Dla moich stałych czytelników chyba nie będzie niczym zaskakującym to, że zwykłych czystych mlecznych czekolad nie kupuję. Są dla mnie za nudne i przewaznie za słodkie. To dodatki zazwyczaj je uatrakcyjniają. Co się zaś tyczy ciemnych tabliczek... Kocham te najwyższej jakości, ale gdy po męczącym dniu najdzie mnie głód kakao, a na głowie wciąż mam za wiele spraw, by zwolnić i podelektować się czekoladą, szukam dobrych i prostych (i tańszych) propozycji.
Tutaj odnajdują się oczywiście 70-tka Lindt'a, a także 74 % Schuetzli, która zachwyciła mnie mimo odtłuszczonego kakao w składzie, bo w smaku... po prostu się nie ujawniło. Lindt jednak dość wysoko się ceni, a Schuetzli pojawia się tylko podczas tygodnia alepejskiego (i to nie zawsze).
Ritter Sport Edel-Bitter 73 % kakao zwróciła na siebie moją uwagę już jakiś czas temu. To taka czekolada-zagadka. Chodzi mi o jej skład, który można sobie podejrzeć tutaj: oficjalna strona. Zawartość kakao to 73 %, z czego 40 % to kakao Arriba z Ekwadoru. Tę tabliczkę od wersji 71 % (kiedyś ja próbowałam) różni te 2 % oraz... zawartość tłuszczu mlecznego. Czy to się jakoś przełoży na smak? Nie wiem, do tamtej niestety też się nie odniosę, bo już jej nie pamiętam, ale kojarzę, że jadłam i tyle. Chciałabym je kiedyś porównać.
W końcu rozerwałam klasyczne opakowanie Rittera i zamarłam... ale jak to?! Klasyczny podział tabliczki na kostki 4x4 zastąpiono jakąś drobnicą przyprawiającą o oczopląs? Taki zabieg zupełnie mi się nie podoba.
Ciemny, prawie czarny, oraz matowy kolor wydał mi się jakiś taki przeciętny, a zapach przy pierwszym kontakcie skojarzył mi się z płaską Belgian ze słodzikiem.
Kiedy zbliżyłam ponownie całą tabliczkę do nosa, poczułam zapach już nieco wyraźniej - było to po prostu kakao bez okrojenia, ale i bez porażającej smakowitości. Właściwie nie mam do czego się przyczepić.
Czekolada była bardzo twarda, a gdy kostka znalazła się w ustach, okazało się, że rozpuszcza się bardzo powoli, wręcz ciężko. Trochę ją poprzewracałam, a wtedy zaczęła nabierać tempa, ale poszło to w kierunku, który średnio mi do gustu przypadł: bardzo, ale to bardzo maślany. Wręcz czułam posmak masła. Całe szczęście, że masła, a nie np. margaryny.
Na szczęście, zatapiał się on w prawie lekko głębokim smaku kakao. To ono wiodło tu prym (mimo że otoczone masłem i słodkością, do której zaraz przejdę). Wyraźnie czułam tu silnie palone nuty, którym nie można odmówić charakterystycznej gorzkości. Nie była to gorzkość gryząca, a taka wkomponowana w smak... nieco przypalonego ciasta typu murzynek, do którego dodano za dużo masła.
Wokół niego roztaczała się nuta spalonego drewna - zapach ogniska, które wygasło parę godzin wcześniej (to tylko skojarzenie). Pokusiłabym się o rzucenie skojarzenia z prażonymi (bardzo, bardzo długo prażonymi) orzechami.
Słodycz, o której wcześniej wspomniałam, wydaje się silniejsza, niż po tej zawartości można by się spodziewać, a równocześnie jest tylko dodatkiem; nie narzuca się zbytnio dla samego kakao. Znalazła swoje miejsce przy maślanej nucie i gdzieś tam została. Skutecznie jednak podziałała na to, że nie można nazwać tej czekolady jednoznacznie gorzką, a raczej gorzkawą (mówię o smaku, a nie podziale na "gorzkie" / "ciemne" itp.).
Kiedy po długim czasie kawałek czekolady znika, pozostawia po sobie lekkie poczucie suchości w ustach, które ze ściąganiem nie ma nic wspólnego.
Bez dwóch zdań Lindt i Schuetzli smakowały mi bardziej, ale to wciąż smaczna i tania czekolada. Skład ma prosty, a cenę bardzo niską. Pewnie, że wolałabym nieco mniej słodkości i maślaności, ale i tak z czystym sumieniem ją polecam, gdy nie ma nic lepszego do wyboru.
ocena: 8/10
kupiłam: nie pamiętam już
cena: około 5 zł
kaloryczność: 603 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie wiem (jak zostanę bez żadnej czekolady, a w sklepie jedyną ciemną będzie ta, to może tak)
Skład: masa kakaowa (z czego 40 % to kakao arriba), cukier, tłuszcz kakaowy, masło klarowane, ekstrakt z wanilii
Skład: masa kakaowa (z czego 40 % to kakao arriba), cukier, tłuszcz kakaowy, masło klarowane, ekstrakt z wanilii
Hahaha, ale sie zdziwilam, jak zobaczylam ten podzial kostek, myslalam, ze kupilas taka wielka czekolade, jakie Rittery sie czasami zdazaja np. w Almie xd
OdpowiedzUsuńA jej akurat nie probowalam, e poki co poluje na polecanego przez wszystkich Schuetzli. Tygodniu alpejski, kiedy nadejdziesz? Xd
O nie, wielkiego Rittera w życiu bym nie kupiła! :P
UsuńPoluj, poluj. :D Ja też czyham, to sobie zapas zrobię.
