Francuska marka Barre Clandestine została założona w 2022 w Gallargues-le-Montueux in Occitanie. Zobaczyłam ją na stronie sklepu z czekoladami, gdzie składałam zamówienie, i jakoś wpadła mi w oko. Coś zupełnie nowego, wyglądającego szlachetnie... I pytanie: jak smakującego? Wybrałam jedną tabliczkę, a tuż przed degustacją, trochę więcej poczytałam o marce. Założyli ją Émilie i Emmanuel. Emilie postanowiła w pewnym momencie zupełnie zmienić swoje życie, zostawiając pracę w sektorze publicznym, i związać je z pasją, jaką była czekolada i odkrywanie, co kryją jakie ziarna kakao. Przed przygodą z czekoladą Emmanuel z kolei był konsultantem w sektorze energetycznym i... iluzjonistą. Uwielbia więc zaskakiwać i ponoć chciałby, aby czekolada, jaką tworzą, połączyła jego cechy osobowości, czyli właśnie to zaskakiwanie smakiem z jakością, bo co do niej jest bardzo wymagający.
Ja byłam więc ciekawa, czym miała mnie zaskoczyć tabliczka z kakao pochodzącego z w sumie znanej mi plantacji Kokoa Kamili, położonej między równiną Serengeti a górą Kilimandżaro w dzikiej dolinie Kilombero.
Barre Clandestine Bean To Bar Kilombero 73 % Tanzanie to ciemna czekolada o zawartości 73% kakao z Tanzanii, z doliny Kilombero.
Po otwarciu poczułam delikatny zapach brownie z truskawkami, których słodycz przełamała odrobinka wiśni. Owoce miały klimat soku, syropu owocowego - może czymś takim polano to mocno czekoladowe i mocno maślane ciasto. Maślaność przechodziła trochę w orzechy. Acz też bardzo maślane, np. makadamia, ewentualnie nerkowce. Może... brownie było trochę orzechowe? Czułam też poważniejszą nutę drewna i odrobinkę wytrawności, też związanej z masłem... jakby niemal soczyste chrupki serowe i ser żółty?
Tabliczka już wyglądała na bardzo kremową, w dotyku była tłusta, a przy łamaniu twarda i trzaskała głośno niczym suche, cienkie gałązki.
W ustach potwierdziła się jej kremowość gdy tak rozpływała się najpierw powoli, potem mocno przyspieszając. Była trochę zawiesinowa, maślano-śmietankowo tłusta, ale też trochę soczysta. Długo dość gęsta i nieco zalepiająca, ale z czasem ochoczo miękła i rzedła, a znikała już w ogóle łatwo. Pod koniec wzrosła soczystość, ale pojawiła się też drobna... suchość?
W smaku pierwszą odnotowałam maślaność, szybko osnuwającą się słodyczą. Słodycz dała się poznać w pierwszej sekundzie jako nieśmiała, acz szybko się to zmieniło. Też maślana? Do głowy przyszedł mi maślany karmel, acz zaraz bardziej... brytyjskie krówki "fudge"?
Za tym zaznaczyła się owocowa lekkość. Obiecała nawet trochę cierpkiego kwasku. Słodycz zaczęła robić się coraz bardziej owocowa, przywodząc na myśl sok, syrop owocowy czerwonego koloru. Karmelowy element (cukru trzcinowego?) plątał się i przy nim.
Od maślaności odeszła ledwo uchwytna, dziwna soczystość... sera żółtego? Do głowy przyszły mi serowe i fistaszkowe chrupki. Niby wytrawne, ale nie do końca. Zaraz przygłuszyło je drewno. Pozwoliło trwać tylko maślaności.
Owoce odważyły się. Na pewno czułam jakieś cierpkawe czerwone... Acz nie były bardzo charakterne - trzymała się ich słodka wodnistość, coś je rozmywało. Pomyślałam o melonach i mało wyrazistym, bladym arbuzie oraz papai. Przez myśl przemknęła mi woda z arbuzem i odrobiną soku wiśniowego.
Neutralność masła i drzew zaczęła powoli przechodzić w gorzkość. Tej już śmiałości nie brakowało. Zawarła nieco palony motyw, opalając też drewno. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wyszła całkiem mocno, ale nie wiodąco, a w zgodzie z innymi nutami.
Wtedy też w owocowej strefie pojawiło się sporo truskawek. Rozkręciły słodką soczystość, dosłownie z odrobinką kwasku, dając się poznać najpierw jako kompotowe, potem dżemowe, aż w końcu jako masa, którą dodano do brownie. Wizja truskawkowego, trochę cierpkiego brownie zrobiła się bardzo jednoznaczna.
Maślaność niemal zniknęła, zmieniając się w orzechy. Niemal, bo one wciąż jakąś w sobie kryły. Pomyślałam o mieszance makadamia z dodatkiem nerkowców.
W owocach pojawiło się trochę kwasku wiśni. I cierpkość.
Brownie o porządnej gorzkości nieco się usunęło, a kompozycja niby zaczęła łagodnieć, ale... jej soczystość i pewna poważniejsza nuta zmieniły się w... ser żółty z czerwonym dżemem, głównie truskawkowo-wiśniowym? Znów przez myśl przemknęły mi chrupki serowe, acz zaraz umknęły. W lekko zaznaczającym się serze (goudzie?) pobrzmiewała cięższa soczystość, idealnie zgrywająca się z owocami.
Orzechy przemodelowały chrupki na orzechowe, by końcowo w ogóle je zagłuszyć. To właśnie mocno maślane orzechy - makadamia i chyba nerkowce - zakończyły kompozycję. Nie było jednak tak delikatnie, bo z gorzko-wytrawniejszego wątku wychynęła odrobinka niemal pikantnawych przypraw (pieprzu, ale innego, np. różowego?).
Po zjedzeniu został posmak orzechów i palonego drewna, wygładzonych maślanością i wymieszanych ze słodko-soczystymi truskawkami i kwaśnymi wiśniami. Te musiały być przerobione na jakieś masy, dżemy, syropu. Mieszały się z echem sera, które umacniało kwasek. Ten prawie ukrył się w cierpkości wiśni i brownie, ale był do wychwycenia.
Czekolada była bardzo, bardzo ciekawa i całkiem smaczna. Obrazowy motyw brownie z truskawkami, potem trochę wiśni, sporo drewna i orzechy bardzo mi smakowały, acz cała ta maślaność chwilami to przytłaczała. Nutki żółtego sera, chrupek serowych i sera z owocami były intrygujące. Rześko-wodniste owoce, a więc melony, arbuz, papaja tak sobie do tego wszystkiego pasowały. Gorzkość miała niestety tylko epizod mocniejszy, a tak była wycofana. Kwaśności niby trochę było, ale mogłaby być ambitniejsza, a słodycz... niby nie szalała, ale wiele miała do powiedzenia. Całość wydała mi się pod każdym względem zbyt ugłaskana maślanością, co czuć także w strukturze. Tę wolałabym mniej tłustą, a także by znikała wolniej.
ocena: 7/10
kupiłam: chocolateseekers.com
cena: £6.95 (za 60g; około 36 zł)
kaloryczność: 558 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: kakao, surowy cukier trzcinowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.