czwartek, 21 stycznia 2021

Perugina Dark Chocolate 70 % Premium ciemna

Kiedy przez pandemię moja uczelnia przeszła na zdalny tryb nauczania, trochę pozmieniały mi się "dni bardziej degustacyjne" i "zwyklejsze". Wcześniej "zwyklejsze" były dniami jedzenia czekolady na uczelni lub po powrocie z niej, kiedy to dopuszczałam tabliczki "mniej ambitne", a więc z dodatkami, słodsze itp. Siedząc jednak w domu... miałam ochotę tylko na dobre czyste ciemne, bo miałam jak przeznaczyć im odpowiednią ilość czasu, jak lubię. Co gorsza, zrobiłam się bardziej wymagająca i odkryłam, że coraz trudniej znaleźć zwykłe, tańsze czekolady, które w pełni by mnie satysfakcjonowały. Te ogólnodostępne ciągle trafiały się a to zapchane tłuszczem, odtłuszczonym kakao, cukrem lub z jakimikolwiek wadami. Kupując dzisiaj przedstawianą nie próbowałam jednak jej jakkolwiek zaklasyfikować, a po prostu chciałam spróbować marki zupełnie mi nieznanej. Dopiero w domu ustaliłam, że "to coś od Baci". Wprawdzie tych czekoladek nie jadłam, ale z internetowego widzenia je znałam. "Ok, jakaś włoska marka" - pomyślałam dosłownie sekundę przed tym, jak wyświetliło mi się, że obecnie należy to do Nestle. Pięknie się władowałam! O ile za Nestle ogółem nie przepadam, ale bez przesady, tak czekolada w ich wykonaniu, jaką próbowałam w różnej formie, była kiepska. Nie ukrywam więc, że mi trochę ręce opadły... I nie podobało mi się zaniżenie gramatury. No tak, bo niby taka lepsza, cena wyższa... a że gramatura niższa to w ogóle o wiele wyższa. Gdyby jeszcze za tym szedł smak... A na to niestety straciłam nadzieję.

Perugina Italia Dark Chocolate 70 % Premium to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao; wyprodukowana we Włoszech przez Nestle.

Gdy tylko otworzyłam opakowanie, poczułam dość intensywny, a jednocześnie nie nadzwyczaj silny, mocno palony zapach skóro-skórki. Pomyślałam o popękanej skórce od chleba, wypiekanego w piecu opalanym drewnem. Nie było to jednak zbyt wytrawne, bo otoczone słodyczą cukrowego i bardzo wilgotnego marcepanu, w którym zdradzała swoją obecność jakby migdałowa tłustość.

Bardzo ciemna tabliczka w dotyku wydała mi się lekko tłusta. Wyglądała na kremową, lecz przy łamaniu okazała się bardzo twarda. Trzask jednak wydawała taki sobie, średnio głośny. Przy robienia kęsa z kolei wykazywała kruchość i chrupkość.
W ustach rozpływała się w średnim tempie, bez większych kłopotów, ale podchodząc pod plastelinę czy plastik. Robiła to mięknąc, choć zachowując formę zwartej grudki (jak ciepła plastelina?). Nie zalepiała jakoś specjalnie, a roztaczała tłustą zawiesinę. Wydawało mi się, że gdyby ją gryźć, trzeszczałaby, bo krył się w niej pylisty efekt i jakby nie do końca rozpuszczny cukier.

Od chwili wgryzienia się poczułam bardzo wysoką słodycz. Ewidentnie pochodzenia cukrowego, zaraz przybrała postać zacukrzonego do bólu marcepanu. Pojawiła się lekka goryczka i waniliowa naleciałość. Podbiły intensywność słodyczy. Może nie była głęboka, a wciąż w dużej mierze cukrowa, ale właśnie obudowana nutami.

