wtorek, 22 lutego 2022

deser (Muller) Milka Darkmilk Pudding + extra cocoa

W kwietniu stanęłam przed trudną, życiową decyzją wagi państwowej... A dokładniej zostałam zapytana przez Mamę: czy to w końcu zjem? I właśnie - decyzję musiałam podjąć, bo data ważności była nieubłagana. Mama kupiła mi ten pudding, kojarząc, jak lubiłam Mullery de Luxe (czekoladowy, orzechowy i pistacjowy). Taki tylko szczegół, że to była miłość sprzed lat, obecnie zaś trochę brzydzą mnie słodkie desery z lodówki. Milka trafiła do nas w ogóle krótko po tym, jak się w tym utwierdziłam, czyli po Almighurcie i serku kozim czekoladowym Danmis. Na kolejną porażkę nie miałam ochoty. Z drugiej jednak strony, zastanawiałam się, czy taki mocno czekoladowy by mi jednak może chociaż trochę posmakował i... to jednak Muller. Mimo że Milka odstraszała, wierzyłam, że ten producent potrafi zrobić porządnie ciemnoczekoladowy deser. Tylko czy ja wciąż lubię czekoladowe desery? Desery tego typu jakiekolwiek? Obecnie mi z nimi nie po drodze. Tylko że "obecność" to też problem, bo nie wiedziałam, czy to nie jednorazowy rzut i czy gdy deser nie zniknie, nie będzie mi żal, że miałam, a nie zjadłam. I tak też - raz kozie śmierć (Danmis, teraz akurat nie do Ciebie)! Porwałam się. Szczerze, to była szybka decyzja - bo co tu myśleć, lepiej zjeść i wiedzieć, jak jest. A przecież mimo że cukrowa, Milka Pudding Alpenmilch Schokolade nie była zła. Liczyłam, że dzisiaj prezentowany będzie między nią, a czekoladowym Muller de Luxe Creme au Chocolat.

Milka Darkmilk Pudding + extra cocoa to "deser mleczny czekoladowy" z dodatkowym kakao, którego producentem jest Muller (wyprodukowany we współpracy z Mondelez).

Po zerwaniu wieczka poczułam intensywny, bardzo słodki zapach sosu / syropu kakaowego z nieco likierowym echem (bez realnych procentów) mieszający się z cukrowością i wyraźną, mleczną bazą. Nie powiedziałabym jednak, że reprezentuje on smak czekolady ciemnej mlecznej, a ciemnej bardzo słodkiej. Był dość wyważony i smakowity.

Deser cechowała gęstość zawierająca glutowato-budyniowy element. Był gładki i kremowy, tłusty. Chwilami wydawał mi się wręcz śliskawy i otłuszczający usta. Mimo to, doszukałam się w nim lekko pyliście trzeszczącego efektu kakao. Gibał się przy poruszaniu kubeczkiem. Do łyżeczki się lepił, acz ciągnąco w końcu z niej częściowo skapywał. Konsystencja miała w sobie coś odpychającego, ale nie była jednoznacznie zła.

W smaku wyraźnie czuć mleczną bazę, mocno związaną ze smakiem czekolady. Była to czekolada ciemna, bo kakao znalazło w niej sporo miejsca. Lekka gorzkość, cierpkawość starały się przełamywać słodycz, ale... szybko okazało się, że są na stałe zespojone. Deser zafundował mi smak ciemnoczekoladowego, cukrowego likieru bez procentów, którym... polano mleczny / śmietankowy budyń? Właśnie mleczność bazy odegrała bardzo ważną rolę. Chwilami aż jakby spłycała ciemnoczekoladowy smak, a jednak nie miałam wrażenia, że deser reprezentuje jakąkolwiek mleczną czekoladę (nawet ciemną mleczną).

Słodycz w pierwszej chwili wydała mi się silna, ale jeszcze nie przeraźliwie. Umacniała się dopiero z czasem, na co pozwoliła jej mleczność kompozycji. Rosła i szybko aż drapała w gardle. 
Przy kolejnych łyżeczkach wydawała mi się męcząca, a jednak... aspirująca do cukrowo-kakaowej czekoladowości rodem z zacukrzonej ciemnej. Tylko że zestawionej z mlecznym budyniem... Bardzo mleczna baza nie dawała o sobie zapomnieć. Czuć w niej posmak typowego desero-budynio-puddingu lodówkowego, pewną mdławość (jakby wodnistość?). Milkowego posmaku nie odnotowałam (co mnie akurat cieszy).

Po zjedzeniu czułam na pewno przecukrzenie, ale też posmak lekkiej cierpkości kakao. Trochę jak... po cukrowym mleku kakaowym? W dodatku ze sztuczną nutą i motywem "lodówkowym" (deseru z lodówki, nie umiem tego określić).

Całość nie była zła, ale nie chwyciła mnie. Strasznie słodka, nie tak ciemnoczekoladowa jak bym chciała, ale w sumie z wyczuwalnym i kakao, i mlekiem... Przesłodzenia po Milce można było się spodziewać, więc specjalnie się nie czepiam. Jakość / konsystencja chyba typowe. Trochę to drogie, ale spróbować można.
Męczyłyśmy z Mamą, ale końcóweczka i tak wylądowała w śmieciach. Zjadłam z połowę i chciałam jej wcisnąć, ale po jakiś dwóch łyżeczkach uznała, że jej o wiele za gorzkie i chciała wyrzucić ("zrobione dobrze, więc nie wiem, dlaczego ci nie smakuje! ja po prostu nie lubię gorzkiej czekolady"), a że mnie Mullera szkoda się zrobiło, to jeszcze próbowałam pomęczyć, ale jakoś pod koniec nieźle mnie już ta słodycz, deserolodówkowość przytkała i... no, po prostu coś w tym było - albo właśnie nie było (porządnego ciemnoczekoladowego kopa?) - że mnie zmogło. Utwierdziłam się, że nie dla mnie takie desery. W zasadzie... chyba blisko temu było do Mullera de Luxe, ale bez kakaowego sosu, a jakby z naciskiem położonym na mleczną, budyniową bazę.


ocena: 6/10
kupiłam: Mama kupiła w Żabce
cena: nie wiem
kaloryczność: 128 kcal / 100 g; deser - 192 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: 55% mleko pełne, mleko odtłuszczone, cukier, 4% czekolada mleczna (cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku odtłuszczone, tłuszcz mleczny, lecytyna sojowa, aromat), skrobia modyfikowana, 3% kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, 2% czekolada (miazga kakaowa, cukier, lecytyna sojowa, aromat), koncentrat mleka odtłuszczonego, substancja zagęszczająca: karagen

1 komentarz:

  1. Skusiłam się raz na samym ich początku w Polsce. Nigdy do żadnego nie wróciłam ...

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.