wtorek, 1 stycznia 2019

Zotter Lemon Mousse mleczna 40 % z nadzieniem cytrynowym i warstwą czekolady ciemnej

Przy Lindt'cie Lemon Cheesecake wspomniałam, że szykowałam się do zjedzenia właśnie dzisiaj przedstawianej czekolady. Najpierw nie budziła we mnie żadnych emocji, ale jakoś ten Lindt sprawił, że nabrałam na nią ochotę. Czekolada stylizowana na lemon curd (tradycyjna brytyjska masa cytrynowa), z którym mam same dobre wspomnienia brzmiała świetnie, ale bliżej degustacji przypomniałam sobie, że Zotter już eksperymentował z czekoladą nadziewaną a'la lemon curd (Lemon Curd + Orange Lord) i niespecjalnie mi podeszła. Po cytrynowej bombie, jaką był Lindt, liczyłam na równie intensywną i smakowitą cytrynowość w wydaniu Zottera, ale zaczęłam obawiać się tłustości i słodyczy. Czyżbym miała takiego pecha, że walnie mnie nimi jak nie Lindt, to Zotter?


Zotter Lemon Mousse to mleczna czekolada o zawartości 40 % kakao z kremem cytrynowym na bazie cytryn i masła, z białą czekoladą, grappą i sokiem z limonki oraz cienką warstwą czekolady ciemnej; stylizowana na lemon curd.

Od razu po otwarciu poczułam dość silny zapach słodkiego, owocowego alkoholu ("z tych lżejszych") na mocno cytrynowej, soczyście-kwaśnej i orzeźwiającej bazie, z łagodnym czekoladowym tłem o mleczno-orzechowym wydźwięku. Po przełamaniu cytryna zdominowała wszystko, lecz zaprezentowała się z bardziej słodko-maślanej strony.

Już przy łamaniu tabliczka zdradziła pewną miękkość. Warstwa czekolady łamała się z lekkim chrupnięciem, ale wnętrze uginało się, rwało. Wyglądało na najprawdziwszy mousse, a przy przegryzaniu się, miałam wrażenie, że wgryzam się w gęstą chmurę. Mimo takiego kontrastu całość wydała mi się niepodzielna (choć kawałeczek i tak dokładnie wzięłam pod lupę) głównie ze względu na to, jak bardzo lepił się plastyczny, puszysto-wilgotny krem, ale także dlatego, że warstwy czekolad przylegały do siebie tak mocno, a ciemna była tak cienka, że nie szło ich rozdzielić (gdybym nie wiedziała, że jest tam ta warstwa ciemnej, przeoczyłabym ją - na pierwszym "gryzionym zdjęciu" widać podział).

W ustach czekolada rozpływała się kremowo-tłusto w śmietankowy sposób. Soczystość nadzienia szybko wyciskała się spod niej, gdyż było od niej o wiele rzadsze. Mimo puszystej lekkości chmurki, cechowała je śliska, maślana tłustość. Jak dla mnie wyszło za tłusto, ale nie ciężko.
Drobniutkie kawałki cytryn (skórki, ale i takie przezroczyste) były cudownie świeżo-soczyście-jędrne - bardzo żałowałam, że nie dodali większych.

W smaku czekolada o subtelnej słodyczy przywitała głębokim smakiem mleka i sugestią kakao o laskowoorzechowym charakterze. Z czasem orzechy przeszył wyraźnie kakaowo-gorzkawy akcent, nadający temu wytrawności. Przy niektórych kęsach (gdy brałam się za brzegi tabliczki) robiło się naprawdę ciemnoczekoladowo.

Zaraz lub po dłuższej chwili (w zależności od tego, jak ułożyły się proporcje warstw czekolady) pojawiła się silniejsza słodycz i kwaśność soku z cytryny, jednak nie wyprzedziły samej czekolady. Chwilami to słodycz wydawała się silniejsza (gdy było więcej czekolady mlecznej), chwilami kwasność - i wtedy była zacnie cytrynowo-goryczkowata, podkreślona kakao i rześkim alkoholem.

Po ustach rozszedł się smak mleka nieco rozbijający soczystość. Przy niektórych kęsach kompozycja była bardziej maślana, śmietankowa, z nutką białej czekolady, a przy innych (gdy trafiłam na grubszą warstwę ciemnej) smak mleka, maślaność łączyły się z cytryną i zahaczał o kozią nutę. To taka... maślana naturalność, wytrawna mleczność, której nutka alkoholu dodała charakteru.

Kwaśność kremu rozwijała się jakby swoim torem, jednak nigdy nie zdominowała reszty. Najpierw był to sok z cytryny, potem (gdy zaczęłam trafiać na drobinki), bardziej skórkowy, a więc goryczkowaty. Dołączyło do tego lekkie rozgrzanie w gardle, co świetnie zeszło się z kwaskowatością. Alkohol stał się wyraźniejszy

W pewnym momencie, bliżej końca kwaśność wydała mi się taką... cukierkową, słodką kwaśnością, by na końcówce przybrać postać goryczkowatej i bardziej limonkowej, sugerującą też winogrona. To jakby właśnie w parze z nią uderzał wyrazisty smak owocowego alkoholu, wzbogacony o lekką pikanterię.
Lekko suchawy smaczek palonokakaowy zwieńczał wszystko.

Po czekoladzie został wytrawnie mleczny posmak, sugestia kakao, zakropiona owocowo-rześkim alkoholem o jednak silnej słodyczy, soczyście-kwaskowata cytrusowość i poczucie otłuszczonych ust.

