piątek, 3 kwietnia 2015

Wedel czekolada mleczna Tiramisu

To "wspaniałe" uczucie, kiedy ktoś Wam coś przynosi z uśmiechem na twarzy, jakby właśnie wygrał na loterii i daje prezent, którego wcale nie chcieliście dostać. Ba, nie chcielibyście tego nawet, gdyby Wam jeszcze za to zapłacili. Co zrobić w takiej sytuacji? Ładnie podziękować, wymusić uśmiech i podarek przyjąć. 

Jak możecie się domyślić, podarkiem tym była właśnie czekolada Wedla w formie batonika o smaku tiramisu. W sumie, całe szczęście, że w formie batonika, a nie 300-gramowej tabliczki, bo chyba bym się zapłakała (ewentualnie oddałabym komuś, ale wstyd by mi było dawać komuś coś takiego, chyba, że jakiemuś wrogowi). 

Nie czekałam długo ze zrobieniem zdjęć i spróbowaniem, bo po tak nieudanej niespodziance miałam ogromną ochotę zjechania kogoś / czegoś. Gwoli ścisłości, tak, jak uwielbiam tiramisu, tak też Wedla po prostu nie cierpię. Trafiło im się co prawda kilka dobrych produktów, ale z tego co czytałam o tej czekoladzie, ona do nich nie należy. A może będę pozytywnie zaskoczona? 

Żeby otworzyć okropne, plastikowe opakowanie, musiałam użyć nożyczek, bo mimo zapewnień na opakowaniu, otworzenie wcale nie jest takie łatwe. Pierwsze, co poczułam, to zapach charakterystyczny dla wyrobów czekoladopodobnych, wymieszany z... czymś. Czy to miał być alkoholowy akcent? Nie wiem, zapewne. 
Ciekawe, jak ze smakiem. Właśnie, przejdźmy do niego. Czekolada jest średniej grubości, jednak to zdecydowanie wystarczy, gdyż jest ona tak słodka, że oprócz cukru nie czuć kompletnie nic. To tak, jakby producent powiedział: "po co bawić się w tyle składników? zastąpmy wszystko cukrem!". Może ta czekolada jest i mleczna... dla mnie po prostu cukrowa. I tłusta, nawet bardzo, chociaż gdyby nawet użyto starej margaryny, pewnie nie wyczułabym tego przez ilość cukru. Kakao? Poszukiwane: żywe bądź martwe (bo chyba zwiało daleko od tego cukru).


Nadzienie składa się z dwóch warstw: górnej - ciemnej, tłustej, ciągnącej, jednak nie lejącej, która smakuje jak cukrowa masa wymieszana z odrobiną wódki, którą ktoś zostawił na cały dzień na słońcu w letnim czasie i gdzieś, hen daleko, można wyczuć jakby anyż; oraz dolnej - zbitej, gęstej i niewątpliwie mlecznej, chociaż tutaj też to cukier jest na prowadzeniu. Są w niej jakieś drobinki, jednak nie wiem, co to ma być dokładniej. Może cukier, którego już nie dało się bardziej rozmieszać? 

Po jednej kostce miałam dość i wiem, że reszty raczej już nie ruszę. Przykre jest to, że gdyby odjąć ten cały cukier, może dałoby się tu wyłapać poszczególne wątki, np. kakao, mleczność, kawę (bo to w końcu tiramisu, nie?), ale niestety. W dodatku ta tłustość...
Niższej oceny nie wystawię, ponieważ główny minus tej czekolady to przesłodzenie, od biedy idzie ją wcisnąć, a osobom lubiącym bardzo słodkie rzeczy może bardziej przypaść do gustu. Mnie stanowczo zniechęca to drapanie cukru w gardle, a czasami naprawdę mam chęć na coś bardzo słodkiego... ale nie aż tak. 


ocena: 2/10
kupiłam: dostałam
cena: jak wyżej
kaloryczność: 548 kcal / 100 g
czy znów kupię: haha, jeszcze czego

Skład: czekolada mleczna 50% (cukier, tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku, miazga kakaowa, serwatka w proszku z mleka, tłuszcz mleczny, emulgatory: lecytyna sojowa i E476, aromat), cukier, tłuszcz roślinny częściowo utwardzony (palmowy, rzepakowy, słonecznikowy, shea), mleko pełne w proszku, serwatka w proszku z mleka, mleko zagęszczone słodzone, ciasteczka o smaku amaretto 1,7% (cukier, mączka z pestek moreli, mąka pszenna, białko jaja w proszku, laktoza, białka mleka, substancje spulchniające: wodorowęglan sodu, wodorowęglan amonu, aromat), syrop glukozowy, czekolada gorzka (miazga kakaowa, cukier, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, tłuszcz kakaowy, emulgatory: lecytyna sojowa, E476, aromat), substancje utrzymujące wilgoć (sorbitol, inwertaza), spirytus (0,3%), lecytyna sojowa, aromaty

20 komentarzy:

  1. Zatrzymałam się przy ciepłej wódeczce. Nie wiem czy chcę dalej czytać bo już teraz mi się cofa. A fe. :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytaj lepiej, ja długo się zbierałam za napisanie tego, bo mi się smak przypominał.

      Najgorsze jest to, że gdyby nie ta ciepła wódka i cukier to nie byłoby tak źle.

      Usuń
  2. Ja nie rozumiem, za co wszyscy tak siedli na Wedla. Czekolada może i nie jest najlepszej jakości (konsystencja), a także zdaje się być raczej cukrowa niż mleczna, ale nadal uważam, że tabliczki nadziewane tej marki dają radę.
    Batonika jadłam (dużą czekoladę też), otwierał się normalnie, a opakowanie wcale nie było złe konstrukcyjnie, na dodatek ma ładną szatę graficzną. Jesteś bardzo, baaardzo uprzedzona.

