sobota, 19 lutego 2022

Zotter Labooko 82% Peru ciemna

Mam wrażenie, że Zotter lubi kakao z Peru - sporo tabliczek stamtąd ma / miał w ofercie. Sporo wśród nich zmienia, eksperymentuje. To peruwiańskie reprezentują najwyższe zawartości kakao. Osobiście nie miałam nic przeciwko. Mało tego! Cieszyłam się, bo Peru to charakterny kraj, a gdy człowiek decyduje się na wysoką zawartość kakao, to raczej na urocze i łagodniusie smaki nie liczy. Zanim jednak zaczęłam Zottera wychwalać, trochę zlękniona sprawdziłam, czy na pewno nie podmienił nią Labooko Belize 82 % - na szczęście nie, więc ze spokojem mogłam zasiąść do degustacji. W jej opisie wyczytałam ciekawą rzecz: że zrobiono ją z ziaren, które są... naturalną krzyżówką criollo o białych ziarnach z innymi odmianami. Otóż rosło ono w pobliżu innych kakaowców i po latach... wyrosło takie właśnie "cuś". Ot, się spryciarz kakaowiec do warunków dopasować umie!

Zotter Labooko Peru 82 % Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 80 % kakao z Peru.
Czas konszowania to 20 godzin.

Po otwarciu poczułam wyrazisty zapach ziemi, dymu i skał (oczami wyobraźni zobaczyłam skały wulkaniczne). Mieszajały się z kwaśnością - poniekąd same ją przejawiały, a jednak spory udział miała w tym cytryna wraz z goryczkowatą skórką. To również trochę słodyczy i wiecej pieczono-palonych nuty cytrynowego wypieku (wyobraziłam sobie jakieś ciasto i ciastka z gęstawo-dżemowatą masą zrobioną m.in. ze skórek). Im dłużej wąchałam, tym obok gorzkiej ziemi wyraźniej rozlewało się czerwone półsłodkie wino, a wraz z nim czerwone owoce nieco bardziej pudrowe... Leśna drobnica, słodkie maliny, ale... i grejpfrut? Cytryna i różne goryczki za nim optowały.

Tabliczka o interesującym przebłysku koloru biskupiego, łamana wydawała głośny trzask. Była twarda i przyjemnie masywnie-chrupka (co wychodziło na jaw, gdy odgryzałam kęs).
W ustach rozpływała się powoli, miękko i bardzo kremowo. Mimo iż dość tłusta, nie była ciężka. Może to przez gibkość sugerującą rzadkawość? Pozostawiała nieco oleiste smugi, bazowo się wyginając. Wykazywała przy tym lekką soczystość i lepkawość.

W smaku pierwsze rozniosły się kłęby szarego dymu. Dymu surowego, wulkanicznego, mającego w sobie trochę cierpkości i kwasku. W ciągu kolejnych sekund pomyślałam o smole, piekielnej siarce i... węglu. Wyszedł na pierwszy plan. Węgielna nuta złagodziła siekierowe zapędy, a ja poczułam gorzkość skał, pewien... chłód niczym na szczytach gór wiosenną / jesienną porą.

Wraz z łagodzeniem węglowym, mocne, goryczkowato-cierpkie nuty opłynęła palono-pieczona słodycz karmelu i miodu. Miód wydał mi się cierpkawo-ziołowy, też w pewien sposób chłodzący i aż ostry.

Po chwili pojawiła się maślaność. Kompozycja złagodniała, dobierając sobie nuty śmietanki i orzechów. Mignęła mi myśl o orzechowym wypieku z bitą śmietanką, co umożliwiło wzrost słodyczy. Wizje te były harmonijne z węglem - oto czułam się, jakbym jadła niemal węgielne, kakaowo-czekoladowe ciasto i ciastka z zakalcowo-mokrym wnętrzem, z wierzchu poprzypiekane aż na chrupko.
Słodycz rosła. Trzymała się karmelowego wypieczenia. Wypieków zaczęło pojawiać się coraz więcej. Czyżbym wyłapała jajeczne, okrągłe biszkopty? A zaraz może ciastka jasne kruche i... cytrynowe? I wszystko to z kakao (te kruche to powiedzmy, że dwukolorowe)?

