piątek, 5 lutego 2021

Lindt Excellence 65 % Cocoa Milk Chocolate ciemna mleczna

Czasem w recenzjach przytaczając klasycznego Lindta i linkując recenzję z 2016 mam mieszane uczucia, bo wtedy po prostu wielu czekolad nie znałam i zupełnie czego innego od czekolady oczekiwałam. Gdy na fali tego, że coraz więcej ludzi zainteresowało się zjawiskiem jakim są "ciemne mleczne" czekolady, coraz więcej producentów zaczęło je robić - do sklepów zawitały nowe Lindty. Nie miałam zamiaru ich kupować. Mleczne o podwyższonej zawartości kakao jako czekolady czyste już mnie nie kręciły. Nie odpowiadała mi i tak niesatysfakcjonująca ilość kakao przy mlecznej tłustości. Zwykły mleczny Lindt to według mnie z kolei czekolada bardzo dobra, ale na tyle nudna, że nie chcę do niej wracać. Nie mogąc jednak znieść "przestarzałej" recenzji wersji 70 %, postanowiłam ją kupić i napisać nową (nowa recenzja z 2021). Traf chciał, że trafiłam na promocję i... aż się zastanowiłam, jak wyjdzie nieślubne dziecko 70tki i Excellence Extra Creamy. To jednak jedna jedyna z ciemnomlecznego trio, jaką kupiłam.

Lindt Excellence 65 % Cocoa Milk Chocolate to ciemna mleczna czekolada o zawartości 65 % kakao; masa mleczna to 15 %.

Już otwierając sreberko poczułam intensywny zapach lekko palonego karmelu, który wpisywał się w karmelizowane orzechy oraz zapach masła. Dopiero za nimi pojawił bardziej wytrawna cierpko-gorzkawa palona nuta i śmietanka. Łączyły się poprzez palono-goryczkowatą słodycz karmelu, kojarzącą się z syropo-likierem.

Trzymając idealnie gładką tabliczkę miałam wrażenie, że zaraz zacznie się topić. Przy łamaniu (bo o żadnym rwaniu się nie ma mowy!) nie wydawała dźwięku. Wydawała się miękka, a jednak jednocześnie krucha. Aż bałam się ją dotykać, tak delikatnie się prezentowała - nie podoba mi się takie rozwałkowanie jej (wielkość bowiem miała jak standardowe tabliczki Excellence, a ważyła o 20 gramów mniej).
W ustach rozpływała się w umiarkowanym tempie i gęsto do tego stopnia, że w zasadzie... była znikającą masą o niezmiennym kształcie. Powaliła mnie jej ślisko-maślana tłustość, zdecydowanie za wysoka. Wydawało się, że ciekł z niej olej; nie lepiła się ani trochę. Niby miękła, a jakoś... niezbyt. To znaczy: nie było w niej choćby echa twardości ciemnych czekolad, a jednocześnie była "twardawa" jak chłodne masło.

W smaku od początku po ustach rozchodziła się lekka gorzkawość. Miała palony charakter dymu i karmelu, co zaraz przełożyło się na skojarzenie z karmelizowanymi orzechami. Goryczka tychże tonęła jednak w maśle.

Zaraz wszystko to otoczyło właśnie masło. Neutralizowało, co wyrazistsze, ale sprawiło też, że początkowo czekolada nie wydawała się słodka, a jedynie tłusta w smaku. Co więcej, pojawiła się śmietanka. Nie reprezentowała błogiej mleczności, a wiązała się z oleistością. Dominujące masło zawiązało z tym spółkę, godząc się na odrobinę słodyczy.

Ta pojawiła się dopiero po paru sekundach, po czym trochę rosła. Palono-orzechowe motywy pozwoliły jej na wyłonienie toffi - bardzo, bardzo maślanego toffi. Wraz z cukrem zasugerowało słodki syrop, likier... Taki z lekką goryczką? Nadało to całości minimalnie czekoladowego wyrazu, lichego jednak.

