Alkoholowe słodycze lubię tylko te dobrze wykonane, przy czym moje "dobrze" rozumiem przez odpowiednie dla mnie proporcje. A z tymi mam tak, że chodzi mi o to, by alkohol był wyczuwalny, ale by niczego nie zagłuszał. Do kawowych z kolei ogólnie zrobiłam się bardzo sceptyczna. Lodów kawowych chyba po prostu nie lubię (wniosek po 5-składnikowych kawowych Marletto), bo jakoś kawa z mlekiem nie łączy się dobrze w moim postrzeganiu. To, że pojawiają się u mnie te lody jest więc... dziwne. W sklepie jednak musiałam podjąć szybką decyzję, ponieważ trafiłam na oba smaki tych po jednym pudełku, a jakiś człowiek też się wokół nich kręcił i skład czytał. Wykorzystałam więc okazję, gdy na chwilę je odłożył i wzięłam. Przy kasie mówiłam sobie, że po prostu czekoladowe będą moje, a kawowe Mamy (nie wiem, czy bardziej kocha słodycze kawowe, czy alkoholowe), ale... bloggerska ciekawość jak zwykle wygrała. Przy przepisywaniu opisów (z niemieckiego oryginału na opakowaniu) tych lodów pojawiły się kolejne wątpliwości - a może nie podchodzą mi po prostu czyste kawowe? A takie z wieloma ciekawostkami odbiorę lepiej? I doszedł kolejny aspekt: słodyczowych śmietników (gdzie jest za dużo wszystkiego) też nie lubię. Dobrze, że przynajmniej ciekawe rzeczy lubię.
Bailey's Coffee Delight Ice Cream with the Taste of Bailey's to śmietankowe lody "z preparatem o smaku likierowym (4%) i śmietankowe lody z sosem kawowym (10%) i wiórkami prażonej kawy (1,5%)". Opakowanie zawiera 500 ml / 400 g.
Po otwarciu zapach był delikatny, ale niewątpliwie czuć zarówno kawę, nutkę likieru i śmietankową bazę. Z czasem nasiliła się kawa i prosta alkoholowość. Już nie byłam taka pewna, czy to konkretnie słodki likier kawowy; to raczej mieszanka spirytusu i słodkiej kawy.
Gęsta masa lodowa była wprawdzie kremowa i tłusta jak to nierozwodnione lody na śmietance, ale jednocześnie miękka i współpracująca przy "wiosłowaniu" łyżką / łyżeczką. Wydała mi się... puszysto-spulchniona, miejscami bardziej, a miejscami gęstsza i jakby topiąca się z lekkim opóźnieniem. Był lekki podział na część białą i beżową (nie np. pół na pół, a "w cętki bez ładu i składu"), jednak szybko mieszały się ze sobą. Obstawiam, że średnio przemieszali po prostu ten preparat z lodami śmietankowymi, stąd taki efekt.
Gdy przyszło do jedzenia, ta tłustość bitej śmietanki natychmiast zatłuszczała usta, męcząc tym samym. Mimo że nie ciężkie, lody wyszły o wiele za tłusto.
Sosu dali średnią ilość. Początkowo wydał mi się gęsto-żelowy, ale szybko wykazywał wodnistość, topiąc się. Był minimalnie zagęszczony i gładki.
Zaskoczyło mnie jednak, jak dużo było wiórków i kawałeczków ziaren kawy. Mam do nich mieszane uczucia (mieszane, gdy tłumaczę sobie "logikę producenta", ale bardziej negatywne patrząc mocno subiektywnie), bo początkowo większość była chrupko-miękkawa jak orzechy, ale z czasem dziwnie wilgotniejąca. Kawowe fusy robiły się... niby miękkawe, a twardawe. Taki względnie twardawy dodatek w puszystych lodach odstawał i przeszkadzał.
Sama masa lodowa wyszła wyraźnie śmietankowo-tłusto ("tłusto w smaku") i delikatnie słodko. Fragmenty ewidentnie białe wyszły trochę mdławo, acz trochę nasiąkły kawowo-alkoholowym posmakiem. Nie było wielkiej różnicy między masą (masami?) lodową. Chwilami czułam po prostu jakby "lody łagodniejsze, a chwilami lody wyrazistsze".
