środa, 22 grudnia 2021

lody Magnum Double Gold Caramel Billionaire Golden Caramel Chocolate Tub

Obecnie do pudełkowych lodów Magnum mam mieszane uczucia. I tak prezentują się w moich oczach lepiej niż patykowce, od których to trzymam się z daleka (gorsze składy, a w efekcie smak + małe lody to nie moja forma), ale przeraża mnie ich słodycz. Sama nie wiem, jak udało mi się zjeść zabójczo słodkie Chocolate & Cookies (a jednocześnie całkiem smaczne!). Dzisiaj opisywany wariant zapowiadał się także bardzo słodko, ale gdy tylko dowiedziałam się o jego pojawieniu się, uznałam, że muszę go zdobyć. Pierwsza myśl po zobaczeniu patykowca Gold Caramel Billionaire była: "szkoda, że patyk, bo tak zawsze chciałam złotego Magnuma". Przypomniał mi bowiem Magnum Gold?!, którego nie dane było mi upolować - widziałam tylko jego reklamy. Były to czasy, gdy jeszcze lubiłam Magnumy na patyku (były lepsze, potem pogorszyły się wraz z obniżeniem cen w marketach), a w ówczesnym miejscu zamieszkania trudno było o limitki i coś ciekawego. Te rozdrapały dawną ranę. Tłumaczyłam sobie, że "karmelowa biała czekolada i w ogóle...", że na pewno będą za słodkie i już byłam gotowa odpuścić, gdy... pojawiła się wersja pudełkowa i dowiedziałam się o cynamonie. Takim złotym Magnumom z cynamonem to już nie mogłam darować. Za nic w świecie!

Magnum Double Gold Caramel Billionaire Golden Caramel Chocolate Tub to lody o smaku ciasteczkowym (wg mnie biszkoptowym) z cynamonowo-karmelowym sosem (11%; z ang. "toffee-cynamonowym"), posypką (1%) z karmelizowanych orzechów pekan i cynamonowych ciasteczek oraz białą czekoladą karmelową (21%) w formie polewy na wierzchu, "skorupki" i kawałków zatopionych w masie. Zawartość pudła to 303g / 440ml.

Po otwarciu poczułam wysoce słodki, cynamonowo-karmelowy, głównie ciasteczkowy, ale i nieco białoczekoladowy zapach. Osadzone to było w maślano-śmietankowej tonacji, która jednoznacznie wskazywała na ciasto / biszkopt, ciasteczka - wypieki. Korzennie ostrawe i słodkie. Przenikały się i uzupełniały.
Gdy zaś lekko zruszyłam wierzch, a już bez wątpienia, gdy go połamałam i dostałam się do części zasadniczej, wzrosła cynamonowa biszkoptowość. Za cynamonem pobrzmiewało sztucznawe echo, ale nie dość, że nie było źle, to jeszcze wydawało się pochodzić nie od niego (a jakby po prostu za nim się ukrywało). Odnotowałam nawet prażono-ciepłą sugestię.