W połowie rozpływania się kęsa goryczki i słodycz przecięło czerwone wino. Albo nie do końca przecięło, a weszło między nie, bo... było to wino raczej półsłodkie. Wniosło jednak też kwaśność owoców, pomagając sobie tą dymną. Obraz cytrynowo-kakaowego wypieku umocnił się. Cytrynowe ciastka jako ciastka z lepkim nadzieniem / dżemem cytrynowym, słodzonym miodem.

Miód przypomniał o sobie i przemieszał się z cytrusami. Cytryna z wyraźnie gorzką skórką zawiązała z nim sztamę, pobudzając pewne orzeźwienie... chłód-miód! Lekko ziołowo-ostrawe nuty przerobiły cytrusy na czerwone grejpfruty z wyraźną goryczką. W tle odnotowałam coś łagodniejszego, słodszego. Może kwaskawe, żółtawe rodzynki Golden? Niemal świeżawe, specyficznie... winogronowate?

W tym czasie jednak wraz z chłodem i orzeźwieniem wzrosło znaczenie ziemi. Ziemiste nuty wydawały się nasączone winem i cytrusami. Wilgotna, czarna ziemia, która chyba nigdy nie widziała słońca umocniła powagę, gorzkość, choć i ona nie walczyła ze słodyczą.

Obok w dodatku rosła i rozwijała się owocowść. Po czerwonych cytrusach, za sprawą wina i delikatnej słodyczy z tła pomyślałam o owocach czerwonych. Niemal pudrowych malinach reprezentujących słodycz i kwaśniejszych leśnych... Te drugie wyszły chwilami jak niedojrzałe, chwilami... jak wymieszane ze śmietanką i dosłodzone miodem - same w sobie kwaśne, ale w sumie w słodkim otoczeniu. Mignęła mi myśl o delikatnym, śmietankowym serniku... z rodzynkami? Na mocno wypieczonym (orzechowo-?)kakaowym spodzie. Było w nim aż coś maślanego. Bliżej końca wyłapałam w nim też, oprócz słodyczy wysokiej i drapiącej, miodową ostrość.

Pojawiającą się epizodycznie, a umacniającą bliżej końca śmietankę ustabilizowały i podkreśliły orzechy. Same jakby aż poprzypalane, pieczone... Z wypieków, ale bardziej same. Wyraźnie czułam orzechy włoskie z gorzkawymi skórkami. Były też orzechy ewidentnie "z czegoś"? Karmelizowane chyba. I tu już nie wiem, czy włoskie... Wypieki (ciastka?) jednak wciąż pobrzmiewały, ale niekoniecznie orzechowe... z owocami, np. rodzynkami? A może i z orzechami... Aż zadymione? Z nutami węgla, które nie chciały opuścić ziemi? Pod koniec dym niczym kurtyna w teatrze powoli zasłonił owoce i śmietankę. Wszystko jakby dodatkowo oprószyło kakao.

Po zjedzeniu został posmak w zasadzie jak z początku, a więc dym, skały, węgiel... ale też delikatna, tłusta śmietanka, ogrom orzechów i kwaskawe owoce jako cytrusowy sernik z rodzynkami. Przełożyło się to wszystko na pewną słodką ostrość (jakby posłodzić poszczególne nuty charakternym miodem?).

Całość wyszła pysznie, choć chwilami za słodko-łagodnie. Dym i węgiel, a potem cytrusy (cytryny i grejpfruty ze skórkami), trochę leśno-czerwonych i rodzynek były obłędne. Cudownie prezentowały czerwone wino i mocno kakaowe ciasta / wypieki, jednak żałuję, że tyle było w nich słodyczy. Słodkie wino, bardzo słodkie twory z racji karmelowo-miodowych wątków odciągały uwagę od tego, że to nie 70 % kakao. Śmietankowo-maślane łagodzenie na szczęście zaskakiwało końcowo na charakterniejsze orzechy.

Wyszła jak dosłodzona i jeszcze złagodzona Labooko Peru 100 % z 2017 r., ale jednocześnie bogatsza w nuty. Podobny był dym, palono-karmelizowane orzechy i śmietanka. Więcej w niej ziemi, wina, owoców i orzechów, a już na pewno wypieków (które to właśnie dodały słodyczy). Taką 70 % uznałabym za boską, jednak od 82% oczekuję większej mocy, dosadności.


ocena: 9/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł (za 70g)
kaloryczność: 599 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.