Goryczka należała do palonego motywu, który okazał się bardzo znaczący. Wraz z cukrem tworzył bazę, choć wydawało mi się, że podczas całej degustacji zawsze był tak półkroku za cukrem. Przyszło skojarzenie ze skórką chleba, która częściowo wychodziła z marcepanu. To nie tylko chleb, ale i chlebki marcepanowe, a także drewno. Drewno z pieca? Z czasem przypalona gorzkawość przywiodła na myśl gorzkie kakaowe ciastka.

Zarówno chleb, marcepan, jak i ciastka splatało pewne... "wygładzenie", łagodzenie smaku. To maślaność o lekko orzechowym wydźwięku (tłuszczu kakaowego?), raz po raz wyłażąca w tych tworach. W pewnym momencie do łagodnego marcepanu dosypało się cierpkawe kakao, a przy chlebie pojawiła się nuta podwędzonej śliwki (przypomniały mi się chleby ze śliwką, których nigdy nie jem, więc kojarzę z widzenia + mam wyobrażenie, bo chyba kiedyś próbowałam).

Bliżej końca właśnie goryczka i cierpkość zwykłego kakao, podwędzonej śliwki, paloności, a także ciastek typu Oreo wyszła na przód. Takie ciastka są świetnym porównaniem, bo i cukrowość miała się dobrze, bez skrępowania zaznaczając swoją obecność.
Po chwili... nawet poczułam dziwny posmak słodko-mydlany (jakby kremu z tych markiz?).

Po zjedzeniu został jednak posmak cierpkawo-palony, aż przypalony i nieco podwędzany, oraz chlebowo-marcepanowy, oprószony najzwyklejszym, minimalnie kwaskawym kakao i zacukrzony najzwyklejszym cukrem. Co więcej, w ustach czułam suchawość, mimo za wysokiej tłustości.

Czekoladę uważam za w miarę w porządku, ale zdecydowanie za cukrową i o niezbyt przyjemnej strukturze. Była za tłusto-plastelinowa i miękka, a cukier przy tej zawartości nie pasował. Drobny nieprzyjemny posmak pod koniec też osadził się w słodyczy, ale nie wiem, z czego się wziął.
Mimo to, marcepan i paloność były przyjemne, więc gdyby tak tabliczka poszła bardziej w ich kierunku...

Było w niej coś z miękkiej i palono-drzewnej Cote D'Or BIO Noir Trinitario 70 % oraz z nazbyt maślanej Cote D'Or Noir Intense 70%. Zawisła jakby trochę pomiędzy. Co ciekawe, dopiero po odszukaniu recenzji wspomnianych uzmysłowiłam sobie, że za wszystkimi stoi Nestle. Perugina wyszła jednak najbardziej palona, a najmniej naaromatyzowana.


ocena: 6/10
kupiłam: Auchan
cena: 6,49 zł (za 86 g)
kaloryczność: 545 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, masło kakaowe, lecytyna słonecznikowa, naturalny aromat waniliowy

2 komentarze:

  1. Oho, jest i opowieść pandemiczna. Dobrze, że recenzja teraz, a nie rok po pandemii :P Zapach super. Konsystencja gorzej, zwłaszcza że wczoraj sama memłałam twór podplastelinowiały. Chleb, marcepan, drewno - wywarzone i "ciężkie" (bogate w smak i aromat; przy okazji treściwe). Podoba mi się to trio. Podlinkowany chleb ze śliwką, tylko innej marki, jadałam często w gimnazjum. To jest sztos, zwłaszcza z wilgotnym twarogiem. Ale i z mięsem był super. Mimo potencjalnego zachwytu smakiem nie chciałabym tej tabliczki. Cukrowość przy tej zawartości kakao to rzeczywiście poważny defekt. No i plastelinowość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja próbowałam ten chleb do miodu, masła orzechowego itp., a z samym twarogiem chyba nie (twaróg + miód). Z mięsem? Wtedy bym nie wpadła, a teraz mogłabym spróbować albo... z serem. Wędzonym? Pleśniowym?

      Wytrawność jest cudowna, ale wtedy bez tej cukrowości i plastelinowości. W tym wydaniu niemiły kontrast.

      PS Wyważone*

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.