Forma typowa dla pudełkowych Magnum... no, prawie. Otóż w warstwie czekolady na wierzchu wtopiono średniej i drobnej wielkości kawałki karmelizowanych orzechów i ciastek. O ile pierwszych poskąpiono (może ze dwa posiekane orzechy), tak ilość drugich uważam za odpowiednią. Dodane je jednak tylko na wierzchu (co ma plusy i minusy).
Czekolada na wierzchu była gruba na około centymetr, podobna była na dnie. Ścianki zaś pokrywała cienka ulepkowa warstwa czekolady plastikowo-miękkiej. Chyba zawilgociła się. Zamiast "odskakiwać i łamać się", rolowała się, więc zdrapywałam ją łyżeczką.
W trakcie jedzenia czekolada zarówno ta na wierzchu, jak i kawałki wtopione w lody, w pierwszej chwili donośnie chrupała, a gdy doszła do temperatury przystępnej (co następowało bardzo szybko), w ustach rozpływała się jak... trochę polewowa tłusta czekolada biała. Jak na dodatek w lodach warta pochwalenia. Była dość kremowa, bardzo tłusta i gęsto-lepka. Rozpływała się w umiarkowanym tempie, błyskawicznie mięknąc. Rozpływanie tej na wierzchu nieco zaburzały dodatki, ale tylko trochę. "Denku" nie mam nic do zarzucenia.
Pod czekoladowym wierzchem od razu trafiłam na masę lodową, równo przeplecioną sosem przez całość pudła tak, że podczas jedzenia z łatwością się to mieszało (bez żadnego "bajora sosu na wierzchu"). To głównie drobne esy-floresy, ale i większe skupiska się trafiły.
Ogólnie wmieszany sos był minimalnie lepkawy, a tak to rzadkawy i jednocześnie ciągnąco-żelowaty i właśnie mieszający się z bardzo gęstą bazą. Ta miękła bardzo szybko, a rozpływała się błogo, powoli mięknąc w pozytywnie gęsty sposób.
Sos wydał mi się lekko śliskawy i trochę proszkowy od cynamonu. Jak pisałam, chwilami nieco rozrzedzał masę, rozbudzał w niej żelowo-ciągnące zapędy, ale nie odebrało jej to uroku.
Była to gęstość... kremo-budyniu. Niewiarygodnie kremowa, tłustawa jak śmietanka masa chwilami wykazywała wręcz puszystość. Wydała mi się lekko ciągnąca. Masa lodowa była bardzo kremowa i puszysta. Mimo tłustości śmietanki, przypominała leciutką chmurkę, obłoczek. W zasadzie do pewnego stopnia była jak bita śmietanka. Rozpływała się błogo i powoli, ale ochoczo. Odebrałam ją jako nieco zagęszczoną... jakby w ciągnąco-ciastowy sposób?
Dużo w całej masie było czekolady: zarówno wielkich kawałków, jak i cieńszych płatów (które jednak też nie było licho-cienkie). Niektóre kawałki miały nawet do 3-4 cm i grubość ok. 1 cm; płaty miały grubość... polew lodów na patykach (nie jadam takich, ale strzelam, że coś jak Big Milk).
W czekoladzie na wierzchu zatopiono chrupiące orzechy niezłej jakości. Pokrywała je warstwa karmelu – nie wszystkie i nie dużo, ale jednak. Tych dodatków w masie już uświadczyłam. Uważam to za dobre rozwiązanie, bo wątpię, że wyszłyby, jak trzeba (mogłyby się zawilgocić, utwardzić czy coś?). Orzechy na wierzchu okazały się nieco początkowo chrupiące dzięki skorupce z karmelo-cukru, potem zaś soczyście miękkawe - zaskakująco świeże.
Skorupka lekko pochrupywała, rozpływała się. Było to... chrupiąco-szkiełkowo cukrowy karmel. Ciasteczka chrupały-rzęziły, zaskakując suchością. Okazały się nieprzyjemnie ziarniście-mączne, masywne i twardego typu. W ustach do końca zachowywały ciastkowo-chrupki element (wierzch rozwaliłam i podjadałam po trochu w trakcie, a nie, że najpierw go, potem resztę). Raczej rozchodziły się na grudki, niż rozpływały. Chociaż... może - gdyby ciastka były dobre - w kawałkach by się przydały? Mam mieszane uczucia.
Całość wydała mi się bardzo spójna i wyważona. Sos dodano tak, że świetnie pasował, mieszał się i nie przytłaczał - podobnie jak i dobrze rozlokowana czekolada. Mnie trochę przeszkadzała tłustość, ale obiektywnie wydaje się logiczna dla wariantu.

W smaku samą czekoladę cechowała bardzo, bardzo wysoka słodycz, która drapała już po paru sekundach. Ewidentnie smakowała maślanym karmelem i kajmakiem, dopiero potem trochę mlecznie. Nie był to karmel palony, ale łagodniejszy... kojarzyło mi się to z taflą / masą z czekolady Ragusa Blond. Nie kojarzyła się z białą czekoladą czy nawet białą karmelową, a z polewą karmelową (nie piszę tego w negatywnym sensie). Ta zasładzała zupełnie, że po niej inne elementy pudła chwilami wydawały się aż mdławe.

Muszę jednak przyznać, że dodatki z wierzchu nie miały wielkiego problemu w przebiciu się. Karmel z orzechów wprawdzie jeszcze podnosił słodycz, ale wyszedł palono-cukrowo. Nie było go za wiele. Orzechy smakowały zaskakująco wyraziście - właśnie sobą, a więc orzechami pekan z lekką goryczką. Ciasteczka z kolei wyszły jak aż przypalone do gorzkawości herbatniki wyraźnie korzennie. Ostrości wtórowała niemal krakersowo-mączna wytrawność. Przodował w nich cynamon, dopiero potem zaś słodycz. Plątała się w nich jednak także kartonowa nuta.

