sobota, 9 stycznia 2021

Naive Imperial Stout Noble Beer Chocolate ciemna mleczna 62 % z Boliwii z piwem

Ciemna czekolada z ciemnym, leżakowanym w beczce po koniaku piwem gatunku Imperial Stout - czekoladnik z Chocolate Naive nazywa ją ukoronowaniem jego kariery, bo wcześniej sądził, że stworzył już wszystko, o czym marzył. Wyznaczył sobie więc cel stworzenia czegoś... "jeszcze bardziej najlepszego". Z tego, co wyczytałam, to historia tworzenia tej czekolady jest dość skomplikowana. Dopracowanie jej zajęło 2 lata. Otóż słód na dodane piwo został starannie wybrany, leżakowało to w dębowych beczkach po bourbonie, no i... w końcu Domantas Uzpalis był zadowolony z efektu na tyle, że nazwał tę tabliczką alfą i omegą piwnej czekolady.
Czytałam, że ludziom pasuje jej degustacja z whisky lub piwem, jednak mnie taka perspektywa brzydzi. Nie wyobrażam sobie tak samo degustacji czekolady z kawą, herbatą, winem - nie i koniec. Mimo to, piwne czekolady raczej mi się podobają. Słód, jaki w Smoky Joe 70 % zaserwowała Manufaktura Czekolady był genialny, ale już Bean Geeks Beer Geek Crunch to jakaś porażka. Fajne za to były nadziewane Zottera Strong Beer czy stylizacja Vosges Smoke & Stout Caramel. Po Naive... nie wiedziałam, czego się spodziewać. Wiedziałam jedynie, że tabliczki z dodatkami w ich wykonaniu zawsze są przepyszne, że zazwyczaj mielą dodatki i mieszają je spójnie z miazgą. Jak to miało wyjść w przypadku stoutu? Wlali piwo-piwo czy słód albo... no, nie wiedziałam po prostu. Mało tego! Dopiero dzień przed degustacją odkryłam, że to w sumie (chociaż trochę) mleczna czekolada. No, i chyba dobrze wiedzieć, że kakao od kooperatywy El Ceibo.

Naive Imperial Stout Noble Beer Chocolate to ciemna mleczna czekolada o zawartości 62 % kakao z Boliwii z piwem Stout (ciemne górnej fermentacji).

Wkładka, jaką znalazłam wewnątrz trochę mnie zskoczyła. Bardzo ładnie się to wszystko prezentowało, mimo że nie podoba mi się kształt tabliczki - jakiś klekso-placek.

Gdy tylko otworzyłam opakowanie poczułam się, jakbym wąchała wysokiej jakości czekoladowe pierniki w czekoladzie z soczystym wiśniowym dżemem czy marmoladą. Niewątpliwie cechowała ją słodycz, ale także pikanteria chili z kolei znowu podkręcająca soczystość. W jej tle przewijała się pewna alkoholowość.
Całkiem wyraźny był także zbożowy, nieco wytrawniejszy wątek. W pierwszej chwili pomyślałam o kukurydzianych chipsach tortilla z odrobiną soli, a potem ogólnie o czymś chrupiąco-kukurydzianym. W trakcie degustacji, przy słodszych etapach, myślałam o corn flaksach. Było w tym coś mleczno-maślanego, łagodzącego, ale też wytrawnego i słodowo-podwędzonego.

Bardzo ciemnej tabliczki nigdy nie posądziłabym o bycie mleczną, ale już o suchą proszkowość owszem. Tak się przedstawiała w dotyku. Przy łamaniu zaś jako twarda i zarazem krucha, przy czym trzaskała bardzo głośno.
W ustach rozpływała się powoli, ale bardzo chętnie. Była esencjonalnie miękko-gęsta i bardzo soczysta. Odczuwalna tłustość kryła się w tej soczystości i w lekkiej aksamitnej proszkowości.

Gdy tylko kawałek trafił do ust, rozeszła się po nich pikanteria chili i pieczono-prażony motyw.

Tym drugim błyskawicznie zajęła się nie za silna, a głęboka słodycz. Naniosła na niego niemal palono-maślany karmel na stałe zespojony z goryczką kakao. Natychmiast pomyślałam o czekoladowych kremach w nadziewanych czekoladach Zottera z alkoholem. To były one: maślano-nasączone, z charakterniejszą nutą alkoholu i przypraw, obłędnie czekoladowe mousse'y / ganasze / kremy... i czekoladowe pierniki w czekoladzie / polewie. To była nuta wiodąca, a jakże. Wokół niej tańczyła słodko-ostra korzenność. A za nią... czyżby jakaś nieuchwytna kawa?