    Tiramisu: http://livingonmyown.pl/2014/12/18/e-wedel-tiramisu/
    Grzaniec: http://livingonmyown.pl/2015/03/18/wedel-czekolada-mleczna-o-smaku-grzanca/ (to akurat czytałaś)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na opakowania batoników tak reaguję, bo po prostu nie umiem ich otwierać. :P

      Co do Wedla mam sentyment do marki, kiedyś, dawno temu, była jedną z moich ulubionych, ale teraz ich czekolady po prostu mi nie smakują. W końcu nie dałam jej 1/10. Ja nawet zamierzam przetestować gorzką tiramisu i creme brulee, bo uważam, że mogą być lepsze (pewnie są mniej słodkie), a i są w 100-gramowych tabliczkach.

      Usuń
    2. O, to mnie interesuje, bo jadłam tylko mleczne.

      Usuń
  3. To pomyśl co ja czułam po spróbowaniu jednej kostki, mając w perspektywie całą tablice tego paskudztwa.Całe szczęście, że mam dość duża rodzinę i po jakimś czasie inni dali radę ją wykończyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję, jakbym ja zobaczyła przed sobą cała tabliczkę... to nie chcę myśleć co bym zrobiła.

      Ja zawsze jak mam coś tak słodkiego, że nie mogę sobie z tym poradzić to zapraszam mamę, ona na szczęście gustuje w takich czekoladach (im słodsze, tym lepsze).

      Usuń
  4. Batonik wygląda koszmarnie, a prawdę powiedziawszy, do dziś nie znalazłam idealnego tiramisu. Chyba sama muszę sobie zrobić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki jakiś odpustowy. :P

      Ja ostatnio upolowałam pyszny deser, przypominający te prawdziwe tiramisu. Będzie recenzja za jakiś czas, ale na ile niewypałów wcześniej trafiłam to lepiej nie mówić. A dobrej czekolady tiramisu to jeszcze nie jadłam.

      Usuń
  5. tego nie próbowałam ale jako że wydali tą czekoladę w formacie w sam raz na wypróbowanie to nie omieszkam tego uczynić :D do tej pory próbowałam wersje panna cotta i całkiem smakowała mi (mimo, że to mój nieulubiony wedel) chociaż jej batonikowa wersja była znacznie gorsza. mimo nieprzychylnej recenzji i tego, że za tiramisu ogólnie średnio przepadam muszę po prostu spróbować z ciekawości :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie, jak panna cotta smakowała? Bo nie przypominam sobie żadnej recenzji, a aż tak ciekawa, żeby kupić, to nie jestem.

      Tiramisu w formie batonika to można wypróbować, się nie zbiednieje, haha. :D

      Usuń
    2. w formie tabliczki mi smakowała ale może dlatego, że ja lubię nadzienie malinowe w czekoladach :D w formie batonika była jakaś taka ,,biedniejsza" i zjadłam ze zdecydowanie mniejszym smakiem. spróbować warto chociaż na kolana nie powala :)

      Usuń
  6. Widzę, że nie tylko moje oko zauważyło pomniejszoną wersję tabliczek-ciast. Pomniejszenie gramatury do tych rozmiarów, dla osoby niezdecydowanej, to idealne rozwiązanie. 300g - w ciemno - można kupić tylko Milkę Oreo ;)

    Tiramisu, jeszcze na przełomie podstawówki/ liceum, lubiłem bardzo. Desery, lody. Potem coś mi się odwidziało. Obecnie to nic szczególnego (w lodach także - co ważne). Kubki smakowe ukierunkowały się w stronę "coś do chrupania", "coś cięższego". Czekoladę zjadłem z czystego łakomstwa (tę, jak i Brownie) a nie przyjemności.

    Tiramisu - brakowało, według mnie, tej miękkości. Nasączenia.
    Brownie - brakowało wszystkiego. Przede wszystkim jednak posmaku samej suchej masy, ciasta.

    Kakao, czekolada nie są w stanie uciszyć tego, co powinno się w smaku ciast znajdować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, gdybym miała zgadnąć smak, to w życiu nie powiedzialabym, że to jakieś ciasto / deser. Jestem ciekawa, jak inne firmy poradziły sobie z tym smakiem. Niby recenzje czytałam, ale sama jeszcze nie próbowałam.

      Usuń
  7. Na pewno nie sięgnę po ten produkt, mam serdecznie dość nadziewanego Wedla.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie znając życie znowu ktoś 'wspaniale' obdaruje.
      Chociaż jak trafię na wielką promocję gorzkiej nadziewanej to może się skuszę (i znając życie będę żałować), ale na razie uzupełniłam szufladę różnymi łakociami i nie ma tam miejsca dla Wedla. :D

      Usuń
  8. Nie ukrywamy, że lubimy czekolady Wedla (szczególnie karmelową <3) ale wersje tiramisu, creme brulee, panna cotta i brownie wyjątkowo spieprzyli ;) Może jedynie ta trzecia jest w miarę do przełknięcia, więc zakupiłyśmy jej nową wersję z gorzką czekoladą i jesteśmy bardzo ciekawe czy to diametralnie zmieni jej smak na lepsze :) Przynajmniej mamy taką nadzieję :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko spróbujecie, dajcie znać, bo chciałabym przetestować którąś z tych gorzkich, ale nie bardzo mam odwagę po tej. :P

      Usuń
  9. Straszysz! A ja je kupiłam :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Tobie bardziej posmakują, w końcu są o nich także pozytywne opinie.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.