piątek, 6 lipca 2018

Ritter Sport Spekulatius mleczna z ciastkami korzennymi i mlecznym kremem z przyprawami korzennymi i kakao

Po mało korzennych pierniczkach chodziło za mną coś korzennego. Poniekąd to dobrze, bo zbliżała się pora na Ritter Sport, za którą to marką nie przepadam, ale tego smaku nie chciałam przegapić. Teoretycznie lubię ciasteczka korzenne (inna sprawa, że właściwie nigdy mi nie smakują, bo zawsze "coś jest nie tak"), a tutaj... Cóż, liczyłam na korzenność, nie tyle na pyszną czekoladę, bo jednak nadziewany mleczny Ritter nie pretendował do zostania moją czekoladą roku.

Ritter Sport Spekulatius to mleczna czekolada nadziewana korzennymi ciastkami maślanymi (14%) i mlecznym kremem z przyprawami korzennymi i kakao (31%).

Po otwarciu poczułam zapach mocno mlecznej, cukrowej czekolady-ulepka w towarzystwie łagodnej i słodziutkiej korzenności. Od razu na myśl przyszły mi jasne, maślane korzenne ciastka w towarzystwie mleka.

Łamiąc czekoladę miałam wrażenie, że zaraz zacznie się topić, więc zdziwiłam się, trafiwszy na opór przy łamaniu. Solidnie nadziana nie kruszyła się, ani nie rozpadała. Podważając nożem łatwo ją podzielić na warstwy, ale normalnie są zwarte, nie rozpadają się, bo ciastko i krem zostały pomysłowo połączone (trochę jak kołki-puzzle). To mi się podobało.
Podobała mi się też struktura ciastka, które w ustach rozpływało się, stając się przyjemnie zalepiającą papką (nie lubię chrupaczy w czekoladach), ale można było je też schrupać. Okazało się bowiem bardzo maślane, trochę nazbyt natłuszczone. Żadnej twardości, suchości; podniebienia nie drapało.
Niestety, gorzej było z kremem, bo miałam wrażenie, że to gruda oleju z margaryną i mieszaniną drobinek przypraw i proszku. Był okropnie tłusty, podobnie zresztą jak ulepkowata czekolada.

Sama czekolada smakowała głównie mlekiem i cukrem, ale doszukałam się też jakiejś "nutki taniości" (na szczęście żadnego mleka w proszku, sztuczności itd.).

Środek bardzo szybko dochodził do głosu - obie części odzywały się jednocześnie, wzajemnie się uzupełniając. Oczywiście spróbowałam je też osobno.

Krem odebrałam jako przede wszystkim mleczny. Kakao w nim można szukać ze świecą (i się nie znajdzie), ale trafia się na cynamon. Ogólnie czuć tu leciutką, słodką korzenność. Właśnie: ogólnie krem wyszedł również bardzo, bardzo słodko. Mimo to mleko dominowało, choć niestety dopuszczało i bardziej margarynowe akcenty.

Te łączyły się z margarynowymi akcentami ciastka - a może ciastko nimi nasiąkło? Nie wiem, bo jawiło mi się raczej jako niezłe jakościowo, wypieczono je bowiem idealnie (czuć podpieczoność, ale nie spalono go), mimo słodyczy nie wyszło cukrowo, a jego smakiem przewodnim było masło. Dobre maślane ciastko z nutką cynamonu (i chyba innych przypraw). To chrupacz bardzo delikatny, ale smaczny i pasujący do mlecznego kremu.

Po dwóch kostkach czułam zatłuszczenie na ustach, było bardzo słodko i mlecznie. Czułam słodziuteńką, bardzo delikatną korzenność cynamonu w słodkim mleku. Kakao czy jakiegokolwiek mocniejszego, wyrazistszego smaku / posmaku nie odnotowałam.

