piątek, 1 listopada 2024

ciastka CELPOL Mr Sweetso Halloween Biscuits Spooky Treat Duszki; Wesołe Dynie

Uf, przeżyłam wszelkie halloweenowe słodkości z tamtego roku, chyba mogę być dumna... I załamana tym, co oferują różni producenci. Ojciec wie, że mam bloga z recenzjami czekolad i za fajne uważa różne porównania. W większości przypadków tu się z nim zgadzam, ale... nie gdy chodzi o kiepściznę. Tej wolę po prostu nie tykać, ale wolę też nie sprawiać problemów. Dlatego gdy mnie zapytał, czy chcę "do porównania fajne halloweenowe ciasta", zaczął mi wymieniać co i jak, przystałam na "ciastka dynie". On często się oburza na "kręcenie nosem", gdy ktoś np. nie lubi czegoś, co on. Wyszłam z założenia, że to pewnie będą najzwyklejsze, niebudzące emocji ciastka. Myliłam się. To, czym ojciec mnie obdarował... cóż. Było tego trochę. Otóż kupił dwa rodzaje ciastek firmy Celpol, a także teoretycznie te same ciastka, tego samego producenta, ale w wersji "na wagę". On ma zdanie, że "wymyślne opakowania" są tylko po to, by podyktować wyższą cenę i "na wagę sobie takie same, albo i lepsze". Powiedział, że "porównam sobie". Ja mam zdanie odmienne - że w przypadku dużych opakowań i wersji "luzem" producenci pozwalają sobie na bylejakość, ale cóż. Miałam sprawdzić. Oba rodzaje ciastek jednak mnie przerażały. Bynajmniej nie dlatego, że to jakieś zjawy rodem z horrorów. "Duchy" to po prostu typ ciastek, który zawsze mnie odpychał - w cukrowej glazurze. Wszelkie takie glazury, "lukry na pączkach" to straszak na mnie. "Dynie" jednak... nie pozostawały gorsze. Te straszyły obietnicą maślaności i orzechowości bez masła i orzechów w składzie. Śmiech przez łzy.

Mr Sweetso Halloween Biscuits Spooky Treat Duszki to "herbatniki w kształcie duszków w glazurze cukrowej (38%)", produkowane przez CELPOL z okazji Halloween; w tym przypadku wersja paczkowana 200g, dostępna m.in. w Dealz.

Niespodzianka czekała mnie już na wstępie, bo ciastka paczkowane a kupowane na wagę bardzo różniły się zapachem - jak dwa zupełnie inne produkty. Z ciekawości aż zadałam sobie trud, by je poważyć - i wagą się różniły. Minimalnie, ale jednak. A smak... no, po kolei.

Po otwarciu paczki z duszkami poczułam wyraźnie mocny zapach cytryny, mieszanki cytrusów. Było to soczyste i sztucznawe, sugerujące olejek, aromat cytrynowy. Cytryna mieszała się z cukrowością i lukrem, ale też mlecznym akcentem i ewidentnie motywem samych ciastek. Te przedstawiły się jako średnio mocno wypieczone jasne ciastka z nutą margaryny i sody. Całościowo nie wyszło to duszno, ale przyjemnie też nie.

W paczce było 19 duchów, przedzielonych papierem (pewnie by lepiej wyglądały). 
Jeden duch z paczki (zważyłam z 6 sztuk) ważył 11g. W dotyku ciastka wydawały się twardawe, ale nie ciężkie. Wyszły raczej delikatnie. Gdy je przełamywałam czy odgryzałam kawałek, kruszyły się. Potwierdziła się wtedy pewna delikatność. Glazura mocno się ich trzymała. Stanowiła jednolitą, średnio grubą warstwę na wierzchu. Na spodzie było jej mniej - prześwitywała.
Cukrowa skorupka rozpuszczała się rzadko i wodniście, bez oporu. Robiła to w tempie umiarkowanym, acz z malutkim oporem. Gryziona przedstawiła się jako chrupiąco-rzężąca, twarda. Kojarzyła mi się z cukrowym szkłem. 
Ciastka okazały się ziarniste, jakby grudkowate i nieco "spulchnione". Rozpuszczały się dziwnie, bo jakby rozpadając na grudki w nieco pylistej zawiesinie. Gryzione trochę oblepiały zęby. Nie brakowało im masywności, ale nie były mocno twarde. Mimo suchości, czułam w nich też jakby zatłuszczenie. Połączyły margarynowość z lekką oleistością. W porywach wydawały się kryształkowe, a raz po raz coś mi w nich zatrzeszczało jak wiórek kokosowy.

