sobota, 25 grudnia 2021

Mulate 88 % dark chocolate ciemna (po zmianach 2021)

Ta recenzja... nigdy nie miała powstać. A jednak jest i wcale nie jest mi z tego powodu fajnie. Ech. Otóż przy Mulate 88 % z 2019 już wiedziałam, że nie będę do niej nigdy chciała wrócić. Od czekolady w tej cenie oczekuję więcej, a nie tyle tłuszczu i w ogóle. Ale! Gdy zobaczyłam w Auchanie różne Mulate w śmiesznie niskich cenach, od razu wzięłam dwie. Ok, nigdy nie zamierzałam znowu jej zamawiać przy normalnej cenie, ale tak? Stacjonarnie i tanio? Musiałam! Obstawiałam, że jakąś aktualizację pewnie dopiszę. Pewnego dnia uznałam, że wezmę ją na niewymagające "dojedzenie" po degustacji jakiejś malutkiej, ale... wtedy mnie rąbnęło. Zmienili skład! Pozbyli się cukru trzcinowego (dla mnie to on do czekolady pasuje najlepiej) na rzecz białego. Stąd i niższa cena... Ręce mi opadły. Ze zgrozą sięgnęłam po telefon, by zrobić zdjęcia.

Mulate 88 % dark chocolate to ciemna czekolada o zawartości 88 % kakao, produkowana przez Naive; wersja od 2021 (po zmianach).

Po otwarciu poczułam zapach słodkich, mulistych śliwek suszono-wędzonych, poganianych mocno paloną kawą. Wędzenie miało palono-odymione, drzewne podszycie, ale należało głównie do śliwek węgierek. Wyobraziłam sobie muliste, czekoladowe ciasto ze śliwkami. Brownie? Wysoce słodkie, aż za słodkie... od miodu? Do głowy przyszły mi słodko-duszne, suszone owoce, np. morele. Wszystko to łagodziła delikatna śmietanka. Wlała się do kawy, spłynęła po brownie jak gałka lodów śmietankowych / bita śmietanka podana do niego (co jest zupełnie nie w moim typie, ale wyobrażeniowo może być). Zapach więc był przyjemny, choć tylko aspirował do siekierowego; był zbyt złagodzony i za słodki.

W dotyku czekolada zapowiedziała, że będzie tłusto-kremowa, a przy łamaniu wydawała raczej średnio głośne trzaski.
W ustach rozpływała się w tempie umiarkowanym, ale bardzo ochoczo. Była tłusta jak maziste, wilgotne ciasto przełożone tłustym kremem, które zostawiało w ustach lepkie smugi. Całościowo z czasem coraz bardziej przypominała oleiście-śmietankowy krem, roztaczający gęstawą zawiesinę. Wydała mi się... mało zbito-masywna jak przystało na ciemną czekoladę, a miękka i właśnie tłusto-kremowo-śmietankowa.

W smaku pierwsza uderzyła suszona śliwka. Przywołała do siebie wędzoną nutę, która ubrała ją w  maślaną czekoladowość. Lekka soczystość tonęła w słodyczy. Ta rosła prędko i bez oporów.

Nie uniemożliwiła jednak pojawienia się gorzkości. Ta miała się całkiem nieźle i choć najpierw niepewna, łagodzona maślaną nutą, po chwili zaserwowała mi delikatną, zwyczajnie gorzką czarną kawę. Kawę i... drewno. Oczami wyobraźni patrzyłam na masywne dęby, a więc drzewa ogółem i... zaraz konkretniej drewno. Drewno do wędzenia.

Z czasem wędzono-palone nuty wytoczyły orzechy. Chwilami myślałam o wędzonych orzechach, łagodzonych masłem. Pomyślałam o maśle orzechowym z nerkowców, o samych nerkowcach... Naturalnie słodkawych i aż złudnie maślano-śmietankowych. Palony smak rozkręcił gorzkawość, jednak nie była mocna. Przypominała tę z delikatnej kawy rozpuszczalnej... Kawy ze śmietanką. W dodatku w towarzystwie czegoś bardzo słodkiego. Ciasta śliwkowego? Albo czekoladowo-owocowego z różnymi owocami?

