czwartek, 21 grudnia 2017

Hershey's Cookies 'n' Creme biała z kakaowymi ciasteczkami

Obiecałam Cookies and Cream przy okazji Hershey's Cookies 'n' Chocolate i Dove Cookies&Cream? Obiecałam! A ja słowa dotrzymuję.
Najpierw jednak, parę słów wyjaśnienia "co i jak". Kiedy zimą 2014 udało mi się kupić tę czekoladę w Warszawie, byłam nią zachwycona. Potem w Stanach (latem 2015) znów miałam okazję ją spróbować na szlaku i też nie narzekałam, ale pierwsze zauroczenie już opadło. Z tą recenzją zwlekałam, bo... straszliwie mi się ta czekolada podoba (toż ona jest urocza! czekoladowy dalmatyńczyk normalnie <3) i nie chciałam psuć sobie wspomnień z nią związanych, ale cóż... Hershey's i odkrycie prawdy czekało, a ja miałam w szufladzie jeszcze jedną "dalmatyńczykową tabliczkę".


Hershey's Cookies 'n' Creme to biała czekolada z kakaowymi ciasteczkami.

Kiedy otworzyłam opakowanie i zbliżyłam czekoladę do nosa poczułam słodki wanilinowo-śmietankowy zapach. Prawie czysty cukier wanilinowy.
Wygląd... na dole widać pełno malutkich ciasteczek: wszystkie w kształcie kulek, przebijające się lekko także z wierzchu. 
Podział na prostokątne kostki, bez niepotrzebnych udziwnień, jak to było w przypadku Dove. 
Zakochałam się w tym wyglądzie, naprawdę... Uważam ją za przeuroczą i słodką i najchętniej bym ją tylko podziwiała, nie jedząc.

Prawie topi się w rękach, więc już czuć, jak tłusta jest.
Pierwsza kostka wylądowała w ustach i potwierdziła dwie rzeczy: jest tłusto i słodko, przy czym zwłaszcza to drugie określenie nie jest już zaletą, jak w akapicie wyżej.
Czekolada jest bowiem straszliwie słodka. Przy drugiej kostce już mi ta słodycz zaczęła przeszkadzać (a zwróćcie uwagę, jakie są cienkie i ile gramów ma cała tabliczka).

Gdyby to była czysta biała czekolada... miałabym chyba odruchy wymiotne przy pierwszej kostce.
Gdzieś pod tą słodyczą czułam smak mleka, jednak bez szału, bo bardzo mdłego mleka. Mocniejszy był raczej smak lekko maślany, w którym nie odnotowałam posmaku obrzydliwych tłuszczy. 
Przyznam, że trochę mnie to zaskoczyło i spojrzałam na skład: typowy dla Amerykanów zapis "oleje roślinne" i wymienione od tego, którego jest najwięcej. Owszem, jest tam też olej palmowy, ale jestem skłonna uwierzyć, że aż tak dużo go tam nie ma, albo cukier go tłumił.

Cukier z kolei został przełamany przez gorzkość i lekko słonawy smak ciasteczek kakaowych. Czekolada bardzo szybko się rozpuszcza, dzięki czemu ciasteczka dochodzą do głosu zaraz po tych pierwszych niuansach. Jest ona bardzo miękka - jak ciepła plastelina, tłusta i proszkowa, ale trafiając na ciasteczka, to na nich się skupiałam.

To jest element, który sprawił, że w gruncie rzeczy... to było zjadliwe. Jest ich bardzo dużo; więcej niż w Dove i smakują jak herbatniki typu Oreo (bez kremu), tylko może są jeszcze bardziej słonawe. Zupełnie nie wydają się słodkie.
Rozpuszczają się znacznie wolniej od czekolady, ale jak się je zębem potraktuje, to i przyjemnie chrupać potrafią. To rewelacyjny dodatek. Kiedy prawie od razu zaczyna się gryźć kostkę, prawie tłumią smak czekolady.

