zacnie łączyła się z leciuteńkim wątkiem kakao, tworząc uroczy klimat.

W ten słodki urok nie wpisał się nasilający wraz z wyłanianiem się kremu, smak kakao. Płynęło jakby obok. Było proste, gorzkawo-cierpkie i pełne smaku. Przecinało słodycz, by następnie przemieszać się z nią. Krem także był słodki, ale nie do przesady. Kojarzył mi się lekko grzybowo, maślanie... było w nim coś tłuszczowo-obrzydliwawego, ale wciągającego. Natychmiast skojarzył mi się z moussem z RS Kakao-Mousse.

Jego kakaowy smak podkreślił mało słodki, średnio wypieczony, a więc delikatny wafelek, który poczułam już w połowie rozpływania się kęsa. Był pszeniczny, neutralny, że aż trochę kartonowy, ale wciąż świeży.

Krem między warstwami waflowymi wydał mi się słodszy i bardziej nijaki od tego z wierzchu. Wciąż kakaowy, ale już nijako-tłuszczowy, trochę tani. Na szczęście w całości zbyt wielkiej roli nie odegrał.

Przez większość czasu chrupki ryżowe też wydawały się żadne, ale gdy za nie się zabrałam (bliżej końca i na koniec), okazało się, iż oprócz kontynuowania lekko zbożowego wątku kopsnęły... słonawość. Wyraźną, przecinającą słodycz i podkreślającą ambitniejszy charakter. Uwypukliły tym samym kakaowy smak kremu "mousse'owego".

Już pod koniec rozpływania się kawałka słodycz trochę drapała w gardle, ale wcale nie było przeraźliwie słodko, a całkiem nieźle kakaowo. Czekolada nie "umleczniła" tego, ale osadziła w łagodniejszym, mlecznie-waniliowym tonie. Pomyślałam o kakaowych lodach czy deserze. Oczywiście z wafelkiem, bo był do końca wyczuwalny, mimo że nawet ciamkany na koniec, nie zdominował czekoladowo-kakaowego towarzystwa (i zachował chrupiący element).

Pozostałam z posmakiem słono-wafelkowym i mocno mleczno-czekoladowym. Kakaowe kremy były w tle, niestety wraz z posmakiem "kiepskości" (żadnym wyrazistym, ale jednak). Czułam tłuszcz na ustach, co mnie nieco odrzucało, ale także lekkie podsuszenie wywołane pyłkiem cierpkawego kakao i samymi chrupaczami.

Zdziwiłam się, że czekolada ta wyszła w sumie tak nieźle wyważona i wcale nie odebrałam jej bardzo źle, jak się obawiałam. Za słodka i za tłusta, na szczęście jednak zarówno przyjemnie mięknąca i chrupiąca; smakująca, czym miała. Ani zbyt "słodziaśna", ani gorzka... W sumie jak wafel bardzo dobrej jakości, więc i nie taka mocno plebejska. Bardzo poprawna.
Może i sama forma bardziej do mnie przemówiła niż czekolad Loacker, bo jednak wyszła jak czekolada, ale niestety wyłożyła się na jakości, tłustości i słodyczy.


ocena: 6/10
kupiłam: Allegro
cena: 5 zł
kaloryczność: 554 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, olej palmowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, odtłuszczone mleko w proszku, laktoza, mąka pszenna, odtłuszczone kakao, masło klarowane, olej kokosowy, ryż, syrop glukozowy, dekstroza, słodka serwatka w proszku, lecytyna sojowa, mąka sojowa, ekstrakt słodu jęczmiennego, sól, miazga z orzechów laskowych, zmielona wanilia Bourbon, przyprawy

4 komentarze:

  1. Niby taka zwykła ale przez to podobieństwo do Kit Kata to chętnie bym ją spróbowała ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I czuję, że mogłabyś być z efektu zadowolona.

      Usuń
  2. KK w starym stylu brzmi dobrze. Wydaje mi się, że ja też odebrałam krem jako podobny do tego z tabliczki musowej. Chrupiący wafelek i bajeczna, choć cukrowa czekolada. Mnie całokształt wprawił w zachwyt. Tłuszcz w RS-ach jest git. Kiepskość? W żadnym razie. Zabawne, bo chrupek nie zapamiętałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nas okłamałaś, ale w recenzji napisałaś, że tak odebrałaś (aż teraz wróciłam). I zobacz, chrupek nie zapamiętałaś, a Cię zachwyciły, choć najpierw: "zatopiono chrupki ryżowe (po co? nie za dużo tego chrupadła?)."... No, ja po zjedzeniu, a Ty przed zjedzeniem mogłybyśmy się zgodzić, haha. :D

      Tłustość ich nadzień to przecież czysta olejo-margaryna... Ble, no nie dla mnie zupełnie.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.