sobota, 23 grudnia 2017

Jordi's biała z zieloną herbatą darjeeling

Nie wyobrażam sobie dnia bez herbaty i odkąd pamiętam, mój wzrok padając na czekolady z herbatami, zawsze zatrzymywał się nieco dłużej niż w przypadku wielu innych dodatków. Niestety nigdy nie trafiłam na dobre, wyraziste połączenie tego. Po spróbowaniu ciastka z Odette o nazwie Darjeeling Noir (instagramowa recenzja), które też mnie nie usatysfakcjonowało, zwróciłam uwagę na nowości, które pojawiły się w Sekretach Czekolady. Jako że jedną z nich była czekolada z tą herbatą uznałam, że to jakieś zrządzenie losu. Kupiłam bez zastanowienia, bo w cenniku miałam "darjeeling 63%" i założyłam, że to ciemna czekolada. Niestety... w domu okazało się, że to biała z zieloną darjeeling. Kocham zieloną herbatę, ale o zielonej z Darjeeling usłyszałam po raz pierwszy (zawsze z tego regionu kupowałam herbatę czarną, której nuty kojarzą mi się z kwiatami i - uwielbianymi przeze mnie - herbatami czerwonymi). Po czekoladę sięgnęłam zbita z tropu i nie mając nadziei na nic pysznego (bo zielona herbata z białą czekoladą jakoś "mi się nie widziała).

Jordi's Chocolate Darjeeling to biała czekolada z zieloną herbatą darjeeling.

Od razu po otwarciu poczułam silny maślany zapach białej czekolady z bardzo odległą, delikatną nutką mleka. Słodycz i maślaność łączyły się z dość wyraźnym zapachem zielonej herbaty, co mogłoby wydać się bardzo ciężkie, gdyby nie to, że i trochę rześko kwiatowy motyw herbaty się w tym zaplątał. Mimo wszystko, przez silną maślaność i ciężkawość średnio mnie to zachęcało.

Przy łamaniu tabliczka była dość konkretna, choć już w dotyku czuć jej tłustość (ale nie tłuściła palców). W ustach też była tłusta, rozpływała się powoli, ale łatwo. Szybko okazało się, że jej tłustość wcale nie odstraszała, bo została przełamała pylistością, uzyskaną dzięki zmielonej herbacie. Wyszło przyjemnie.

Po umieszczeniu kawałka w ustach poczułam masło. Pierwszym wrażeniem, które poraziło mnie po paru pierwszych sekundach, było "niesłodkie masło z herbatą". Wydało mi się to obrzydliwe, ale zaraz zaczęła dochodzić reszta niuansów, na które po tym pierwszym szoku już bardziej zaczęłam zwracać uwagę.
Otóż masło to miało w sobie niemal "orzechowawą" nutę, kojarzącą się trochę z miękkimi nerkowcami, co pewnie nakręcała nieśmiała nutka mleka. Z tak znikomym smakiem mleka w zwykłej białej czekoladzie (w sensie, że nie w wegańskim zamienniku) jeszcze nigdy się nie spotkałam.

Herbatę czułam od początku do końca i to do niej należał posmak. Najpierw tylko zaznaczała swoją obecność po prostu delikatnym smakiem zielonej herbaty, który... był tak subtelnie ziołowy, że w sumie nawet bardziej warzywny. Wysublimowana goryczka pojawiała się jednak raz po raz.

Herbata w końcu roztaczała słodsze klimaty. Słodycz zdawała się pochodzić właśnie jedynie od niej. Niosła ogrom kwiatowej rześkości, w pewnym momencie coś niemal kwiatowo-owocowego, taki charakterystyczny posmak herbat Darjeeling.

Pod koniec jeszcze ta maślaność troszeczkę się zaznaczyła, by jednak w posmaku zupełnie ustąpić miejsca cudownie wyraźnej herbacie o słodkawych, kwiatowych nutach.

Po zjedzeniu (z tym błogim posmakiem kwiatowej herbaty!) nie wiedziałam już, jak w pierwszej chwili ta czekolada mogła wydać mi się obrzydliwa. Owszem, nie lubię masła... ale to w sumie nie było masło. To było coś bogatszego, a potem... to już na pewno bogactwo herbacianych aromatów, którym nie sposób nie ulec. Wyrazistość nut zielonej herbaty Darjeeling sprawiła też, że zrozumiałam, dlaczego tak wycofano mleko - przecież zawsze wszędzie piszą, że do tych herbat nie dodaje się mleka. Rzeczywiście. Nie sądziłam, że ta czekolada zrobi na mnie takie wrażenie. To w sumie była bardziej herbata zamknięta w tabliczce, ale... jaka inna, intrygująca i... smaczna! Równie genialna co Domori Matcha.
Pewnie, że jednak biała, że tłusta, a więc nie wrócę do niej, ale cieszę się, że ją kupiłam, ze smakiem zjadłam całą tabliczkę i nie sposób jej nie docenić (co chyba odzwierciedla ocena; Domori jednak ma wyższą przez szczegóły, a więc konsystencję, podział tabliczki i osobiste względy, jak np. większa mleczność itp.).


ocena: 9/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 25 zł (za 50g; chyba ze zniżką)
kaloryczność: 637 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: tłuszcz kakaowy, mleko w proszku, cukier trzcinowy, zielona herbata

22 komentarze:

  1. Takie masło-nie-mało to rozumiem :) Potrafiłabym żyć bez herbaty, za to twory o smaku zielonej zawsze mnie kuszą. W szafce mam np. eko ciacha matcha z Biedry. Oprócz tego zacieram ręce na Pocky. Tę też bym przygarnęła w ramach zielonoherbacianej uczty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mama kupiła mi te ciastka, więc i u mnie na blogu będą.
      Pocky? Akurat to jakoś nigdy mnie nie ciekawiło przez paluszkowatą formę. Jakiego smaku by nie zrobili, jak by to nie smakowało, dla mnie i tak nuda.

