sobota, 17 sierpnia 2019

Chateau Pur Luftschokolade Edel Vollmilch mleczna bąbelkowa

Czasem nawet gdy sparzę się na jakiś tabliczkach, nie skreślam marki. Mam za duże doświadczenie, by tak robić. Każdemu zdolnemu zdarzy się potknięcie, a nieudacznikowi się coś uda. Mimo dosłownie dwóch-trzech gorszych, Chateau ma boskie czekolady. Jeśli więc miałabym obstawiać markę, której uda się zrobić satysfakcjonującą mnie bąbelkową czekoladę, postawiłabym na tęwłaśnie. Nie ukrywam, że takie mniej do jedzenia z zachwytem, a bardziej "dla frajdy, bo fajniusie" tabliczki mnie nie kręcą, ale czasem ciekawi mnie, jak z danym "cosiem" sobie różne marki radzą. Cukrowość Milki Bubbly, taniość Nestle Aero , dziwność Roshen Bubble - nic dla mnie. A co z Chateau?


Chateau Pur Luftschokolade Edel Vollmilch to mleczna czekolada o zawartości 30 % kakao bąbelkowa / napowietrzona.

Po otwarciu poczułam delikatny, nieprzyjemny zapach starego mleka w proszku. Wtłoczone było w również delikatną, acz bardzo, bardzo słodką mlecznoczekoladową ramkę z nutą orzechów laskowych i jakby cukru waniliowego. Ulepkowato-urocze, niemal dziecięce... mogłoby być bardzo uroczo-apetyczne, gdyby nie to mleko w proszku. A tak... owszem, dziecięco mi się kojarzyło, ale z rozrabianym mlekiem dla niemowlaków (podobnie jak w Chateau Ce'Real Snack-Schokolade Milch + Cerealien, ale o wiele słabiej - swoją drogą, chyba mam traumę po tym, jak zaszłam do jednego domu po odbiór czegoś, co kupiłam, haha).

W dotyku tabliczka wydała mi się nieulepkowata, nie za tłusta. Łamała się z lekkim pyknięciem, choć już ujawniając pewną delikatność. Nie odebrałam jej jako kruchej. Przekrój miała ciekawy, bo ewidentnie składała się z warstwy wierzchniej ze zwykłej czekolady oraz napowietrzonego, bąbelkowego wnętrza. Nawet nieźle dało się to rozdzielić nożem (ale po co?).
W ustach rozpływała się w bardzo gładki, gęsto-kremowy sposób. Była tłustawo-zalepiająca głównie za sprawą wierzchu, acz i środek nie był lekki, a właśnie bąbelkująco-bagienkowy. Czułam to lekkie pyknie powietrza, jednak miałam wrażenie że to bąbelki w gęstym, mazistym bagnie. Trochę jak gęsta bita śmietanka? Napowietrzenie nie było przesadnie, a taka konsystencja mnie urzekła. Może nie była do końca "moja", ale wyszła ciekawie.

W smaku jako pierwsza zaszarżowała "waniliowata" słodycz. Okazała się przesadzona i właśnie "waniliowata", częściowo cukrowa, acz nie był to czysty cukier jak Milka.

Szybko rozlała się bowiem także śmietanka, mleczność i znaczący wątek orzechowy. Te smaki podkręciły wanilię. Kompozycja zrobiła się lekko orzechowo-waniliowa i bardziej smakowita. Słodycz rosła, że po paru kęsach drapała w gardle.Wraz z nią, za sprawą wanilii, umocniło się także mleko, odsłaniając swą pełnię. Wydaje mi się, że raz i drugi wyłapałam nutę mleka w proszku, ale jakoś schowało się w przesłodzeniu. Dość szybko zrobiło się mleczno-orzechowo... jak jakieś przesłodzone orzechowo-czekoladowe desery z koroną z bitej śmietanki.

Bąbelkujący efekt skojarzenie z deserami nasilił. Normalnie jakbym jadła cukrowy, tłusty mousse / bitą śmietankę. Trochę sztucznawo waniliową, przykrywającą orzechowo-czekoladowy deser. Zaskakująco obrazowy smak.

W posmaku pozostała mocna, głęboko mleczna słodycz waniliowo-orzechowoczekoladowa. Niezbyt ambitna, jakby trochę sztucznawa, ale niezła. Było to uroczo-dziecięce, niewymagające, ale nie tandetne czy cukrowo-cukrowe. Chemią nie waliło, tłuszczem nie powaliło, acz i tych elementów się doszukałam.

Całość wyszła naprawdę przyjemnie. Bąbelkująco, ale bez przesady. Wciąż gęsto-kremowo i należycie mlecznie, nieambitnie czekoladowo w smaku... Zdecydowanie lepsze to od cukrowej Milki czy Nestle z dziwnymi posmakami, nie tylko, jeśli o jakość / smak chodzi. Chateau budziła intrygujące skojarzenie z deserami z bitą śmietanką. Ogólnie mogłaby być naprawdę cudowna, gdyby np. pachniała tak, jak smakowała, a sama była chociaż odrobinę mniej słodka.
Z przyjemnością się nią zasłodziłam na uczelni, tylko kostkę oddając po powrocie Mamie (bo jednak już mi za dużo tego było). Jej smakowała, ale woli Milkę Bubbly, bo Chateau "no taka... nie za słodka, a z pozytywną goryczką jakąś" (chodziło jej o nutę ni orzecha, ni kakao - nie umiała sprecyzować; przypominam jednak, że Mama jest wielbicielką o wiele silniejszej słodyczy niż ja).


 ocena: 8/10
kupiłam: ktoś mi kupił "na zlecenie" w Niemczech
cena: 5 zł (za 120g)
kaloryczność: 557 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, pełne mleko w proszku 19,8%, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, miazga z orzechów laskowych, maślanka w proszku, laktoza, masło klarowane, lecytyna sojowa, ekstrakt waniliowy

4 komentarze:

  1. Bardzo lubię bąbelkowe czekolady. Nigdy nie jadłam żadnej tabliczki z tej firmy, więc jako pierwszą chętnie sięgnęłabym po taką właśnie, bo na pewno by mi posmakowała ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna, że by Ci smakowała.

      PS Ich biała z kokosem to moja ulubiona biała, jest normalnie u nas w Aldich, więc polecam.

      Usuń
  2. Tu zdecydowanie wszystko jest moje. Mleka w proszku nie rozpoznaję ani w zapachu, ani w smaku. Ciekawa jestem zatem, jak ja bym określiła tę nutę. Zakładając, że w ogóle bym ją odnotowała. Całokształt brzmi jak 6 chi (nawet nie czuję, że rymuję).

    PS Zaskakuje mnie, że z miliona czekolad Chateau niedostępnych w Polsce zleciłaś zakup właśnie tej. Argument porównania z Milką i Nestle do mnie nie trafia. Tzn. wierzę Ci, bo dlaczego nie?, ale nie rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ostatnio parę razy je poczułam. I przypomniał mi się jego smak, bo w dzieciństwie raz i drugi gdzieś u kogoś paluchem zgarnęłam. Dziwne jest.

      "Ej, słuchaj, widziałem takie i takie czekolady Chateau - kupić Ci?" i wybrałam jakieś.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.