Wciąż dominowało masło. Paloność na szczęście wzrosła, niosąc odrobinkę cierpkości orzechów i dymu, ale myśl o palonym maśle i w sumie mało słodkim toffi była odpychająca. Śmietanka trochę próbowała ratować sytuację, ale nie udało jej się stworzyć klimatu czekolady śmietankowej. 
Na końcówce czułam dziwny splot... w sumie dwa osobne smaki: maślano-likierowo-orzechowa słodycz oraz masło-masło.

Po zjedzeniu w ustach pozostał posmak tłuszczu: głównie masła, ale i śmietanki nasyconych trochę orzechami, nijakość słodyczy... orzechów w toffi, ale nie jakoś specjalnie mocnej oraz lekka cierpkość kakao i karmelu. Niestety w tej kolejności.

Całość nie kojarzyła się z  70 % (recenzja z 2021), mimo że jadłam je w odstępie dnia.
To czekolada bardzo, bardzo dziwna. Nigdy nie nazwałabym jej ani mleczną, ani ciemną, a maślaną. Obrzydziła mnie i smakowo, i pod względem struktury. Nie wiem, dla kogo niby jest. Nie widzę sensu niesłodkiej czekolady, która nie ma w sobie nic a nic z ciemnej (gorzkości, itp.), a jednocześnie nie jest błogo mleczna czy coś. Tafla tłuszczu? Podziękuję. To chyba najgorszy Lindt, jakiego jadłam (i najgorsza czekolada, na jaką ostatnio trafiłam).
Ledwo dałam radę kostce, resztę oddałam Mamie. Ona też po jednej odpadła. Zdziwiona oznajmiła mi: "Przecież to sam tłuszcz, czyste masło jakieś". Zapytałam, czy jej nie było np. za gorzko. "Gorzko? Niee, słodko w ogóle, no masło! Ohydne, a przecież ja nie mam z masłem problemów, jak ty. Lubię je, ale jak mam słodycze jeść, to chyba chcę by czymś - słodyczą lub czymkolwiek - smakowały".


ocena: 2/10
kupiłam: Carrefour
cena: 6,99 zł (za 80g; promocja)
kaloryczność: 635 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, cukier, śmietanka w proszku, bezwodny tłuszcz mleczny, lecytyna sojowa

5 komentarzy:

  1. Ugh, wyobrażałam ją sobie jako przyjemną, mleczną czekoladę z dodatkową porcja kakao i odrobinę zmniejszoną słodyczą, a nie taki blok tłuszczu bez charakteru :( może to właśnie ma służyć jako masło? Kładziesz na chlebek i już :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, że jako Nutella? Już chyba ona miałaby więcej charakteru. xD Tylko koniecznie na jakimś ciepłym toście, by przestała łaskawie formę / kształt grudy trzymać.

      Usuń
  2. Doceń, że to wciąż tabliczka, a nie opłatek. Jeszcze parę lat w Polsce i będziemy kupować wszystkie słodycze w religijnych kształtach. Maślaność mnie nie odpycha, a ocena zaskakuje (w oderwaniu od recenzji). Chyba to jeden ze słodyczy, które trafiły pod zły adres.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maślaność... Maślana nuta w czekoladzie, maślane bułeczki / ciastka... wszystko rozumiem. Rozumiem, że ludzie smarują chleb masłem, jednak... usiądź sobie z kostką masła i jedz je jak lody typu Bolero (te w kostkach). Czyste, tłuszczowe masło, a z nutami czegoś nie jest fajne. Gdyby to wszystko było z maślanością w drugiej kolejności, byłoby do przejścia. Masło dominujące w czekoladzie? Jak zechcę masło, to kupię je, a nie czekoladę.

      Ocena zaskakuje? Dlaczego? I w oderwaniu? Wiesz, że nie lubię masła, a skoro dominowało... Nie da się ukryć, że czułam też inne rzeczy (toffi, goryczka), ale masło na pierwszym planie, więc...
      Powiem tak: była jeszcze tłustsza od Zottera, którego Ci wysłałam i o wiele bardziej od niego nijaka jak masło, a nie czekolada. Ciekawi mnie, jak go odebrałaś. :> I taak, mimo wszystko jestem pewna, że tego Lindta odebrałabyś lepiej ode mnie, co jednak nie znaczy, że dobrze.

      Usuń
  3. Kimiko, pisane przez Ciebie recenzje są 👌

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.