niedziela, 20 stycznia 2019

Mesjokke D.A.R.C. Angel 72 % ciemna z Nikaragui

Na koniec przygody z Mesjokke zostawiłam sobie ciemną, wydającą się najzwyklejszą. Wychodzę z założenia, że czasem klucz tkwi w prostocie i... jako że marka ogółem jakoś mi nie podeszła, liczyłam, że może będzie tak i tym razem, w sensie, że chociaż na koniec się czymś popisze.
Czekoladę dziś prezentowaną zrobiono z kakao od kompanii Cacao Bisiesto, która sprzedaje je od lokalnych farmerów z Nikaragui.

Mesjokke D.A.R.C. Angel 72 % to ciemna o zawartości 72 % kakao trinitario z Nikaragui z okolic miasta Matagalpa.
Czas konszowania to 24 godziny

Po otwarciu poczułam wyrazisty zapach w mocno prażonej tonacji. Przede wszystkim czułam ogrom orzechów, ale też paloną kawę. Za nimi plątały się nieco przejrzałe, kwaskowate owoce - ma myśl przyszły mi "korzenne" wiśnia / żurawina (?) i pomarańcza. Wszystko to otulała kwiatowa, zwiewna słodycz, ale też coś trochę tytoniowego.

Tabliczka łamała się z głośnym, jakby pustym trzaskiem.
W ustach rozpływała się powoli. Mimo że była gęsta i dość zbita, szybko miękła, przypominając w tym ciepłą plastelinę. Początkowo wydawała się szorstko-piaszczysta, ale gdy rosła też pewna kremowość, coraz bardziej kojarzyła mi się jakoś z cukrem pudrem. Chwilami próbowała udawać lepiszczo-zawilgoconą, ale odebrałam ją raczej jako nazbyt wodniście-soczystą (ach, gdyby tak skreślić pierwszy człon!).

W pierwszej chwili smak wydał mi się bardzo niepewny siebie, jakby nie wiedział, co zaserwować, więc podał wszystkiego po trochu, w wersji łagodnej.

Oto mignęła mi lekka słodycz - ni kwiaty, ni karmel, a za chwilę rozeszła się palona gorzkawość.

Gorzkawość opierała się na palonej kawie. Uwaga kierowała się co prawda bardziej na paloność, ale ziarna kawy w niej dominowały. Mieszały się z orzechami włoskimi, a po chwili dołączyły do nich akcenty tytoniu i cygar. W tym wszystkim było coś rozgrzewającego i zawilgoconego zarazem.

Słodycz gwałtowanie wzrosła, z opalanego karmelu stając się kwiatowym miodem. Jasnym i słodkim, takim niecharakternym (za takimi nie przepadam).

Zawilgocenie i miód, a także konsystencja, podsunęły mi na myśl piernik... a ten razem z kawą sprawił, że gdzieś poprzez słodycz przemykały się śliwkowo-wiśniowe, leciutko kwaskowate akcenty. Owoce te wydały mi się przejrzałe, bardzo rozmiękłe... i chyba prawie pikantnie podprawione na korzenną nutę... albo to te cygara i tytoń?

To wszystko po przemieszaniu się wydało ziemistą nutę. Łagodna kawa sprawiła, że wyszła przystępnie. Pod koniec pojawiła się również sugestia słodkiej pomarańczy... jakby wyjętej z czegoś korzennego (suszonej? z grzańca?).

Po czekoladzie pozostał gorzki posmak dymu / paloności jako cygara, tytoń i kawa, ale też ziemistość oraz orzechy z poczuciem zawilgocenia. Było też bardzo słodko - tak słodko mdło, nijako - jak jasne miody lub za delikatnie palony karmel.

Całość wyszła intensywnie, ale przystępnie i leniwie w smaku. Nuty sobie płynęły, mieszały się... Nieprzepalony, wyraźnie palony smak rozpieszczał kawą i orzechami, którym nutki cygar, dymu i ziemi nadały charakteru. Było w tym coś, co razem z sugestią owoców (śliwka, wiśnia / żurawina, pomarańcze) kojarzyło się nawet z korzennością... Wszystko to trochę psuła słodycz, gdyż ona wyszła jakoś nijako. Silna, a jednak taka... po prostu słodka, chwilami "słodziusia", co ni jak mi tu nie pasowało. Z plastelinowo-pudrową strukturą po prostu zepsuła tę tabliczkę.
A mogło być tak pięknie! W końcu znalazłam w niej tyle podobieństw z Manufakturą Czekolady Johe Criollo 70 %. Manufaktura była pylista... ale tak cudownie pylista. Manufakturowe słodycz toffi i kwiatowe sugestie miały charakter, owocowo-korzenne nuty z orzechami, kawą i pierniczkami nie zostały niczym zakłócone, mimo tego, jak łagodne były. Intensywniejsze nuty Mesjokke z kolei nie poradziły sobie z nieszlachetną słodyczą. Gdyby nie ona i okropna konsystencja (która w sumie komuś innemu może aż tak nie przeszkadzać)... Mesjokke spokojnie przebiłaby Manufakturę, zdobywając 9.


ocena: 7/10
kupiłam:  Sekrety Czekolady
cena: 14,99 zł (za 41g)
kaloryczność: 594 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy z francuskiej wyspy Reunion, lecytyna sojowa (max. 0,4%)

3 komentarze:

  1. Tutaj mi akurat nie przeszkadzała konsystencja, moja ulubiona tabliczka od producenta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kawa, tytoń i dym. powiadasz? Obejrzyj: https://www.cda.pl/video/63994632/vfilm Brakuje tylko czekolady, ale w Twoim epizodzie mogłaby być :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, z ich czekoladami tak jest, niby nie są złe, ale jednak czegoś brakuje...

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.