środa, 28 września 2016

Zotter Labooko India 62 % ciemna z Indii

Po Zotterze z Dominikany Labooko Loma Los Pinos 62 %  zabrałam się za drugą 35-gramową tabliczkę z zestawu Labooko Contest, według mnie znacznie ciekawszej, bo z kakao pochodzącego z Indii. Ten kraj intryguje mnie, uwielbiam indyjskie dania i przyprawy, ale nie byłam tam, a kultura jest mi dość obca, podobnie jak czekolady stamtąd. Do tej pory jadłam jedynie dwie niezbyt mi znanej marki Earth Loaf - czysta ciemna bardzo mi smakowała (dzięki nutom węgierek, imbiru, dymu i wędzenia... sera lub nawet mięsa), a ciemna z migdałami i solą... no coś mi w niej nie zagrało. Obie miały jednak aż po 72 % kakao i to surowego, więc nie wiem, czy szczegółowe porównywanie ich z dzisiejszą ma sens.

O tej wiemy też znacznie więcej: została stworzona z kakao Forastero, rosnącego w stanie Kerala leżącym na Wybrzeżu Malabarskim, uprawianego według zasad sprawiedliwego handlu (w końcu akurat tam poziom edukacji jest wysoki). Z bloga Sex, Coffee & Chocolate dowiedziałam się, że "Kerala" znaczy: "kraina palmy kokosowej", a oprócz kakao i palm kokosowych uprawia się tam herbatę, pieprz, wanilię, cynamon i kardamon.

Zotter Labooko India 62 % to ciemna czekolada o zawartości 62 % indyjskiego kakao forastero konszującego 16 godzin (czyli tyle samo, co Loma Los Pinos).

Po rozchyleniu papierka poczułam jakby "przypylony" zapach. Był to ogrom przypraw, mieszających się ze sobą tak, że nie byłam w stanie żadnej wyodrębnić, pod którym próbował ukryć się kwasek węgierek. Całkiem silną, oddzielną nutą były tu też nieprażone migdały.

Jasnawy kolor jakoś nie pasował mi do tych zapachów, ale już trzask i to, jak czekolada wygląda w przekroju (kojarzy mi się z piaskiem, albo piaskową skałą) jak najbardziej. Wciąż gdzieś zostaje to wrażenie pylistości, czegoś nieprzemielonego.

Po pierwszym kęsie, wychwyciłam leciutką cierpkość, która błyskawicznie usunęła się z drogi słodko-gorzkawemu smakowi, jaki nadciągnął z ogromną siłą. Pojawiły się jakby dwie płaszczyzny: jedna zdecydowanie słodka, kojarząca mi się ze słodkim syropem korzennym z wanilią i cynamonem, a druga...

Druga była złożonym smakiem espresso z odrobinką kwasku i dużą ilością cynamonu. Ze smaku kawy wychodziła gorzkość-niegorzkość, kojarząca mi się z pieprzem. I właśnie, nie był to pieprz sam w sobie, a dokładnie "gorzkość kojarząca się z pieprzem" (ma to sens?). Przy tym znalazł się też akcent skórzanej odzieży, jakby dla kontrastu do dynamicznej słodyczy, która tym razem ujawniła też posmak świeżych kwiatów (oczami wyobraźni zobaczyłam kolorowe bratki).

Przyprawy skojarzyły mi się z piernikiem z cienką warstwą śliwkową, który aż po brzegi doprawiono cynamonem i kardamonem. Właśnie ten piernik był taki "nieprzemielony", tak jak w przekroju czekolada. I teraz zaczęłam się zastanawiać: czy to zwykły piernik? O nie. To było coś bardziej orientalnego, jakby korzenne czekoladowe ciasto zrobione na bazie zmielonych migdałów (i znów skojarzenie z jedzoną ostatnio babeczką zrobioną na bazie migdałów).

Posmak pozostały po niej był średnio długi, raczej słodkawy, ale bardzo przyjemny.

Cała czekolada od początku do prawie samego końca okazała się bardzo intensywna i mimo, że była dość mocno słodka, to... jako słodką jej nie odebrałam. Jako korzenną? Jak najbardziej. Mimo obecności śliwek i kawy także nie nazwałabym jej po prostu owocową czy gorzką. Jest trudna do opisania, na pewno specyficzna i... cudowna. Dlaczego 9? Wolałabym jeszcze więcej kakao, bo 62 % to trochę mało, by wyraźniej poczuć charakter regionu.


ocena: 9/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł (za obie oczywiście)
kaloryczność: 581 kcal / 100 g
czy kupię znów: gdyby występowała oddzielnie, możliwe

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, sól

18 komentarzy:

  1. Ajajaj, jeden z Zotterów single-origin, którego zapamiętałam najmocniej... Te przyprawy... Sól ziemi, na której wyrosło kakao :)

    OdpowiedzUsuń
  2. charlottemadness28 września 2016 06:52

    India bardziej mi smakowała.Niby korzenne smaki w niej tkwiły ale nie do końca.Było coś w niej odmiennego, innego.Była zarazem soczysta,wytrawna,korzenna.Ta jej specyficzność bardzo mi się spodobała :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie spodobał mi się przekrój tej czekolady, zacieram rączki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wolałabym już słodką niż korzenną choć z drugiej strony ten drugi wariant ciekawszy. :D Podoba mi się ta tabliczka, bo dużo się w niej dzieje. Trochę tego, trochę tamtego. Ważne, że wszystko jest w miarę wyważone i żaden smak nie wygrywa, bo zbyt gorzko czy paląco byłoby nie dla mnie. No i też kocham indyjskie potrawy. Te ich przyprawy to jest coś fantastycznego i choć sama Azja mnie średnio jara, za tłoczno, za gorąco, za dużo kurzu... to jednak ich kuchnia nie ma sobie równych. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niee, nie zrozumiem, jak można woleć coś bardziej słodkiego niż korzennego. :P Nie i koniec.
      Ja lubię klimaty azjatyckie, ale mieszkać też bym tam nie chciała. :>

      Usuń
  5. Zaciekawiłaś mnie, dziś kupie tą podwójną tabliczkę, jeśli jeszcze jest :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No, teraz już jestem pewna że chcę kupić ten duet :D Obie czekolady bardzo mnie intrygują. Pieprz-nie-pieprz? Biorę, uwielbiam tą przyprawę, chociaż w czekoladzie jeszcze jej nie próbowałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wydaje się aż niemożliwe, że nie próbowałaś! A już mi biegiem zaległości nadrabiać!

      Usuń
  7. I teraz sama nie wiem którą bym wolała zjeść najpierw :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś tak mi podpowiada, że tą... chociaż... najlepsze lepiej zostawiać na koniec. :P

      Usuń
  8. Jakbyśmy poczuły w niej też taką moc korzennych przypraw to byłoby super <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Początkowy opis "warstw" był kuszący, ale jak na scenę wjechał pieprzor, natychmiast mi się odechciało komplementować.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.