środa, 17 lutego 2021

(Słodki Przystanek) Beskid Dominikana Hispaniola Bio 80 % ciemna z Dominikany

Gdy miałam już trochę dość dziwnościo-nowości (a to tabliczek nieznanych i niespotykanych, a to nieudanych), naszło mnie na coś porządnie kakaowego i dobrego jakościowo, pewnego. Czekolady o zawartości kakao 80 % potrafią budzić we mnie podejrzenia, ale... nie Beskidu. Te wielbię! Tej nie mogłam się doczekać, bo 70 % była wprost przepyszna, także z cukrem kokosowym bardzo mi smakowała, ale w tej drugiej właśnie troszeczkę za bardzo według mnie cukier namieszał. Gdy sobie pomyślałam o wzmocnionych nutach, niższej słodyczy...? Brzmiało niezwykle atrakcyjnie.

Beskid Bean-to-Bar Chocolate Dominikana Hispaniola Bio 80 % to ciemna czekolada o zawartości 80 % kakao odmiany Hispaniola z Republiki Dominikany.

Po rozchyleniu papierka poczułam mocno drzewno-wędzony charakter, który przejawiał się jako mleczno-wędzony ser oraz orzechy prażone i aż leciutko słonawe. Dominowały pistacje, acz doszukałam się też goryczki dusznych włoskich i pikanterii piniowych. Snuła się w tym wszystkim ciężka soczystość, która skojarzyła mi się, że tak może pachnieć / smakować świeży jackfruit, a więc egzotyczny owoc o ponoć mięsnym smaku. Rozgrzane słońcem drzewa wszystko to łączyły. Ulotna pomarańcza, delikatny ananas poprowadziły z czasem tę nutę ku goryczkowatym owocom leśnym... może jeżynom i borówkom? Przy tych z kolei doszukałam się roślinnie-leśnej goryczki, chyba bardziej ziołowej.

Przy łamaniu twarda i głośno trzaskająca tabliczka wydała mi się też nieco krucha.
W ustach najpierw kazała na wszystko czekać aż... buchnęła ogromem soczystości. Każdy kęs zaczynał po paru chwilach rozpływać się w średnim tempie, długo zachowując formę i kształt, niemal nie mięknąc. Czekolada wydała mi się zbita i... jędrna. Soczyście-tłustawa jak stek, ser czy twardo-jędrny owoc.

W smaku od pierwszej sekundy uderzała wysoka słodycz owoców. Słodziuteńki ananas rozlał swe soki otwierając drogę morzu żółtych, egzotycznych owoców. Wiele z nich było nie do nazwania, słodko-kwaskawych i orzeźwiających, ale wszystkie łączyła grupowa siła. W ich soczystości zaraz doszukałam się czegoś konkretniejszego, wytrawniejszego. Na tyłach nieśmiało przewalały się bliżej nieokreślone, tłuste orzechy.

Znów pomyślałam o "mało owocowych owocach". Jednocześnie zaczęły rozwijać się dwa wątki. Od egzotycznych owoców odpłynęła słodka kwaśność limonki i innych cytrusów. Zaznaczyła się jako coś zielonego, potem bardziej roślinnie-niedookreślonego. Pomyślałam o owocach leśnych, z których to zaraz zaczęła dominować czerwona porzeczka. Z owoców wyszła niemal na przód, trochę borówek i jeżyn sobie zostawiając z zapachu. Ich słodycz wydała mi się dojrzała, że aż nieco przegniła.

W tym czasie, a więc mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa, kompozycja zaczęła bardziej zajmować się konkretem i wytrawną soczystością. Goryczka w tej kwestii pokazała się jako ziołowo-odymiona, podwędzona. Zdarzyło mi się pomyśleć o mięsie i serze - wędzonym twarogu, oscypku, ale potem... owoce z tej drugiej części za sprawą limonki podszepnęły np. grejpfruta i tutaj zaczęły się zmiany. Do głowy przyszła mi słodka papryka, lekka pikanteria ziołowego sosu... słodkiego barbecue? Zdecydowanie jego wędzoność i narastające ostrawe ciepło. Goryczkowate i pikantne zioła nabrały mocy.

Nagle wkręciły się w to gorzkie orzechy włoskie. Bez ogródek otworzyły drogę kolejnym. Nuta wędzenia i dymu wydobyła z odległego tła więcej orzechów. Pomyślałam o lekko pikantnych piniowych, słonawych pistacjach... Były podwędzono-podprażone, lekko pokryte karmelem, ale  wciąż soczyste. Rozsypały się wokół soczystego, charakternego sera i... pojawił się obok nich kwasek. Nie tyle tego sera, co bbq i... śmietany? Wrócił kwasek, tym razem jako tłusty nabiał. Impet orzechów zelżał na rzecz fusiasto-gorzkich naparów i herbat. Ciemne, ciemnoczerwonawe, bliżej nieokreślone, ale na pewno cierpkie. Pod koniec czułam ciepłą pikanterię roślin.

Po zjedzeniu został posmak wędzono-soczyście owocowy. Dominowały egzotyczne i kwaskawy splot porzeczek, borówek z czerwonymi nutami... już bardziej podkarmelizowano-warzywnymi, bo sosu bbq i ziół. Te ostatnie dopuściły nieco dymu, orzechów i herbacianych sugestii, a także sporo dość szybko opadającej ostrości.

Herbaty, czerwone owoce, ananasa czułam też w Duffy's Dominican Republic Taino 65 %, zaś orzechy, kwaśne owoce i sery z wędzeniem w Beskid Republika Dominikany Hispaniola BIO 70 %, jednak obie zdecydowanie bardziej przypominały słodkości. 80 % była wytrawniejsza w kontekście aż dziwnym, gdy mówimy o czekoladzie. Jednocześnie... nie zapisała mi się w pamięci jakoś szczególnie druga tak egzotyczna Dominikana.
Była przepyszna, ale... hm, czuję potrzebę wyróżnienia 70 %, bo do tamtej chciałabym wracać, jak tylko się da, a do tej niekoniecznie. Nie chcę jej nigdy zapomnieć, bo była przepyszna i ciekawa, ale nie wszystkie nuty mi tu pasowały do siebie.


ocena: 10/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: 17,90 zł (za 50 g; ja dostałam)
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: tak

Skład: ziarna kakao, nierafinowany cukier trzcinowy

3 komentarze:

  1. Mięso, ser wędzony, ppq, limonka i ziołowa ostrość. Zdecydowanie zamawiam! Przydałaby się jeszcze słoność odnotowana w zapachu, ale porządnie rozkręcona. Dodatkowo uwielbiam, gdy kładziesz czekoladę na języku i czekasz miesiąc, aż coś się wydarzy. Każda powinna taka być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PPQ?
      "Czekasz miesiąc, aż coś się wydarzy" - i właśnie o to chodzi: długie rozpływanie się ciemnych, z jakimi Ty miewasz do czynienia do czekanie, czekasz i nic. W przypadku dobrych czekolad nie to, że czekasz na coś. Ona się rozpływa, tylko że powoli. I wtedy na nic nie czekasz, bo bombardują Cię dziesiątki nut.

      Usuń
  2. O nie nie. Zdecydowanie nie dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.