Pojęcia nie mam, co mnie podkusiło kupić Pisco Sour (no dobra, chciałam poznać "regionalną ciekawostkę, alkohol charakterystyczny dla kraju) i dzisiaj opisywaną. Mocne alkohole, jakich nie lubię i nibsy? Przecież to zupełnie nie dla mnie... Wprawdzie nibsy w CT 70 % Dark Whisky Nibs mi nie przeszkadzały, ale obecnie nie kupuję czekolad z dodatkami, które "nie przeszkadzają". Kupuję jedynie z fajnymi (jak już). A whisky lubię jako alkohol - więc to, że tamta mi smakowała nie jest dziwne. Obecnie jednak coś mi nie gra w czekoladach z alkoholem ogółem. A wódka z agawy? Naprawdę nie wiem... może to przez skojarzenie z tequilą i to, że kupując akurat polubiłam cykl książek Mroza o Chyłce, która tequilę ciągle chlała? Swoją drogą, teraz już i ta seria się pogorszyła (wydaje się naciągana i wydłużana na siłę). Jak to się zgrało z tym, jak patrzyłam na czekoladę. Zostawiłam ją na niewymagający, wykładowo-zajęciowy dzień. Jedyne, co podobało mi się bez zmian to małpy z opakowania i w sumie region kakao (zjadłabym taką czystą!)
Chocolate Tree Mezcal Nibs 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao criollo z Meksyku, z regionu Tabasqueño, z nibsami (pokruszonymi kawałkami ziaren kakao) macerowanymi (maczanymi) w alkoholu mezcal, czyli wódce z agawy.
Po otwarciu poczułam kwaśność limonki i cytryny; ogółem cytrusów z wyraźnym motywem skór, ale też zapach wódki... czy raczej cukrowego, mocnego alkoholu o wódkowo-karmelowym podszyciu? Pomyślałam o rumie, podkreślonym palonym słodem i orzechami. W tle odnotowałam także dym i drzewa, jeszcze więcej orzechów. W kwaśności kręciła się też lżejsza nuta nabiału - kefiru? Z czasem, zwłaszcza w trakcie degustacji wychwyciłam także odrobinkę czerwonych owoców i winogron bardzo daleko w tle. Było w tym wszystkim też coś uderzająco-alkoholowego, a chłodnawego, że pomyślałam o jakimś... rumowym mohito?
Dodano do niej mnóstwo nibsów różnej wielkości: i malutkich, i średnich, i parę sporych. Trudno o kęs, by o nie choćby nie zahaczyć, co mnie irytowało.
W ustach rozpływała się średnio długo, bez ochoty. Miałam wrażenie, że powstrzymują ją nibsy. Sama dała się poznać jako mocno zbita i pyliście-szorstkawa. Prędko zaserwowała drobną soczystość, która jakby wyciskała się ze zbitego, tłustawego kawałka. To jednak poczucie (twardości i tłustości) rozbijały nibsy. Zatrzymywała długo kształt i niechętnie je z siebie wypuszczała. Wyłaniały się jednak częściowo, odwracając uwagę od jej wad. Kiedy zbliżałam się do połowy tabliczki (czyi do 20 gramów), niebezpiecznie już drapały podniebienie. Nie podobało mi się to.
Gdy już czekolada zniknęła, zostałam z zaskakująco przystępnymi nibsami. Chrupały, część była bardzo twarda (w nienegatywnym sensie), ale o ostrawych krawędziach (to już minus); a część raczej miękła i soczyście skrzypiała. Pochwalić je należy za soczystość, nasączenie i pozytywną miękkawość z tego wynikającą.
W smaku rozpoczęło się od silnej słodyczy karmelu i cukru, a dokładniej jakby trochę karmelowego cukru. W tle mignęła mi nutka rumu właśnie w tej cukrowości. Czmychnęła jednak na tyły, tam budując dość mocne tło.
Po ustach rozeszła się mocno palona gorzkawość, trzymająca się stonowanych realiów prostej, zwykłej czarnej kawy. Pojawiła się przy niej lekka cierpkość, która zasunęła subtelną ziemistą nutę, a następnie uderzyła odważniej słodem i orzechami.
