Dzień po pętli Kasprowy - Kondracka Kopa - Giewont ruszyłam na małą pętlę, korzystając z tego, że byłam w pobliżu, bo to nie trasa, na którą chciałoby się specjalnie jechać. Poszłam na Wielką Polanę Małołącką, a potem Drogą pod Reglami w kierunku Doliny Małej Łąki. Chciałam wejść Hruby Regiel, bo wcześniej w internecie znalazłam, że jest ścieżka (acz nie szlak) zaraz za Przysłopem Miętusim, ale... nie znalazłam jej. Może zarosła krzaczorami? Na dłużej zatrzymałam się więc na Wyżnim Stanikowym Siodle. Wyszedł z tego bardzo krótki spacer po lesie z ładnymi widokami tylko przez chwilę. Szczerze? Spodziewałam się czegoś bardziej widokowego - dlatego i na to wzięłam czekoladę. Parę widoków na zdjęcia się znalazło, a i taki niewymagający spacer nie był zły. Prawda, kusiło, by pójść stamtąd gdzieś wyżej, ale chciałam też akurat tego dnia względnie wcześnie do domu wrócić. Na krótką trasę wybrałam tę tabliczkę, bo nie spodziewałam się bowiem po niej żadnych niespodzianek. Czułam, że będzie zwyczajnie smaczna. Co prawda, solony karmel mi przeszedł wraz z tym, jak czuła na sól się zrobiłam. Bardzo nie lubię soli i prawie wszystko potrafi mi być za słone, ale widząc tę czekoladę jakoś się nie bałam. No i zachwyciło mnie opakowanie - kolorystycznie subtelnie kwiatowe motywy i niektóre piórka ptaków idealnie oddawały karmel!
Belgian Bio Organic Dark Chocolate Salted Caramel to ciemna czekolada o zawartości 72,6% kakao z kawałkami karmelu i solą.
Po otwarciu poczułam lekką gorzkość przypalonej skórki białego chleba, mieszającą się z bardzo słodkimi, mlecznymi karmelkami i palonymi - aż nieco za mocno? - migdałami. Całość wyszła znacząco słodko w sposób cukrowo-biszkoptowy. Odnotowałam lekki, egzotyczny kwasek żółtych owoców, ale z pewną ciężkością. Kandyzowaniem? I jakby były dodane do wspomnianego chleba?
Tabliczka była twarda jak kamień, skała. Trzaskała bardzo głośno i skaliście, dając się poznać jako masywna.
W ustach czekolada rozpływała się maziście wolno i trochę ulepkowato. Była maziście-plastyczna, miękka, ale jednocześnie zwarta. Z czasem nieśmiało wyłaniały się spod niej twarde kawałki karmelu; jakby karmelki. Zostawiałam je na koniec aż czekolada zniknęła. Okazało się, że jest ich średnio dużo, na szczęście nie zrobiły z czekolady ulepko-zlepka. Nie drapały podniebienia ani nic z tych rzeczy.
Wraz z czekoladą rozpuszczały się minimalnie - prawie wcale. Sól nie plątała się wśród nich - dodano ją więc niezależnie od kawałków karmelu.
Gryzione na koniec okazały się twardawo-szkliste, ale w sumie delikatne i krucho chrupiące. Łatwo znikały z ust, nie kleiły się do zębów ani nic. Sól na koniec nie zostawała.
W smaku od początku czułam gorzkość, wymieszaną ze słodyczą, która szybko dała się poznać jako wysoka i ciężkawa. Pomyślałam o jajecznym biszkopcie posypanym cukrem pudrem.
Biszkopcie maślanym, który wzbogaciło parę kropelek koniaku i kwaskawa mgiełka? Przemknęła, bazę kierując w trochę maślano-palonym kierunku. Jednocześnie delikatna gorzkość starała się utrzymać jako... Ziarniście-palona, ale delikatna i wręcz mleczna kawa.
Raz po raz zarejestrowałam słonawe echo. Ogólnie nie było silne, ale wiele wniosło, podkręcając kwasek. Czasem sól czułam wyraźniej, czasem odleglej, ale przy każdym kęsie. I nigdy szczególnie przesadnie.
W kwasku cały czas było coś ze słoności, ale z czasem polała się też soczystość. Pomyślałam o cytrynie jako o galaretce cytrynowo-cytrusowej, do której dołączył ananas i... Grejpfrut, ale jakiś słodszy i kwaśniejszy, inny niż czerwony. Może też właśnie jako coś kandyzowanego lub galaretka?
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa, obok owocowego splotu, maślany biszkopt wplótł nieśmiały wątek lekko mlecznych karmelków - ten wątek rozchodził się od dodatków. Nie był jednak mocny - czekolada cały czas utrzymywała pierwszoplanową rolę. Mieszał się z odlegle karmelowawym echem jakby... karmelizowanego cukru pudru?
Mimo łagodnienia gorzkość spróbowała zza słono-kwaskawego duetu wyłonić trochę drzew, migdałów - migdałowego ciasta? - i mocno przypieczonego chleba. Przy kwasku odnotowałam też chyba ziołową cierpkość.
Kwasek i słona nuta z czasem przycichły. Wzrosła palona słodycz, ale nie karmel, a karmelki. Gdy czekolada znikała, wkraczały.
Kawałki karmelu smakowały słodko jak mocno mleczne i bardzo, bardzo słodkie karmelki. Nie był to palony karmel, a mleczno-maślane cukierki. I to nie one były słone (sól przy nich nie zostawała).
Po zjedzeniu został posmak głównie słodkich, mlecznych karmelków, za którymi zaznaczyły się kwaskawe owoce egzotycznie-cytrusowe i lekka cierpkość palono-ziołowa.
Czekolada wyszła poprawnie, ale nie zachwyciła. Była z karmelkami i solą, nie solonym karmelem. Słodkie, mleczne karmelki trochę spłyciły smak bazy, ale sól położyła nacisk na owocowe aspekty. Dziwnie wzmocniła soczystość, co było niby lepsze niż kandyzowane owoce Belgian Bio Organic Dark Chocolate 72 %, a jednak dziwnie do siebie niezbyt pasowało. Nie było złe, ale wybitnie dobre też nie. Gdyby był to porządny karmel, a nie karmelki, na pewno wyszłoby lepiej.
Cieszę się, że sól tak połączyła się z czekoladą, a nie zostawała na koniec, ale całość wrażenia nie zrobiła. Jak już kupiona, na trasie można zjeść, a i skończyć w domu, ale zwyczajnie dlatego, że już się kupiło.
ocena: 7/10
kupiłam: Auchan
cena: 14,48 zł (za 90g)
kaloryczność: 547 kcal / 100 g
kaloryczność: 547 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, kawałki karmelu 10% (cukier trzcinowy, syrop glukozowy, masło, śmietanka, woda, sól), tłuszcz kakaowy, sól 0,5%
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.