Mniej więcej w połowie dołączyła do tego goryczka bardziej ogólna, przez co rozumiem taką... bardziej naturalną. "Jakiś mocny alkohol dodany do wspomnianego czekoladowego kremu" mogłam już nazwać ciemnym piwem, przy którym wystąpiła nuta orzechowo-zbożowa. Znów mignęło mi skojarzenie z grysem kukurydzianym i słonawymi chipsami tortilla. Te mieszały się także z motywem orzechów (laskowych?). Piwo jednak zaskoczyło mnie, jak delikatnie wyszło. Trzymało się z dala od pierwszego planu, co jednak przy większych kęsach lub częściach, gdzie tabliczka była grubsza, mu się nie udało.

W tle za piwem zaznaczyły się cytryny: skąpo kwaśne, a bardziej goryczkowato-skórkowe. Może nawet suszone? A jednocześnie niewątpliwie soczyste. To sprowadzało myśli do słodko-kwaśnej wiśni i wiśni w alkoholu. Do głowy przyszło mi czerwone wino. Wino czerwone... raczej słodkie i korzenne. Słodycz wyszła na pierwszy plan, ale wcale się tam nie rządziła, ponieważ dołączyła do czegoś bardziej goryczkowato-zbożowego. Dało to upust ostrości. Chili chwilowo nieco przypiekło.

Wraz ze zbożowo-orzechowymi nutami chili wtopiło się ogólnie w przyprawy korzenne, a owoce podniosły swą słodycz za sprawą palonego karmelu. Znów wyraźnie czułam zbożowe klimaty. Myślałam o płatkach kukurydzianych... podsłodzonych, złagodzonych mleczną nutą... A jednak podkreślonych prażeniem i goryczką. Pod koniec wszystko to zrobiło się "rozmiękłe", torfowe i "neutralnie-naturalniejsze". Miękkie niczym korzenne pierniczki z marmoladą? (Nie wiem, skąd przy smaku wydźwięk konkretnie miękkiego jedzenia, ale o innym nie dawał mi myśleć.)

Delikatna gorzkość na końcówce osiadła w bardziej maślano-mlecznych klimatach, a jednocześnie... nie dające spokoju alkoholowe wiśnie wyprosiły od niej alkohol. Czekoladowe pierniki w polewie z zapachu i początku przejęły te wiśnie, wraz z alkoholem (ale właśnie osłabiając go). Podkreślała je (wiśnie) drobna goryczka i cierpkość, ale zaraz schowały się.
Poczułam piwo dosłownie w chwili znikania kęsa. To było... jak łyk piwa w temperaturze leciutko chłodnej, takiego niezbyt mocnego, ale wyrazistego. Stout? O tak.

Po wszystkim pozostał posmak piwa nawet z takim podbąbelkowanym smakowym efektem (nie umiem lepiej wyjaśnić), pierników czekoladowych nadzianych wiśniami, wiśni w alkoholu i soczystość... owocowo-alkoholowa, złożona i nie za mocna. Wszystko to podszyte było goryczką zbożową i skórkowocytrusową oraz drobną ostrością chili.

Całość wyszła bardzo ciekawie i smacznie... Na tyle harmonijnie, że dałabym się oszukać, że to ciemna o takich nutach alkoholowych i trochę "domlecznionych". Alkohol jednak... wcale tak mocno piwnie tu nie wyszedł. Końcówka wprawdzie była piwem w tabliczce, ale ogółem kojarzyła mi się raczej z winem i chrupkami kukurydzianymi. Duet wiśni i chili kocham, a wszelkie zbożowości też bardzo mi odpowiadały, a już zupełnie kupił mnie smak nadziewanych czekoladowo-alkoholowych Zotterów w formie nienadziewanej. Podkreślam jednak, że wcale nie konkretnie z Zotter Strong Beer, a ogólnie.


ocena: 9/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 37,99 zł (za 57g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 646 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: kakao, cukier, masło kakaowe, pełne mleko w proszku, piwo Imperial Stout (słód, chmiel, jęczmień)

2 komentarze:

  1. Ranyyy, zapach! <3 Tylko chili do śmieci. Konsystencja ani zła, ani dobra. Znośna raczej się wydaje. "Gdy tylko kawałek trafił do ust, rozeszła się po nich pikanteria chili" - no i pobalowałyśmy :') Całość wina, mleczności, maślaności, piernikowości, a nawet intrygującej piwności wykasował paprykowy szatan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem, jak można w niczym nie lubić chili! Wiem, że można, ale... W niektórych połączeniach naprawdę wypada zacnie. W innych z kolei i ja nie chciałabym go za nic poczuć, ale no ej! Do żadnych śmieci, tylko do mnie. <3

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.