wtorek, 10 stycznia 2017

Deluxe Mousse D'Amour Mus mleczny z makiem i marcepanem

Wiosna 2015... kiedy to było? Na pewno wtedy, gdy prawie że zakochałam się w mousse'ach z lidlowej oferty Deluxe. Chyba tylko ich wielkość i kaloryczność powstrzymywała mnie wtedy od częstszego kupowania (gdy się już pojawiały).
W tym roku jednak kompletnie mnie nie interesowały aż do dnia, w którym znalazłam je w lodówce na półce Mamy, która mogła się nimi ze mną podzielić dzięki zmianie, jaką wprowadził Lidl. Otóż podzielił desery-giganty na dwa mniejsze (ale w jednym kartoniku) po 88 g. I chwała mu za to!
Miałam spróbować tylko nowy smak, ale doszłam do wniosku, że zaktualizuję recenzje obawiając się, że wraz ze zmianą opakowania, zmienili też smak (i chciałam adekwatnie na tle reszty ocenić ten nowy).

Zapraszam do zaktualizowanych recenzji:
-mousse o smaku amarettini
-mousse czekoladowy / kakaowy

Deluxe Mousse D'Amour Mus mleczny z makiem i marcepanem.


Po otwarciu opakowania poczułam coś, co nazwałam sobie "aromatowym-zabajone i lodami śmietankowymi" (bo właśnie z czymś takim mi się kojarzyło) i lekki akcent marcepanu. Wszystko to oczywiście w bardzo, ale to bardzo, słodkim wydaniu.

Po zagarnięciu deseru łyżką aż zdziwiła mnie jego delikatność. Przypominał pianko-chmurkę, był bardzo napowietrzony. Po spróbowaniu można dodać jeszcze określenie tłustawy, ale na pewno nie tłusty czy ciężki.

W smaku dominowała słodycz. Daleko za nią czułam pełne mleko i przyjemny, ale o wiele za delikatny, akcent migdałów, marcepanu. Cały mousse wydaje się solidnie wypełniony makiem i aż się wierzyć nie chce, że to tylko 2,6%. Czuć go bardzo wyraźnie, dzielnie wybija się nad słodycz, ale nie równoważy jej (niestety). Rewelacyjnie "strzelał", dzięki czemu miałam wrażenie, że coś jem (a nie, że tylko jakaś chmurka rozpływa mi się w ustach). Wydaje mi się, że nadał odrobinkę goryczki oraz że podkreślił marcepanowy akcent, chociaż niestety wciąż był to tylko akcent.

Za tym wszystkim kryła się odrobina chemiczności, a wraz z przesłodzeniem, jakie nastąpiło po paru łyżeczkach, nawet mak i marcepan nie dały rady przekonać mnie, że to produkt warty zakupu.

Żeby było jasne: to nie jest paskuda stopnia Amarettini, tylko przesłodzony, minimalnie chemiczny deser. Czuć tytułowy marcepan (chociaż słabo), a mak to już w ogóle odgrywa tu dużą rolą. Trzeba znać swój gust i tyle; obecnie coś takiego mi nie podchodzi. Już pod koniec miałam go dość (nie wiem, jak kiedyś potrafiłam zjeść większe wersje; teraz było za słodko i trochę za sztucznie).

Podoba mi się zmiana opakowania. Dzięki temu, że w paczce znajdują się dwa kubełki, można spokojnie zjeść na raz (prawie 200 g było problematyczne), a i tak, o dziwo, jest dość sycący.
Uważam jednak, że cena jest nieadekwatna w stosunku do jakości.

Tak mnie naszło na porównanie tego do Almighurtu z makiem i marcepanem. Otóż tak, można taki smak zasłodzić i zachować pewną smakowitość. Warunkiem jest jednak jak widać ograniczenie innych paskudztw w składzie (chociaż i tam nie jest aż tak idealnie).


ocena: 4/10
kupiłam: Lidl (moja Mama kupiła)
cena: 4.99
kaloryczność: 181 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: 58 % pełne mleko, cukier, woda, śmietanka, 2,6% mak niebieski, 1,6% marcepan (migdały, cukier, syrop cukru inwertowanego, woda, syrop glukozowy), żelatyna wołowa, olej kokosowy, syrop glukozowy, białka mleka, skrobia modyfikowana, aromat, emulgator: mono0 i diglicerydy kwasów tłuszczowych estryfikowane kwasem mlekowym, substancja zagęszczająca: karagen, barwnik: karoteny, substancja spulchniająca: azot

13 komentarzy:

  1. Smaki są super, bo nawet jeżeli normalnie nie znosze marcepanu i zabajonego, to w serkach je... uwielbiam. Co prawda znam takich produktów nabiałowych w takich wariantach niewiele, bo to rzadko spotykane smaki, ale w Lidlu czasem się pojawiają i naprawdę mi smakują. To też jednak nie do końca. Jeżeli chodzi o zabajone to pojawia się raz z jednej marki z tygodnia włoskiego chyba i z drugiej w wersji deluxe chyba właśnie. Nie powiem dokładnie, bo w myślach mam wyłącznie ich opakowania. Pamiętam, że jeden mi smakuje, a drugi nie, ale za nic nie pamiętam który to który. Marcepan z makiem od Almighurt uwieeeeelbiam. Swego czasu pochłaniałam te Almighurty w ilościach dosłownie hurtowych... Szkoda, że tu nie wyszło podobnie. Dla mnie na minus już sama konsystencja, bo te pianki, chmurki mnie denerwują.
    Szkoda, bo zapowiadało się naprawdę obiecująco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie i moją mamę (bardziej ją niż mnie, bo ona kupuje to wszystko niemal hurtowo) Lidl z tymi deserami i jogurtami strasznie denerwuje. W sensie te zmiany producentów itp. Nawet opakowania często zmieniają i człowiek nigdy nie ma pewności, czy trafi na to samo.

      Usuń
  2. Nam smakowało :-) Ale my miałyśmy tylko jeden kubeczek na pół, więc nam się nie zdążył przejeść :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierzę, że gdybym zjadła połowę, aż tak bym go nie odebrała, ale przy tym amarettini to po dwóch łyżeczkach miałam dość. ;<

      Usuń
  3. Haha ''dobra zmiana'' :P Szkoda, że tak je popsuli.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak myślałam, że będzie przesłodzony. :D Jednak Lidl to Lidl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już ja chyba wiem, co robią, jak im się termin ważności cukru kończy. "Zasypmy nim wszystkie produkty!". xD

      Usuń
  5. Kurde, szkoda, że w Żabie miałaś tylko srakowe wersje Grand Dessertów ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakładam, że do mojej Żabki nawet nie dotarły, bo pisałam tamto ogółem o tym, jak przechowują jogurty itp. Jak zobaczyłam, że to u nich norma, to nawet nie zachodzę. Eh, też żałuję, że nie mogłam ich spróbować. :(

      Usuń
    2. Wtf? Twój umysł chyba nie zadziałał poprawnie :D

      Usuń
    3. Nie rozumiem, dlaczego niby niepoprawnie. Skoro u nich wszystkie jogurty są zawsze z napuchniętymi wieczkami, to chyba nie ma sensu sprawdzać, czy i te są, bo pewnie byłoby z nimi to samo. :P

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.