Nie wiem, jak doszło do tego, że tyle czasu nie publikowałam tych recenzji. Zupełnie o nich zapomniałam - zostały napisane rok temu i jakoś je przeoczyłam. A byłam święcie przekonana, że opublikowałam je razem z innymi alkoholowymi Lindt'ami.
Lindt Cognac, to bardzo prosta czekolada, bo po prostu mleczna z koniakiem. Tutaj warto wspomnieć, że nazwa "cognac" jest zastrzeżona dla trunków, pochodzących z okolic okręgu Cognac we Francji, a powszechnie mamy koniak. Jedno i drugie można nazwać winiakiem, ale większości pewnie bardziej spodoba się określenie - wytrawna wódka, przy której produkcji wykorzystuje się winogrona.
Pod koniec, gdy znika alkohol, na języku, wraz z czekoladą zostaje jeszcze cukrowo-alkoholowa warstwa (dla mnie to i tak zawsze będzie "szkło"), lekko chrupiąca i raczej niezbyt słodka. Jej obecność zawsze podwyższa produktom moją ocenę. Dodatek do kremowo-rozlewającej się czekolady, smakowe podkreślenie, to jest właśnie to!

To właśnie winogrono towarzyszy kostkom w kształcie pigułek z, jak to mówię, płynnym szczęściem, oraz kieliszkowi na bardzo eleganckim, tekturowym opakowaniu, które czym prędzej otworzyłam.
Kolejna bariera dzieląca mnie od obiektu dzisiejszej recenzji to sreberko, rozerwane przeze mnie w trybie natychmiastowym.
Czekoladę połamałam na kostki, z czym, mimo ich kształtu, nie było większego problemu i włożyłam jedną z nich do ust.
Czekolada rozpuszcza się dość powoli, uwalniając stopniowo słodycz, mleczność i kakao. Dobry, mleczny Lindt.
Gdy jednak kostka rozpada się (bądź zostaje przegryziona), w ustach rozlewa się alkoholowy smak, który nie ma w sobie nic wytrawnego. Czuć tu alkohol w postaci wódko-winiacza, ale takiej z najwyższej półki. Nie jest to silne uderzenie, a taki po prostu smaczek, według mnie trochę za mało wyrazisty. W połączeniu ze słodką czekoladą, robi się bardzo stonowany. Tak stonowany, że aż nienadzwyczajny. Mogło być lepiej, według mnie przynajmniej, gdyby albo czekolada była mniej słodka, albo koniak silniejszy.


Czekolada jest smaczna, z wielką przyjemnością zjadłam ją całą (nie oddałam!), ale nie ukrywam, że czegoś mi w niej brakowało. Liczyłam na naprawdę silnego kopa od nadzienia, jednak niczego takiego nie było. Prawda, koniaczek był silny, jednak nie dość silny, bym mogła wystawić wyższą ocenę. A może po prostu koniak nie pasuje do mlecznej czekolady aż tak dobrze, jak whisky?
ocena: 8/10
kupiłam: Kaufland
cena: 10.49 zł
kaloryczność: 467 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie, ale jak np. dostanę, to płakać nie będę
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, Cognac (8%), miazga kakaowa, laktoza, cukier inwertowany, odtłuszczone mleko w proszku, substancja zagęszczająca (guma arabska), lecytyna sojowa, ekstrakt słodu jęczmiennego, wanilina
-----------
Aktualizacja z dnia: 03.01.2019
Czekolada mleczna z płynnym nadzieniem koniakowym (33%).
Ukradłam Mamie kostkę, bo jak napisałam w aktualizacji Lindta Whisky, kupiłyśmy sobie czekolady te, gdy w Biedrze pojawiły się w 2019 r. Chciałam w sumie tylko podmienić zdjęcia, ale że dodałam aktualizację tamtej, postanowiłam także zaktualizować tę.
Otóż w przypadku tej nie znalazłam zmian w składzie ani w wartościach, ale... wydaje mi się, że odkryłam, o co chodzi z tym, że wyszła gorzej niż Whisky. Whisky to po prostu taki mocny alkohol, który cudnie zagrał z mleczną czekoladą, bo... Whisky już tak ma. Przecież często same w sobie miewają nuty a to karmelu, a to wanilii itd.
Cognac jest mimo wszystko bardziej... jakby owocowy. Mi wydaje się, że czuć w nim ciut-ciut winogron i to jednak nie aż cudownie gra z bardzo słodką, niemal uroczą czekoladą Lindta. Mimo wszystko to wciąż przepyszna czekolada z bardzo, bardzo wyrazistym alkoholem.
--------------------
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, Cognac (8%), miazga kakaowa, laktoza, cukier inwertowany, odtłuszczone mleko w proszku, substancja zagęszczająca (guma arabska), lecytyna sojowa, ekstrakt słodu jęczmiennego, wanilina
Aktualizacja z dnia: 03.01.2019
Ukradłam Mamie kostkę, bo jak napisałam w aktualizacji Lindta Whisky, kupiłyśmy sobie czekolady te, gdy w Biedrze pojawiły się w 2019 r. Chciałam w sumie tylko podmienić zdjęcia, ale że dodałam aktualizację tamtej, postanowiłam także zaktualizować tę.
Cognac jest mimo wszystko bardziej... jakby owocowy. Mi wydaje się, że czuć w nim ciut-ciut winogron i to jednak nie aż cudownie gra z bardzo słodką, niemal uroczą czekoladą Lindta. Mimo wszystko to wciąż przepyszna czekolada z bardzo, bardzo wyrazistym alkoholem.
ocena: 8/10
kupiłam: Biedronka (Mama kupiła)
cena: 7-8 zł
--------------------

