Może nie widać tego po moim blogu, ale jestem wielbicielką chałwy. Jem ją jednak bardzo, bardzo rzadko, głównie dlatego, że sklepowe mnie nie zadowalają, a robić samej... Nie bardzo mam kiedy, a jak akurat czas jest - to chęci brak.
Gdy jednak zaszłam do jednego z niepozornych sklepów i zobaczyłam nowy dział - ze zdrową żywnością - a w nim chałwy, o których jakiś czas temu pisały Pandy (tu i tu), wiedziałam, że mogę ich sobie darować, zwłaszcza, gdy zobaczyłam groźny napis "edycja limitowana".
Inaczej pewnie stałabym pół godziny przed półką, bo wybór chałw Gacjana jest ogromny, jednak dziś zajmiemy się smakiem wyjątkowo oryginalnym jak na chałwę.
GJ GACA Czarna CzyliChałwa to chałwa z chili, a dokładniej: chałwa lniana zrobiona na bazie wiórek kokosowych (62%) i żurawiny (chociaż w składzie są jeszcze orzeszki ziemne, oczywiście siemię lniane i cynamon) z chili (które zostało dołączone w torebeczce, żeby sobie w nim chałwę maczać wedle upodobań tyczących się ilości). Jest to produkt naturalny, robiony ręcznie.
Po otwarciu papierowego opakowania wyjęłam plastikowy pojemnik z sześcioma sporymi kostkami chałwy i jedną znacznie mniejszą, łącznie ważącymi 100 g.
Zapachniało niezwykle mocno. Był to czysto kokosowy zapach, w pełni naturalny. Czuło się tu jeszcze trochę słodyczy, "razową" nutkę i coś soczystego.
Najpierw spróbowałam tą malutką kostkę, żeby wiedzieć, z czym właściwie ja tu mam do czynienia.
Chałwa jest dość krucha, a przy tym tłustawa, ale jak na chałwę - nieznacznie. Właściwie... po pierwszym kęsie miałam wrażenie, że jest dość sucha. W ustach zaczęła się rozpuszczać w sposób... kojarzący mi się z zawiesiną, pozostawiając drobinki orzechów, wiórek itp. Pod naciskiem zębów trochę chrzęszczy w wiórkowaty sposób, ale tych w formie całych nieprzemielonych nie uświadczymy.
W smaku chałwa jest silnie kokosowa, o wiele bardziej niż np. baton Zmiany Zmiany Aloha, wciąż jedynie w naturalny sposób. Jest zaskakująco mało słodka, na poziomie rewelacyjnie wyważonym. Jest tu trochę owocowej lekkości, nieodzownie połączonej z kwaskiem. Żurawinę czuć przede wszystkim, ale pokusiłabym się o stwierdzenie, że nie tylko (kwasek cytrynowy?).
Pojawia się tu swoista soczystość (nie przekładająca się jednak na konsystencję), oraz szczypta cynamonu w ciekawy sposób wykańczająca kompozycję.
Po zanurzeniu czy wręcz obtaczaniu w chili... jest ono pierwszym smakiem, jaki czułam, po chwili wszystko to mi się ujawniało przy jednoczesnym poczuciu rozgrzania w gardle. Cynamon nasilał się, co przekładało się na odrobinkę korzenną pikanterię.
Przy silnej ostrości żaden ze smaków nie został zagłuszony, nawet smakowa soczystość pozostała na miejscu, mimo że konsystencja chałwy obtaczanego chili jest już bardzo sucha, co mi trochę przeszkadzało.
Wolałabym, żeby chili było także wmieszane w masę. A tak... to nie było aż tak spójne, ale... bardzo dobre. Mogli też dodać np. płatki chili, a nie tylko chili w proszku. (Jako, że mam bardzo wysoką tolerancję na chili, ilość z torebeczki była mi niewystarczająca, ale sobie dosypałam więcej.)
