sobota, 19 stycznia 2019

Heidi Colors of Summer Orange & Mint ciemna 50 % z miętą i pomarańczą oraz biała ze słodką papryką

Heidi postrzegam jako przeciętniaka, który próbuje udawać ekskluzywną markę. Niektóre połączenia smakowe wydają mi się naprawdę ciekawe, więc choć wykonanie / jakość pozostają wątpliwe, zdarza mi się na nie skusić. Planując zjedzenie dzisiaj przedstawianej przypomniałam sobie Dark Mint & Lemon i przyszło mi do głowy, że takich połączeń z miętą, które robi Heidi jeszcze nie widziałam. To już plus, ale... w końcu naszły mnie obawy, jak to będzie smakowało. Obawy obawami, ale prawda jest taka, że i tak bym tę tabliczkę kupiła, bo wydała mi się za dziwna / niecodzienna, by ją ominąć. A myślałam, że to po prostu ciemna z miętą zestawiona z białą z pomarańczą... Jakież było moje zdziwienie, gdy wczytałam się w jej opis w dniu sesji zdjęciowej.

Heidi Colors of Summer Orange & Mint to ciemna czekolada o zawartości 50 % kakao z miętą i pomarańczą oraz biała czekolada ze słodką papryką. 
(Osobiście dodałabym jeszcze, że ciemna z "suszoną miętą i sproszkowaną liofilizowaną pomarańczą", a biała z aromatami, ale to tylko na podstawie wrażeń smakowych.)

Podczas rozrywania sreberka, zaatakował mnie zapach miętówek (twardych cukierków), do którego zaraz dołączyła cukrowość ciemnej czekolady. Wzięłam wdech, by poczuć także goryczkowate połączenie aromatu pomarańczowego i suchego kakao, co wyszło zaskakująco nieźle. Nachylając się nad tabliczką poczułam także nazbyt ciężki, maślany zapach białej czekolady i jakby sugestię nieostrego chili.

Czekolada wyglądała całkiem oryginalnie, ale ja bym bardziej zmieszała kolory, bo zachodziły na siebie nielicznymi zawijaskami w niewielu miejscach. Ja bardziej bym te zawijaski pociągnęła i  w niektórych kostkach wykręciła.
W dotyku tabliczka wydała mi się sucho-tłusta, łamała się z lekkim pyknięciem, w przekroju ciemnej części ujawniając zielone drobiażdżki. 
W przypadku pomarańczowej części przy robieniu kęsa była jeszcze twardawo-zwarta, ale szybko się to zmieniało, a z kolei w przypadku ciemnej - bezsprzecznie kamienno twarda i trzaskająca.

Pomarańczowa w ustach rozpływała się tłusto-kremowo, natychmiast mięknąc i stając się plastyczną grudką, a za chwilę zalepiając usta. Była bardzo tłusta i strasznie proszkowa, przy czym poczucie proszkowości wzmacniała obecność bardzo przemielonych (ale jednak) drobinek. Rozpuszczała się szybko.
Ciemna rozpływała się wolniej i nieco mniej tłusto, sprawiając wrażenie gładkiej (jako czekolada), ale z sucho-trzeszczącymi kawałkami mięty.

Od pierwszych sekund w części koloru pomarańczowego czułam cukrową słodycz. Zadrapała w gardle, a w ustach, ku mojemu zaskoczeniu, pojawił się chłodzący efekt sztucznej mięty. W słodyczy pojawił się sztuczny motyw przywodzący na myśl gumę rozpuszczalną o smaku słodkiej pomarańczy.
Słodycz rosła, w pewnym stopniu była miętowa, a tak to raczej "chłodno-cukrowa"  Wraz z rozpływaniem się pojawiało się też mdłe mleko i maślaność, zwracające uwagę na słodko "owocowawy" aspekt trudny do określenia. Tonął w cukrze, który mieszał się z coraz odważniejszym smakiem maślanej białej czekolady. Po tym zostawał posmak białej czekolady, coś "słodko-owocowawego", ale ... wreszcie i prawie niewyczuwalną słodką paprykę udało mi się uchwycić.

Gdy zrobiłam kęs ciemnej części, od razu poczułam za silną słodycz ciemnoczekoladową, ale także lekką gorzkawość. Zaraz za nią jeszcze więcej słodyczy - nieco chłodzącej i naaromatyzowanej. Mięta odezwała się wyraźnie, ale nienachalnie. Nie chłodziła tak mocno.
Gorzkawość kakao rozniosła znacząco palony smak, który miał dość suchy wydźwięk, nakręcany przez wyłaniające się miętowe suszki. Gdy się za nie zabierałam, przebijała się ziołowa goryczka.
Pomarańcza wyłoniła się pod koniec, i to bardzo nieśmiało. Miałam wrażenie, że dodała lekkiej, soczystej gorzkawości tego owocu.
Po tej części pozostawał chłód wywołany przez miętę, a także posmak palono-ciemno-czekoladowy z przesadzoną cukrowością i delikatną nutą pomarańczy.

