wtorek, 8 lutego 2022

Halloren Original Cookie Dough Chocolate Chip mleczna i ciemna 60 % nadziewana surową masą na ciasto z kawałkami czekolady

Po niecodziennej Halloren Cookie Dough Half-Baked Brownie dzisiaj prezentowanej zrobiłam się chyba jeszcze bardziej ciekawa. Wariant smakowy słodyczy "cookie dough" nie podoba mi się, bo nie uważam, że ma szanse wyjść dobrze - przykładem jest wstrętny KitKat Chunky Cookie Dough. W lodach jednak, do których to dodają kawałki cookie dough, wychodzi to już lepiej (dawne lidlowe były nawet przepyszne, z tym że potem jakoś w 2020r. je zepsuli). Niestety ostatnimi laty coś i takie lody coraz gorzej wychodzą. A jak już o latach.... lata temu jako dziecko (teraz okazji nie mam, haha) to uwielbiałam łyżki i mieszadła z surowego ciasta wylizywać, jak akurat ojciec nie patrzył. Czekolada nadziana cookie dough zaciekawiła mnie, choć fajerwerków też się nie spodziewałam... do dnia spróbowania podlinkowanej. Gdy okazało się, iż nadziali ją najprawdziwszym ciastem... napaliłam się na tabliczkę nadzianą najprawdziwszą masą na ciasto.


Halloren Original Cookie Dough Chocolate Chip to mleczna czekolada (jako wierzch) i ciemna czekolada o zawartości 60 % kakao (jako spód) nadziewana surową masą na ciastka z kawałkami czekolady ciemnej, które stanowią 0,4% (40 %).

Po otwarciu poczułam intensywny zapach ciemnej czekolady w wydaniu dość "cukierniczym" - niczym z kuchni cukiermistrza, robiącego dobre masy / polewy kakaowe. Istotny, zwłaszcza gdy kierowałam się ku wierzchowi tabliczki (pachniała tak intensywnie, że nawet specjalnie zbliżać się nie trzeba było), był ogrom - ocean dosłownie! - mleka naturalnego, pełnego. Wyraźnie czułam też masę na ciasto / ciastka - maślaną i słodką, choć całościowo nie przesadnie. Słodycz wydała mi się lekko waniliowo-wanilinowa, ewidentnie na "wypiek jasny". Zwłaszcza po przełamaniu, przy podziale, jedzeniu. Wtedy też bardziej cukrowa (jak znad torby cukru? to mi do głowy przyszło, gdy wąchałam trochę "wyłuskanego" nadzienia; na szczęście nadzienie nie było jedynym zapachem).

Tabliczka była niby konkretna z racji grubości i masywności, jednak nie dość, czekolady wydały mi się lepkawe, to w dodatku całość była trudna do podzielenia, rozwalająca się.
Grube czekolady niby trochę trzaskały, ale i wgniatały się w wilgotne nadzienie. Nie pasowały do niego, choć... w sumie tragedii nie było. Trochę się to rozjeżdżało, ale jeszcze w granicach przyzwoitości - pod tym względem wyszło lepiej od wersji Brownie.
Dolna (ciemna) trochę chrupała przy łamaniu, ale chwilami nie miała nic przeciwko mięknięciu. Zwłaszcza już w trakcie jedzenia jakby nasiąkała od środka (?).
Mleczna trochę wciskała się w nadzienie, mimo że nie była miękka.
Nadzienie zaś to... mięciutka i skora do kulkowania się, bardzo plastyczna, mokra masa. Była tłusta, że otłuszczała dłonie i czekolady, z których nieco się wyciskała. Zachowywała się jak masa na ciasto, cookie dough w najprawdziwszej postaci. Minimalnie mazista, maślana... ciastowo-surowa. Wypełniały ją czekoladowe kawałeczki. Te wydawały się miękkawe.
W ustach czekolady rozpływały się w tempie umiarkowanym, zmieniając się w gęste i zalepiające kremy oraz mieszając się, powlekając nadzienie. Robiły to mniej więcej w równym tempie.
Ciemna miękła szybciej, choć dłużej zachowywała kształt. Była gładko-maślana, trochę polewowo-śliskawa. Mleczna zaś zalepiała mocniej, wydawała się "luźniejsza"; zalepiała mocniej w sposób tłusto śmietankowo-mleczny.
Środek to... bardzo plastyczna, miękka masa na ciasto. Mokra, maślana i niegładka. Zawarła w sobie domniemanie surowociastowej śliskawości, jednak realnie oparła się raczej na strukturze grudkowo-cukrowo-rozpuszczającej się. Bogato wypełniały ją drobniusieńkie kryształki cukru, który sugerował, że mógłby trochę rzęzić i rozpuszczał się (nie gryzę czekolad, ale jak trochę na próbę nadzienia potraktowałam zębami to istotnie trochę porzęziło). Z czasem masa robiła się bardziej rzadkawa; kryształkowość cukru nie była pierwszoplanowa (co uważam za świetne rozwiązanie). Kawałki jak z rzeczy stracciatella rozpuszczały się wraz z otoczeniem. Nadzienie, mieszając się z czekoladami, zalepiała usta zupełnie. Była... papkowo-kremowa, rozchodząca się na wysoce zalepiającą zawiesinę. Znikała tylko trochę szybciej od czekolad (żadnych kryształków / kawałków nie zostawiając na koniec).
(Ciekawostka: nadzienie wydobyte z czekolad szybko wysycha. Rano robiłam zdjęcia i została mi rozwarstwiona odrobinka - po południu środek "wydobyty" był suchy - tabliczka więc nie jest do dzielenia - jak już się połamie, w sumie do jedzenia od razu / prawie.)