Wędzenie mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa złączyło goryczkę ze śliwką... Ta jednak rozwijała też słodycz. Pomyślałam o słodyczy suszonych owoców - wciąż śliwek, ale też moreli. Wydała mi się ciężka i aż duszna. Owoce były jakby naturalnie scukrzone i... lepko-muliste? Słodkie jak masa z nich... z miodem? Słodycz rosła, budując obraz śliwkowej brandy, śliwek w miodzie i miodowym brownie na bazie masła. Czekoladowym cieście, które wydawało się zacukrzone i... dodatkowo podlane alkoholem? Śliwkowym? Pokusiło się o nieco cierpkości, co podkreśliło drewno i kawa z tła. A mimo to, słodycz i tak wydawała się dziwnie toporna i przesadzona.

Z czasem śliwka pokusiła się o kwasek. Pomyślałam o wędzonych węgierkach. Jakby to one, farfoclowo-soczyste, znalazły się w tłustym, czekoladowym cieście o zdecydowanie za wysokiej słodyczy. Lekka gorzkawość wydała mi się palono-pieczona, ciepła. Kwasek śliwki wsparł w tym czasie soczysty motyw cytryny, który zaraz zmieszał się z nabiałowo-śmietankowym wątkiem. Chwilowo zahaczył o charakterniejszy, podbuzowany kefir / maślankę, gdy nagle... Na kawał czekoladowego ciasta dodano lody śmietankowe lub bitą śmietankę. Oczywiście i to coś było słodkie, więc śmietankowość utemperowała nabiałowy kwasek. Była to już śmietanka łagodniejsza. Śmietanka zmieszała się więc z gorzkawością. Ich splot stał się podstawą pod wszystko inne.

Pojawiło się trochę cytrusów, porzeczki... niejednoznaczne jednak. Przywołały śliwki, które jednak wessały soczystość i zmieniły się w bardziej słodko-suszono-wędzone.

Wędzona nuta na koniec zrobiła się bardziej gorzka, aż nieco ziemista. Cytryny znalazły w niej ujście, acz przez chwilę. Ziemistość zmieszała się z drzewami, orzechami i kawą. Było to wieloznaczne, przemieszane, ale... cierpkawo-nibsowe. Chyba na zasadzie kontrastu do ogólnej przesadzonej słodyczy wyraziście zagrał na koniec. Wróciło ciepło.

Akurat, by w posmaku został drzewno-kawowy motyw z lekką soczystością oraz karykaturalnie wysoką słodyczą (zwykłego cukru)? Myślałam o ciepłej, czarnej kawie i drzewach rozgrzanych słońcem.

Całość wyszła tłusto, zdecydowanie zbyt miękko śmietankowo-maślano gdy o strukturę chodzi i... zbyt temperowana maślanością i śmietanką w smaku. Mimo przyjemnie ciastowo-śliwkowych, kawowo-drzewnych i wędzonych nut nie wyszła dosadnie za ich sprawą. Wszystkie je jakby pokrywała cukrowość, co uniemożliwiło jej smakowanie jak na siekierową 88 % przystało. Wprawdzie akurat tu na plus brak mocniejszej kwaśności i w sumie owoce by do niej nie pasowały, ale powinna być o wiele mniej tłuszczowa i słodka. Dawna przynajmniej tak słodka nie była...

Dawna była już w zapachu charakterniejsza: kwaskawo-cytrusowa, wędzono-ziemista.
Konsystencja wydała mi się tylko trochę zmieniona: jeszcze tłustsza, ukremowiona, bardziej miękka. Zmiana zdecydowanie na gorsze.
A smak? Tu już zmiany czułam wyraźnie: dawna była bardziej gorzka jako kawa, ziemia i drzewa, jej orzechy odegrały większą rolę (dzisiaj opisywana to wędzone drewno, ciasto i kawa, orzechy zmieszane z masłem), a nabiałowość była bardziej kefirowa, z pazurem - też śmietankowa, ale nowa wersja to głównie słodziutka śmietanka. 
W dawnej więcej soczystych owoców (melony / gruszki, morele i wyraziste porzeczki, dużo cytrusów, w tym grejpfruty). Dawna była pikantna, w momencie gdy ta... jedynie ciepła. Nowa utraciła charakter na rzecz wyższej, prostej słodyczy. Zmiana na gorsze. Irytująca słodycz i tłustość - za to tym razem poleciały punkty. Nieco inne nuty były jeszcze ok, bo gdyby "obudować" je jakoś inaczej, były bardzo moje.


ocena: 7/10
kupiłam: Auchan
cena: 12,29 zł (za 80g; promocja)
kaloryczność: 567 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.