W smaku przywitała mnie cytrusowa nuta olejku, aromatu, ale nie kwaśność. Rozeszła się za to dość wysoka, acz nie powalająca słodycz. Reprezentowała najzwyklejsze, średnio mocno wypieczone kruche ciastka.

Jak się okazało, gdy próbowałam oddzielić glazurę od herbatnika, to z niej płynęła cytrynowość. Glazura oprócz cukrowo-ciężkiego, nieco lukrowego smaku przewodniego, okazała się bowiem lekko cytrynowa, cytrusowa. Nie była w całości to dominująca nuta, ale wyczuwalna wyraźnie prawie cały czas.

Same herbatniki lekko nią przesiąkły. W nich jednak słodycz wydawała się zwyczajniej cukrowa, a ogólnie duży udział miała margaryna. Podkreśliła sztuczność i taniość.

Wysoka słodycz rosła cały czas, drapiąc i męcząc mimo soczystości związanej z cytrynowym olejkiem. On wzmocnił sztuczność, która mieszała się za to z sodową nutą. To trochę hamowało słodycz samą w sobie.

Glazura z czasem, gdy już zniknęła, zostawiła tylko plastikowo lukrowe echo, acz w ogóle obudziła jakby nijako mleczny akcent. Dzięki temu jasne, mleczno-margarynowe ciastka porzuciły już taką margarynową ordynarność.

Całość wydała mi się ciężka, ale nie mocno duszna. Wszystko szybko męczyło i drapało słodyczą, choć ta nie była tu taka czysta, a wzbogacona cytrusami, osadzona w jasno ciastkowych realiach.

Po zjedzeniu został posmak cukru, jakby lukrowo-cukrowej figurki cukierniczej, sucho-plastikowego lukru. Olejek cytrynowo-cytrusowy przeszedł na tyły. Wyraźnie wyłoniło się za to mnóstwo chemii, w tym olejek, ale już bliżej nieokreślony, i margaryna, wraz z poczuciem tłustości.

Spróbowałam przepić to trochę herbatą, ale niezbyt im pomogła, bo zagłuszyła cytrusową nutę, a na zasadzie kontrastu jeszcze wydobyła cukrową słodycz.

Przypomniały mi beznadziejne ciastka Cukry Nyskie Herbatniki Stokłoski, ale właśnie wzbogacone o lukrowo-cukrową skorupkę.


ocena: 3/10
kupiłam: ojciec kupił w Dealz
cena: 6 zł (za 200 g; jak wyżej)
kaloryczność: 414 kcal / 100 g; sztuka ok. 46 kcal
czy kupię znów: nie

-----------
CELPOL Duszki, czyli też "herbatniki w kształcie duszków w glazurze cukrowej (38%)" są także dostępne w kartonach 1,5 kg do sprzedaży na wagę.

