czwartek, 27 września 2018

Zotter Labooko 75% / 25% Protein Kick ciemna z białkiem serwatkowym

Nie ukrywam, że większość białkowych rzeczy mi nie smakuje, toteż zazwyczaj trzymam się od nich z daleka. Bezcukrowe nowości Zottera kupiłam, bo... po prostu składając duże zamówienie wyszłam z założenia, że to bez różnicy, czy tabliczka w jedną, czy w drugą, a żadnej ciemnej nie chciałam przegapić. A przecież kakao + serwatka...? Nie wiedziałam czego się spodziewać. Czegoś trochę mlecznego, jak Milk dark style? Czy raczej jak dziwne odżywki, będące dla mnie tworem z s-f?

Zotter Labooko 75% / 25% Protein Kick to białkowa ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao i 25 % białka serwatkowego, bez dodatku cukru.

Po otwarciu poczułam zapach kojarzący się głównie z dymem. Orzechy odnotowałam dopiero po dokładnym zaciągnięciu się. Z czasem odważyły się też kwaskowate sugestie owoców: borówko-porzeczek i wiśni.

Ciemna, wyglądająca trochę jak szaro-mleczna tabliczka bez połysku (acz nie matowa) w dotyku wydawała mi się sucha. Przy łamaniu lekko trzaskała też właśnie w suchy sposób, jednak była twarda i nie kruszyła się.
W ustach rozpływała się okropnie i dziwnie. Bardzo powoli i bardzo leniwie. Wydała mi się sucho-tłusta i niemiłosiernie zalepiająca. Zalepiała jakby smugami z proszkowej plasteliny. Parę razy do podniebienia przyklejały mi się jakby grudki tego. Proszkowość pod koniec rozpływania się kęsa podchodziła pod mączność.

Przy pierwszym kęsie uderzył mnie nieordynarny, kwaśno-gorzki smak.
Szybko dołączyła do niego słodko-cierpka nuta owoców. Powiedziałabym, że to jakaś "leśna drobnica", a więc borówko-jagódki czy coś.

Cierpkość dość szybko porzuciła słodycz i złączyła się z kwaskiem, przechodząc z owoców do niemal szczypiących smaków. Kwaśność odebrałam jako smolistą. Rozgrzana smoła, dym... a jednak nie takie mocno palone klimaty.

Dym zaserwował mi gorzkość. Niby była wyczuwalna od początku, ale mniej więcej w połowie rozpływania się kawałka zaczęła dominować. Przypisałabym ją głównie gęstemu, szaremu dymowi, choć nie tylko.

Leciutka, osamotniona słodycz "szukała swego kąta". Wydaje mi się, że łączyła się z poczuciem nijakości. Najpierw nie umiałam tego nazwać, jednak kolejne nuty przyszły z pomocą.
Pojawiała się maślaność i nieco orzechowy smaczek. Połączyły się z gorzkością dymu.

Kwasność z maślano-łagodniejszymi smakami przywiodła na myśl twaróg i kefir o takim kwaskawo-cierpkim posmaku, a zalepiająca struktura wzmacniała skojarzenia z mokrym, mazistym twarogiem.
Nijakość-neutralność też w to wchodziła, przez co przed oczami pojawiła mi się jakaś... masa z orzechów - nerkowców i jakiś gorzkich, z jakimś mącznym zapychaczem. Tu jednak znów można mówić o naturalnej słodkawości orzechów, do których wróciły i słodkie, nieśmiałe borówki itp..

Gorzkość i cierpko-kwaskowate akcenty pod koniec znów podrzucały bardziej owocowe skojarzenia. Powiedziałabym, że oprócz borówko-jagódek, to też takie "wiśnie w smole" i "siarka z cytryną", smakowo rozrzedzone mącznością.

Po zjedzeniu pozostał zaskakująco orzechowy posmak (jak nerkowce i goryczkowate laskowe?), niemal cytrusowo-soczysta siarkowość i gorzkość z poczuciem jakbym zjadła sporo mąki.

To bardzo ciekawa tabliczka. Przyznam, że w pewien sposób mi smakowała. Chwilami wydawała się taka... nieokrzesana, bo kwaśno-gorzka na różne sposoby. Owoce raczej się chowały, mniej spożywcze smaki przejmowały stery, ale... może i trzymały ster, ale... statku twarogowo-orzechowo-mącznego. Statek bez steru jakoś tam istnieć może, ster bez statku straciłby sens istnienia.
Smak był intensywny i zarazem rozrzedzony. Czuć wyraźnie to, co opisałam, jednak ta nijakość / mączność też pobrzmiewała. Mało tego. Ona jakby zarysowała odrobinkę słodyczy.
Struktura czekolady to jednak porażka. W ssanie jej w końcu jakoś się wciągnęłam, ale nie podobało mi się to.
Czekolada ta to raczej dziwna ciekawostka, gorsza od mlecznej 80 % - bo w miejsce mleka łączącego się z mlecznymi nutami i wanilii ze słodkimi, ta serwowała nijakość, która jakby... i tłumiła kakao, i wyostrzała pewne kwestie. Chwilami odlatywała od czekoladowości, jednak smakowała mi na tyle, że mimo okropnej struktury zjedzenie całej nie stanowiło problemu.


ocena: 8/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł (za 65g)
kaloryczność: 554 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, białko serwatkowe 25%

12 komentarzy:

  1. Mi też smakowała pomimo dziwacznej struktury. Chyba zniknęła już z oferty, także cieszę się, że zdążyłam spróbować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że takie eksperymentalne to Zotter właśnie tylko na krótko tak wprowadza. Podobnie było kiedyś z jakimiś jaglanymi itp. chyba (tych to nie kupiłam i nie żałuję).

      Usuń
  2. Ciekawe, bo nigdy nie jadłyśmy proteinowej czekolady :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie nie podchodzą mi, więc jako kategorii nie polecam, tę konkretną - owszem.

      Usuń
  3. Ja za to mam odwrotnie - większość proteinowych rzeczy mi bardzo smakuje :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jadłem wcześniej jakąś proteinową od Zottera i mi nie smakowała, więc tej już nie ryzykowałem i odpuściłem, choć była w sklepie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdziłem i okazało się, że to była właśnie ta! Dobrze, że jej drugi raz nie kupiłem :D Muszę zrobić porządek ze zdjęciami i jakoś je posortować, będzie mi łatwiej sprawdzać, to już próbowałem.

      Usuń
    2. Haha, no zobacz! Tak coś czułam, bo w sumie nie kojarzyłam, by już coś takiego było.

      Usuń
    3. Errr, miało być "co już próbowałem", eh ten brak edycji...

      Usuń
  5. "Wiśnie w smole" i "siarka z cytryną" - wtf? :D Tym razem nie podobają mi nawet twarogi i maślanki/kefiry. No i białkowa mączna konsystencja. Cieszy mnie za to niechęć do produktów proteinowych, bo od razu czuję się mniej samotna w mej odrazie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakieś dziwactwa i tyle!
      O, też lubię poczucie, że nie jestem w tym osamotniona.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.