Miejscami części mieszały się, co wyszło ciekawie. Przy dominacji ciemnego koloru, wchodził słodko-mleczny smak, uwydatniający pomarańcze. Kawałek wydawał się bardziej maślany, a mięta tylko pobrzmiewała w tle.
Przy dominacji koloru pomarańczowego, wytrawniejszy element wnoszone przez kakao wydawał się zbawienny. Nakreślał smak pomarańczowy i pod koniec wydobywał "pomarańczową" paprykę. Nadawał mięcie naturalności.

Kiedy tak gryzłam a to trochę tego, a to tego, mieszałam, doszłam do wniosku, że to w sumie zgrana tabliczka. Nie było w niej skrajności, szokującego kontrastu. Obie były przecukrzone i maślane. W obu czułam również i miętę, i pomarańczę. Ciemna wyszła naturalniej, bo w niej wyraźnie zagrała suszona mięta, a i soczysta pomarańcza zabrzmiała z oddali (tylko dlaczego jej aż tak poskąpili?!). Biała okazała się jakby zrobiona z cukru, mdła, sztucznie mdło-prawiepomarańczowo i bardzo chłodząca w sztuczny sposób, a nawet nie jakoś wyraźnie miętowa.

W białą chyba władowali większość aromatów, zaś do ciemnej... Pożałowali pomarańczy. A szkoda, bo jej większa ilość (sproszkowanej) mogła by dać naprawdę smaczny i ciekawy efekt.

Niestety wyszło strasznie słodko, za ciężko i w sumie zadowalająco tylko w połowie. Jakby biała część była tylko "aby ładnie wyglądało". Smakowi całości chyba pomogło by nawet to, gdyby np. kolor pomarańczowy stanowił ogromną mniejszość.
Szkoda, bo czuć po niej, że mogłaby być czymś smacznym. W obecnej formie? Nie.
Części ciemnej dałabym 6, samej białej 4, miejscom mieszanym chyba też 6. Całość... Z pomysłem, a jednak przeciętna.

Tak sobie pomyślałam w odniesieniu do jedzonej dzień wcześniej Moser: Moser to takie pozytywne zasłodzenie, a ta Heidi to dobry przykład tworu przecukrzonego.


ocena: 5/10
kupiłam: Carrefour
cena: 5,49 zł (za 80g)
kaloryczność: 550 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, pełne mleko w porszku, odtłuszczone mleko w proszku, lecytyna sojowa, słodka papryka 0,5%, sproszkowane liofilizowane pomarańcze 0,5%, mielona mięta 0,25%, naturalne aromaty (miętowy, pomarańczowy, waniliowy)

8 komentarzy:

  1. Mięta i papryka mnie nie przekonują... Ale kupilabym tabliczkę za sam wyglad. Jest prześliczna! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta natomiast mnie zaciekawiła, czekolada z pomarańczą? Czemu by nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat czekolad z pomarańczą jest wiele znacznie lepszych.

      Usuń
  3. Nie wiedziałem, że Heidi próbuje udawać ekskluzywną markę. Zawsze myślałem, że to po prostu solidny przeciętniak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie próbuje? Te złote napisy, nazwy linii, opakowania i to, że stawiają ją w sklepach na najwyższych półkach. :P

      Usuń
  4. Wygląd ciekawy ale cała reszta mnie nie zachęca ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podzielam opinię ze wstępu i podpisuję się pod nią. No, przynajmniej do "planując", ponieważ ja nie planuję degustacji Heidi. Przy odrobinie szczęścia nie będę już miała do czynienia z tą marką. Dziwi mnie, że Ty wciąż próbujesz. Naprawdę.

    Plastyczne grudki, fuj. I słodycz. Cała Heidi :) Jedyny plus to efektowność kolorystyczna. Gdybym miała jej spróbować - ofc przed przeczytaniem - to ze względu na połowę pomarańczową (białą), która jednak okazała się gorsza. Tym bardziej nope.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja siebie nie dziwię, bo jakoś najbardziej w pamięć wbiły mi się po prostu przepyszne Heidi, a przejmowanie wszystkich słodszych z ochotą zadeklarowała Mama. Te plany ograniczają się jednak tylko do tego, co zakupione. Kolejnych nie kupię za nic.

      Ale przynajmniej ładne zdjęcia zostały i takie: "że też zrobili coś takiego".

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.