Fruition Chocolate Works Marañón Canyon Dark Milk 68% to ciemna mleczna czekolada o zawartości 68 % kakao Nacional z Peru z regionu kanionu Maranon.
Gdy tylko otworzyłam opakowanie, poczułam intensywny splot mleka, orzechów i soczystych owoców. Każdy z tych elementów rozchodził się na kolejne, zachowując spójność, co wyszło niezwykle obrazowo. Oto na mleczną bułeczkę nałożono grubą warstwę lepkiego twarogu, by następnie polać ją naturalnym syropem malinowym i / lub dodać na nią łychę konfitury cytrusowej, raczej pomarańczowej. Wydaje mi się, że obok były też słodziutkie mandarynki. A może... może to jakiś sok pomarańczowy postawiony w szklance obok? Na pewno do zapicia tego wszystkiego stała szklanka z kefirem. Chłodny kefir w ciepły dzień... śniadanie w ogrodzie pełnym kwiatów - to było to! Orzechy z kolei przypominały o kakao, wprowadziły motyw czystej ziemi, poczucie wykwintnej gorzkawości.
Kawałek, gdy zaczął się rozpływać, był twardo-gładki, jednak zaraz rozkręcała się tłusta kremowość. Czekolada okazała się bardzo gęsta i aksamitna; tak gładka... jak chyba żadna dotąd jedzona przeze mnie. Zalepiała na bardzo długo, przy czym rozrzedzała się, pod koniec do złudzenia przypominając mleko. Przełknięcie ostatniego "łyka" przypominało łyk mleka - osłupiałam.
Już wgryzając się poczułam kefir i twaróg. Po ustach rozlał się ocean mleka, łagodnego i naturalnego, ale niosącego też rześkość... Niczym chłodne pite w ciepły dzień... Lub raczej nabiał inny. Prędko swoją mocną pozycję zaznaczył kefir, jogurt i twaróg. Ich kwaskawość wydała mi się lekko soczysta - to "nabiałowo" wilgotne twory, acz wciąż to mleko dominowało.
Mimo całej tej gorzkości, bułeczka wciąż odpowiadała za pewną delikatność. Mleczna, może mleczno-maślana... a może i masłem posmarowana? Wraz z gorzkością orzechy i ziemia odebrały jej i karmelowi palono-przypieczony motyw. W pewnej chwili w ustach bardzo wyraźnie rozbrzmiało maślane toffi. Przez moment było smakiem numer jeden.
W drugiej połowie rozpływania się kęsa na mleczną bułeczkę z twarogiem i orzechami ktoś chlapnął łyżkę dżemu, z cytrynowo-kwaśną nutą. Ale czy na pewno tego wspominanego wcześniej goryczkowato-pomarańczowego? Poczułam przecież... owoce czerwone, podkreślone ziemią, przez co pomyślałam o syropie malinowym, który wpisał się w lekkość otoczenia - oto nagle zwróciłam uwagę, że "to śniadanie ma miejsce" w ogrodzie pełnym lekkich, zwiewnych wiosennych kwiatów. Kwiaty i pierwsze sezonowe owoce (w tym jeżyny?) porastały ziemię w dalszej części ogrodu. Nagle kwiaty wydały się jednym z istotniejszych motywów.
Syrop malinowy popłynął, dosładzając kompozycję, jednak... coś poważniejszego tu czułam. Nagle zaskoczyło: wyrazisty, lekko kwaskawo-cierpki dżem wiśniowy, a jak! Z całymi, jędrnymi owocami, dość palony. Świetnie połączył się z twarogiem i prażono-palonymi orzechami.
Bliżej końca kwaskawość owoców i nabiału rosła. Mleczna toń wraz z gorzkawymi orzechami utworzyła bazę, którą lekko tylko udekorowała ziemia i słodycz toffi.
W posmaku pozostała właśnie słodycz toffi, niejednoznaczna soczystość owoców oraz kwaśność cytryn i nabiału. Cytrusy mieszały się z ziemią. Posmak ziemi mieszał się z orzechami, był niejednoznaczny, ale gorzkawy na pewno. Uprzyjemniła go lekkość kwiatów, świezość i wilgoć.
