Choć lubię wędzone sery, prawie ich nie jem. Ogólnie wędzone nuty lubię - nie zawsze, nie we wszystkim, ale wędzenie to fajna sprawa. Kiedyś oscypki i góralskie sery budziły we mnie o wiele więcej emocji, ale może z racji przeprowadzenia się bliżej gór, trochę mi spowszedniały, a ja... dorosłam i po prostu teraz to dla mnie jedzenie niefunkcjonalne (i realnie za słone - nie jestem w stanie zbyt wiele takiego sera zjeść). W dzieciństwie zawsze lubiłam oscypki jadać same... i jakoś nie kupiło mnie połączenie oscypków z żurawiną. I choć ogólnie za żurawiną chyba nie przepadam, tak uważam, że pasuje do sera. Ciekawostką jest, że przy całej mojej nienawiści do ziemniaków i słonych chrupaczy, dawno temu były limitowane chipsy - jedne z dwóch w życiu, jakie uznałam za "do zjedzenia" - Lay's ser & żurawina. Wszystko to zmieszało się z pozytywnym wspomnieniem czekoladek Góralskie Praliny: bundz, bryndza, oscypek, które to obecnie zmienili (widzę na oko) i podwyższyli ceny, więc odnoszę się do tych dawnych (nowych nie znam i nie interesują mnie, bo raz, że to czekoladki, a dwa: inne smaki - litwor, kokos, miód - już wtedy mnie nie chwyciły). I tak też, gdy w paczce od Beskidu znalazłam dziś prezentowaną tabliczkę, ciepło na sercu mi się zrobiło. Wróciły miłe wspomnienia: z dzieciństwa, z młodości, z początków blogowania. Jakoś nie umiałam o niej myśleć w odniesieniu do np. wytrawnie serowych Vosges.
Co do oscypków - pisałam, że obecnie nie jadam. Taak, bo jeszcze sztuką jest kupić dobry, prawdziwy, a nie masówkę. Do tej tabliczki na szczęście taki dodano: suszony ser oscypek z owczego mleka z „Bacówki na bukowinie”.
Beskid Chocolate Czekolada Mleczna Oscypek i Żurawina to mleczna czekolada o zawartości 40 % kakao z tartym oscypkiem (wędzonym serem owczym) i suszoną żurawiną.
Już otwierając zostałam uderzona intensywnym zapachem wędzonego sera, oscypka bez wątpienia. Dominował zupełnie. Dopiero daleko w tle dało się doniuchać prażono-ciepłej, pełnomlecznej czekolady, co utworzyło iście bacówkowy, pastwiskowo-góralski klimat. Podsyciła to kwaskawa żurawina. Słodycz wydała mi się marginalna i też jakby karmelowo-wędzona.
W dotyku czekolada wydała mi się dość gładkawa, oprócz oczywiście dodanych kawałków. Żurawina trzymała się porządnie. Jeśli o ilości chodzi, to z nią nie przesadzono, a sera dodano bardzo dużo.
Przy łamaniu tabliczka pykała, nic nie odskakiwało, a porządnie się trzymało. Odskakiwało dopiero, gdy odgryzałam część kostki. Całościowo wydała mi się dość krucha, które to poczucie nasilały również łamiące się kawałki i pręciki, czy nawet słupko-pręty, sera. Wyglądał na dość twardy.
W ustach rozpływała się w szybko-średnim tempie, ochoczo i kremowo. Okazała się jedynie gęstawa. Bazowo gładkawa, jedynie chwilami (gdzie było mniej dodatków) zdradzała minimalnie proszkowy efekt. Trochę zalepiała usta, wypuszczając przy tym małe, średnie i wielkie słupki-kawałki oscypka.
Przeszkadzała mi taka ilość czy raczej forma - zdecydowanie przesadnie najeżył tabliczkę, bo w niektórych miejscach słupek przylegał do słupka i tak powstawały całe skupiska, albo np. trafiał się słup idący w poprzek całej kostki (a w jego okolicach jeszcze drobnica).
Suszona żurawina odpadała po pewnym czasie w ustach i nasiąkała od otoczenia, stając się jędrnawymi kulkami.