Odnotowałam kwaśność limonek i cytryn. Pomyślałam o ich skórkach i skórze jako o... skórzanych meblach, obiciach. Zakryły się dymem, były nim jakby przesiąknięte, a ja wyraźnie poczułam alkoholowy motyw, którym cała czekolada była nasiąknięta.
Słodycz nie odpuszczała, a mnie do głowy przyszły aż przejrzałe, podfermentowane winogrona... I winogrona słodko-kwaskawe, może cierpkie? Różne: i zielone, i czerwone... Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa rozszedł się także smak czerwonych owoców. Pomyślałam o suszono-ocukrzonych czerwonych owocach, które aż trudno nazwać. Wiśnia? Żurawina? Cały czas w tle snuły się też winogrona i cytrusy. Przez nie pomyślałam o gorzkim, ale suchym (mało bogatym w smak) grejpfrucie... Na pewno jednak w cukrze... trochę skarmelizowanym? Poprzypalanym? Odymionym na pewno.
Z czasem kawa rozbrzmiała wyraźniej. Poczułam jeszcze więcej słodu i zwróciłam uwagę na klimat alkoholu. Smakowego piwa? Dziwnie orzechowo-kawowego? I... coraz słodszego... Grzanego piwa? A może to wino? Dało to efekt dziwacznego, ogólnie owocowego "napoju wyskokowego"... bliżej nieokreślonego. Z rumu, piwa ciemnego...? Poczułam się jak w jakimś zadymionym barze. Dym spowijał i wyważał poszczególne nuty.
Pomyślałam o alkoholu z beczek, który to smak emanował od wyłaniających się z czekolady nibsów. Także z nich płynęła cytrusowa soczystość i kolejne kłęby dymu. Przy nich oprócz leciutkiej kwaśności rosła też cukrowość. Jak z mocnego, do bólu zacukrzonego alkoholu. Brandy, wódka... cytrusowo-chłodzące. Aloesowe? Aż zaznaczało się specyficzne alkoholowe rozgrzewanie gardła. Pod koniec czekolada wydała mi się kontrastowo bardziej maślanie delikatna, wręcz nabiałowa i zasładzająca w sposób cukrowy (leciutko karmelowy?).
Tło - te czekoladowe - wydało mi się maślane, mdławe w czekoladowość. Czekoladę samą w sobie czuć jakby marginalnie. Bardziej smaczek słodowo-nibsowy, trochę palony.
Gdy po zniknięciu czekolady zajęłam się gryzieniem nibsów, przedstawiły się jako słodowo-ziemiście cierpkie i goryczkowate. Musiały być bardzo mocno palone i sowicie... alkoholowe. Uderzały mocnym, nieco cytrusowym alkoholem, by następnie ochłodzić i pozostawić mnie właśnie z piekącym, a jednocześnie mrożąco-gryzącym efektem.
Całość zupełnie mi nie odpowiadała, a jednocześnie nie mam wielkich zarzutów obiektywnych. Cukrowość, kwaskawość nie w moim typie, niepasująca; nie moje winogrona (uwielbiam prawie czarne Melody, a za jasnymi nie przepadam) i mocny, nie mój alkohol stworzyły nieprzyjemny splot, zabijający czekoladę. Niby pewnych jej nut się to trzymało, ale wydawała się bez znaczenia, co jest... smutne.
Struktura była nieprzyjemna, mimo że nibsy dodali całkiem przystępne. Dymne, trochę kawowe, czerwonoowocowo-alkoholowe nuty nibsy właśnie podrasowały swoim smakiem słodowym, ciężko-cukrowym, palonym... ale w sposób jakby przygłuszający smak, zatrzymujący jego dynamikę. Tak jak hamowały rozpływanie się. Nudna, przeciętność... Mam wrażenie, że samo kakao za mocno przeprażyli, dając jednocześnie zbyt intensywne dodatki. Jak na kompozycję nibsowo-alkoholową, przystępna.
Już niecała połowa męczyła-nudziła mnie, więc te małe 40 gramów i tak podzieliłam na dwa dni (męczyłam na dwóch wykładach - wolałabym na jednym, ale skończył się znacznie szybciej, więc wolałam dojeść czystą, nie stanowiącą zagrożenia dla podniebienia). Do zjedzenia (ciemna = nie dla Mamy; a dla ojca takiej drogiej żal).
ocena: 6/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 12,44 zł (za 40 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 491 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, nibsy (10%), mezcal (6%)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.