Ciastka "duchy" sprzedawane na wagę, kupione w cukierni różniły się m.in. wagą. Były lżejsze; ważyły po 10g / sztuka.
Zapach duchów na wagę to czysty cukro-lukier. Duszna cukrowość przełożyła się na skojarzenie z wsadzeniem nosa w torbę cukru. Do tego pojawiła się margaryna i jakby nieśmiałe, mleczne echo. Aż samo ciastko się schowało. Nie ukryła się za to sztuczność, taniość. Wydało mi się to wszystko duszno-mdlące. Obstawiam, że w ich przypadku dodano mniej aromatów i/lub te już zwietrzały.
Ciastka wydały mi się masywniejsze i bardziej zwarte, twardsze (możliwe, że stwardniałe). Glazura była cienka i prześwitująca. Choć na nich popękała, ogólnie kruszyły się mniej niż paczkowane. Wydawały się konkretne i zbite. W trakcie jedzenia odebrałam je jako dziwnie utwardzone i jednocześnie jakby rozmiękłe od tłuszczu. To było bardzo dziwne wrażenie.
W smaku wydały mi się o wiele bardziej cukrowe, słodsze, a tym samym prostsze (w gorszym sensie). Samo ciastko dało się poznać jako mieszanka cukru, margaryny i chemii. Cukrowa glazura dopełniła cukrowość, kierując ją w kierunku sztucznego, suchego lukru. W smaku jednak i w niej pojawiło się echo cytryn i ogólnie cytrusów. Czułam też sztuczność i taniość. Ciastka wyszły, oprócz cukru, mdło. To ewidentnie słabo wypieczone, nijakie ciastka ze złym składem, opierającym się na cukrze. Ten męczył szybko, zasładzając kompletnie.

ocena: 2/10
kupiłam: ojciec kupił w małej cukierni
cena: zapomniał
kaloryczność: 457 kcal / 100 g; sztuka ok. 69 kcal
czy kupię znów: nie

Żadnego z ciastek nie dałam rady zjeść całego - suma summarum jednego ducha. Resztę oddałam Mamie. Pozwolę sobie ją zacytować: "Pachną zupełnie inaczej, jedne i drugie nawet przyjemnie. Na wagę tak cukrowo-lukrowo, bardzo słodko i lekko mlecznie jakby, ale przeciętnie. W smaku te okropne, bo słodkie bardziej i z jakby nutą sztucznego mleka. Ogólnie sztuczne. Cytrusowości w nich prawie nie czułam. Z paczki pachniały o wiele przyjemniej, tak soczyście-owocowo, wyraźnie cytrusowo i dopiero cukrowo-mlecznie ciastkowo. W smaku też wyszły lepiej. W pierwszej chwili wydały mi się nawet smaczne, dopiero potem jak zaczęłam gryźć, już nie i aż się zdziwiłam, co w nich smacznego mi się wydało. Takie tanie herbatniki z cytrusową nutą i tą taką polewą cukrową. Jej za dużo było, że wyraźnie czuć, że kiepska, ale i same ciastka dobre nie były, więc ona im ani nie przeszkadzała, ani nie pomagała."
Zgodziła się ze mną co do ocen. I obie nie mogłyśmy się nadziwić, że w przypadku czegoś takiego producentom i tak opłaca się różnicować recepturę na rzeczy paczkowane, a na wagę.

Skład: cukier, mąka pszenna, margaryna (tłuszcz palmowy, olej rzepakowy, woda, emulgator: mono-i-diglicerydy kwasów tłuszczowych, lecytyny sojowe), sól, substancja konserwująca E202, regulator kwasowości E330, aromat, barwnik (karoteny), skrobia ziemniaczana, syrop cukru inwertowanego, serwatka (z mleka), w proszku, suszone białko jaja kurzego, substancja stabilizująca E414, żelatyna, substancja spulchniająca E500, E503,sól, aromat, barwniki: E160b(ii), E101

Skład na wagę - w zasadzie taki sam

-----------

Mr Sweetso Halloween Biscuits Spooky Treat Wesołe Dynie to "herbatniki w kształcie dyni z kremem 9% o smaku orzechowym, podlane polewą kakaową 10,5%", produkowane przez CELPOL z okazji Halloween; w tym przypadku wersja paczkowana 200g, dostępna m.in. w Dealz.

Dynie też różniły się między sobą - wersja paczkowana była inna niż na wagę, ale w kwestii zapachu i smaku oraz wyglądu, nie wagi. Ogólnie jednak dynie od dyń różniły się mniej niż duchy.