Całość smakowała mi, choć do ideału jej brakowało. Wydaje mi się jednak, że to właśnie jej wszelkie niedoskonałości sprawiły, że wyszła ciekawie. Właściwie trudno o dwa takie same kęsy, ciągle coś się zmieniało przy jednak wciąż tej samej bazie. Czekolada niezagłuszona, mleczno-ciemna - w sumie fajny zabieg, a krem... bardzo kojarzył się z lemon curd, choć jak na coś takiego wydał mi się za bardzo maślany, a za mało cytrynowy (to masa na bazie cytryn, cukru i masła, ale ta tutaj maślaność już za bardzo szła w kierunku białoczekoladowym).
Na pewno wyszło to lepiej niż Lemon Curd + Orange Lord - nie było bowiem tak "słodziaśnie-tłuste"

Mousse wyszedł musowato, choć już nieco za bardzo po prostu maślanie-rzadko. Ja bym go "zagęściła", część masła podmieniając nerkowcami, których smak by się tu specjalnie nie przebił, a wpisały by się w maślaną konwencję (mi strasznie przeszkadza maślaność, tłustość orzechów uważam za lepszą).


 ocena: 8/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł (za 70g)
kaloryczność: 549 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, masło, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, syrop ryżowy, odtłuszczone mleko w proszku, grappa, białka jaj, sok cytrynowy, koncentrat z limonki, żółtko jaj, słodka serwatka w proszku, koncentrat soku cytrynowego, pełny cukier trzcinowy, sproszkowana wanilia, lecytyna sojowa, sól, cynamon, chili Bird's eye

14 komentarzy:

  1. Ja się cieszę z masła, jak to ja, dobrze trzymało kwaśność w ryzach, ale wiedziałam, że Ty nie będziesz zachwycona :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, nie mogę pojąć, że Tobie masło nie przeszkadza, skoro czasem i Tobie tlustsość coś w ciemnych psuje. Nie sądzisz, że nawet tlustsość ale śmietankowa, a nie maślana pasowała by tu bardziej?

      Usuń
    2. Bo w ciemnej, w szczególności czystej, czekoladzie mi przeszkadza nadmierna tłustość (wyjątek mus czekoladowy z dodatkiem masła), ale do mlecznej i białej pasuje. A do lemon curd masło to już w ogóle <3

      Usuń
    3. No tak, ja też nie lubię maślaności w ciemnych czekoladach, ale mi chodziło, że mam wrażenie, że też ta taka "ciemna tłustość" Ci przeszkadza. Ja nie cierpię np. oleistości setek i też mało która tak w pełni mi pasuje.
      A nadmierna tłustość przy silnej słodyczy... też z kolei mi nie gra.
      Lemon curd uwielbiam, jak jest soczyste, takie lżejsze.

      Usuń
    4. Nie no, pełna zgoda w kwestii ciemnej tłustości/ oleistości setek. Przy mlecznych i słodkich to też oczywiście zależy jak to zostało wyważone, ale dużo łatwiej mnie zadowolić - tutaj np. nie miałam większych zastrzeżeń.
      Lemon curd uwielbiam zarówno w wersji lżejszej jak i maślanej :D

      Usuń
    5. W sumie dobrze zrobione Lemon Curd bardziej maślane, ale nie za mocno oczywiście, może i mi by jakoś podeszło? Nie wiem, takiego to nigdy nie jadłam. Wątpię jednak, bo masło i cytryna... Nie, jakoś tego nie widzę.

      Usuń
  2. Po tej recenzji, to żałuję, że nie udało mi się jej kupić, ale postaram się ją dostać. Bardzo lubię cytrynowe klimaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To życzę powodzenia w łowach. Też lubię cytryny w czekoladach o ile nie jest to kwasek cytrynowy tam, gdzie go nie powinno być.

      Usuń
  3. Wydaje się bliska ideału. Cudowna gra słodyczy i kwaśności, alkohol, no i mleczna czekolada w miejsce ciemnej. Musowy krem, masełko i fragmenty cytryn, jakich nigdy (!) nie spotkałam w innym słodyczu. Gdybym natknęła się na nią stacjonarnie, mogłabym kupić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz... nie kojarzysz mi się z cytrynowymi słodyczami, ale czuję, że ta mogłaby Ci smakować.

      Usuń
    2. Nie kojarzę Ci się, bo jest ich tak malutko, że nie ma czego kupować. Gdyby było dużo ciach i wafli z kremem cytrynowym, kupowałabym bardzo chętnie. Takie słodycze kocham.

      Usuń
    3. Nie o to mi chodziło, że np. mało recenzji cytrynowych słodyczy wstawiasz. Po prostu jak tak często piszesz, że nie lubisz kwaśności, to mi się z cytrynowymi nie kojarzysz, że mi do nich nie pasujesz. Z kolei wiem, że Princessa Lemon Ci smakowała, cytrynowe Merci, ale one są cytrynowo-słodkie. I trochę rozgraniczam wiedzę, że coś ktoś lubi, a to czy mi ten smak do danej osoby pasuje "tak na oko" to trochę inna kwestia. Hm... moje myślenie jest chyba pokrętne, prawda?

      Usuń
    4. Nie, nie jest. Rozumiem :) Z jakimi smakami Ci się kojarzę?

      Usuń
    5. Ze słodkimi truskawkami, orzechami laskowymi i kokosem (jako krem albo przy białej czekoladzie).

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.