Sos w smaku przywitał się ostro-goryczkowatym smakiem cynamonu i cukrem. Wydawał się ciepło-korzenny i w tym kontekście naturalny, a jednocześnie sztucznawy. Sztuczność skojarzyła mi się z maślano-sztucznawą krówką. Może tanią, ale jednak zaskakująco krówkową krówką. Zachowała urok i słodziuteńkość, mimo że cynamon nieźle przypiekał. Korzenna ostrość dołączyła do cukrowego palenia w gardle. To wpisało się w motyw cynamonowo-cukrowej krówki. Z czasem, trafiając na większe skupiska sosu, doszukałam się w nim też nuty margarynowego toffi.

Ten mocno zmieszany z masą lodową, okazał się bardziej rozmyty gdy o krówkowość chodzi, ale nie gdy o cynamon. Uwypuklał jednak też słodycz. Podtrzymywał korzenne ciepło, i bardziej niż krówkowo-toffi, wydawał się ciasteczkowo-słodki i jeszcze bardziej harmonijny z masą lodową.

Masa lodowa kontynuowała zacukrzanie, ale przynajmniej sztuczność osłabiała. Była cukrowo słodka, bardzo śmietankowa, jednak także biszkoptowa. Nasilała drapanie w gardle, rozpoczęte przez wierzch. Najpierw myślałam, że tylko pobrzmiewa biszkoptem, a tak to miesza się z sosem, ale nie. Wyraźnie czuć w niej pełną, głęboką śmietankę (zacukrzoną do bólu) przesyconą nutą prosto z nabiału biszkoptowego (serków itp. - przypomniał mi się Bakuś, a raczej jego wyidealizowana wersja) i maślanym echem. Masa lodowa chwilami po dodatkach wydawała się nieco cukrowo-mdława, ale z kolei po niej... dodatki (czekolada, sos) wydawały się bardziej przejrzyste, bardziej karmelowo-cynamonowe smakowo.
Tam, gdzie masa prawie zupełnie zmieszała się z sosem, do biszkoptowo-śmietankowego splotu dołączał nieco szczypiący w język cynamon. Dało to efekt jasnego, lekko cynamonowego, a mocno cukrowego biszkoptu w formie lodów.

Czekolada po bazie lodowej smakowała jeszcze bardziej maślano-karmelowo, kajmakowo, a chwilami... jak tabliczka / polewa krówkowa. Polewa dobrej jakości. Nawet ta ze ścianek, która wprawdzie wydawała się bardziej słodko-plastikowa, ale tylko trochę. Wielkie kawały czekolady, gdy tak zalepiały usta, szarżowały cukrem tak, że aż gęstniała ślina. Niektóre (te najgrubsze) aż muliły słodyczą.
Z kolei sos niestety cały czas wracał do drobnej, (raczej słodkiej niż ostro-korzennej?) sztuczności. Baza nie pomogła, bo i jej zdarzyło się nią mignąć - zwłaszcza, gdy się przemieszały. Chociaż... ta sztuczność nikła w cukrze częściowo (albo to była "sztuczna słodycz"?), co jest szczęściem w nieszczęściu.
Gdy zaś sosu skumulowało się więcej, przypominał o cynamonowej krówce (nie najwyższych lotów, ale tanio przyjemnej).

Na końcu pożegnał mnie już nie sos, a czekolada-denko. Zacukrzyła zupełnie, aż zamuliła, choć zrobiła to tak... maślano-karmelowo-krówkowo... i tak słodko, że aż mdło. Wyzerowała natomiast sztuczność i smak cynamonu / ciasta.

Po zjedzeniu w ustach czułam cukier, a także jego palenie-drapanie w gardle. Słodycz mnie aż zamuliła. Sztuczność tak mocno nie dawała się we znaki - przykryła ją słodycz i cynamonowa pikanteria. Ostrość cynamonu mieszała się z nutką tanich ciastek karmelowo-korzennych i krówek, co... było dość ciekawe. Posmak może nie był przyjemny, ale zły też nie. Zresztą... aż trudno o nim myśleć pod tym kątem, bo było tak słodko, że nie umiałam skupić się na niczym innym, jak tylko zrobieniu czarnej herbaty, zanim zaczęłoby mi się od cukru we łbie kręcić.