Ta część beżowa, w którą wmieszali preparat*, już wyraźniej jakby mleczną kawą smakowała, ale to nie wszystko. Pobrzmiewała sztucznie, w pierwszej chwili likierowo, ale bez alkoholu, a dopiero z czasem bardziej autentycznie słodko likierowo. Nie był to jednak mocny, czysto kawowy likier, a taki niedoprecyzowany. W masie trafiłam na beżowe, gęste grudki, które podkreśliły trochę smak sztucznego, słodko-kawowego likieru*.
Ogółem baza lodowa wyszła dość mdławo i nie pomógł nawet fakt, że słodycz znalazła się na przyjemnie niskim poziomie.
Dodatkowo obniżył ją sos, którym cała masa była przepleciona, choć... nierównomiernie. Nie wydaje mi się, by było go specjalnie dużo, ale wystarczyło, by poczuć jego smak. Był... niczym esencjonalne, gorzkie espresso. Niestety jednak z cukrem i o likierowo-sztucznym posmaku. Doszukałam się w nim też smakowej wodnistości.
Kawałki kawy mocno podkreślały kawowy smak, dając gorzko kawowe pstryczki. W większości okazały się zaskakująco intensywnie palono-gorzkie, niektóre jednak (te mniejsze) wydawały się wyprane ze smaku. Gdy gryzłam je szybciej, a nie dopiero gdy zagarnięta łyżeczka masy rozpłynęła się w ustach, też (przez zmrożenie) nikły. Na szczęście jednak nie były kwaśne. Zostające przy zębach niestety przełożyły się na to, że po zjedzeniu jakiejś tam ich części, sama masa lodowa wydawała się jeszcze bardziej nijaka.
Po zjedzeniu pozostał posmak lodów śmietankowych i likierowo-kawowej sztuczności, jak również posmak samych fuso-ziaren kawy.
Całość wyszła więc jak... strasznie tłusta i delikatna w smaku śmietanka ze sztucznnym likierem i epizodycznym posmakiem gorzkiej kawy. Nie było za słodko, ale... delikatnie, mimo mocnego smaku i kawy, i jednak wyczuwalnego alkoholu. I znów: nie chodzi tu o alkoholowe uderzenie, a o smak, posmak. W tym niestety było sztuczne echo (jakby nie mogli dać po prostu likieru... a tak pewnie aromat likieru + spirytus).
Lody uważam za... generalnie znośne jakościowo, ale dziwnie skonstruowane, że smakowo nic fajnego w nich nie znalazłam. Tak łagodna, śmietankowa baza z posmakiem kawy i gorzko-wodnisty sos, gorzkie kawałki fuso-kawy wyszły zbyt kontrastowo. Odstawały, nie było pewnej spójności. Likier z kolei... wyszedł dziwnie sztucznie. Było mało tego smaku, choć alkohol niewątpliwie czuć; alkoholem-likierem jednak to nie uderzyło i... stąd może taki efekt? Z czasem drobinki kawy wydawały się coraz bardziej rozmiękłe, przez co też denerwowały.
Liczyłam, że przypominać będą lody Jacobs Latte Macchiato, ale nie. W tych za bardzo narzucał się pseudolikierowy motyw i niska kawowość samej masy, a najeżenie fusami (wolałabym, by zrobili np. masę kawową, dodali kawę rozpuszczalną czy coś).
Zjadłam trochę pod recenzję, bo ogół mocno mi nie pasował. Większość powędrowała do Mamy. Mimo że nie złe, to nudzące i męczące. Najpierw myślałam, że może wydziwiam, bo mam problem z tłustymi rzeczami, kawowe i alkoholowe rzeczy rzadko mnie satysfakcjonują, no, ale... Okazało się, że nie tylko ja miałam z nimi tu problem.
Mama kocha słodycze kawowe i likierowe, a te lody... jej nie smakowały. Uznała je za strasznie tłuste, "w smaku jakieś nijakie, czyste lody... Tylko ten sos kawowy dobry. Ale z kolei te ziarna kawy, tak? Nie wiadomo, co z nimi robić, czy łykać, czy wypluwać, bo gryźć niefajnie. Likier miałam czuć? No, na koniec może tak został, ale i ten straszny tłuszcz na ustach aż." Niestety, lodami nakarmiłyśmy kibel... Tak... pominęły pewien etap w życiu produktów spożywczych.