Ta czekoladę jadłam na początku mojej przygody z czekoladami.Nawet pamiętam,że w miarę mi smakowała :> Ciekawe jakby moje kubki smakowe w chwili obecnej ją odebrały :>
OdpowiedzUsuńMyślę, że dalej by Ci smakowała. W końcu... przy tej zawartości kakao (i to nieodtłuszczonego) chyba nie może być paskudnie, co? :P
UsuńHmm.. W końcu fakt, czy jest to odtłuczone kakao, czy nie robi wielką różnicę, więc chyba nie byłoby tak źle :>
UsuńTej czekolady nigdy nie widziałam...
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z czekoladą z masłem klarowanym w składzie... nie wiedziałam, że można spotkać go w czekoladzie. Prawda - lepiej, że to nie olej ale po co i masło w gorzkiej czekoladzie? Głupota...
Ja już któryś raz się z czymś takim spotkałam. Gdybym miała robić czekoladę, nawet bym na pomysł wsadzenia tam masła nie wpadła, no ale cóż... widać bali się, że za dobrze wyjdzie.
UsuńO ja, ile kostek. Pomyślałam, że kupiłaś dużą tabliczkę, a o normalna 100 tyko z dziwnym podziałem. Tej ritterki nigdzie nie widziałam i jakoś nie za bardzo mi z tego powodu szkoda. Mogę się przekonywać do gorzkich czekolad, ale na razie ostrożnie ;)
OdpowiedzUsuńTa wydaje mi się nawet ,,znośna" w sensie mojej tolerancji na zawartość kakao. Myślę, że mnie by zadowoliła, bo nie wykrzywiłabym się podczas jej jedzenia. :D
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, bo w sumie jest bardzo przystępna dla każdego.
UsuńPamiętam ją doskonale i bardzo lubię. Dostałam za znalezienie telefonu starszej pani, co w sumie jest fajne, bo inaczej mogłabym nie mieć szans na jej spróbowanie (czekolady, nie starszej pani). Kosteczki mnie rozczarowały. Nie lubię ani takich malców, ani dużych (z 65-gramowych Ritterek).
OdpowiedzUsuńJa bym zdecydowanie wolała duże kostki. Tak to ani zjeść jedną, bo jakoś mało i kwadratowo dziwnie, ani dwie...
UsuńMoże z tym masłem starają się naśladować niektóre Lindty? Zwłaszcza w Lindorach to masło jest przesadzone.
OdpowiedzUsuńMożliwe, z tym że powinni ogarnąć, że akurat Lindory wcale nie są warte naśladowania (z tego co czytałam).
UsuńTa czekolada z opisu wygląda na rozczarowanie, taka zwykła, po prostu kakaowo-maślana, a przecież z ziaren Arriba można wspaniałe rzeczy wyczarować.
UsuńNie przy masowej i komercyjnej produkcji. Rozczarowanie takie wielkie to nie było, bo na szczęście na nic wybitnego się nie nastawiłam.
UsuńKiedyś wrzuciłyśmy parę takich kostek do budyniu waniliowego i jak się rozpuściły to był to dopiero raj na ziemi, o wiele lepsze niż z jakąś inną ciemną czekoladą (oczywiście z tych tańszych) :D A mamo, jakie to było dobre aż znów nabrałyśmy na to ochoty :D
OdpowiedzUsuńPewnie przez to, że jest taka maślana. :D Szkoda, że wrzuciłam tę recenzję po skończeniu czekolady, bo bym Waszego sposobu spróbowała.
UsuńHahaa, ja naiwna, myślałam że po tej recenzji będę pewna: chcę/nie chcę, jadę po nią/nie jadę, a w rzeczywistości 'nie wiem' bardziej niż wcześniej :') Tak duża maślaność w takiej czekoladzie? To mi nie pasuje, nie ogarniam tego. Z drugiej strony smak przypalonego murzynka i orzechy.. Agh >.<
OdpowiedzUsuńZwróć uwagę na to, że to tylko leciutkie nutki i skojarzenia, a maślaność jest pewna i dość silna. ;P
Usuń...Szlag xD Chyba dam sobie z nią spokój.
Usuń(Jak już faktycznie tak postanowię, na 99% znajdę ją na sklepowej półce :'))
Wrzuć na luz, a jak kiedyś znajdziesz i dalej będziesz ciekawa, to w sumie możesz zaryzykować, bo jest w porządku, tylko taka no... maślana, ostrzegam.
UsuńJa też staram się unikać takich zwykłych czekolad, a jak dostanę to niezbyt jestem zadowolona (szczególnie jak babcie pakują mi zawsze w łapki mlecznego/gorzkiego Wedla lub Wawela brry :/), ale ten RS jest boski! Uwielbiam go i bardzo często kupuję w Lidlu :)
OdpowiedzUsuńU mnie w Lidlu był chyba tylko raz... dyskryminacja! :(
UsuńTak, ja kiedyś zawsze truskawkowego Wedla dostawałam haha, fu.
U mnie w Lidlu można dostać tylko 4 smaki, tą, mleczną, miętową i truskawkową więc...:P
UsuńU mnie tylko mleczna, marcepanowa i nugatowa - czasem jedną sztukę czegoś innego rzucą, ale cóż, zgodzę się, że jestem w lepszej sytuacji, haha. :>
UsuńEh, no nie szło dać 73% samego Arriba, nie szło ;)
OdpowiedzUsuńA po co, skoro pewnie zapychaczy nikt nie poczuje? W ogóle, to jeszcze masło klarowane tam dajmy, a co! Jak szaleć, to szaleć!
UsuńNamiastka luksusu ;)
Usuń