sobota, 4 grudnia 2021

lody Magnum Double Salted Caramel Tub

O tych lodach wspomniałam przy Magnum Double Chocolate & Strawberry Tub. Jako że pisałam, iż je oddałam Mamie pewnie może się wydać dziwnym, że jednak się pojawiają. Otóż niekoniecznie. Albo... no dobra, miały się nie pojawić. Mama jednak zjadła połowę (1/2 pudełka około 500ml to jej lodowa norma) i uznała, że chyba nie da rady się zmusić do drugiej połowy (przez karmel); odłożyła do zamrażarki, nie chcąc wyrzucić, a kibla żal (po jednych lodach nam się zbuntował i bałyśmy się, że się zapcha). Wynieść na śmietnik? Mama nie wyrzuca jedzenia, ale przejęła ode mnie, że nie chce "faszerować się rzeczami niesmacznymi i niezdrowymi". Westchnęłam więc i powiedziałam, że zobaczę je, co Mamę bardzo, bardzo ucieszyło. Pomyślałam, że może dla niej się przemęczę; tłumaczyłam sobie: skoro w podlinkowanych truskawkowych zły sos był głównie pod "czekoladowym wieczkiem", tu już go Mama zjadła, może zostały po prostu przesłodzone i nudne lody waniliowe z przesłodzoną czekoladą i odrobiną okropnego sosu? Prawie wersja Classic (co ciekawe, ta Mamie bardzo smakowała, jednak do tego konkretnego pudła zniechęciła się przez sos - więcej w podsumowaniu)? Wciąż, patrząc na składy i zestawiając je ze wspomnieniami, wierzyłam, że same bazy Magnumów Tub są lepsze od patykowców (przynajmniej tych, które parę lat temu pogorszyli i które zmieniły moje postrzeganie tych lodów na negatywne - patykowe zawierają margarynowy olej kokosowy, który bardzo mi przeszkadzał). Patykowce - zbita margaryna na patyku, a puszyste Tub...? Może więc była nadzieja dla dużego brata lodów na patyku Magnum Double Caramel? Wciąż trochę bałam się solonego karmelu, ale uznałam, że i tak pewnie wiele go nie uświadczę. Taak, boję się magnumowych sosów (nowy lęk do kolekcji).

Magnum Double Salted Caramel Tub to lody waniliowe z sosem o smaku słonego karmelu (11 %), solonymi kryształkami cukrowymi (1%) i  mleczną czekoladą (22 %) w formie polewy na wierzchu, "skorupki" i kawałków zatopionych w masie.
Pudło zawiera 440 ml / 310 g.

Uniosłwszy wieczko, sreberko, trafiłam głównie na mocno mleczny i słodki zapach w dużej mierze klasycznie magnumowy. Ocean mleka (aż śmietanki?) urozmaicały waniliowe fale-bałwany i intensywna, słodko-mleczna czekolada z nienagannie zaznaczonym kakao. Daleko w tle, już robiąc zdjęcia i nachylając się nad porcją, odnotowałam także sztucznie-tłuszczową karmelową nutę... jak karmelu-niekarmelu z popularnych batonów.