Chałwa sama w sobie jest niezła, ale z chili nabiera nowego wydźwięku i charakteru. Inną kwestią jest to, że całościowo mało chałwę przypomina.
ocena: 8/10
kupiłam: sklep z działem ze zdrową żywnością
cena: 10,99 zł
kaloryczność: 526,2 kcal / 100 g
czy kupię znów: może inne smaki
Skład: wiórki kokosowe (62%), żurawina suszona i kandyzowana (żurawina, cukier trzcinowy, kwas cytrynowy, olej słonecznikowy, koncentrat soku z czarnego bzu), orzechy arachidowe i miazga arachidowa, ksylitol, siemię lniane (11,2%), cynamon
Chałwa z chilli..chętnie bym spróbowała taki "wynalazek" :> Chilli dla mnie nie straszne.;d ale z Twojej recenzji wnioskuję,że dużo bym ogniem nie "ziała" :P
OdpowiedzUsuńChyba, że tak jak ja byś sobie dosypała więcej. :P
UsuńMogliby zrobić taką z wmieszanym chili. <3
Jejku,co to za dziwny twór! :o Ja tez lubie calkiem chalwe,chociaz to zalezy-nie taka mega tłustą,ale na taką chyba bym sie nie zgłosiła XD
OdpowiedzUsuńA fe, te aż lśniące od tłuszczu i syropów cukrowych ze sklepów to paskudztwo!
UsuńTo prawda, jest dziwna... dlatego weszłam w jej posiadanie. :D
Biorąc pod uwagę, że ta chałwa chyba raczej jak typowa chałwa nie smakuje to nawet bym się skusiła. A taką chałwą z wtopionym chili widziałam kiedyś sprzedawaną na jarmarku wielkanocnym
OdpowiedzUsuńNigdy bym nie pomyślała, że pod jakąś chałwą zobaczę Twoje "nawet bym się skusiła". :P
UsuńNa jarmarkach wiele fajnych rzeczy można dorwać! Fakt, że zawsze raczej inwestowałam w sękacze / wędzone mięso (haha), ale jakbym taką chałwę zobaczyła, pewnie nie minęłabym obojętnie.
Tłumaczysz się we wstępie zupełnie jak ja :D U mnie też nie widać, że lubię chałwę, a lubię - bardzo. Tylko nie taką z chili. Kinga, bleee...!!!
OdpowiedzUsuńZawsze mogłabyś ten foliowy woreczek z chili mi oddać, sobie samą chałwę zostawić. :P
UsuńWyprzedziłaś mnie, o Ty! Ale ja zwlekam bo zapominam kupić Chilli, a przy mojej taki woreczek z przyprawą nie wisi. A, i nie, nie przeczytałam, bo nie chcę sobie przecierać szlaków co do smaku tejże chałwuni :D
OdpowiedzUsuńKtoś w potrzebie pewnie ukradł. xD
UsuńJestem ciekawa, jak Ty ją odbierzesz. Mimo, że dychy nie dałam, to wróżę sukces.
Do tej pory naszą ulubioną jest orzechowa ale tą czarną limitkę wprost musimy dorwać mimo, że jedna z nas unika produktów z chilli. Jednak w tym przypadku chilli jest dołączone osobno, czyli problem mamy rozwiązany :D Genialny pomysł jak dla nas :D
OdpowiedzUsuńA dla drugiej z Was będzie podwójna dawka! Rzeczywiście idealnie to u Was będzie pracowało. :D
UsuńCo za szaleństwa :o Dawno mnie połączenie smaków nie zdziwiło tak, jak to. Mimo wszystko oczekiwałam większego szaleństwa czytając ten post, tak to brzmi ciekawie ale no..zdecydowanie za mało słodko i chałwowo, ulepkowo a jednocześnie ostro :D Bo tak ją sobie najpierw wyobraziłam.
OdpowiedzUsuńTak btw. to zdjęcie kawałka 'zamoczonego' w chilli wygląda przerażająco. Jak tyy to zjadłaś? ;w;
Właśnie tu problem... że to za mało chałwowe było. Gdyby tak zrobić sezamową z chili, mm.
UsuńNo... normalnie! :D Wbrew pozorom nie było tak ostro; ta chałwa ma dość intensywny smak.