Do całości mam mieszane uczucia. Na pewno pozytywnie zaskoczyła mnie baza - może i przesłodzona, ale przyjemnie biszkoptowa - i "czekolada". Niby polewowa... ale... krówkowo-ragusowa (tylko że właśnie obyło się bez mocnego motywu białej czekolady, co w tym wariancie uważam za plus - ona już by była przesadą). Cynamon również wyszedł przyjemnie. I to właśnie ogólny wydźwięk cynamonowej krówki mnie kupił. Wybaczam, że nie było to jednoznaczne obiecywane toffi, karmel. Krówka rządzi. Orzechom z wierzchu nie mam w sumie nic do zarzucenia - szkoda tylko, że ich tam tak mało. Ciasteczka za to były niefajne, ale na szczęście to tylko szczegół.
Piekliłam się na ich słodycz do Mamy, która podsumowała: "brzmią, jak lody oddające albo stylizowane na bułeczki cynamonowe, co tak mi smakowały" - i wtedy mnie tknęło. Dokładnie! To normalnie cinnamon roll w formie lodów!

To wbrew pozorom pozytywne zaskoczenie, jednak... dziwne, osobliwe. Cukier, jednak trochę tłustość i lekka sztuczność przeszkadzały mi, słodycz w ogóle aż męczyła, ale pomysł, wydźwięk i jednak smak (w większości) naprawdę zapewniły przyjemną degustację. To... przyjemność z przymrużeniem oka, okupiona drapaniem w gardle, ale jednak - jednorazowo ok. Te lody cierpią na podobną przypadłość, co Chocolate & Cookies. Gdyby zmniejszyć ilość cukru, te jednak miałyby 10 z palcem... ciasteczkiem w pudle. Od napisania recenzji raz do nich wróciłam i... utwierdziłam się, że to mimo umierania od cukrowości ciekawe, dobre lody. Na pewno warte spróbowania; nie wiem jednak, czy porwę się na tyle cukru jeszcze raz


ocena: 8/10
kupiłam: Żabka
cena: 16,99 zł (za 440 ml)
kaloryczność: 304 kcal / 100 g; 207 kcal / 100 ml
czy kupię znów: nie sądzę, ale nie wykluczam

Skład: odtworzone odtłuszczone mleko, śmietanka (17%), cukier, koncentrat odtłuszczonego mleka (proszek lub płyn), syrop glukozowo-fruktozowy, syrop glukozowy, tłuszcz kakaowy, masło, serwatka w proszku, cukier karmelizowany, mąka pszenna, emulgatory (E471, E476, E322), skrobia modyfikowana, stabilizatory (E410, E412, E407, E415), orzechy pekan, olej słonecznikowy, aromaty, sól, sproszkowany cynamon, syrop karmelowy, naturalne aromaty, barwnik (E150a), miazga kakaowa, białka mleka, regulator kwasowości (E270)

7 komentarzy:

  1. Jeżeli o mnie chodzi to podziękuję... to nie smak dla mnie s uwagi na cynamon od którego stronię ostatnio, zarówno z konieczności, jak i chęci, bo ciastem z jego dodatkiem pół roku temu zatrułam się :( te ma patyku bardzo mi s
    W zeszłym roku smakowały, ale one chyba cynamonu nie miały ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak w "zeszłym roku"? Te Double Gold jak weszły to jeden wariant, więc jakby co dasz link z Google grafiki, o jakie Ci chodzi? Pamiętaj, że u mnie kolejka wpisów to prawie rok, więc te nie są z "tu i teraz".

      Usuń
    2. a mi bardzo smakuje :)

      Usuń
    3. Recenzowane czy chodzi o jakieś inne, bez cynamonu? W końcu nie wiem, co Martha miała na myśli.

      Usuń
  2. Cynamon jest super. Ekstra lody,moje ulubione.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gold Caramel Billionaire smakują tak obrzydliwie i sztucznie że się odechciewa. Ale nie były dla mnie ZA słodkie, może mam wyżej próg przesłodzenia. Najgorsze lody Ben & Jerrys albo Willisch są milion razy lepsze od tych syntetycznych lodów magnuma. Zaraz będę testował Magnum double salted caramel, może będą lepsze ale na wiele nie liczę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie nie jestem fanką Magnum, więc marki na pewno bronić nie będę. Tych lodów natomiast owszem, mimo że ostatnimi czasy ogólnie już lodów nie jadam. Sztucznie? Na pewno nie bardziej niż niektóre B&J's, które czasami są po prostu słodko-nijako niesmaczne. Na chemię w jedzeniu jestem bardzo czuła, więc nie obstawiam jej. Raczej bym obstawiała jakieś tragiczne przechowywanie w sklepie czy coś, że nasiąkły plastikowym pudłem. W przypadku Magnumów łatwo o to, bo ta czekolada jest przylepiona. Raz się z tym spotkałam - ewidentnie waliło od niej pudełkiem i zamrażarką.
      Do wspomnianych się nie zbliżę, ale trzymam kciuki, by Tobie bardziej smakowały.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.