niedziela, 25 maja 2025

Alce Nero Peru Cioccolato Extra Fondente con Zenzero ciemna 70 % z Peru z imbirem

Po zimowych Rapunzel (Winter-Pflaume Vollmilchschokolade mit Pflaume mit winterlichen Gewürzen i Lebkuchen Zartbitterschokolade mit Lebkuchengewürz) wyszło, że w sumie dalej trochę korzenne klimaty się mnie trzymały. Wszak imbir też jest przyprawą korzenną. Inna sprawa, że zamawiając ją jakoś nie miałam 100% pewności, czy nie jest z kandyzowanym, ale gdy w składzie zobaczyłam epitet "sproszkowany", odetchnęłam. Markę Alce Nero sobie cenię, ale ze względu na samą czekoladę.  Alce Nero Cioccolato Extra Fondente con Fave di Cacao 80 % Cacao zawierała nielubiany przeze mnie dodatek nibsów i na jej podstawie w sumie trudno stwierdzić, czy umieją łączyć czekoladę z czymś. Jako że w podlinkowaną w ogóle władowałam się przez nieuwagę, dziś przedstawiana to pierwsza Alce Nero świadomie wybrana z dodatkiem. Zabrałam się za nią na najwyższym punkcie wyprawy , czyli na Barańcu, na który doszłam ze Smreka dalej szlakiem żółtym. Btw, trzeba przyznać, że ten to Słowacy oznaczyli z przytupem (tabliczka nie na słupku a betonowej kolumnie). 

Alce Nero Peru Cioccolato Extra Fondente con Zenzero to ciemna czekolada o zawartości 70% kakao (miazga 57% + tłuszcz) z Peru z mielonym imbirem.

Po otwarciu poczułam mocny zapach imbiru i kwaśnej cytryny, mieszających się z paloną gorzkością. Przemknęła mi namiastka ziemi i coś orzechowego (gorzkawo-orzechowego?) - ale to bardzo, bardzo w oddali. Poprzez palony klimat mieszała się z nią słodycz palonego karmelu, podkręcona wanilią. Słodycz była więc wysoka. Imbir miał charakter głównie korzennej przyprawy w proszku (przez co oczami wyobraźni zobaczyłam puszkę domowych, nieco za mocno wypieczonych ciastek imbirowych), ale w oddali, za cytryną zaznaczyła się też soczystość, przywodząca na myśl świeży korzeń imbiru.

Twarda mimo cienkości tabliczka dość głośno i kruchawo trzaskała przy łamaniu.
W ustach czekolada rozpływała się średnio powoli. Sporo zależało od kawałka, bo gdy trafił się sam cienki środek kostki, szybciej, gdy "ramka" wolniej. Czekolada była idealnie gładka i mazista. Szybko wyszła na jaw jej maślana tłustość. Z czasem przełamała ją soczystość. Czekolada długo zachowywała kształt i gęstawość.

W smaku pierwsza pokazała się stateczna i silna gorzkość, przepleciona imbirem.

Delikatna, palona słodycz zajęła miejsce z tyłu. Była wyraźna, lecz nie mieszała się specjalnie do tego, co rozgrywało się na przodzie.

Gorzkość oddawała ziemię, a mi do głowy przyszła ziemia wulkaniczna. Ziemia gorąca - wrażenie to podkręcał ostry, sproszkowany imbir.

W oddali zamajaczyła delikatna soczystość cytryny. Obiecała kwasek. Pierwsze kwaskawe wtrącenia nadeszły prędko.

Palony motyw nie czekał i także całkiem wyraźnie rozbrzmiał. W zasadzie wpisał się w gorąc i mocno wzrósł wraz z nim.

Imbir zajął pierwszy plan, lecz nie zagłuszył bazy. Na moment zasugerował jej wytrawność a'la curry, ale zaraz już pokazał się w pełnej krasie. Czułam imbir-przyprawę, a więc imbir korzenny. Ostrość cały czas rosła. Chwilami wydawała się bardziej złożona niż tylko imbirowa. Ziemia też grała na ostrą nutę.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa znacząco wzrosła kwaśność. Soczysta cytryna nakręcała się z imbirem. Z czasem wyłoniła się też goryczka skórki cytryny.

Może i imbir szedł w goryczkę? Soczysta cytryna z czasem wydobyła jednak z niego lekką soczystość, przywodzącą na myśl świeży korzeń. Jednocześnie kwaśność pilnowała, by pikanteria nie przytłoczyła ogólnego smaku.

Słodycz osiągnęła dość wysoki poziom, ale nie zasładzała. Podpowiedziała jednak imbirowi za mocno przyprawione, ostre ciastka imbirowe, słodzone wanilią, bo i ją trochę czuć. Pomyślałam o ciastkach o niemal karmelowym, palonym (przypalonym?) wydźwięku.

Goryczka skórki cytryny i imbiru wyciągnęła na wierzch nutę dymu i wulkanicznej ziemi bazy. Kakao zdawało się rozgrzewać w parze z głównie korzennymi imbirem.

Końcowo imbir połączył korzenną przyprawę z soczystością - korzeń zniknął w cytrynie.

Po zjedzeniu został posmak aż mydlano imbirowy, mocny. Czułam, jakbym miała język wręcz wyczyszczony imbirem (imbirowym mydłem?) i pikanterią. Było bardzo ostro, ale wciąż ze smakiem. Czułam też palono-korzenną cierpkość i goryczkę skórki cytryny. Słodycz karmelowa i odrobinę waniliowa smakowo wydawała się ryzykowna, ale jeszcze nie przesadzona. W gardle może i się zaznaczyła, acz ciężko odróżnić, co nie było ostrością imbiru. Ta utrzymywała się długo. Z czasem zostawał po prostu imbir, nie mydlaność.

Czekolada bardzo mi smakowała. Imbir dobrze ograł jej wysoką słodycz. Przez nią nie dałabym jej 70% - w ciemno obstawiałabym raczej 60% z małym hakiem (i jak popatrzyłam na skład, coś w tym jest, bo producent zsumował miazgę i tłuszcz, acz i lepsi producenci czasem to czynią). Sam imbir choć naprawdę mocny i ostry, nie zabił czekolady. Wręcz przeciwnie! Mam wrażenie, że podkręcił jej gorącą wulkanicznie-ziemistą nutę i cytrynę. Całkiem sporo pojawiło się tu kwasku, co świetnie przełamywało i słodycz, i ostrość. Jedyne, co bym zmieniła to forma - bardzo nie podobają mi się takie tabliczki z wyższą "ramką", gdzie środek kostki jest zbyt cienki i rozpuszcza się szybciej. Ale mimo to... kompozycja zachwycała na tyle, że oceny jednak nie obniżam.


ocena: 10/10
kupiłam: arkanasmaku.pl
cena: 11,80 zł (za 50 g)
kaloryczność: 586 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy 27%, tłuszcz kakaowy, imbir w proszku 2%, ziarna z laski wanilii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.