Forma jak zwykle: gruba na centymetr (akurat w tym przypadku wierzę Mamie na słowo) warstwa-wieczko na wierzchu, nieco plastikowawa, znacznie cieńsza na ściankach. Ta odchodziła aż z trudem, miękła jak ulepek - Mama w ogóle jej nie zauważyła: myślała, że to plastikowe opakowanie, haha. W lody zaś wtopiono kawały-giganty czekolady. Grube na centymetr i większość z nich wielkości łyżeczki (do herbaty?). Rozlokowane tak, że aż trudno nakładać. Czekolada trzaskała bardzo głośno, początkowo była twardo-chrupka, polewowa. Zaskoczyło mnie, że sporo sosu karmelowego przeplatało lody po całości. Owszem, ponoć (tak twierdzi Mama), pod wieczkiem było całe bajoro takiego samego sosu, ale właśnie nie pożałowali go także po bokach, i aby przepleść masę.
Kawałki karmelu (o nich za chwilę) na ogląd były nie do odnotowania, ale znalazły się i w sosie, i w masie.
Otóż w ustach czekolada oczywiście zachowywała się jak „lodowa czekolada niemal zupełnie przypominająca tabliczkową” - była tłusta, kremowa, gładka. Zalepiała paszczę zupełnie; ta na ściankach była zaś ulepkowata.
Masa lodowa okazała się tłustawo-kremowa, a jednocześnie lekka i puszysta, jak obłoczek. Jej gładkość jednak zaburzały rzężące drobinki-kryształki cukru (to karmel?). Było tego więcej przy sosie, więc nie wiem, czy to z niego uciekły, czy były też osobno w masie lodowej. Gdybym nie doczytała opisu, pomyślałabym, że to scukrzenie się albo nierozmieszany cukier. Zaburzyło to urok bazy. Niby rozpuszczały się wraz za otoczeniem, ale były i to wystarczyło, by irytować.
Karmel okazał się gęstawym, miękkim i gibkim sosem (z ciągnącą sugestią?). Był jednocześnie tłustawy, jak i wodnisty. W ustach znikał w średnim tempie, wykazując się odrzucającą śliskością, kojarząc się z nieco zżelowaną margaryną. Jak... rozwodniony marsowy karmel bez elementu lepienia się, a za to... z pojedynczymi chrupiącymi kryształkami (cukru i soli?). Był obleśny już na strukturę.

W smaku czekolada za każdym razem witała się wysoką słodyczą, wyraźnie mlecznym smakiem i cierpkością kakao. Jak na lody, to iście czekoladowa czekolada mleczna. Na wierzchu niczym surfer na wielkiej wali, królowała słodycz, prędko zasładzając, drapiąc w gardle już po pierwszych przełknięciach śliny, a co dopiero przy kolejnych kawałkach, wraz z jedzeniem. Znikając, czekolada wykazywała wyższą cierpkawość, nutkę kakao. Ta w sumie wydawała się podkreślona słodyczą i mlecznością otoczenia.

Bo właśnie to w mocno mlecznej i zacukrzonej bazie czekolada się znajdowała. Niczym zacukrzone do bólu spienione mleko zahaczało trochę o śmietankę i zasładzało konsekwentnie. Robiły to naturalną, szlachetną wanilią, której nie pożałowano. Zrównała się z cukrową mlecznością, a i dodatki jej nie zagłuszyły.
Niestety jednak, łatwo o to, by choć częściowo bazę zabarwił (też smakowo) karmel. Dodał jej margarynowego posmaku i jeszcze więcej słodyczy - może niewiele, ale wystarczyło, by zepsuć efekt. W dodatku słodycz podskakiwała przy rzężących kryształkach-drobinkach. 

Karmel-sos dodał do bazy nieprzyjemny posmak siebie, podniósł jej słodycz, acz podkreślił kakao w czekoladzie. Co z tego jednak, jak ogólnie od słodyczy wykręcało i tak? On jednak smakował nie tylko słodko, a słodko-margarynowo i sztucznie. Nie tylko zacukrzał do bólu, drapał w gardle, ale uderzał też sztucznie cukierkowym motywem. Słodkim przeraźliwie, ale nie cukrowo. Nakręciło to sztuczność tłuszczu (?), margaryny, obok której czuć także masło. Ułożyło się to w karmel z popularnych batonów, trochę marsowy, ale posolony. Na sól trafiałam dość często. Na spore jej ilości. Podkreśliła niesmaczność i dodała... (podkreśliła?) sztuczną nutę rybią. Marsowy karmel z nutą ryby? Dokładnie. Z silnym jej posmakiem.

Trudno go omijać, zwłaszcza, gdy lubi jeść się lody mocno topiące się (jak ja). W dodatku smakował tak parszywie, że groźba trafienia na niego (nigdy nie wiadomo, na co człowiek trafi łyżeczką) odbierała jakąkolwiek przyjemność z jedzenia.

Po zjedzeniu już małej ilości umierałam od słodyczy, ale nie to było najgorsze. Posmak sztucznej słodyczy, dziwny niesmak rozchodzący się od karmelu sprawiały, że nie miałam ochoty nabierać kolejnych łyżeczek. Odstręczający sos nadał całości niby zepsutego, sztucznego wydźwięku.