Po otwarciu paczki poczułam wyrazisty zapach maślano-margarynowych herbatników o mocnym stopniu wypieczenia, które lekko zalatywały nutami cytrusową i sodową. Mieszały się z dosadnie zaznaczonym motywem duetu kakao i fistaszków. Zawarł w sobie cierpkość, nawet lekką gorzkawość, ale też cukrowość i duszność. To było ciężkie i trochę tandetne, co zwieńczyła margaryna. Całościowo prezentowało się to typowo dla niskiej jakości herbatników z polewą kakaową.

W opakowaniu było 15 sztuk. Dynie ważyły 14 lub 15 gramów. 
Ciastka były masywne, twarde i ciężkie w dotyku. Na spodzie była spora ilość plastelinowej, plastycznie-ulepkowatej polewy kakaowej, która sprawiała wrażenie, jakby zaraz miała zacząć się rozpuszczać. Dodano jej średnią ilość - miejscami była grubsza, miejscami prześwitująca.
Oczy i buzie dyń wypełniał z kolei miękki, tłusto-plastelinowy krem orzechowy. Ten otłuszczał dłonie, brudził trochę wszystko, co dotknął i łatwo zostawić w nim odciski palców.
W trakcie jedzenia ciastka potwierdziły swoją masywność i poczucie konkretu, acz wydawały mi się też jakby trochę spulchnione. Cechowała je ziarnistość, grudkowatość. Trochę obklejały zęby, a częściowo zmieniały się w tłusto-grudkowatą zawiesinę. Czuć w nich margarynowość i oleistość, a sporadycznie też kryształki cukru. To herbatniki typu ciężkiego. Nie były jednak bardzo twarde, a nieco jakby zawilgocone tłuszczem.
Polewa spodziewanie okazała się ulepkowato-plastelinowa. Bardzo łatwo ją zeskrobać np. zębami. Rozpuszczała się w tempie umiarkowanie szybkim. Była śliskawa i tłusta, rzadka, ale jednocześnie nieco gumiasta. Z czasem ujawniała też lekką pylistość, proszkowość. Okazało się, iż jest jej mniej, niż na to wygląda.
Krem w trakcie jedzenia okazał się bardzo miękki, niczym ciepła plastelina. Rozpuszczał się niby szybko, a jakby go coś hamowało. Połączył miękkość i zbitość. To dosłownie margaryna z proszkiem i lekkim, wodnistym efektem. W dodatku był okropnie tłusty, mimo prochowości.
Między polewą a kremem wersji z paczki były spore różnice, choć czuć je głównie, gdy jadłam skupiając się na poszczególnych elementach. 

W smaku od początku czuć cukrową, ciężką słodycz herbatnika, która została przełamana nutą średnio mocnego wypieczenia. Ułożyło się to w bardzo bazowy, pszeniczny charakter, który podkreślił sodowy akcent.

Słodycz podkręciła dość szybko polewa kakaowa, także nieszczędząca cukru, ale nie czysto cukrowa. Zawarła w sobie też lekką cierpkość, obietnicę gorzkości. Koło czekolady nie stała i nawet nie próbowała jej udawać. Odnotowałam w niej za to margarynę.

Margaryna i nuta maślana rozchodziły się z czasem z samych herbatników - jakby ciemne elementy ciastek zmotywowały je do działania. Była to jednak maślaność... niemaślana, a sztuczna, udawana i nieprzyjemna. Maślano-margarynowy splot prześcignął pszenno-pieczony wątek. Słodycz zreflektowała się. Choć była mocna, trochę się rozeszła i nie przyciągała uwagi tak bardzo. 

Ciężkość i cukrowość płynęły jednak też z kremu orzechowego, który, choć ewidentnie słodszy, początkowo także wydawał się trochę kakaowy. Czy raczej "kakałkowy" jak przecukrzone figurki czekoladopodobne. Ani trochę nie był gorzki, za to bardzo margarynowy. Oprócz tego odnotowałam w nim sztuczno-metaliczne echo, wpisane w ciężkość. Do głowy przyszły mi nieorzechowe fistaszki, a także jakiś wyjątkowo tani krem kakaowo-orzechowy z laskowcami. To jednak tylko, gdy bardzo się skupiłam. Na szczęście (jako że jej pochodzenie było jednoznacznie sztuczne) orzechowa nuta była bowiem bardzo delikatna, wręcz ledwo uchwytna.