*Z opisu wynika, że same lody nie są kawowe, ale w smaku takie się wydawały - mogli dodać różne aromaty, albo... przesiąkły od sosu?
Wprawdzie też potem doczytałam, że Bailey's to likier na bazie śmietanki, ale... nie czarujmy się, że widząc to logo, liczymy głównie na śmietankę - a i ona fajnie w tych lodach nie wyszła (to tak, jak można lubić bitą śmietankę w deserach z nią, ale niekoniecznie kupuje się tą wyciskaną w sprayu, by jeść ją na śniadanie, obiad i kolację).
ocena: 4/10
kupiłam: Lidl
cena: 14,99 zł / 500 ml
kaloryczność: 255 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: 37 % bita śmietanka, odtłuszczone mleko, cukier, woda, żółtko jaja, odtłuszczone mleko w proszku, wiórki prażonej kawy, syrop glukozowy, płynny ekstrakt kawy, 0,4% alkohol etylowy, syrop cukru cukru skarmelizowanego, białka mleka, emulgator: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych; skrobia modyfikowana, stabilizatory: mączka chleba świętojanskiego, guma guar; regulator kwasowości, cytryniany sodu, wodorotlenek sodu; barwnik: karmel siarczynowy; aromaty
Kawa z mlekiem nie łączy Ci się ogólnie czy w lodach? Dla mnie łączy się fajnie tak czy siak, po prostu na co dzień preferuję czystą. // Zapach - rewe. Do konsystencji i smaku nie umiem się odnieść, bo o ile mniej więcej potrafię porównać nasze preferencje słodyczowe, o tyle lody stanowią zagadeczkę. Wydają mi się przyjemne, no ale to wydawanko.
OdpowiedzUsuńWybacz, ale Twoje pytanie jest aż... jak to w lodach nie? Co za paskudztwo by było np. z wody / margaryny nazwanego "lodami"?
UsuńOgólnie mi się nie łączy. Mleko do kawy pasuje w moim odczuciu jak słona skwarka do truskawkowo-bezowego tortu.
W słodyczach, lodach tak na logikę ogólnie to mleczne warianty kaw jeszcze uważam za takie, co to mogą zagrać, z tym że nie są czymś dla mnie.
Ej, bita śmietanka może być ok, dopóki jest bitą... W lodach? Efekt gorszy od jakiejś oklapłej, wymieszanej z dolną częścią budyniową, gdzie popuściła swoją śmietankowo-oleistą tłustość (tak to sobie wyobrażam).
A ja się z tym opisem nie zgodzę. Ja lubię kawę z mlekiem i nie smakuje mi jak słone skwarki z truskawkowo - bezowym tortem. Nigdy by mi na myśl nie wpadło, żeby jeść słone skwarki z takim tortem (nawet w ciąży), żeby wiedzieć jaki to ma smak i tak się zastanawiam, jakie to musiały być skwarki, żeby się kojarzyły z kawą lub mlekiem. A lody bardzo dobre i to nie tylko moja opinia :)
OdpowiedzUsuńA kto powiedział, że kawa z mlekiem smakuje mi jak słone skwarki z truskawkowo-bezowym tortem? Czy ja napisałam w ogóle, że taki jadłam? I dlaczego skwarki miałyby kojarzyć się z kawą lub mlekiem? Zakładam, że odnosisz się do mojego komentarza, nie zaś opisu-recenzji, jak smakowały lody.
UsuńPrzykro mi, że ażeby zrozumieć jego treść, trzeba przeczytać ze zrozumieniem. Znasz powiedzenie "pasuje jak świni siodło"? Myślisz, że każdy, kto go używa, próbował kiedyś siodłać świnię? Tak się mówi, podobnie jak ja wymyśliłam połączenie rzeczy, które zupełnie do siebie nie pasują, których za nic bym nie tknęła - czyli właśnie tort, skwarki itd. "Pasuje w moim odczuciu jak...".
"Nie tylko moja opinia" nie jest argumentem merytorycznym. Moja opinia jest taka, że są bardzo złe.
PS Nie rozumiem też Twojego "nawet w ciąży". Ciąża usprawiedliwiałaby w Twoim postrzeganiu jedzenia takiego dziadostwa? Według mnie wtedy się jeszcze bardziej powinno dbać o zdrowsze odżywianie, a nie robienie z siebie śmietnika.
Usuń