Całość wyszła potwornie. Nudna, ale zwyczajna baza była po prostu przesłodzona - jej nie czepiam się jakoś szczególnie. To "urozmaicacze" zepsuły sprawę i o to mam żal. Kryształki sugerowały scukrzenie. Ten cukier to jakaś pomyłka, bo tylko przeszkadzał i zabił potencjalną puszystość-chmurkowosć. Sos karmelowy to tragedia. Rozmieszczenie go, a więc skumulowanie na wierzchu zupełnie nieprzemyślane. To zaś, że go nie pożałowali także w masie to plus względem wersji truskawkowej, ale że ten "karmel" wyszedł właśnie tak sztucznie, obleśnie... To inna sprawa. Zniszczył nudną całość do tego stopnia, że wyszła niezjadliwie. Wystarczy dzióbnąć go odrobinę (i szybko niczym kura ziarnko), by wiedzieć, ze tego po prostu nie chce się mieć w ustach.
O ile w patykowcu to baza wyszła niewaniliowo, a margarynowo, tak waniliowo-puszystą bazę Tub zepsuły idiotyczne kryształki i karmel, który... no właśnie. Na patyku był oddzielony, dali jeszcze kakaową warstwę, na którą też narzekałam, ale... czekolada mleczna do takiego sosu to też już za dużo słodyczy... Dodatki zrobili beznadziejnie i tyle. Zepsuły wersję Classic, tak obstawiam. Co do tego, jak umiejętnie posolony to karmel - tu mam mieszane uczucia. Nie był ani specjalnie mocno, ani za słabo słony. Był słony (dobrze, bo miał być), ale to podkreśliło paskudne nuty... Tylko obstawiam, że byłoby czuć je także bez soli.
Zrobienie TAK tego smaku to złośliwość producenta - potencjalnie smaczny wariant zepsuł zupełnie. Nie wiem, jak to ocenić w stosunku do patykowca... Śmieszna sprawa w kwestii baz: patykowca jest po prostu zła, a Tub jest jakby dobra, ale zepsuta dodatkiem, więc w konsekwencji też zła.
Przez obleśny karmel i dziwną strukturę, nałożonej sobie porcji nie dałam rady zjeść. Znaczy... nie chciałam, bo mnie obrzydzała.
Mogłabym pewnie zjechać sam karmel i "chrupiące kryształki", ale nie mam zamiaru oceniać samej czekolady i bazy, skoro jest wersja Classic Tub - pewnie dobra (acz pewnie za słodka) w tym, czym jest. Smak oceniam całościowo jako lody "Solony karmel" - mój drogi producencie, tak to się bawić nie będziemy... wypuszczasz dany smak do sklepów, to rób go tak, by był zjadliwy.
Jako ciekawostkę dodam, że nawet widoczna na zdjęciu szklana miseczka nie przetrwała starcia z nimi, bo wieczorem przy zmywaniu pękła na dwie części.


ocena: 2/10
kupiłam: Kaufland
cena: 11,49 zł (promocja; za 440 ml)
kaloryczność: 322 kcal / 100 g; 225 kcal / 100 ml
czy kupię znów: nie

Skład: odtworzone odtłuszczone mleko, cukier, śmietanka (16%), koncentrat odtłuszczonego mleka (proszek lub płyn), syrop glukozowo-fruktozowy, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, syrop glukozowy, pełne mleko w proszku, tłuszcz mleczny, odtłuszczone mleko w proszku, olej kokosowy, syrop cukru karmelizowanego, emulgatory (E471, lecytyny sojowe, E476), sól, stabilizatory (E410, E412, E407), aromaty (w tym mleko), skrobia, kawałki wanilii, barwnik E160b

2 komentarze:

  1. Ja tam lubię scukrzenie. Fajnie, jak kryształki cukru chrupią pod zębami. Żałuję tylko, że są takie małe, a nie np. jak fistaszki. Margarynowe najbardziej lubię kremy w ciastkach i waflach, natomiast lody też mogłyby być ciekawe. Cenię szlachetne margaryny, więc tym bardziej jestem ciekawa. Sól <3 Co do miseczki, pękła z żalu, że więcej nie pomieści tych pysznych lodów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty jak kuń! Nic, tylko Ci kostków cukru ciągle donosić!

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.