Gdy na koniec zajęłam się serem, ogólnie okazał się twardy i trochę żujno-jędrny, minimalnie sprężysty, a jednocześnie suchawy. Był w nim wyczuwalny element suszonego. W pierwszej chwili trochę chrupał, a porozgryzany i zostawiony sam sobie, rozpadał się na grudki twarde i takie jak gumki-myszki (zwłaszcza, gdy zaczęłam ssać). Na koniec została mi żurawina - dopiero rozgryziona zasunęła przyjemną soczystość. Były to całe suszone, jakby liofilizowane owoce. Jędrna, o nieco suchszej skórce i niesamowicie soczysta, chrzęszcząca prawie jak niektóre świeże surowe jabłka, wewnątrz.
Mój najlepszy sposób na jedzenie tej tabliczki, to pozwolenie czekoladzie na swobodne rozpływanie się, a obok jedynie częściowe ponadgryzanie niektórych dodatków, by prędzej roztaczały swój smak, a dokładne ich pogryzienie - dopiero gdy czekolada zniknęła.
W smaku pierwsza zaprezentowała się wędzona nuta, nieodzownie złączona z oscypkiem. Przesiąkła nim cała tabliczka, a o kęs bez trudno (choć da się taki zrobić), więc to on dominował. Mimo to, za oscypkiem, czekolada raczyła naturalnym mlekiem. To było... serowo-śmietankowe, intensywne. Mleczna tłustawość zaprosiła trochę masła, ale w głowie od razu pojawił się też obraz sera. Owczy motyw czuć natychmiast. Wydaje mi się, że i sama czekolada sugerowała "inne mleko", i emanował on od dodatku.
Prędko pojawiła się słodycz. Okazała się palono-karmelowa. Trochę zalatywała dziwnie... jak podwędzony karmel. Wypływała przy nim sól, która podkręciła jego szlachetny charakter. Słodycz trzymała się raczej zachowawczego poziomu, aczkolwiek przez kontrast nie umknęła mojej uwadze i chwilami średnio pasowała do wędzonego sera (sprawiając wrażenie aż lekko drapiącej w gardle). Chwilami zaś... uwypuklała to wędzenie, co komponowało się zaskakująco dziwnie i smacznie.
W ciągu kolejnych chwil serowość, specyficzny smak oscypka nasilał się. Wyszedł aż nieco... serowo soczysty, co podkreśliła żurawina, gdy akurat ją nadgryzłam. Kiedy oscypek wyłaniał się z czekolady na dobre, nieco ją przygłuszał. Rozniósł słony smak, który miejscami był dość silny. Podkreślał wędzoność i ser góralski.
Żurawina zostawiona sama sobie przez czas, gdy baza się rozpływa, smakowała niczym. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa jak nadgryzałam jej czerwone kulki, te wyraźnie zaczęły dodawać swojego słodko-kwaskawego smaku. Tonowały kompozycję swoim owocowym smakiem, wprowadzając zaskakująco niski, a jakby podkwaszony kwasek, a następnie soczycztą słodycz... Żurawinę czuć lekko i nie zaburzyła ani oscypka, ani samej czekolady mlecznej (jakby mleczno-serowej?). W trakcie owoce wydawały się głównie słodkie.
Po debiucie dodatków zaczęłam postrzegać czekoladę jako bardziej palono-wędzoną, a jednocześnie jeszcze słodszą. Pojawiły się wyrazistsze orzechy, pomyślałam o kozim motywie, przynoszącym cierpkość (kakao). Podkręciła to sól, która rozchodziła się od dodatków w zasadzie cały czas, jako mgiełka w tle. Mimo to czekolada wydała mi się słodko karykaturalnie przejaskrawiona. To była słodycz na przeciętnym poziomie, ale chwilami docierająca do poziomu przesady (przez kontrast?).
Gdy czekolada zniknęła, ponadgryzałam resztę sera i pozwoliłam mu się częściowo rozpadać. Wędzony, owczy oscypek - o tak, mocno mleczny, lekko kwaskawy i nieprzesadnie słony (ale słony)... Smak był tak intensywny, jakbym po prostu jadła oscypka z bacówki. Takiego... trochę suchszego, ale jednak (od bacy, któremu zostały już resztki serów). Niektóre słupki były intensywniejsze, inne jakby prawie wysuszone ze smaku.