Czekolada ta zszokowała mnie aż kilka razy: konsystencją, smakiem (nutami i pysznością) i obrazowością. Otóż nigdy nie trafiłam na tak zdumiewającą gładkość, a obraz? Toż bułeczki z twarogiem i dżemem to moje dzieciństwo! Wiosna radosna! Dosłownie definicja toffi, ale bez przesłodzenia, a nawet z zacną gorzkawością... Wśród mnóstwa orzechów (włoskich i prażonych fistaszków) oraz kwiatów... toż to cuda! Trochę ziemi, a owoce mimo iż niejednoznaczne, to zacne (wiśnio-maliny i cytrusy). Nabiał wielopłaszczyznowy, bo zarówno płynący z czekolady (kwaśniejszy), jak i mleko... które właśnie nawet w konsystencji wyszło dosłownie tak, jakbym je piła.
Smak zaskoczył mnie czymś jeszcze - otóż był niczym mleczna wersja Fruition Madagascar Sambirano Dark 74 %, tylko że np. mniej wiśniowa, nie drzewna, a orzechowa. Niemniej, jedząc kilka razy sprawdzałam, czy ta mleczna na pewno jest z Peru. I cóż... nie da się ukryć, że inne stamtąd przypomina, np. likierowo-orzechową, tłusto-mleczną i kojarzącą się z Werther's Original Meiji 55 % Brilliant Milk. Fruition jednak dołożyła do jej nut sporo owoców (np. syrop malinowy w miejsce likieru?). Tak jakby te... z Georgia Ramon Maranon Peru 70 % (też bardzo palono-orzechowej), wkomponowała w mleko? O ile GR była dość ziołowa, tak Fruition to cudne kwiaty.
Intrygujące zjawisko w tabliczce.
ocena: 10/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 37,36 zł (za 60 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: chciałabym (ale nie w tej cenie)
Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy
Nigdy nie jadłam konfitury cytrusowej. Chyba tylko dżem pomarańczowy (i był super, zwłaszcza Stovitu). Maliny - ughr. Kefir pasuje (głównie) do ziemniaków i koperku. Nad mandarynkami ostatnio dumałam w Biedrze, ale doszłam do wniosku, że i tak ich nie zjem, więc bez sensu kupować. Bułeczki mleczne zawsze jadłam same. Pasują mi do masełka i twarogu, więc tu okej. (Do konfitur i dżemu tyż). Co prawda nie jestem pewna cytrusów, ale tak poza tym tabliczka zdaje się całkiem wporzo.
OdpowiedzUsuńTeż nigdy nie jadłam konfitury cytrusowej. Nie wiem, czy w ogóle kiedykolwiek jadłam prawdziwą konfiturę. Mama zawsze miała hopla na punkcie zawartości owoców w takich rzeczach, więc były dżemy (?). Świadoma ja z kolei sięgam tylko po dżemy 100 % owoców. Konfiturę wyobrażam sobie i lubię to słowo, wyobrażenia o niej. Konfitura to ponoć słodki dżem, który jest nieco aż jakby palony. Umiem to sobie wyobrazić.
UsuńZiemniaki fu. Ja kefir głównie spożywam sam ("piję" to chyba nadużycie, bo go łyżeczkuję).
A ja jadłam ostatnio mandarynki! Mama miała mnie dość i tego mojego sterczenia przy nich w sklepach i raz zrobiła mi niespodziankę, przynosząc mi na talerzyku obrane. <3 Odwdzięczyła mi się tak za to, że kupiłam jej Lindta Kirsch, którego pokochała.
Bułeczki mleczne rzeczywiście najlepiej na logikę same, ewentualnie w towarzystwie mleka, ale i właśnie z twarogiem fajnie. Parę razy w dzieciństwie jadłam je z twarogiem i miodem. Masło mi do niczego nie pasuje, haha.
Słodziutkich cytrusów nie jesteś pewna?! Źle wyobrażasz sobie moją recenzję. Pomyśl o rozłożonym w czasie jedzeniu tych bułeczek... siedzeniu na tarasie, zjedzeniu jakiejś mandarynki... jedzeniu bułeczek w momencie gdy tylko z pobliża dobiega Cię zapach soku. Nie pchaj mi tej bułeczki z nabiałem, konfitury Z ZAPACHU i słodkich pomarańczy / mandarynek na raz do ust! :P
Jest cudowna, czekam na recenzję tej z burbonem, niezwykle ciekawa mleczna.
OdpowiedzUsuńJeszcze nawet jej nie jadłam, ale do końca roku na pewno to zrobię!
Usuń