Tę czekoladę kupił mi ojciec i właśnie na trasę z nim postanowiłam ją wziąć. W góry on już na pewno nie ruszy, ale na coś... powiedzmy górowatego, przy okazji wycieczki do Zoo Łączna z lemurami, zahaczyliśmy o Czartowskie Skały koło Mieroszowa. Pomyślałam, że ta akurat tabliczka w warunkach domowych u mnie na pewno nie przejdzie, mogę wziąć. I od razu było, kogo częstować. O ukraińskich słodyczach nie słyszałam nigdy dobrego słowa, ale cóż... To, czego nie znam i co nie jest dostępne w Polsce, zawsze tak czy inaczej trochę kusi. Długo już po jej zjedzeniu, sprawdziłam w Google dokładną nazwę. Słowo "Чорний" tłumaczy mi jako "czarna", a "ciemna" czy "gorzka" jest inaczej. Hm, wyglądało by na to, że w Ukrainie mają podobne nazewnictwo co w Japonii.
Корона Чорний шоколад / Korona Ciemna Czekolada 57 % to ciemna czekolada o zawartości 57% kakao.
Po otwarciu uderzył mnie ciężki, intensywny zapach taniej polewy kakaowej o wysokiej, dusznej słodyczy sztucznej waniliny i nieco margarynowych zapędach. Wanilina mieszała się z cukrowością i czymś trudnym do uchwycenia. Niemalże owocowym? Acz też sztucznie dusznym (jak marmolada... morelowa?).
Polewowo-tłusto wyglądająca tabliczka była bardzo twarda, a przy łamaniu trzaskała donośnie i głośno.
W ustach rozpływała się w tempie umiarkowanym, roztaczając wszędzie wokół tłusto-miękką maź. Była średnio gęsta, acz jakby dziwnie, ulepkowato zgęstniała. Przez pewien czas serwowała gładką aksamitność. Znikała rzadko i tłusto, jakby... mimo wszystko niechętnie?
Ta miała trochę palony i ogólnie średnio mocny charakter, czego nie można powiedzieć o słodyczy.
Nagle zalało ją całe tsunami słodyczy. Sztuczna wanilia, czyli w zasadzie wanilia ścigała się z cukrem. Wyszło to ciężko i dusznie. Wręcz... słodko rozgrzewająco język?
W tle przewijała się gorzkość, ale już w połowie rozpływania się kęsa było jasne, że na tym niskim poziomie już zostanie. Nie dało się nie myśleć o cierpkawej, ale przesłodzonej polewie kakaowej. Palony wątek w ogóle jakby starał się ukryć.
Słodycz za to wzrastała raz po raz; miała tendencję wzrostową. W niej doszukałam się pseudo owocowej nuty czekoladek "wiśnia w likierze" i niedookreślonej, mieszanej marmolady (na pewno cukrowej). Mimo że była znikoma, jakąś tam soczystość, typu ciężkiego i przesłodzoną, wprowadziła.
Za słodyczą za to przewinęła się pewna tłustość - jakby margaryny i aromatu maślanego? Zgrała się ze sztucznością słodyczy.
Po zjedzeniu została lekka, palona cierpkość polewy kakaowej o zdecydowanie zbyt cukrowej słodyczy. Zaznaczyła się aż w gardle, jednak przynajmniej cukier trochę przygłuszył na koniec aromaty. Te jednak trochę na języku, wraz z niemal rozgrzewającą słodyczą, się zaznaczyły.
Tabliczka wyszła tanio. O dziwo miała całkiem w porządku konsystencję, jednak zapach przerażał, a smak był po prostu tani. Szkoda, że ją aż tak przearomatyzowano - wyszła bardzo sztucznie. Nawet nie aż tak straszliwie słodko, a po prostu trochę za słodko, ale za ciężko przez sztuczność. Cierpkość i gorzkość były bardzo nieśmiałe, co można by poprawić chyba tylko podnosząc zawartość kakao i rezygnując z aromatów. A co do ceny - chciałabym za nią zjechać, ale że to z działu słodyczy sprowadzanych, to nie czekolady i jej producenta wina, a sklepu.
Sporo (połowa?) trafiło do ojca, który skomentował: "Ta o dziwo mi smakowała! Bo ty jesz takie gorzkie zawsze, a ta była słodka, taka inna niż te twoje. Dobra". Jego opinia mnie nie dziwi, bo on lubi bardzo cukrowe i tanie słodycze.
ocena: 5/10
kupiłam: dostałam od ojca, ale on kupił w Auchan
cena: z tego, co kojarzy jakieś 10-11 zł (za 85g)
kaloryczność: 554 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: miazgą kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, emulgatory (lecytyna sojowa, E476), aromat, tłuszcz mleczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.