Polewa kakaowa po tym wydała mi się nieco bardziej gorzkawa, ale też jeszcze bardziej typowo margarynowo-polewowa i tandetna. Mimo lekkiej gorzkości, serwowała słodycz. Mimo to, końcowo nie prowadziła ona do przecukrzenia.

Po zjedzeniu został posmak maślano-margarynowych, średnio mocno wypieczonych herbatników i lekka cierpkość zarówno kakao, jak i aromatu, chemii bliżej nieokreślonej.

Ciastka jawiły się bardzo... tanio-bazowo. Niesmacznie i tanio jak dla mnie, sztucznie i jakby próbowały udawać zwykłe ciastka. Skojarzyły mi się z jedzonymi w dzieciństwie herbatnikami w kształcie listków, tylko że w dzisiaj przedstawianych dyniach wszystko wyszło mocno "udawane" i to zawaliło sprawę. Były bardzo niesmaczne.


ocena: 2/10
kupiłam: ojciec kupił w Dealz
cena: 6 zł (za 200 g; jak wyżej)
kaloryczność: 457 kcal / 100 g; sztuka ok. 69 kcal
czy kupię znów: nie

--------
CELPOL Wesołe Dynie, czyli też "herbatniki w kształcie dyni z kremem 9% o smaku orzechowym, podlane polewą kakaową 10,5%" są także dostępne w kartonach 2 kg do sprzedaży na wagę.

Dynie kupione na wagę pachniały zupełnie inaczej. Czy raczej śmierdziały... W zapachu dominował cukier, pod którym umiejscowiła się przypalona nuta. Tandetę i taniość wieńczył plastikowy, czekoladopodobny akcent. O ile zapach dyń z paczki był "dość tani, taniawy, przeciętny", tak dynie na wagę to definicja odpychającej, nijakiej taniości i tandety.

Wagowo nie różniły się zbytnio od tych z paczki, acz wśród otrzymanych tylko jedna dynia ważyła 15g, reszta 14g - średnio może więc były lżejsze. A jednak z wyglądu łatwo je odróżnić, bo na wagę miały ciemniejszy, bardziej pomarańczowo-przypieczony kolor.
Tłuste, masywne i konkretne herbatniki pokrywała średniawa (mniejsza niż w przypadku tych z paczki) ilość tłustej polewy kakaowej, a w miejscu oczu i buź umieszczono miękki, plastyczny krem. Wydaje mi się, że w przypadku ciastek na wagę kremu było mniej.
W trakcie jedzenia zachowywały się niby podobnie, ale inaczej niż te z paczki. Ogólnie były jakby twardszą, może stwardniałą wersją, w której jednocześnie czuć też zawilgocenie. Powiedziałabym, że tłuszczem. Polewa i krem wersji na wagę były podobne do siebie.

po lewej z paczki, po prawej na wagę
Dynie na wagę w smaku zaserwowały głównie cukier, wydobywający się już z samego herbatnika. Miał ciężki, duszny charakter, który podkręciła margaryna. Raz po raz zaleciały mi spalenizną, acz tylko jako echo gdzieś w oddali. Ciastko wydało mi się przesłodzono-mdłe, w aż samą ciastkowość jakieś ubogie, mimo mocniejszego stopnia wypieczenia.

Tę mocniej wypieczoną nutę szybko otulała polewa kakaowa. Okazała się wyrazista, acz też bardzo margarynowa i cukrowa. W obliczu mdławego ciastka pokusiła się o lekką gorzkość i cierpkość. Te jakby próbowały ukryć, a właśnie chwilami przypominały, spalony akcent.