      Usuń
  2. Raczej nie zamówię, ale jakąś ciemną z zieloną herbatą to chętnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że w ciemnych herbaty rzadko kiedy wychodzą tak wyraźnie, jak bym chciała.

      Usuń
  3. Uwielbiam Domori Matcha, więc tę czekoladę też na pewno kiedyś zakupię! Mam kilka Jordi's, ale na herbaciane jeszcze się nie zdecydowałam. Twoja recenzja jak najbardziej przekonuje, żeby jednak po nie sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Jordi's byłabym mimo wszystko ostrożna w kwestii białych. Obecnie dokupiłam trzy ciemne, więc ja z kolei na nie łapki zacieram.

      Usuń
    2. Ich Wietnam i Honduras są przepyszne, ja dokupiłam Madagaskar i mleczne - też liczę na ucztę dla podniebienia.

      Usuń
  4. O nie... nuta podchodząca pod nerkowce w ogóle mnie nie zachęca... nie przepadam za tymi orzechami.... są dla mnie zbyt słodkie i mdłe same w sobie... wiem, ze czekolada to co innego ale.. z drugiej strony tabliczka mogłaby wydać mi się ciekawa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że dziwne rzeczy są Ci za słodkie. :P Ja lubię nerkowce, ale nigdy ich tak po prostu nie jem (bo właśnie za mdło i za miękko wtedy; a i nie lubię ogólnie tak chrupać).
      Chodziło mi raczej o to, że maślaność tej czekolady była taka nerkowcowa, a nie jak zwykłe masło.

      Usuń
    2. No właśnie nerkowce są takie mdłe i maślane... a to już mi nie odpowiada ;P

      Usuń
    3. Żebym miała je tak same jeść, też by mi trochę przeszkadzało, ale np. pieczone są pyszne, wyraziste i chrupiące.
      A w białej maślana nuta nerkowców jest ogromnym plusem, bo alternatywą jest smak masła.

      Usuń
    4. Być może masz rację... będę musiała kiedyś spróbować, ale np. masło z nerkowców, gdzie te orzechy są prażone również nie podchodzi mi smakiem.
      W tej tabliczce o wiele bardziej zainteresowała mnie herbata niż same nerkowce ;)

      Usuń
    5. A masło było z solą czy bez? Bo uwierzę, że Tobie mogłoby nie pasować właśnie przez sól.

      Wiadomo, że to herbata najbardziej ciekawi, ale tło też jest ważne.

      Usuń
    6. Pierwsze było z Primaviki ze smażonych nerkowców - nie pamietam, czy była tam sól czy nie.
      Drugie było z prażonych nerkowców bez soli z TerraSana - smakowało zdecydowanie lepiej ale nadal było dla mnie mdłe i zbyt "maślane". Do sałatki aby posypać w niewielkiej ilości to jeszcze ok (kiedyś miałam mieszankę) ale tak w większej to już niezbyt ;)

      Chyba całość jest wazna ;)

      Usuń
    7. O, to mi smakowało, tylko pamiętam, że wolałabym, żeby nie było smażone. Była sól.
      Oj, bez soli to i dla mnie było by za mdło.

      Koniec końców tak, ale całość składa się ze szczegółów. :D

      Usuń
    8. Te nerkowce miały taki smak smażenia.... może gdyby były prazone wypadłoby lepiej, bo co do soli nie jestem pewna

      Tak jak w układance :)

      Usuń
    9. No właśnie. Nie cierpię smaku smażenia, ale tak ogółem tamto masło było mi ok, tak na spróbowanie (http://chwile-zaslodzenia.blogspot.com/2016/03/primavika-maso-z-nerkowcow-smazone.html - jeszcze czasy, gdy oceną wyjściową było 7, więc punkt ponad normę; teraz pewnie dałabym 7/10).

      Bo ja wiem... ja tam zawsze np. puzzle pchałam jak mi się podobało, wyginały się... i... ja mam z układankami złe skojarzenia, haha.

      Usuń
    10. Upodobania smakowe ulegają zmianie, zwłaszcza kiedy spróbujemy czegoś lepszego lub innego ;)

      I takim sposobem udawało Ci się je ułożyć? xD

      Usuń
    11. W kwestii maseł orzechowych i orzechów mój gust się nie zmienia.

      Nie udawało, bo mi się nigdy nie chciało kończyć. Nie lubiłam.

      Usuń
    12. Mój się zmienił.... kiedyś sól mi nie przeszkadzała a teraz owszem ale to najprawdopodobniej dlatego, że w ogóle nie solę ;)

      Wolałaś inną formą rozrywki :)

      Usuń
  5. Zastanawiam się czy piliście kiedyś zielona herbatę z bergamotką? Ja ostatnio kupiłem sobie wlaśnie taką https://big-active.pl/produkty/herbata-zielona-earl-grey-z-bergamotka-20tb i muszę wam powiedziec, że bardzo mi smakowała. jeśli lubicie zieloną herbatę to ta moim zdaniem także przypadnie wam do gustu. Polecam wam spróbować

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.