W smaku pierwsza witała się czekolada ciemna cierpko-gorzkawym i jednocześnie cukrowym motywem likieru / sosu kakaowego. Już ona wydawała się lekko maślana.

Mleczna prędko otuliła ją ogromem naturalnego, wyrazistego mleka. Wydawała się niemal śmietankowa, też trochę maślana. Mimo że od początku słodka, dopiero z czasem z pełną mocą rozkręcała się w swej słodyczy. Wydała mi się aż lekko drapiąca w gardle.

Czekolady najpierw szły jakby obok siebie, potem w harmonii się mieszały. Chwilami wydawały się lekko nasiąknięte od środka "ciastową" nutką.

Po paru chwilach dołączyło do nich nadzienie. Wemknęło się poprzez maślaność i słodycz. Ta podskoczyła drastycznie. Odnotowałam waniliowatość / wanilinę, by następnie, mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa po ustach rozszedł się wyraźny, duszny (?) smak cukru. To wraz ze sporą ilością masła ułożyć się w... surową masę na ciasto. Czułam się, jakby czekolada była wypełniona... ciastem, które z dziką przyjemnością wylizuje się z miski / mieszadła. Mignęło mi coś sodowo-mącznego, surowo... jakby jajecznego (zahaczyło o moje wyobrażenie o koglu moglu). Ponadto, raz i drugi w tle doszukałam się nieco sztuczności, jednak... tonęła w cukrowości.

Raz po raz słodycz nieco przełamywała leciutka cierpkość, gorzkawość rozchodząca się od czekoladowych drobinek. Niewiele wnosiły, ale jednak jakoś tam z ciemną warstwą się podkreślały. (O spróbowanych osobno myślę jako o "gorzkawo kakaowym cukrze".) Po paru chwilach całość, ale oczywiście pod dowództwem nadzienia, drapała w gardle cukrem.

Gdy nadzienia było już coraz mniej, wracało znaczenie czekolad. W tym momencie wyłapywałam czasem bardziej słodko-palony motyw, a do głowy przyszedł mi czekoladowy zakalec. Mleczna, choć wciąż bardzo słodka, wydała mi się pod koniec jeszcze bardziej mleczna, ciemna zaś - kontrastowo cierpkawa. Po ciastowej surowiźnie wyszły tak... prosto czekoladowo-ciastowo. Chociaż mowa tu o cieście bardzo dobrze zrobionym (nie po kosztach!). Takim... mocno czekoladowym i z zakalcem wewnątrz - ta wizja była niezwykle żywa.

Po zjedzeniu został posmak surowej masy na ciasto, cukrowo-maślane, "waniliowate" cookie dough bez dwóch zdań, ale w towarzystwie harmonijnego splotu pełnego mleka i cierpkawo-gorzkawego kakao. Było za słodko, ale jakby zrozumiale. Niestety słodycz waniliny i sztucznawa trochę gryząco zaznaczyła mi się na języku, co miłe nie było. Podobnie z tłustawością, która jednak nie była realnie wysoka, a podkreślona miękko-wilgotną strukturą.

Całość uważam za nie dość, że pomysłową, to jeszcze dobrze wykonaną i smaczną. Mleczna i ciemna, mimo że nie jestem fanką łączenia czekolad, zgrały się idealnie (nie przeszkadzały sobie), a nadzienie było cookie dough, nie żadną lichą stylizacją. Wprawdzie waniliny nie lubię, ta jednak tu wyczuwalna tak się zgrała z resztą, że nie przeszkadzała (a może nawet wyszła ok?). Tak samo z kryształkowością - nie lubię jej, w kawałkach cookie dough rozumiem, a ta nie dość, że była logiczna, to jeszcze bardziej ucywilizowana. I choć całościowo przesłodzona, za pomysł mogę to wybaczyć. Forma może średnio wygodna (bo zbytnio się rozjeżdżała), ale z drugiej strony... nie była zła. Miękka - nie moja, ale jakie ma być surowe ciasto? Wolę taką niż miałaby być jakaś np. przesuszona i z wielkimi cukro-bryłami; ta była zacnie unadzieniowiona.
Osobiście zdecydowanie wolę Brownie, bo ta jednak była za mało kakaowa, a za cukrowa (zaważyły więc kwestie bardzo subiektywne), ale to genialne oddanie tytułu!


ocena: 8/10
kupiłam: RuDePol.pl
cena: 9,79 zł (za 88 g)
kaloryczność: 493 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, 10% masło, tłuszcz kakaowy, 6% mąka pszenna, pełne mleko w proszku, syrop cukru inwertowanego, syrop glukozowy, lecytyna słonecznikowa, melasa, aromat: wanilina, 0,4% kawałki czekolady (cukier, miazga kakaowa, odtłuszczone kakao w proszku, lecytyna słonecznikowa, syrop glukozowy), sól

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.