Niestety, ta czekolada to ogromny potencjał, świetny pomysł, ale... w gruncie rzeczy niewypał. Wyraziście kakaowy krem i charakterne ciastko korzenne jako nadzienie to moje marzenie, ale czuję, że mogłabym zakochać się również w łagodnie korzennej mleczno-maślanociastkowej kompozycji, gdyby była lepsza jakościowo. Oleistość, kiepska jakość, a także ogólnie przesadna tłustość i słodycz odpychały mnie, że po dwóch kostkach resztę oddałam Mamie. Jej bardzo, bardzo by smakowała, gdyby nie tłustość.
Ciekawa, ponadprzeciętna czekolada, ale niezadowalająca.


ocena: 6/10
kupiłam: sklep z niemieckimi słodyczami
cena: 3,50 zł
kaloryczność: 556 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, olej palmowy, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, mąka pszenna, laktoza, pełne mleko w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, śmietanka w proszku, masło klarowane, masło 1%, przyprawy, lecytyna sojowa, skrobia pszenna, syrop glukozowo-fruktozowy, syrop karmelowy, słodka serwatka w proszku, sól, ekstrakt z wanilii bourbońskiej

10 komentarzy:

  1. Dla m nie cała ta marka jest przereklamowana ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię słowa "przereklamowane" - nie wiem, z czym je zjeść. RS wcale nie wydaje mi się reklamowany, szczególnie chwalony, dobry czy... w sumie jakikolwiek. Firma, jakich wiele.

      Usuń
    2. Ja slyszałąm dużo dobrych opinii o tych czekoladach. Ja mam wrażenie, ze to taki przerost formy nad treścią - jst trochę szumu o nowe smaki a w rezultacie to nic szczególnego.

      Usuń
    3. Łe, dobre opinie to słyszałam lata świetlne temu przy jakiejś limitce białej z kokosem, której na żywo na oczy nie widziałam, bo jeszcze w moim ówczesnym miejscu zamieszkania żadnych marketów / sklepów z niemieckimi słodyczami nie było.

      Usuń
  2. Mi tam smakowała, ale faktycznie nie popisali się z tą limitką.

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkiem nieźle wypadła w porównaniu z innymi nowościami Rittera, ale to może kwestia nisko ustawionej poprzeczki :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak i tego, że tu jednak połowa nadzienia to ciastko, a nie tylko margarynowy krem z dodatkiem margaryny.

      Usuń
  4. Ja nie miałam wrażenia, że czekolada topi się przy łamaniu. Ona po prostu BYŁA roztopiona. Złapałam i wpadły mi palce na tyle, że zatrzymały się dopiero na herbatniku :'D

    Co do treści recenzji, oczywiście się nie zgadzam. Dawno nie jadłam tak zajebistego Rittera, o czym poświadcza chociażby fakt, że z dokończeniem czekolady nie mogłam wytrzymać do wieczora i pozostałą połowę zjadłam drugiego dnia tuż po śniadaniu. Ostatni raz zdarzyło mi się to rok temu albo dawniej.

    Wczoraj byłam na niemieckim straganie, żeby dokupić dwie, ale już ich nie ma!!!!!! :'( Wiem, że to limitka, ale kurczę... Inne potrafią zalegać miesiącami, a ta weszła i wyszła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A było już ciepło? Haha, nie mogę sobie aż tego wyobrazić, żeby tak palce do herbatnika wlazły.

      No tak... nasze gusta w kwestii czekolad trochę się... różnią. Troszeczkę, tak wręcz mikroskopijnie.

      Ta, za to te letnie, co roku chyba prawie takie same nadziewane margaryną to pewnie potrzymają i do zimy.

      PS Jaka jest Twoja ulubiona pora dnia na czekoladę?

      Usuń
    2. Ulubiona? Raczej JEDYNA, bo słodycze jem tylko raz dziennie, przed kolacją, czyli 22:00-23:00. Czasem zdarzy się nieszablonowy dzień, to i później. Wczoraj np. naszło mnie na lody czekoladowe o 1:00, to zjadłam.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.