Jego soczystość podkreślały żurawiny, które to musiały czekać na sam koniec. Wtedy, rozgryzane i ssane, smakowały różnie... jedna głównie słodko, delikatnie, prawie niekwaśno, czym mnie zaskoczyła. Kojarzyły się aż trochę z owocami pocukrzonymi. Druga, na jaką się porwałam już była kwaśno-słodka, jak to suszona żurawina, więc... żurawina jak żurawina. Oscypek pod nimi gubił swą słoność i smakował łagodnym oscypeczkiem.
Po zjedzeniu został posmak wędzono-serowo-czekoladowy, jakby tak... zjeść słonego, ale delikatnego oscypka w towarzystwie słodkiej żurawiny, ale... wyraźnie było też czuć mleczną czekoladę o zadowalająco palono-ciepłym charakterze.
Całość uważam za interesującą kompozycję, jednak przeładowaną dodatkami w formie do zmiany. Specyficznie "mleczna inaczej" w smaku, cierpkawo-karmelowa mleczna czekolada zgrała się z dobrym, słono-łagodnym oscypkiem. Mimo wysokiej słodyczy, dziwnie się to komponowało z wytrawnym i słonym serem. Tylko ta forma słupków różnie skumulowanych... mam mieszane uczucia. I ilość... bo jednak chwilami czułam się, jakby to był ser z czekoladą, a nie odwrotnie. Natomiast całe kulki żurawiny przeszkadzały, bo przeszkadzały w rozpływaniu się, nie wnosząc nic, a będąc... by pod koniec zostać i smakować tylko sobą... No, te nadgryzanie już lepiej, ale... nie wiem, ja bym to posiekała - nie lubię dodatków tak "ponalepianych". Trudno wtedy o współpracę między elementami.
Oscypek, wędzoność i słoność tłamsiły wszystko inne, samą mleczną czekoladę, która stanowiła jedynie tło. Żurawina miała nie moją formę... Myślę, że spokojnie można było dać mniej sera, a żurawinę posiekać. Oczywiście było smacznie, ale nie idealnie. Przełożyło się to na naturalny kąsek, który okazał się... przesłodzoną góralskością w tabliczce, ale niestety nie mojej tabliczce. Zjadłam 1/3, bo to czekolada, w której gwoździem programu są dodatki, czekolada zaś robi za tło. Mnie to męczyło - za dużo mi twardego, słonego oscypka (a za żurawiną po prostu nie przepadam).
Przypomniała mi się bardziej zgrana, pyszna Vosges Cheddar and Apple 45 % Milk... niestety, Beskid przegrał. Za bardzo mnie zasładzał przy jednoczesnych mocnym zasoleniu i zaoscypkowaniu. Bo nawet problem chyba aż tak w samej tabliczce nie leży, a w trafieniu w gust... Tak obiektywnie chyba tylko trochę przesadzono z dodatkami, ale subiektywnie dla mnie dodatki były zbyt napastliwe. Żałuję, że nie trafiła do mnie ciemna wersja - może ją bym lepiej odebrała?
Resztę oddałam Mamie, ale i ona dała radę tylko 1/3 (reszta poszła dla ojca). Stwierdziła, że bardzo, bardzo smakowała jej sama czekolada: "pyszna, taka mocno mleczna i nie za słodka, rozpuszczała się szybko, ale dodatków dali zdecydowanie za dużo". Dzięki bazie zaczęła przekonywać się do czekolad (dla niej aż) 40 % kakao mlecznych i chciałaby ją zjeść czystą. O dodatkach: "pomysł ciekawy, ale sera za dużo, część wypluwałam. W ogóle to nieopatrznie powąchałam i... jak ona nim śmierdzi! Lubię ser wędzony, ale nie w czekoladzie. Gdyby go dali mniej, to co innego. A ta ponalepiana żurawina? Powydłubywałam ją i zjadłam najpierw, osobno.". Forma nie dla nas, szkoda.
ocena: 7/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: 18,90 zł (za 100 g; ja dostałam)
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: nie
Skład: ziarno kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku, oscypek 10% (mleko owcze, sól), żurawina suszona 2% (żurawina suszona, cukier trzcinowy, olej słonecznikowy), lecytyna sojowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.