Lindt Kirsch with a Kirsch liquid filling to czekolada mleczna z płynnym nadzieniem z likierem Kirsch, a jako, że zaczynam powtarzać się w nieskończoność, nadszedł czas, by wreszcie otworzyć czerwone opakowanie.
Delikatnie otworzyłam tekturkę i rozerwałam sreberko. Niestety, "kapsułki" troszeczkę "osiadły" - zapewne skutek kilkugodzinnej podróży nieklimatyzowanym samochodem (nie było gorąco, odczuwałam wręcz chłód, więc nie pomyślałam, że coś takiego może się stać). Trudno, na szczęście alkohol się nie rozlał (zaczęłam się bać, czy się całkiem nie scukrzył).
Ostrożnie połamałam na kosteczki, pełna obaw, napędzanych dodatkowo przez zapach, który od kilku chwil unosił się nad czekoladą. Miałam co do niego sprzeczne uczucia, ponieważ w dużej mierze był to zapach taniej bombonierki z wiśniami w likierze, jednak o swoje miejsce dzielnie walczyły także smakowite, mleczno-czekoladowe lindt'owskie nuty.
Wreszcie spróbowałam pierwszą kostkę. Mleczna czekolada zaczęła się delikatnie rozpuszczać, za sprawą bardzo przyjemnej tłustawości. Słodycz stała na wysokim poziomie, jednak wciąż był to smaczny Lindt.

Warstwa scukrowanego alkoholu była dość cienka i dodała chrupiącego efektu, co bardzo umiliło konsumowanie całości. Wydaje mi się jednak, że podwyższyła także odczuwalność słodyczy.
Całość jest niezła, chociaż bardzo słodka. Nie dałam rady zjeść całej tabliczki (chociaż to chyba lepiej, a i obdarowana przeze mnie mama się ucieszyła :P ). Alkohol jak dla mnie jest zbyt mdły. To znaczy, kiedy się rozlewa, czuć go wyraźnie, ale po chwili znika całkowicie i pozostaje tylko czekolada.
Ja po prostu nie lubię słodkich, owocowych likierów.
Ja po prostu nie lubię słodkich, owocowych likierów.
ocena: 7/10
kupiłam: firmowy sklep Lindt
cena: 12.49 zł (tak mi się wydaje)
kaloryczność: 467 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, Kirsch (8%), miazga kakaowa, laktoza, cukier inwertowany, odtłuszczone mleko w proszku, guma arabska, lecytyna sojowa, ekstrakt słodu jęczmiennego, wanilina
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, Kirsch (8%), miazga kakaowa, laktoza, cukier inwertowany, odtłuszczone mleko w proszku, guma arabska, lecytyna sojowa, ekstrakt słodu jęczmiennego, wanilina