Krem orzechowy też nie pomógł, bo serwował mnóstwo cukru i margaryny. Wyszedł w tym aż mdły, acz również on zaleciał lekko... No właśnie nie kakao (nawet nie "kakałkiem"), a plastikową, czekoladopodobną figurką pozbawioną gorzkości. Sztuczność w nim czułam, ale orzechowej nuty raczej nie (uwierzę, że wydawało mi się, że "coś tam czuję" tylko dlatego, że wiedziałam, że krem ma być orzechowy). Krem był odpychająco margarynowo-cukrowy.

Gdy nie bawiłam się w oddzielanie elementów, po prostu jedząc, polewa i krem wersji na wagę bardzo się do siebie upodobniły.

Końcowo same ciastka wydały mi się jeszcze bardziej margarynowo-cukrowo nijakie, acz wypieczone na pewno. Taniość z nich aż krzyczała.

Po zjedzeniu małej ilości czułam przecukrzenie i sztuczność. Plastikowa, kakaowa czekolado-nieczekolada i plastikowość (od aromatu orzechowego, ale nie realna nuta orzechów?) mieszały się z margaryną, co przedstawiło się po prostu bardzo tandetnie. W odniesieniu do wersji z paczki były sztuczno-udawane, ale niedookreślone.

ocena: 1/10
kupiłam: ojciec kupił w małej cukierni
cena: zapomniał
kaloryczność: 457 kcal / 100 g; sztuka ok. 69 kcal
czy kupię znów: nie

W przypadku dyń czuć sporą różnicę co do jakości. Wersja z paczki była sztuczna i tanio-niesmaczna - jak to zbyt naaromatyzowane kiepskie herbatniki z polewą kakaową i kremem, natomiast na  wagę popisały się tandetą, taniością i... nieświeżością? Jakby zwykłe składniki, np. kakao, ciastkowość zwietrzały, a zostały te sztuczne, mieszające się z margaryną i większą ilością cukru. I może... chemia obroniła się mimo mocniejszego wypieczenia? Biorąc pod uwagę kolor i smak, wydaje mi się, że może tak być, iż za mocno przypieczone ciastka dają na wagę.
Żadnej dyni nie dałam rady zjeść całej, ale bezpieczniejsza opcja to ta z paczki. Na wagę po prostu przeraża ta niedookreśloność i już po pierwszym kęsie człowiek ma ochotę od tego uciec. Dynie może i wesołe, ale ja mająca z nimi do czynienia znacznie mniej.

Mama stwierdziła: "Maślaność tych ciastek jest okropnie odpychająco taka sztuczna, nachalnie wymuszona, tania, że aż wykręca. Ja aż nie wiem, które gorsze. Te paczkowane to jakby aż krzyczą tym sztucznym masłem, próbują zwykłe maślane ciastka udawać, ale te na wagę... te są sztuczne i niesmaczne, ale jakieś takie w ogóle żadne. Ani w jednych, ani w drugich nie czułam orzechów. Myślałam, że oczy i buzie też są polewą kakaową. Okropne, już chyba tamte duchy minimalnie lepsze."
Nie sądziłyśmy, że to przyznamy, ale chyba gorzej wyglądające Duchy może i faktycznie były mniej podłe... A w przypadku dyń to producent ma talent - zepsuł coś w zasadzie zwykłego, prostego, że myślałam, że się nie da (no, ale jak się robi ciastka maślane z kremem orzechowym bez masła i bez orzechów...).

Skład: mąka pszenna, cukier, margaryna (tłuszcz palmowy, olej rzepakowy, woda, emulgator: mono-i-diglicerydy kwasów tłuszczowych, lecytyny sojowe), sól, substancja konserwująca E202, regulator kwasowości E330, aromat, barwnik (karoteny), tłuszcz roślinny nieuwodorniony rafinowany (palmowy), syrop cukru inwertowanego, serwatka (z mleka) w proszku, oleje roślinne (palmowy, rzepakowy), tłuszcz palmowy częściowo utwardzony, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, olej rzepakowy, substancja spulchniająca: E500, E503, sól, aromat, emulgator: lecytyna sojowa, barwniki E160b(ii), E101

Skład na wagę - w zasadzie taki sam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.