Mmm i tak tego nie kupuję, jakoś 1/4 tej ilości miałam dziś na kawale cukinii i nie podołałam xd No i gdybym ja zjadła taką kupkę chilli jak twoja ze zdjęcia (chociaż piszesz, że i tak dołożyłaś..) to załatwiłabym swój żołądek na amen xD
UsuńAle to kwestia "lubię / nie lubię" czy taka żołądkowo-zdrowotna? :P
UsuńTego i tego, mięczak jestem jeśli chodzi o ostrość, potem nic nie czuję tylko palenie :P No i ostatnio okazało się, że mój żołądek jakoś nie najlepiej te przyprawy znosi. (Koleżanka zrobiła curry i "trochę" przedobrzyła z chilli.. Do końca dnia byłam na sucharkach i wodzie xD)
UsuńAhh, to na moich obiadach długo byś nie pociągnęła. :>
UsuńChilli i chałwa? brzmi strasznie, ale i za razem intrygująco :D
OdpowiedzUsuńOj wiem, że niektórym osobom to może wydać się straszne, ale... horrory cieszą się całkiem sporym gronem fanów. :D
UsuńChałwa u mnie jest jest zawsze bo uwielbiam:). Myślałam,ze ta z chilli to ma przyprawę w sobie a nie jako dodatek " zrób sobie sam"
OdpowiedzUsuńTaak, "zrób to sam" to można sobie w sumie każdą tak zaserwować.
UsuńJakoś nie wyobrażam sobie tego smaku ;P Choć samą ichnią "chałwę" już jadłam. W sumie to w szafce leży zwykła sezamowa, w drugiej chilli... Hm... muszę się zastanowić ;D
OdpowiedzUsuńJa chyba się nie oprę połączeniu tego... kiedyś, przy okazji, bo po tej tylko nabrałam ochoty na właśnie sezamową z chili.
UsuńObejrzałam Twoje foty z gór na insta i... kurde, choć roboty znów full, to muszę, muszę napisać :D. Jak Ci przypadła do gustu Królowa Beskidów? Wchodziłaś Percią Akademików? Był widok na Tatry?
OdpowiedzUsuńA ja znowu w tym tygodniu jadę służbowo do Zakopanego! :>
Czy mi przypadła do gustu...? hm, jak co roku. xD Zawsze od niej zaczynam sezon. :P Niee, tym razem wlokłam się z Krowiarek, a Percią ruszam już za tydzień. <3 Muszę nadrobić zeszłe lato. Widoki akurat nieszczególne było - wredna pogoda.
UsuńA ja się pochwalę, że chyba kilka razy uda mi się w nadchodzących miesiącach jeszcze w góry wyskoczyć. :D W lipcu czeka mnie zadanie bojowe: pokazanie parę ładnych miejsc osobie z USA, bo zakochała się w Tatrach ze zdjęć.
Masz Ci los, nie wiedziałam! A może kiedyś wiedziałam, ale w natłoku wszystkiego po prostu mi to umknęło? Z górami mam tak jak z czekoladami - rzadko wracam do tych samych miejsc, za dużo do odkrywania. Na Babiej byłam raz (i bardzo pokochałam! akurat trafiłam na idealną pogodę), wchodziłam i schodziłam z niej dwa razy w ciągu jednego dnia różnymi drogami, więc znam drogę od Krowiarek górą, Percią Akademików, czerwonym spod Markowych Szczawin, a także trasę idącą spod Mędralowej (przez Małą Babią). W sumie została mi tylko trasa od Lipnicy ;).
UsuńTeraz to ja zazdroszczę! Wprawdzie dopiero co wróciłam z Zakopanego (udało mi się zrobić jeden szlak) i niedługo wyjeżdżam do Białki Tatrzańskiej, ale to wszystko wyjazdy służbowe, gdzie nie mogę w pełni skupić się na górach. Będę potem musiała wyskoczyć gdzieś w weekend, bo nie wytrzymam...
Nie wiem, możliwe, że nigdy po prostu o tym nie pisałam. :P Ja z kolei lubię wchodzić różnymi szlakami na ten sam szczyt, albo w ogóle podoba mi się takie porównywanie jak wygląda w słońcu, w deszczu, we mgle itp. :D
UsuńZnam to okropne uczucie, gdy jest się tak blisko gór, ale nie można w nie wyruszyć...