Tutaj pozwolę sobie podsumować to tak: jest to chyba jedyna czekolada, którą wolałam gryźć jak ciastka, a nie rozpuszczać. Kiepska czekolada... pełniła wtedy funkcję słodkiej polewy / kremu do ciastek (znikając naprawdę bardzo szybko). Wtedy było w sumie zjadliwie, chociaż wymęczyła mnie totalnie (a całej nie dałam rady i tak, mimo że to jakieś 43g).

Oceniam biorąc pod uwagę jej cenę (nie "sprowadzaną cenę", a "miejscową"), bo dolar za czekoladę (nawet małą) to w USA tyle, co nic. Leżała przy kasie obok gum do żucia w mniej więcej tej samej cenie. Przynajmniej ciasteczka mi tu smakowały. Wygląd... kocham! Jednak oczami się czekolady nie je... A to białe coś ciężko nawet czekoladą nazwać - to biała polewa z najtańszych batonów i cukierków, które samo w sobie wyciągnęłoby jedynie na 2/10.


ocena: 4/10
kupiłam: dostałam
cena: dostałam, ale w USA ona nie kosztuje nawet 1 $
kaloryczność: 512 kcal / 100 g, 43 g - 220 kcal
czy znów kupię: nie

Skład: cukier, oleje roślinne (tłuszcz kakaowy, olej palmowy, Shea, olej słonecznikowy i/lub szafranowy), odtłuszczone mleko, syrop kukurydziany, wzbogacona mąka pszenna (mąka, niacyna, siarczan żelaza II, monoazotan tiaminy, witamina B2, kwas foliowy), tłuszcz mleczny, częściowo utwardzony olej roślinny (sojowy i/lub bawełniany), 2% lub mniej: kakao przetworzone z alkali, serwatka, czekolada, lecytyna sojowa, wysoko fruktozowy syrop kukurydziany, wodorowęglan sodu, sól, naturalne i sztuczne aromaty, witamina E, polirycynooleinian poliglicerolu, karmel

10 komentarzy:

  1. No bleh, na szczęście akurat mam otwartego madagaskarskiego Pralusa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, zazdroszczę. <3 U mnie nie pozostałby otwarty dłużej niż dzień.

      Usuń
  2. Ale faktycznie chociaż wygląd to ma zacny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam przyjemność jeść ją tylko pod postacią cukierków i dropsów, ale też mnie nie oczarowała i kompletnie nie rozumiem wielkiego szału na nią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wydaje mi się, by był na nią jakiś specjalny szał. Raczej ogólnie na amerykańskość, ten smak itp.
      Fu, po dropsy i cukierki w ogóle bym nie sięgnęła.

      Usuń
  4. Skład jest tak straszliwy, że sama na pewno bym jej nie kupiła (nawet za te grosze). Brrr... Chyba wolę pozostać przy naszych Michałkach z olejem palmowym ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja np. białych Michałków nawet nigdy nie jadłam i... wolę pozostać przy dobrych, plantacyjnych czekoladach. Też bym jej obecnie za nic w świecie nie kupiła.

      Usuń
  5. W sumie to mnie zaskoczyłaś, bo mimo naszych odmiennych gustów byłam pewna, że odbierzesz ją (ponownie) dobrze. Mnie urzekła (wydała mi się idealnie białoczekoladowa, jeśli mnie pamięć nie myli), ale to było lata temu. Podpatrzyłam w jednym z prezentów, że ją dostanę, więc za JAKIŚ CZAS będę mogła się do Twojej opinii odnieść. No i wymienić zdjęcia u siebie, bo stare są tragiczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jestem za bardzo czuła na margarynę, ogólnie tłuszcze itp. Jestem ciekawa, jak ją teraz odbierzesz. Podejdź koniecznie "na chłodno", a nie że "urocza". :P

      Usuń
  6. Jadłam ja chyba ze 4 lata temu pierwszy raz i byłam nią zachwycona . W lutym maż mi przywiózł ze stanów te czekolady i byłam rozczarowana,albo mi sie smak zmienił ,albo czekolad .

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.